O upadku Rzeczypospolitej

Historia zatoczyła koło i powróciliśmy do czasów ze schyłku I Rzeczypospolitej z prywatnymi wojskami magnackimi.

Wyrzutnia_Stinger_300px.jpg

I. Wojsko magnackie

Postulat zgłoszony przez grupę podlaskich biznesmenów, by powołać w Białymstoku pięciotysięczną Gwardię Narodową przemknął na przełomie sierpnia i września przez mediodajnie raczej w charakterze podawanej z przymrużeniem oka ciekawostki. Niesłusznie, wskazuje on bowiem na pogłębiającą się dysfunkcjonalność naszego państwa. Przypomnijmy pokrótce: pomysł pojawił się podczas konsultacji dotyczących strategii Białostockiego Obszaru Funkcjonalnego w skład którego wchodzi Białystok i dziewięć okolicznych gmin. Wtedy to Hubert Kaczyński z Podlaskiego Klubu Biznesu stwierdził: „Białystok stał się miastem frontowym. Może się okazać, że jakiś konwój ciężarówek nagle wjedzie do nas, a w drodze powrotnej wywiezie z naszych fabryk urządzenia i maszyny. By zwiększyć bezpieczeństwo miasta należy powołać Gwardię Narodową”. Dalej dowiedzieliśmy się, że Gwardia miałaby liczyć pięć tysięcy rekrutów, których lokalni biznesmeni zaopatrzyliby w lekką broń ręczną z radomskiego „Łucznika”, zaś strona „państwowa” miałaby doposażyć ich dodatkowo w wyrzutnie rakiet typu Stinger.

Czy przypomina to coś Państwu? Poza ewidentną inspiracją analogiczną formacją funkcjonującą na Ukrainie utrzymywaną przez tamtejszych oligarchów, mnie skłoniło to do niezbyt oryginalnej może acz narzucającej się refleksji, iż oto historia zatoczyła koło i powróciliśmy do czasów ze schyłku I Rzeczypospolitej z prywatnymi wojskami magnackimi. Wtedy też było wiadomo, że na państwo polskie nie ma co liczyć i tylko prywatne armie są w stanie jako tako ochronić zarówno samego magnata, jego włości, jak i „klientów” ze sprzymierzonych z nim rodzin drobniejszej szlachty. Cała różnica polega na tym, że w omawianym przypadku własnej armii nie tworzy jakiś Kulczyk, czy inne „królewiątko”, lecz swojego rodzaju „magnat zbiorowy”, czyli wspomniany Podlaski Klub Biznesu.

II. Konfederacja Podlaska

Zresztą, równie dobrze można by tu użyć porównania do instytucji konfederacji, nie będę się kłócił. Pół biedy, jeśli takowa konfederacja zostaje zawiązana w celu obrony granic Rzeczypospolitej, ale kto nam zagwarantuje, że jutro nie zostanie wykorzystana jako narzędzie antypaństwowego rokoszu? Wystarczy, jeśli fundatorzy dojdą do wniosku, iż na tyle dojadło im rosyjskie embargo, że bardziej będzie się opłacało przyłączenie do Putina, Łukaszenki i korzystanie z dobrodziejstw Unii Celnej. Wszystko jest jedynie kwestią kalkulacji i stopnia zinfiltrowania środowiska biznesowego przez agenturę – bo, że taka infiltracja nastąpi, można założyć w ciemno.

A pięć tysięcy wojska to nie byle co, zważywszy na stan naszej regularnej armii, którą w znacznym stopniu tworzą nie żołnierze liniowi, tylko wojskowi biurokraci. Armia polska liczy obecnie 77,5 tys ludzi plus 20 tys w Narodowych Siłach Rezerwowych, pamiętajmy jednak, że jest to w znacznej mierze armia „wodzów bez indian” – według ostatnich danych do których udało mi się dotrzeć, w 2011 roku na jednego oficera przypadało 1,8 podoficera i 1,6 szeregowca. Do tego 70-80% wojskowych pracuje za biurkami. Zatem de facto zamiast armii mamy coś w rodzaju „urzędu Wojska Polskiego” i nie sądzę, by ten stan w ciągu kilku ostatnich lat uległ znaczącej zmianie.

