Przypomnę od razu, że ‘pied noir’ (czarna stopa) to taki Francuz kolonialny, którego postępowi Algierczycy wywalili z powrotem na kontynent, no i on ma sentyment i tęsknotę głęboką za czasami minionymi. Oczywiście naczelne danie kuchni arabskiej – czyli kuskus – jest tu na honorowym miejscu.
Aktualnie we Francji, pozycji kuskusu jako sztandarowego dania kuchni algiersko-marokańsko-francuskiej bronią również liczni emigranci z północnej Afryki, raczej niewiele mający wspólnego z ‘pieds noir’, a nawet całkiem przeciwnie. No, ale potrawa broni się też sama, jak widać zyskując sympatię innych mniej sródziemnomorskich nacji.
Jest to żarło dość sycące i rozgrzewające, a zatem w sam raz na porę roku.
Z czego robimy? Nadmienię tutaj, że jestem fatalny w podawaniu ilości wagowych i objętościowych, wszystko robię na oko i na język, stąd zawsze wychodzi inaczej – no ale tu poczynię wysiłek… (uwaga, będzie na armię ludzi).
Składniki potrawy są w trzech grupach: mięcho, gęsty sos jarzynowy i kuskus-sam-jako-taki (czyli kaszka).
Mięcho.
Najlepiej mieszane (będzie to tzn kuskus królewski) – Jagnięcina, najlepiej bez kości (udziec), choć kotlety jagnięce też pasują, jedynie trzeba je zrobić osobno (smażone, a najlepiej grillowane). Z braku jagnięciny, może być też wołowe. Ok. 0.5 kg – Kura lub indyk, najlepiej pierś lub pieczeń (indyk), mogą też być nogi. Ok. 0.5 kg – Ostre kiełbaski zwane ‘merguez’ – można dostać na stoisku mięsnym we francuskich supermarketach Auchan, Carrefour, itp – też raczej do zgrillowania osobno. Ok. – na oko wg chętnych (1 kilo?)
Sos jarzynowy. – Marchew 0.3kg – Cukinia (courgettes) 0.5kg – Pomidory 0.5kg – Rzepka (we Francji mają taką białą ‘navettes’, u nas zamiennie kalarepka lub rzepka czarna) 0.3kg – Cebula – dwie duże – Papryka – dwie duże – Czosnek – 2 zęby duże – Zielona pietruszka – pęczek – Groch – cieciorka (pois chiche) 20dkg, może być z puszki (łatwiej) – Przyprawy: sól, pieprz, pieprz Cayenne, goździki (dwa), imbir (pół łyżeczki), cynamon, mogą być 2 rosołki w kostce (duże) dla mocniejszego smaku, choć ja nie daję, ostra pasta harissa (bywa w carrefour/auchan)
Kaszka.
Kuskus najlepiej drobny (fin) – paczka 0.5kg
Masło. 15dkg
Rodzynki 10dkg
Sprzęt.
Najlepiej mieć specjalny gar tzw. couscoussiere, albo wielki szybkowar z sitkiem – sos się robi w garze a kaszka na sitku. Jeśli nie, to można sobie jakoś poradzić – znaleźć wielki i raczej wysoki gar i durszlak pasujące do siebie tak, że durszlak umocuje się na garnku, nie wpadnie do środka, ale zostawi też wystarczająco miejsca na sos, tak aby kuskus się nie maczał chamsko w tymże sosie, jedynie pływał w gorących oparach unoszących się nad wodami. Może skomplikowane, lecz tylko pozornie – da się zrobić.
Aha, jeszcze gar musi mieć pokrywkę...
Przygotowanie.
