nie kasujesz?
No to kamień z serca, już się obawiałem.:)
Doskonale, że napiszesz coś o Iredyńskim i tych wszystkich zapijaczonych przez PRL wicechujach.
I młodej Staniszkis, bo zdrowa laska z niej była, choć wesołego życia z Renkiem nie miała, oj nie miała.
To wielce pouczające historie; czasami zabawne, choć na ogół straszne – obraz szarości i beznadziei.
A Pani Podwawelska nawet ostatnio mi tu śmignęła. Pojawia się więc.
A jako, że swego czasu, kategorycznie nie życzyła sobie żadnych kontaktów z tak niegodną kreaturą jak ja, stwierdziła, że w dobrym towarzystwie takim indywiduum ręki się nie podaje, to w pełni szanując jej wolę, nie narzucam się i specjalnie nie wnikam co znowu Pani Renata modzi.
Kobiety zajmujące się tym czym się powinny zajmować są święte.
Ja prowadzenia domu mam już po… uszy!
Jeszcze miło jest w sobotni poranek, gdy ja mogę sobie jeszcze pokimać, a yassowa już pachnąca i świeża wpada ze swoim; “...no paaa, pamiętaj, zrób zakupy i pyszny obiadek…aaa.. wstaw też pranie…znikam!”
Później zaczynają się schody;
co prawda mam carte blanche.
Niby mogę decydować o menu, ale tak naprawdę to tylko iluzja.
Nie jestem przekonany czy podanie dzieckom golonki z chrzanem i szklaneczki piwa byłoby akceptowalne.:)
Andrzeju,
nie kasujesz?
No to kamień z serca, już się obawiałem.:)
Doskonale, że napiszesz coś o Iredyńskim i tych wszystkich zapijaczonych przez PRL wicechujach.
I młodej Staniszkis, bo zdrowa laska z niej była, choć wesołego życia z Renkiem nie miała, oj nie miała.
To wielce pouczające historie; czasami zabawne, choć na ogół straszne – obraz szarości i beznadziei.
A Pani Podwawelska nawet ostatnio mi tu śmignęła. Pojawia się więc.
A jako, że swego czasu, kategorycznie nie życzyła sobie żadnych kontaktów z tak niegodną kreaturą jak ja, stwierdziła, że w dobrym towarzystwie takim indywiduum ręki się nie podaje, to w pełni szanując jej wolę, nie narzucam się i specjalnie nie wnikam co znowu Pani Renata modzi.
Kobiety zajmujące się tym czym się powinny zajmować są święte.
Ja prowadzenia domu mam już po… uszy!
Jeszcze miło jest w sobotni poranek, gdy ja mogę sobie jeszcze pokimać, a yassowa już pachnąca i świeża wpada ze swoim; “...no paaa, pamiętaj, zrób zakupy i pyszny obiadek…aaa.. wstaw też pranie…znikam!”
Później zaczynają się schody;
co prawda mam carte blanche.
Niby mogę decydować o menu, ale tak naprawdę to tylko iluzja.
Nie jestem przekonany czy podanie dzieckom golonki z chrzanem i szklaneczki piwa byłoby akceptowalne.:)
Pozdrawiam serdecznie
yassa -- 06.12.2009 - 15:04