Święto Niepodległości nie powinno być zawężane do jednej opcji. Ani w Warszawie nie świętują wyłącznie narodowcy, ani w Krakowie – piłsudczycy.
I. Reżimowe modus operandi
Nie uczestniczyłem w tegorocznym Marszu Niepodległości, ale z przekazów medialnych i blogerskich wynika, że wszystko przebiegało według znanego od lat, przewidywalnego do znudzenia schematu. Idzie więc generalnie spokojny, kilkudziesięciotysięczny tłum, a na jego obrzeżach przemykają grupki zamaskowanych osobników. To na chwilę wmieszają się w kolumnę marszową, to znów z niej wyskoczą, by w końcu niczym na umówiony sygnał rozpętać burdę ze służbami porządkowymi. Cholera wie, kim tak naprawdę są – kibolami wykorzystującymi Marsz do wyrównania swoich rachunków z policją? Zadaniowanymi prowokatorami? Wiadomo natomiast, że ich obecność jest policji najwyraźniej bardzo na rękę, bo mimo iż widać że nie są uczestnikami Marszu, to aż do momentu zadymy nie są w żaden sposób niepokojeni. Miałem możność obserwowania tego modus operandi dwa lata temu, gdy doszło do starć na Marszałkowskiej. Zamaskowane grupki, ewidentnie niezainteresowane demonstracją, kręciły się swobodnie, przebiegając przez policyjne szpalery ustawione na chodnikach wzdłuż trasy przemarszu, choć można było przynajmniej znaczną ich część prewencyjnie wyłapać. Wygląda na to, że z podobną planową biernością mieliśmy do czynienia i tym razem. Innymi słowy – zamieszki wybuchły wtedy, kiedy miały wybuchnąć.
Ta sekwencja – grupki chuligańskie, atak na policję, zatrzymanie czoła Marszu, budowanie atmosfery zagrożenia komunikatami z megafonów i wreszcie odpalenie gazu, sikawek i salwy z broni gładkolufowej w tłum – jest doprawdy aż nadto czytelna. W dalszej kolejności pojawiają się komunikaty o poszkodowanych funkcjonariuszach, liczbie zatrzymanych wandali, stratach materialnych, w międzyczasie media obiegają filmy i zdjęcia z zadymy pokazujące w kółko kilka tych samych scen z różnych ujęć, by powstało wrażenie regularnej, długotrwałej bitwy ulicznej, słowem – cała ta propagandowa pożywka mająca wywołać społeczny strach przed „faszystowskim zagrożeniem”. Dla kontrastu skonfrontuje się to jeszcze z radosnym prezydencko-urzędniczym spacerem skrzętnie skrywając liczbę uczestników tegoż i gotowe. Przekaz poszedł w świat. Ważne tylko, by nikt z medialnych propagandystów nie zapomniał się i nie podał ilu spośród zatrzymanych zostało potem faktycznie skazanych, bo tu już liczby nie wyglądają tak imponująco i burzyłyby narrację. Jak tak dalej pójdzie, to w miejsce Święta Niepodległości trzeba będzie ogłosić Narodowy Dzień Prowokatora, bo to dla tych ludzi najwyraźniej najważniejszy sprawdzian sprawności operacyjnej w ciągu roku.
Przy okazji – o tym, że policja interweniuje bądź nie, zgodnie z politycznymi wytycznymi, można było się przekonać choćby podczas zajść pod Krzyżem na Krakowskim Przedmieściu, kiedy to biernie przyglądała się pijanej tłuszczy atakującej modlących się ludzi, a prowokatorzy w rodzaju Zbigniewa S. ps „Niemiec”, czy Andrzeja H. dokazywali w najlepsze. Tak, co jak co, ale hodowanie zamieszek i eskalowanie napięcia służby mają opanowane.