Podsumowując: 80% „biurkowych” żołnierzy z liczby 77,5 tys daje nam 62 tys – i tyle należy odliczyć od ogólnego stanu armii. Zostaje więc jakieś 15,5 tys żołnierzy „realnych”, a i tu należy wziąć pod uwagę podane wyżej proporcje między oficerami a podoficerami i szeregowymi. Koniec końców wychodzi na to, że siły naszej regularnej armii w hipotetycznym starciu z „Konfederacją Podlaską” niebezpiecznie się wyrównują... No chyba, żeby doliczyć te 20 tys z Narodowych Sił Rezerwowych, jednak ich wartość bojowa pozostaje, powiedzmy uprzejmie, zagadką.

Czyli jak u schyłku XVII i w XVIII wieku. Nieliczne doborowe oddziały rozsiane są gdzieś po Dzikich Polach („misjach pokojowych/stabilizacyjnych”). Jest także „pogrzebowa husaria” (dziś – Kompania Honorowa i to, co da się bez wstydu ściągnąć na defiladę) dla ozdoby. A do tego armie „królewiąt” mogące zostać użytymi zarówno w dobrym jak i złym celu – wszystko zależy od interesów sponsora.

III. „Każdy sobie pan w naszej Rzeczypospolitej…”

Dla pełniejszej analogii z latami upadku Rzeczypospolitej przywołam przykład sprzed kilku lat. Chodzi mi o pacyfikację Kupieckich Domów Towarowych przeprowadzoną w 2009 roku przez Hannę Gronkiewicz-Waltz przy użyciu najemnych zbirów z agencji ochrony Sylwestra Zubrzyckiego – byłego podopiecznego płk. Edwarda Misztala, komunistycznego „antyterrorysty” osławionego represjami wobec opozycjonistów. Nota bene – zbirów wynajętych w trybie bezprzetargowym, w ramach zamówienia „z wolnej ręki”. Akcję przeciw kupcom z KDT przeprowadzono z naruszeniem prawa, bowiem mimo wyroku sądowego nakazującego kupcom opuszczenie „blaszaka” pod Pałacem Kultury, agencja ochrony nie miała uprawnień do przeprowadzenia egzekucji wyroku sądowego.

I znów zadam Państwu pytanie – co to nam przypomina? Ano, przypomina to nam poczciwą instytucję zajazdu znaną z realiów Rzeczypospolitej Szlacheckiej, kiedy to aparat państwa nie był w stanie egzekwować własnych wyroków, wskutek czego uciekano się do takiej właśnie formy „samopomocy”, co barwnie opisał Mickiewicz w „Panu Tadeuszu”. HG-W przeprowadziła po prostu zajazd na KDT. Jedyna różnica, to taka, że działała w interesie galerii handlowych, którym kupcy psuli biznes, no i formalnie występowała jako organ władzy samorządowej wynajmujący sobie zamiast „panów braci” z okolicznego zaścianka armię zaciężną od Zubrzyckiego.

Innymi słowy, mówiąc Kmicicem – „każdy sobie pan w naszej Rzeczypospolitej, kto jeno ma szablę w garści i lada jaką partię zebrać potrafi”, a tak w ogóle, to cytując Bartłomieja Sienkiewicza, prawnuka twórcy postaci Kmicica – „państwo polskie istnieje teoretycznie, praktycznie nie istnieje”. Trudno się z tak postawioną diagnozą nie zgodzić.

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Artykuł opublikowany w tygodniku „Polska Niepodległa” nr 37 (15-21.09.2014)

 
Średnia ocena
(głosy: 1)

komentarze

Panie Piotrze!

Mam podobne skojarzenia i nie jest mi wesoło.

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


@JM

Mnie też nie.

pozdrawiam

Gadający Grzyb


Subskrybuj zawartość