Protestujący nie zamierzają być „fajnobrazylijczykami”, tylko wychodzą na ulice podczas prestiżowej imprezy, mając głęboko w tyle, że „świat patrzy”.
I. Zamieszki w cieniu Pucharu Konfederacji
Informacje o masowych demonstracjach w 80 miastach Brazylii cokolwiek giną przykryte tematem odbywającego się tam równolegle „koko-spoko”, czyli Pucharu Konfederacji – imprezy mającej stanowić próbę generalną przed przyszłorocznymi Mistrzostwami Świata w piłce nożnej. Tymczasem, ostatnio na ulice wyległo w sumie ok 1,2 mln (słownie: milion dwieście tysięcy) demonstrantów protestujących zarówno przeciw polityce rządu, jak i tamtejszej klasie politycznej w ogólności.
Zaczęło się niewinnie – od studenckich protestów przeciw podwyżkom cen biletów komunikacji miejskiej (dla warszawiaków pod rządami HGW pewnie brzmi to znajomo), ale wkrótce dołączyły inne postulaty, zaś protesty szybko uległy radykalizacji i umasowieniu – i to pomimo wycofania się władz z podwyżek. Demonstrujący domagają się m.in. poprawy opieki zdrowotnej, edukacji, skończenia z wszechobecną korupcją i bezkarnością polityków, zaprzestania zawłaszczania państwa przez polityczno-biznesowe sitwy (skąd my to znamy), a także – uwaga – zaprzestania trwonienia publicznych funduszy na przygotowania do Mistrzostw Świata w 2014 roku oraz Olimpiady w 2016.
Cechą charakterystyczną protestów jest zero tolerancji dla jakichkolwiek partii politycznych – zarówno rządzącej Partii Pracujących, jak i ugrupowań opozycyjnych. Politycy usiłujący „podłączyć się” pod demonstrantów są bez pardonu wykopywani (my z podobnym obrazkiem mieliśmy do czynienia przy okazji protestów przeciw ACTA, kiedy to młodzież wywaliła próbującego się lansować Palikota, śpiewając mu na pożegnanie „ssij pałę, ssij…”). Dochodzi do licznych, brutalnych starć z policją i prób demolowania urzędów państwowych – oraz, co ciekawe – przedstawicielstw FIFA.
II. Brazylijczycy przeciw korupcyjnemu „koko-spoko”
Te akcenty „antymundialowe” wśród rozkochanych w piłce nożnej Brazylijczyków są wielce symptomatyczne, oznaczają bowiem, iż został przekroczony próg społecznej tolerancji na obciążenia państwa w związku z przygotowaniami do największej piłkarskiej imprezy świata. Podkreślmy to jeszcze raz: demonstranci domagają się ukrócenia marnowania środków publicznych na przyszłoroczne „koko-spoko” i posuwają się do atakowania autobusów i hotelu (w Salvadorze) z przedstawicielami globalnej mafii piłkarskiej – FIFA.
Społeczna frustracja spowodowana jest rosnącymi kosztami życia, co Brazylijczycy wiążą z gigantycznymi nakładami na remonty i budowę stadionów, oraz związanej z imprezami infrastruktury. Do tej pory na same stadiony poszło 3,5 mld dolarów, a łączne wydatki sięgnąć mają 15 mld dolarów (RPA w 2010 wydała trzykrotnie mniej). Przypuszczalnie zresztą nawet te 15 mld może zostać przekroczone – tu warto zauważyć, iż kolejnym elementem przygotowań bulwersującym Brazylijczyków są wielokrotnie w stosunku do pierwotnych założeń zawyżone koszta budowy obiektów. Jak na dłoni widać, że tzw. „renta korupcyjna” związana z inwestycjami musi być ogromna. Do tego doszły wysiedlenia ludzi z terenów „mundialowych”.
Trzeba również zauważyć, iż model przygotowań do wielkich imprez sportowych powoduje, że władze kraju-organizatora są praktycznie uzależnione od międzynarodowych organizacji – FIFA, UEFA, MKOL, które de facto dyktują co, gdzie, kiedy i w jakich rozmiarach oraz standardzie ma zostać wybudowane. Stąd agresja wobec działaczy FIFA i postulaty, by pieniądze topione w obecny Puchar Konfederacji, Mundial 2014 i Olimpiadę 2016 przeznaczyć na szkolnictwo, czy służbę zdrowia. Koszta budowy obiektów, do których po imprezie trzeba dopłacać, oraz budowanej w trybie „odświętno-akcyjnym” infrastruktury, państwa-organizatorzy odczuwają później przez lata. Nie bez przyczyny nieoficjalnie mówi się, że gwoździem do trumny finansów Grecji stała się olimpiada w Atenach w 2004 roku.
III. Zakompleksieni „fajnopolacy” kontra wolny naród
Nie da się tu uciec przed porównaniem obecnych wydarzeń w Brazylii z tą euforyczną głupawką, z jaką mieliśmy do czynienia w związku z „koko-euro-spoko” 2012 w Polsce i na Ukrainie. Przypomnijmy sobie: każdą próbę konstruktywnej krytyki poczynań rządu gaszono urzędowym optymizmem władzy i reżimowych mediodajni – jaką to wspaniałą promocję będziemy mieli w świecie, że „Zachód na nas patrzy”, że zdajemy „egzamin”, że to wielki impuls modernizacyjny i ileż to pieniondzów, panie, na tym Euro zarobimy… Na każde wytknięcie rosnących lawinowo kosztów – zarówno „przejezdnych” autostrad jak i do tej pory nie oddanego oficjalnie (!) Stadionu Narodowego – reagowano nagonką na „malkontentów”, sprzężoną z żerowaniem na polskich kompleksach spod znaku „co świat powie na to”.