Sos+mięso
Warzywa kroimy raczej grubo – marchew (obrana), cukinia, rzepki (obrane), cebula (też), czosnek (rozdrobniony), pomidory (umyte), papryka (umyta i oczyszczona z pestek). Wrzucamy razem z przyprawami (lyżka harissy), pietruszką, itp do ok.2 l wody zagotowanej (ew. z kostkami), dorzucamy mięso (można wczesniej lekko obsmażyć/poddusić z posiekaną cebulą) też pokrojone w grube plastry (‘kostki’) – jagnięcinę/wołowinę + drobiowe. Przykrywamy przykrywką i niech się gotuje. Czas jest względny, ja to robię w szybkowarze (20min), w normalnym garze 1g zlezie lekko – najlepiej do miękkości marchewki ;).
Mergezy przygotowujemy do grillowania (lub smażenia, raczej bez tłuszczu), do zrobienia zaraz przed podaniem.
Kaszka.
Rodzynki do miseczki i zalewamy wrzątkiem.
Kuskus wysypujemy do dużej miski i zalewamy ZIMNĄ wodą tak, aby tylko przykryć kaszkę. Jak wchłonie wodę, solimy i polewamy roztopionym masłem. Następnie łyżką lub widelcem (lub paluchami – Arabki robią paluchami!) mieszamy i rozdrabniamy kaszkę tak, aby była lekko klejąca, ale sypka. Dorzucamy rodzynki i rozdrabniamy dalej (bez miażdżenia rodzynek).
Finał.
Jak sos jest już jako-taki, kaszkę przesypujemy delikatnie do sitka-durszlaka i umieszczamy nad sosem. Chochlę zanurzamy w sosie, nabieramy nieco i polewamy kaszkę delikatnie, po czym ponownie spulchniamy tak, aby para mogła swobodnie penetrować wewnątrz durszlakowej zawartości. To wszystko jest na delikatnym ogniu, bul-bul jedynie – na ogół jest gotowe, gdy kaszka jest gorąca, a mięso miękkie. A to polewanie powtarza się kilka razy…
Podajemy.
Sos może być w garze (misie) z mięsem, choć na ogół mięso sie podaje osobno na pólmisku z mergezami. Kaszka na osobnym pólmisku. Na talerz nabieramy najpierw kaszkę, potem kawały jarzyn, potem polewamy to sosem płynnym z odrobiną harissy w chochli, potem mięso. Uwaga, kuskus to nie zupa, więc nie za dużo sosu, kawały jarzyn i kawały mięsa powinny być jedynie oblepione kaszką... A zresztą, cholera (was) wie, de gustibus…
Pijemy do tego jakieś czerwone lub różowe (szare/gris) – algierskie np Sidi Brahim lub markoańskie Gerrouane, Boulaouane, nie za ciepłe.
Smacznego!
Pozdr./J.
Czyta sie pysznie :-)
Ale rzeczwiscie dla malej armii. Swietne na jakas kolacje ze znajomymi. MNIAM.
MEP -- 09.01.2008 - 11:49W Warszawie,
niedaleko Biblioteki Narodowej i zajezdni smieciarek (sic!) jest bardzo sympatyczna, bezpretensjonalna restauracja libanska Samira.
MEP -- 09.01.2008 - 12:03Maja tam bardzo dobrze zaopatrzony sklepik z ingrediencjami z calego Orientu.
MEP
a już myśłałem że zapraszasz na jakąś przekąske wspólną...:)
max -- 09.01.2008 - 12:47zreszta odczytuje ostatnio to co chce a nie to co jest napisane, także prosze się mna nie przejmuj :)
Prezes , Traktor, Redaktor
Nie do końca rozumiem?
Mięso dusi sie razem z jarzynami, w dużych kawałkach?
Igła -- 09.01.2008 - 13:47A potem jest oddzielane, do podania, na drugi talerz?
Igła
Panie Iglo, cytuje:)
“Sos może być w garze (misie) z mięsem, choć na ogół mięso sie podaje osobno na pólmisku z mergezami.”
MEP -- 09.01.2008 - 13:51Szanowna MEP
No właśnie tu mam zgryz.
Bo jeżeli będzie podawane oddzielnie, to znaczy , że trza je dusić w dużych kawałkach a potem oddzielić.