II. Rzeczywistość medialna
Jednak w tym roku mimo wszystko poszło coś nie tak. Straż Marszu w miarę skutecznie odgradzała zadymiarzy od pochodu, za co zresztą oberwała podwójnie – zarówno od zamaskowanych bojówek, jak i od policyjnych pacyfikatorów. Nawet reżimowe media musiały tym razem półgębkiem przyznać, że burdy wywołały osoby z zewnątrz. Zapewne ochrona byłaby jeszcze skuteczniejsza, gdyby część strażników nie została przetrzymana przez policję w drodze do Warszawy. Komuś zależało, by porządkowych było na demonstracji jak najmniej? Te policyjne „trzepanki” autokarów – kolejny stały element rytuału 11 listopada, wraz z nękaniem narodowców w dniach poprzedzających manifestację – przybierają niekiedy wymiar wręcz groteskowy. Prof. Jan Żaryn w środowej rozmowie na antenie Niepoprawnego Radia PL opowiadał o proboszczu, który wybrał się na Marsz wraz ze swoimi parafianami – ich autokar również został z całą surowością skontrolowany pod kątem „niebezpiecznych narzędzi” i „zagrożenia dla porządku publicznego”.
Ale, ta dezorientacja była tylko chwilowa i medialna propaganda szybko wróciła w utarte w ubiegłych latach koleiny spod znaku „narodowi ekstremiści niszczą Warszawę”. Dla pozorów wiarygodności zaproszono do jednego czy drugiego programu liderów Ruchu Narodowego, by tłumaczyli się przed kamerami za nie swoje winy… tak jak przy okazji poprzednich Marszy. Ten ton został skwapliwie podchwycony przez media niemieckie – jak wiadomo szczególnie predestynowane do tego by uczyć Polaków kultury politycznej, umiaru i tolerancji – natomiast „Spiegel” na tę okoliczność przepytał Rafała Pankowskiego z „Nigdy Więcej”, który wzorem słynnej reporterki z TVN-u załamywał ręce nad ksenofobicznym hasłem „Bóg – Honor – Ojczyzna”. Przypomnijmy, że „Nigdy Więcej” to organizacja zajmująca się m.in. szkoleniem-indoktrynacją prokuratorów w tematyce tropienia „mowy nienawiści” oraz współpracująca z PZPN w tępieniu rasizmu na stadionach, w efekcie czego wśród niedopuszczalnych na trybunach symboli znalazł się tzw „mieczyk Chrobrego”, czy znak Rodła, przy jednoczesnym przyzwoleniu na symbolikę komunistyczną.
III. Skłócone „dwa płuca”
Omawiając medialne echa, warto nadmienić o nowej jakości jaką jest radykalna zmiana stosunku do Marszu Niepodległości przez część mediów prawicowych. Czytając „portal poświęcony” bądź Niezależną.pl można odnieść chwilami wrażenie, że jesteśmy na stronach „Wyborczej”. Narodowcy, panie, nie dość, że urządzili burdę na Rondzie Waszyngtona, to jeszcze są agenturą na pasku wiadomych, antypolskich sił. Prymitywizm tych propagitek jest momentami wręcz porażający. Rekord pobiła pierwsza strona „Gazety Polskiej Codziennie” z krzyczącym tytułem „Warszawa płonie, Kraków świętuje”. No, przy takim poziomie nic dziwnego, że sprzedaż im leci na łeb. Krótko mówiąc – kto nie podziela bezkrytycznego entuzjazmu nad post-majdanową Ukrainą i nie pojechał do Krakowa by kibicować wręczeniu Sakiewiczowi odznaczenia przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy, ten „ruski agent”, bądź w najlepszym razie „pożyteczny idiota”. Kilkadziesiąt tysięcy ruskich agentów, bądź pożytecznych idiotów Putina na Marszu? No, ładnie… Przy czym, dla wygody wrzuci się do jednego worka Ruch Narodowy z Falangą, Korwinem i NOP... odbiorca musi mieć jednolity przekaz, bez zbędnych niuansów. Tak topornej zbitki nie można tłumaczyć ignorancją – to ewidentna zła wola. W przywoływanej już rozmowie w Niepoprawnym Radiu PL zwrócił na to uwagę prof. Żaryn, ubolewając nad sposobem potraktowania przez środowisko „Gazety Polskiej” księdza Isakowicza-Zaleskiego.