Pamiętamy? Te żałosne nawoływania, sprowadzające się do tego, byśmy zastawili się, a postawili się; te żenujące apele, byśmy nie zaprezentowali się jako „naród ponuraków”, tylko uśmiechnięci i wyluzowani „fajnopolacy”, żyjący w „fajnej Polsce”, bo to takie europejskie. Te przyprawiające o mdłości doniesienia omdlewających z ekscytacji dziennikarzy, że Platini przyjechał, Platini odwiedził, Platini pochwalił postępy, Platini się zmarszczył, Platini poklepał po pleckach… Wstyd i żenada – wypisz wymaluj, doniesienia z wizyty Jaśnie Pana w podległej guberni.
A teraz zostaliśmy jak te ch…, że tak pojadę Himilsbachem, z nierentownymi stadionami do których trzeba dopłacać miliony, z ledwie co zbudowanymi autostradami których budowę przypłaciły bankructwem dziesiątki, jeśli nie setki podwykonawców – ale nic, byczo jest! Bo „fajnopolacy” pokazali „uśmiechnięte twarze” i przez moment miło o nas pisano za granicą.
Otóż Brazylijczycy – czyli naród, który na dobrą sprawę mógłby mieć więcej niż my postkolonialnych kompleksów – mają gdzieś te infantylne gadki o rzekomym splendorze, jakim jest organizacja mistrzostw, czy olimpiady. Oni widzą przekręty, nieprzytomne pieniądze wyrzucane w błoto i rozdzielane między różne sitwy – i nie zamierzają milczeć. Przedstawiciele międzynarodowych władz piłkarskich nie są dla nich półbogami z innego lepszego świata, tylko bandą skorumpowanych mafiosów, których można pogonić kamieniami. Nie zamierzają być „fajnobrazylijczykami”, tylko wychodzą na ulice podczas prestiżowej imprezy, mając głęboko w tyle, że „świat patrzy”. Ani myślą być „koko-spoko”, gdy państwo ich kosztem urządza absurdalne igrzyska, będące w istocie korupcyjnym festiwalem – gigantycznym transferem gotówki z kieszeni frajerów, do kieszeni tych, którzy mają się kosztem tychże frajerów nachapać. Oni po prostu pokazują, że są wolnymi ludźmi bez kompleksów – i chwała im za to.
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
komentarze
Hm, też się zastanawiałem nad protestami w Brazylii
i porównywałem je sobie z naszą sytuacją, ale w jednym aspekcie właściwie.
W sobotnim “Raporcie o stanie świata” Darka Rosiaka (zresztą świetnym programie polecam) w Trójce był krótki reportaż z protestów z Brazylii.
I zacytowane fragmenty postulatów protestujących, że wolą szkoły od stadionów i że lepszy nauczyciel niz (i tu jakiś piłkarz, którego kupiono za wielka kasę).
I tak sobie porównałem te sytuacją z nasza polską, gdzie szkoły i przedszkola się likwiduje, klasy łączy i tworzy takie po 40 osób prawie, szkoły molochy tworzy i nikogo to nie obchodzi, nieudolna Szumilas rządzi, opozycja jej wcale nie punktuje (znamienne, akcje “Ratuj maluchy” rozkręcili Elbanowscy, nie PiS), media kłamia i manipuluja na temat nauczycieli (vide “dziennik gazeta prawna:, który się w tym specjalizuje), a społeczeństwo swoim głosem w necie uprawia hejting i odreagowuje jakieś kompleksy ze szkoły.
I tak sobie porównałem, to i smutne to jest.
P.S. Wiesz, kto najbardziej protestował przeciwko Euro, pisał o szkołach, przedszkolach i o tym, by na stadiony nie tracić głupio.
Tak, tak, te wredne lewaki z “Krytyki Politycznej” i w ogóle środowiska lewicowe.
pzdr
grześ -- 26.06.2013 - 18:55grześ
No to w tym przypadku lewaki miały rację :)
pozdrawiam
Gadający Grzyb
Gadający Grzyb -- 02.07.2013 - 17:00Grzybie nie chwal tak lewaków,
bo Grześ mimo, że mój gorący wielbiciel, to przebiegle pominął, że „te wredne lewaki z “Krytyki Politycznej” i w ogóle środowiska lewicowe” nie protestowały „przeciwko Euro” aż w tak ostrej formie, jak ja.
Nie chwaląc się również wielokrotnie “pisałem o szkołach, przedszkolach i o tym, by na stadiony nie tracić głupio”...:)))
yassa
No to jesteś do przodu – ja o Euro wspominałem tylko w kontekście finansowego krachu i przesilenia politycznego jaki może spowodować, gdy opadnie euforia i bida przyciśnie. Zaczyna się sprawdzać, choć nieco później, niż przewidywałem ;)
pozdrawiam
Gadający Grzyb
Gadający Grzyb -- 10.07.2013 - 18:54