Warto mieć świadomość, że wyniki wyborów prezydenckich i parlamentarnych to jeszcze nie jest zwycięstwo.
I. Przegląd pola walki – PiS i PO
Z mojego punktu widzenia wyniki wyborów ułożyły się niemal idealnie. PiS uzyskało samodzielną większość, co oddala zmorę z lat 2005-2007, czyli szarpaninę rządów mniejszościowych, bądź niepewnej koalicji. O ile gowinowcy i ziobryści się nie zbieszą i nie zerwą porozumienia dzięki któremu wrócili z politycznego niebytu do grona żywych, Zjednoczona Prawica może liczyć na pełną kadencję stabilnych rządów. PiS i Jarosław Kaczyński pokazali, że wbrew utartej opinii potrafią być elastyczni oraz korzystać z dobrych rad. Warto w tym miejscu wrócić do głośnego listu prof. Andrzeja Nowaka wystosowanego na konwencję wyborczą inaugurującą kampanię prezydencką Andrzeja Dudy. Wtedy wywołał on prawdziwą burzę – zarówno w samej partii, jak i wśród jej zagorzałych sympatyków. Oskarżano profesora co najmniej o niewczesny wyskok, zaś w wersji bardziej radykalnej – o szkodnictwo, ambicjonerstwo i złą wolę. Imputowano mu kierowanie się niskimi pobudkami (miał być przymierzany do kandydatury na prezydenta), sianie defetyzmu a nawet chęć „detronizacji” Jarosława Kaczyńskiego. Tymczasem, jeśli prześledzimy owo pismo na spokojnie, to okaże się, że znakomitą większość zawartych w nim postulatów wykorzystano w kampanii i m.in. dzięki temu właśnie możliwe było podwójne zwycięstwo po ośmiu latach porażek – i to w wymiarze okazalszym niż w 2005 roku. Oczywiście, PiS miał też nieco szczęścia – gdyby nie „Razem” i „efekt Zandberga” połączony z ustawieniem sobie przez ZLEW poprzeczki na poziomie 8%, najprawdopodobniej nie byłoby samodzielnej większości. Jednak szczęściu trzeba dopomóc – dobra kampania Dudy i Szydło potraktowana (zgodnie z postulatem prof. Nowaka) jako nierozerwalna całość oraz korpus mężów zaufania z Ruchu Kontroli Wyborów ograniczających fałszerstwa – bez tego nie byłoby zwycięstwa.
PO została zepchnięta do głębokiej defensywy i tylko kwestią czasu pozostaje dekompozycja tego ugrupowania. Jej siłą scalającą było konsumowanie owoców władzy, zaś odspawanie od stołków i apanaży będzie skutkowało wykruszeniem się owego spoiwa, bo w przeciwieństwie do PiS, ludzi tych nie łączy żadna idea, ani tym bardziej charyzmatyczny, trzymający partię w garści przywódca. Kopacz jest jedynie „Tuskiem zastępczym”, blednącą stopniowo emanacją spijającego brukselskie rosoły przywódcy, który z oddalenia nie jest w stanie sterować partią, kontrolować zachodzących w niej procesów, no i wreszcie – wygrać wyborów. Na dodatek Platforma, w odróżnieniu od PiS, zatraciła elastyczność i zdolność do uczenia się na błędach. Nie wyciągnięto żadnych wniosków z przegranej Komorowskiego, a może raczej – wyciągnięto wnioski z gruntu błędne i poprowadzono kampanię na zasadzie „więcej tego samego”. Mieliśmy więc kontynuację „gospodarskich wizyt” – równie jak tamte nieautentycznych, nagłe dostrzeżenie problemów „zwykłych ludzi” na rozwiązanie których PO nie znalazła jakoś czasu przez osiem lat rządów, no i obowiązkowe straszenie IVRP oraz Kaczyńskim, co sprawiało wręcz wrażenie, jakby kampania była prywatną autoterapią „Miśka” Kamińskiego w ramach porachunków z dawnym ugrupowaniem.