Na zakończenie jeszcze jeden aspekt, na który zwrócił uwagę prof. Żaryn, będący zresztą członkiem Komitetu Honorowego poprzednich Marszy. Otóż Marsz Niepodległości zatraca swą „ekumeniczną” formułę, w której jest miejsce dla różnych opcji niepodległościowych (endeckiej, piłsudczykowskiej, ludowej itd.) na rzecz docenienia jednego tylko nurtu, tj. narodowego. Wprawdzie w tym roku ze względu na 150 rocznicę urodzin Romana Dmowskiego okazja by właśnie jego dorobek podkreślić w sposób szczególny jest wyjątkowa, jednak Święto Niepodległości nie powinno być zawężane do jednej opcji. Nie wiem doprawdy, czy logika walki politycznej jest aż tak bezwzględna, by PiS z Klubami „GP” fetował w Krakowie Piłsudskiego, a Ruch Narodowy w Warszawie – Dmowskiego, tym bardziej, że spektrum poglądów uczestników poszczególnych demonstracji jest naprawdę o wiele szersze niż organizatorów. Ani w Warszawie nie świętują wyłącznie narodowcy, ani w Krakowie – piłsudczycy. Będąc niepoprawnym zwolennikiem poglądu, że tradycja endecka i piłsudczykowska to dwa płuca polskiego patriotyzmu, które powinny ze sobą kooperować odkładając do lamusa zarówno historyczne jak i bieżące konflikty tudzież ambicje i urazy, stoję na stanowisku, że racja stanu rozumiana jako wybicie się Polski na podmiotowość takiej współpracy bezwzględnie wymaga.
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
Na podobny temat:
http://www.podgrzybem.blogspot.com/2012/11/co-dalej-z-marszem.html
http://niepoprawni.pl/blog/346/dwa-pluca-polskiego-patriotyzmu
http://blog-n-roll.pl/pl/dwa-p%C5%82uca-polskiego-patriotyzmu#.VHOpUmfYiGc
Artykuł ukazał się w tygodniku „Polska Niepodległa” nr 46 (17-23.11.2014)
komentarze
Panie Piotrze!
Odnotowałem dwie literówki w tym jedną w nazwisku aktualnego cara. :)
Pozdrawiam
Myślenie nie boli! (Chyba, że…)
Jerzy Maciejowski -- 06.12.2014 - 13:10@JM
Gdzie te literówki? Jakoś nie mogę się doszukać. Poprawię jakby co.
pozdrawiam
Gadający Grzyb
Gadający Grzyb -- 08.12.2014 - 18:38GadajacyGrzybDla pozorów
Dla pozorów wiarygodności zaroszono do jednego czy drugiego programu liderów Ruchu Narodowego, by tłumaczyli się przed kamerami za nie swoje winy… tak jak przy okazji poprzednich Marszy.
Myślę, że owych narodowców zaproszono, a nie zaroszono.
Krótko mówiąc – kto nie podziela bezkrytycznego entuzjazmu nad post-majdanową Ukrainą i nie pojechał do Krakowa by kibicować wręczeniu Sakiewiczowi odznaczenia przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy, ten „ruski agent”, bądź w najlepszym razie „pożyteczny idiota”. Kilkadziesiąt tysięcy ruskich agentów, bądź pożytecznych idiotów Putna na Marszu
Ruskim agentem jest raczej ten, kto przyjmuje od Rusinów ordery. Natomiast Pan pisze o rzekomych agentach rosyjskich. To dwie różne nacje i dwa różne państwa. No i pożyteczni idioci są Putna czy Putina?
Tyle rzuciło mi się na oczy za pierwszym razem, więc pewnie więcej nie ma. (Chyba że ortograficzne.)
Pozdrawiam
Myślenie nie boli! (Chyba, że…)
Jerzy Maciejowski -- 09.12.2014 - 18:15@JM
“ruskich” użyłem w znaczeniu potocznym. Literówki poprawię.
pozdrawiam
Gadający Grzyb
Gadający Grzyb -- 11.12.2014 - 18:47