Czy tak?
No bo te kiełbaski to oddzielna rzecz, one są cieniutkie, na patelni można je raz , dwa obsmażyć, potem na chwile do jarzyn aby doszły.
Igła
Igła -- 09.01.2008 - 14:30...
> MEP
Tak świetnie znam to miejsce koło BN – dobry punkt zaopatrzeniowy – super oliwki, pois chiche, harissa, itp. Podobne cuś jest chyba jeszcze na Wspolnej (m. Emilli Plater a Poznańską). Proporcje owszem są spore, ale trudno to zrobić ‘mniejsze’ – btw w lodowce dobrze się to trzyma, kiedyś sos nawet zamroziłem i posłużył przy jakiejś okazji jako koło ratunkowe z braku laku…
>Max
Zajezdnia smieciarek nadaje miejscu specyficzny koloryt, zwłaszcza w lecie, gdy stoliki są na zewnątrz :)))) B. romantycznie.
> Igła
Są rożne szkoły, mięso się dusi w sosie po to, aby on nabrał smaku (i mięsko też zresztą). Potem rzeczywiście wyjmuje się i wykłada mięcho osobno, więc duże, porcjowane kawałki są praktyczniejsze. Jak podają kuskus w knajpie, to zwyczajowo jest połmisek z mięsem – jagnięcina, wołowina, kurczaki, mergezy – a osobno rondel/garnek z sosem i osobny połmisek z kaszką. Zwyczajowo też sos i kaszka są ‘a volonte’, ale to dla opcja dla obżartuchow, normalni eksplodują chyba…
Jest też metoda, gdzie kawały cukinii się dorzuca poźniej, aby ‘trzymały kształt’ i nie były kompletnie rozgotowane. Można też dodać bakłażany (ze dwa duże), ale to mniej ortodoksyjny przepis.
Najważniejsza (i najłatwiejsza) jest ta kaszka – koniecznie zimna woda na początku, ‘obtłuszczenie’ (może być też oliwą), potem ‘dochodzenie’ na parze. Gotowa gorąca kaszka musi być sypka, a to co piszą na pudełku z kuskusem (gorąca woda i robi się ‘beton’ – błeee) – forget it!
Pozdr./J.
jozek -- 09.01.2008 - 15:07No właśnie
miałem to na końcu języka.
Czyli kasza tak naprawdę jest najpierw surowa ino naciągnięta zimna wodą.
Potem ochrzczona gorącym masłem.
I dopiero potem dochodzi na parze, tak aby była akuratna?
A mięso bez kostek, a może z kostka coby dołożyła smaku a potem obrane?
Igła -- 09.01.2008 - 15:41Igła
jozek
o to chodzi!
max -- 09.01.2008 - 15:53“miejsca klimatyczne” to sie nazywa:)
Prezes , Traktor, Redaktor
...
>Igła
Tak toczno tawariszcz kamiendant – kaszka tak właśnie ma być zrobiona.
Odnośnie sosu, jak lubisz smaki ‘mocniejsze’ daj kostki – otrzymać ten sam smak z mięsem i jarzynami jest nieco trudniej. Harissa, jako przyprawa ‘dymiąca’ jest tu ważna – ilość w zależności jak się lubi ziać ogniem – stąd ten ceremoniał doprawiania sosu w chochelce przed wylaniem na talerz…
>Max
Oj, klimaty tam są – na szczęście w środku aromaty są też mocne. Pamiętam podobne miejsca w Paryżu, jeszcze w latach 80tych – np na Belleville były takie sklepo-knajpy, oliwki w beczkach, przyprawy w workach, na podłodze trociny – podawał taki woniejacy 120-kilogramowy Arab w podkoszulku na ramiączkach, oczywiście wszystko – mięso, ryby, itp. – łapami, a paluchy wycierał w tenże podkoszulek… Ech gdzie te czasy, teraz tam tylko marmurowe rezydencje…
Pozdr./J.
jozek -- 09.01.2008 - 16:38z kuskusu można zrobić cuda
a mięcho to morderstwo, jak to było u nieodżałowanych The Smith …
“...mama anarchija, papa stakan partwiejna!”