W tej sytuacji warto kibicować Schetynie w rozgrywce o przejęcie PO – choćby dlatego, że jego wygrana oznacza marginalizację Tuska, który nie będzie miał do czego wracać. Poza tym, wstrząsana vendettą Platforma nie będzie w stanie wykazywać szerszej aktywności na zewnątrz, co tylko przyśpieszy jej rozpad. Schetynę cechuje cierpliwość krokodyla, który potrafi tygodniami tkwić w bezruchu w bajorze czekając, aż zdobycz podejdzie mu pod pysk – i właśnie się doczekał. A gdy już zaatakuje, nie będzie litości – odwet za lata politycznych upokorzeń ma swoje prawa. Przypuszczam, że wielu platformersów już teraz widok gadziego uśmiechu „żelaznego Grzegorza” przyprawia o ciarki.
II. Kukiz i inni
Nadspodziewanie dobry wynik uzyskał komitet Kukiz'15. Piszę „nadspodziewanie” ponieważ żenujące awantury przy układaniu list wyborczych w połączeniu z emocjonalną niestabilnością lidera rodziły wręcz obawy o przekroczenie progu wyborczego. W tych okolicznościach 42 mandaty w Sejmie i pozycja trzeciej siły jest bardzo dobrym wynikiem. Paweł Kukiz zasłużył się też podebraniem głosów PO. Jeśli wziąć za dobrą monetę sondażowe wyniki exit poll, to jego formacja przejęła 6,4% głosów PO z 2011 – czyli o ponad 2% więcej, niż odebrała PiS-owi (4,3%). Tym samym, z jednej strony przyblokowała Platformę, z drugiej zaś nie odebrała PiS samodzielnej większości, za to ma szansę stać się istotnym recenzentem gabinetu Beaty Szydło. I to jest podstawowa wartość obecności „kukizowców” w Sejmie, co zresztą podkreślałem we wcześniejszych tekstach – dyscyplinowanie z radykalnych pozycji PiS, tak by ten nie ostygł w reformatorskim zapale zwiedziony urokami władzy. Można tu wiązać nadzieje z przedstawicielami narodowców, o ile zdobędą się na określony poziom merytoryczny zamiast dotychczasowego, bądźmy szczerzy – gówniarskiego pokrzykiwania, iż „PiS-PO to jedno zło”. Rolę opozycji totalnej zarezerwowała dla siebie już Platforma wraz z przyległymi mediami w ramach leczenia traumy po wyborczej klęsce – i bardzo dobrze, to bowiem jedynie przyśpieszy jej samo-anihilację. Niebezpieczeństwo to dostrzegł jeden z niewielu przytomnych liderów salonowszczyzny, czyli Aleksander Smolar, który przestrzegł swą formację, by nie straszyć „orbanizmem” i „putinizmem”, bo to jedynie denerwuje ludzi – ale na szczęście już widać, że obóz IIIRP nie dojrzał do wysłuchania tej porady.
Zagrożeniem dla obozu Pawła Kukiza jest jego niejednolitość (co łączy narodowców i kieleckiego Snoop Dogg'a dla ubogich – Liroya?), co może skutkować rozpadem i podbieraniem posłów przez inne ugrupowania. Z drugiej strony, PiS na tle „kukizowców” może prezentować się niczym Orban na tle Jobbiku: umiarkowana, pragmatyczna partia reform – i to jest kolejny plus obecnej sejmowej układanki.
O „Nowoczesnej” Petru – czyli wielkiej nadziei kasty właścicieli III RP na zachowanie przynajmniej części stanu posiadania nie ma co się rozwodzić. Wiadomo – kolejna mutacja tego samego, napompowana medialnie i finansowo przez Obóz Beneficjentów i Utrwalaczy III RP. No i jeszcze związek zawodowy dzierżycieli synekur, czyli PSL. W tym przypadku zagrożeniem może być pokusa wchodzenia w lokalne układy – jeżeli PiS tej pokusie ulegnie (a pojawiają się już pewne sygnały), to możemy się pożegnać z kompleksową naprawą Polski. Zostanie odnowiona jedynie elewacja kamienicy, a od podwórka wciąż będzie straszył stary syf.
