Dwadzieścia lat wystarczyło, by Polska wpadła w zadłużeniowy korkociąg, niczym spadający samolot.
I. Dług „jawny” i „ukryty”
Forum Obywatelskiego Rozwoju Leszka Balcerowicza zaprezentowało zmodyfikowany licznik długu publicznego – uzupełniony o tzw. „dług ukryty” na który składają się zobowiązania państwa nie mające pokrycia w papierach wartościowych. O ile bowiem dług „jawny” (włączono tu wydatki Krajowego Funduszu Drogowego, które „odpisuje” sobie Rostowski) wynosi obecnie 936 mld zł i stanowi 57,3 proc. PKB, co daje jakieś 25,2 tys zł na obywatela Polski, o tyle dług „ukryty” wynosi ponad 3 bln zł, a więc 190,6 proc. PKB – czyli jakieś 82,6 tys zł na mieszkańca. Ten „ukryty”, albo może lepiej powiedzieć – odłożony w czasie „debet” – to zobowiązania ZUS wobec obecnych i przyszłych emerytów. Faktycznie suma ta jest jeszcze wyższa, gdyż w liczniku nie uwzględniono zobowiązań z tytułu rent, KRUS i emerytur mundurowych, co wedle szacunków FOR wywindowałoby zadłużenie na poziom 300-350 proc. PKB.
Czyli, krótko mówiąc, jesteśmy ugotowani. Tego zwyczajnie nie da się spłacić. Dwadzieścia lat wystarczyło, by Polska wpadła w zadłużeniowy korkociąg, niczym spadający samolot. Krach finansów publicznych jest jedynie kwestią czasu i pytanie tylko jak długo da się go odwlekać. Jak wiadomo, „jawny” dług publiczny to zaciąganie pożyczek pod zastaw przyszłych podatków z których będą spłacane należności płynące z tytułu wyemitowanych obligacji Skarbu Państwa. Dług „ukryty” natomiast to zobowiązania legislacyjne wynikające z systemu ubezpieczeń społecznych. To „ukryte” zadłużenie staje się „jawne” w momencie, gdy przychodzi do jego spłaty determinowanej np. przepisami emerytalnymi. Z czego będzie spłacane? Ma się rozumieć, również z podatków i innych obciążeń, takich jak przymusowe składki emerytalne i rentowe, a gdy tego nie wystarczy – z kolejnych pożyczek zaciąganych „na przejedzenie” przez Skarb Państwa, co oznacza automatyczny wzrost „długu jawnego”. A koniec końców – bankructwo i brak jakichkolwiek emerytur.
II. Bunt lub śmierć
Czy rząd o tym nie wie? Ależ wie, jak najbardziej – i stąd rozpaczliwe ruchy, takie jak podnoszenie wieku emerytalnego z jednej strony i wypychanie do szkół sześciolatków z drugiej, by te wcześniej zaczęły płacić składki emerytalne i podatki. Jednym słowem, mamy narastającą intensyfikację eksploatacji materiału ludzkiego – podatnicy będą płacić coraz dłużej i coraz więcej, by utrzymać fikcję płynności finansowej państwa. To oczywiście tylko działania opóźniające. Prędzej czy później lichwiarze przyjdą tu po swoje, co oznaczać będzie koniec kolejnej fikcji, jaką jest suwerenność. Jeśli nie zostanie żadnych przedsiębiorstw do wyprzedaży (a nie zostanie, bo już je przejedliśmy), to pod młotek pójdzie wszystko inne – kopaliny, lasy i co tam jeszcze zostało. No i drastyczne podniesienie podatków połączone z ekonomicznym ubezwłasnowolnieniem na wszelkich możliwych poziomach. W efekcie, proces kolonizacyjny osiągnie stadium finalne – totalne podporządkowanie wszelkich zasobów opanowanego terytorium.
Czy ten scenariusz jest możliwy do odwrócenia? Wątpię, choć warto przyglądać się poczynaniom Wiktora Orbana na Węgrzech, który właśnie próbuje wywikłać swój kraj z analogicznej matni, choćby dobierając się do kieszeni międzynarodowym koncernom i usiłując dokonać gospodarczej dekolonizacji. Jest to zresztą główną przyczyną międzynarodowego jazgotu – bo te bajeczki o „zagrożeniu demokracji” są jedynie zasłoną dymną dla naiwnych, mającą uzasadnić zduszenie zarzewia ekonomicznej rewolty, zanim ta rozprzestrzeni się na inne kraje regionu, z Polską na czele. Niemniej, prędzej czy później okaże się, że mamy do wyboru albo powtórzenie wariantu greckiego (śmierć gospodarcza), albo otwarty bunt polegający na odmowie spłaty zadłużenia oraz radykalnym przebudowaniu sektora finansowego i modelu gospodarki pieniężnej – z jakąś formą odrzucenia systemu fiducjarnej kreacji pieniądza i zakorzenienia go w realnych dobrach.
III. Balcerowicz – mąż stanu, czy lobbysta?
Wracając do Balcerowicza i jego licznika. To oczywiście bardzo dobrze, że „wali” po oczach tymi liczbami, może do paru ludzi to dotrze, choć na masowe przebudzenie społeczne raczej bym nie liczył. Te sumy przez swój ogrom są zbyt abstrakcyjne dla przeciętnego zjadacza chleba, poza tym ludzie nie chcą wierzyć w czarne scenariusze – wolą myśleć wedle schematu: „zadłużone są wszystkie kraje świata, więc może tak po prostu musi być i nie ma się czym przejmować”? Na plus należy mu również zaliczyć fakt, iż zawsze był zwolennikiem dyscypliny budżetowej – w przeciwieństwie do Rostowskiego, który rozpętał orgię zadłużania państwa na skalę nie praktykowaną przez żadnego z jego poprzedników (otwartym jest pytanie czy czyni to by dogodzić Tuskowi, czy też jest tu po prostu kolonizacyjnym emisariuszem finansowej międzynarodówki – ja stawiam na to drugie).