Docent Stopczyk -- 09.01.2008 - 23:47Docencie
Tak szczerze – mimo że mięcho zdarzało się niezłe – najważniejszy w tym zestawieniu jest sos i owa kasza. pamiętam kuskusowe nasiadówy, gdy spite i przejedzone towarzycho z łakomstwa nabierało jeszcze kaszki z cukinią i sosem. Normalka. Mięso, choć ważne, to jest rzecz lekko ‘out of the scope’ – dobry kuskus to oczywiście kaszka i sos, mięcho trudno spieprzyć, w ostateczności pozostanie ‘kuskus ubogich’ czyli ‘couscous merguez’, albo ‘couscous vegetarien’, co nie jest takim złym rozwiązaniem. NB był wariant z rybami, ale nie znam szczegółów i nie próbowałem.
jozek -- 10.01.2008 - 01:04Co do morderstwa, ryby i pantofelki też cierpią, nie mówiąc o męczarniach marchewki obdzieranej ze skóry (dla zwolenników poglądu, że rośliny też czują).
Pozdr./K.
>jozek
ale nie musisz się tłumaczyć :)
moja żona robi super sałatkę z kuskusem, chilli i sokiem pomarańczowym + sezonowe dodatki :)
“...mama anarchija, papa stakan partwiejna!”
Docent Stopczyk -- 10.01.2008 - 08:46@Docent
Aaa, nu wot kanfuzija… Mylące nieco jest użycie nazwy ‘kuskus’. W zasadzie odnosi się to WYŁĄCZNIE do potrawy opisanej powyżej (w wielorakich wariantach), sama kaszka zwana jest ‘semoule’ co znaczy ‘kaszka’ lub ‘grysik’. Problem w tym, że grysik wstępnie spreparowany (podgotowany) tak, aby dał się poddać kuskusowym przepisom sprzedawany jest w opakowaniu, na którym jak byk pisze ‘kuskus’ (we Francji też ‘couscous’). Francuzy i Arabowie jednak odróżniają – kuskus to kuskus, kaszka to kaszka. Jak się idzie do knajpy na kuskus, to nie jest to wyprawa wyłącznie po pudełko z grysikiem…
Sałatki z zimnym grysikiem w różnych wariantach nazywają się ‘taboule’ (‘e’ z akcentem, czyli się wymawia), klasyczna jest z pomidorów, papryki z cebulą i miętą i różnych egzotyczności.
A przepis żony wygląda całkiem apetycznie…
Pozdr./J.
jozek -- 10.01.2008 - 09:22>jozek
no no :) nie wiedziałem
w tej sałatce, o której pisałem jest grysik ;-), pomidor, zielony ogórek (może być bardzo młoda cukinia/kabaczek), cebula, czosnek, papryka. sos robi się z chilli (świeże lud w proszku, ja robiłem też ze Scotch Bonneta ale to zabójstwo dla niektórych :)), soku z cytryny/limonki i soku pomarańczowego oraz oliwy … wychodzi bardzo pysznie
“...mama anarchija, papa stakan partwiejna!”
Docent Stopczyk -- 10.01.2008 - 10:17I to jest świetna koncepcja na sobotni obiad!
Merci :)
Futrzak -- 11.01.2008 - 10:30@All
Mała uwaga odnośnie przypraw (a nadaję właśnie z terenów kraju koguta, więc z pierwszej ręki) – ta najlepsza nazywa się ‘ras el hanout’ i jest tym najbardzej szlachetnym i aromatyzującym dodatkiem (taki proszeczek pomarańczowego koloru). Pozostałe ostrości (tzn harissa itp) oczywiście pozostają wedle rozpiski jak wyżej.
jozek -- 14.01.2008 - 23:54Pozdr. & smacznego/J.