III. Batalia o Polskę
Czego oczekuję od nowego rządu Prawa i Sprawiedliwości? Przede wszystkim zdecydowania w czyszczeniu stajni Augiasza. Kunktatorstwo i taktyczne „dogadywanki” pogrzebią nadzieję na zmiany, a wraz z nią – pogrzebią politycznie PiS. Spętany zależnościami rząd ugrzęźnie w gęstym kisielu, co w połączeniu z ostrzałem propagandowym doprowadzi do porażki za cztery lata. Dlatego w tej kadencji nie warto szukać na siłę konstytucyjnej większości – zbyt drogo trzeba by za nią zapłacić. Mając rząd i prezydenta można wystarczająco wiele osiągnąć w obecnym konstytucyjnym porządku, by realnie myśleć o decydującej wygranej w następnych wyborach. Warto mieć świadomość, że wyniki wyborów prezydenckich i parlamentarnych to jeszcze nie jest zwycięstwo. To dopiero wygrana we wstępnej utarczce o zajęcie pozycji wyjściowych przed decydującą batalią o Polskę. Opór materii będzie potężny i to na wszystkich polach. Dlatego istotne będzie społeczne zaangażowanie w rodzaju powstałego Ruchu Kontroli Wyborów/Ruchu Kontroli Władzy – w skrócie, chodzi o to, by wystawione przez nas polityczne wojsko nie rozlazło się po krzakach, a wyposzczony partyjny aparat nie skoncentrował się na konsumowaniu konfitur. Poza wszystkim – odłączenie dotychczasowej władzy wraz z rozlicznymi przybudówkami od kraników z publicznymi pieniędzmi przyśpieszy destrukcję dotychczasowego układu, zatem radykalizm wynika tu z czystej, politycznej kalkulacji.
„Na szybko” można chociażby odciąć prywatne media od quasi-dotacji w postaci reklam i ogłoszeń podmiotów publicznych. Koniecznie należy zbadać możliwość powtórzenia wyborów samorządowych (o ile, rzecz jasna, zachowała się papierowa dokumentacja). Nie zapominajmy, że obecnie to „teren” jest olbrzymim żerowiskiem, dysponentem ogromnej części unijnych funduszy i źródłem rozlicznych patologii – bez odwojowania samorządów nie będzie „dobrej zmiany”. Należy wziąć za pysk służby specjalne – zweryfikować, ograniczyć możliwości inwigilacji obywateli, opublikować Aneks do raportu o rozwiązaniu WSI, odtajnić zbiór zastrzeżony IPN. Już samo ujawnienie agentury w różnych obszarach życia publicznego – mediach, organach państwa, biznesie – ograniczy możliwości szkodzenia. To tylko pierwsze z brzegu postulaty. Pamiętajmy, iż wciąż znajdujemy się w sytuacji opisanej we wspomnianym tu liście prof. Andrzeja Nowaka – „Cofać się nie ma dokąd. Przetrwać bez zwycięstwa nie można”.
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
Na podobny temat:
„Profesor Andrzej Nowak miał rację”
Artykuł opublikowany w tygodniku „Polska Niepodległa” nr 43-44 (04-17.11.2015)
komentarze
Panie Piotrze!
Media powinny być zawsze opozycyjne. Mogą być umiarkowanie bądź radykalnie opozycyjne, ale powinny kontrolować władzę. Zatem to Pańska rola.
Pozdrawiam
Myślenie nie boli! (Chyba, że…)
Jerzy Maciejowski -- 12.11.2015 - 21:52@JM
I mam zamiar się z niej wywiązać.
pozdrawiam
Gadający Grzyb
Gadający Grzyb -- 17.11.2015 - 20:05