Jednak, czy Balcerowicz faktycznie występuje tu jako mąż stanu, czy też może jest lobbystą konkretnej grupy interesów, czyli Otwartych Funduszy Emerytalnych – pasożyta, „prywatyzującego” do tej pory znaczną część składek emerytalnych, których „kapitalizacja” polega w dużym stopniu na wykupywaniu obligacji Skarbu Państwa? Przypomnijmy, że w tym modelu wypłata rzekomo „prywatnych” emerytur tak czy inaczej uzależniona została od wypłacalności budżetu państwa. Balcerowicz był jednym z architektów tego systemu. Oczywiście ma rację, mówiąc, że likwidacja OFE oznaczać będzie jedynie przeniesienie zadłużenia „jawnego” do „tajnego”, co pogłębi ogólną zapaść finansów i będzie działać antyrozwojowo, bo zobowiązania oznaczać będą zwiększony fiskalizm, ale ja tu dostrzegam drugie dno.
IV. Spór w rodzinie
Najwyraźniej, krótkoterminowy interes bronionej przez Balcerowicza konkretnej branży (OFE) stoi tu w sprzeczności z długofalowymi planami ubezwłasnowolnienia państwa polskiego, na którym to odcinku działa prężnie minister Jan Vincent „no PESEL” Rostowski. Tak odczytuję ten „spór w rodzinie”, niezależnie od merytorycznych uzasadnień Balcerowicza. Jeśli dodamy, iż to Balcerowicz był wykonawcą planu Sachsa-Sorosa (którzy zresztą, wedle Song Hongbinga są jedynie „komandosami” działającymi na zlecenie prawdziwych rekinów z City i Wall Street), polegającego na „transformacji” wedle schematu „zamiana długów na udziały”, to jego obecna akcja przestaje wyglądać wiarygodnie.
Przypomnę (pisałem o tym w niedawnym tekście „W niewoli kapitału”), iż proceder „zamiany długów na udziały” polegał na tym, że demoludom umarzano częściowo zadłużenie w zamian za „udziały” w poszczególnych gospodarkach narodowych. Stąd ta niezrozumiała na pierwszy rzut oka wyprzedaż majątku narodowego po dyskontowych cenach i niepohamowana inwazja gospodarcza. W efekcie, po ponad dwóch dekadach nie mamy własnego przemysłu, a nowe długi i tak zostały zaciągnięte – i to w stopniu o jakim Gierkowi z Jaruzelskim się nie śniło. Czyli, jak byliśmy bankrutami, tak pozostajemy nimi nadal – zmienił się tylko kolonizator.
I pomyśleć, że to właśnie Balcerowicz wraz ze swym Forum Obywatelskiego Rozwoju walnie przyczynił się do wyniesienia w 2007 roku ekipy Tuska do władzy. Pisał o tym Rewizor w słynnym tekście „Jak zmanipulowano wybory 2007 roku”. W skrócie chodziło o to, iż to właśnie FOR, najprawdopodobniej za pieniądze Fundacji Adenauera, (więc pochodzące z budżetu Niemiec) było „mózgiem” i centrum organizacyjnym akcji „Zmień kraj. Idź na wybory.”, która hasłem „zabierz babci dowód” zaktywizowała 3 mln młodych wyborców, co sprawiło, że przechylili oni szalę zwycięstwa na korzyść PO. Najwyraźniej zarówno sam Balcerowicz, jak i jego mocodawcy oraz sprzymierzeńcy poczuli się przez poczynania tandemu Tusk-Rostowski wykolegowani (przeciw likwidacji OFE gardłuje również m.in. Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan), co opisanemu tu „sporowi w rodzinie” przydaje dodatkowego smaczku.
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
Na podobny temat:
http://niepoprawni.pl/blog/287/w-niewoli-kapitalu
http://niepoprawni.pl/blog/287/dlugi-suwerennosc
http://niepoprawni.pl/blog/287/szesciolatki-na-emigracje
http://niepoprawni.pl/blog/287/kryzysowy-korkociag
http://niepoprawni.pl/blog/287/zielona-wyspa-w-czarnej-dziurze
http://niepoprawni.pl/blog/287/budapeszt-czy-ateny
http://niepoprawni.pl/blog/287/o-greckich-kozojebcach-i-bankructwie-w-zjednoczonej-europie
http://niepoprawni.pl/blog/287/biale-noski-zamiast-bialych-kolnierzykow
komentarze
Panie Gadający Grzybie!
Moim zdaniem jedyna funkcja na jakiej Leszek Balcerowicz się sprawdził to szef NBP. Do tego się nadawał i powinien pełnić ją dożywotnio. Poza obroną złotego, to we wszystkim się mylił.
Pozdrawiam
Myślenie nie boli! (Chyba, że…)
Jerzy Maciejowski -- 10.10.2013 - 18:45@JM
Racja – jako “żelazny monetarysta” był pożyteczny.
pozdrawiam
Gadający Grzyb
Gadający Grzyb -- 10.10.2013 - 22:56