Kontratak banksterów – c.d.

Jeżeli Polska się ugnie, to pozostaniemy kolonialnym bantustanem. Jeśli zwycięży – zostanie złamany kręgosłup banksterskiej dominacji.

Oligarchia_finansowa.jpg

Pozwolę sobie dziś kontynuować temat sprzed tygodnia, jako że nie zmieściłem kilku istotnych kwestii dotyczących wojny na linii polskie państwo – banksterzy. Na początek będzie teoria spiskowa, na koniec zaś mała polemika.

Teoria spiskowa dotyczy styczniowej wizyty w Polsce amerykańskiego dyplomaty, Daniela Frieda. Formalnie chodziło o politykę sankcji wobec Rosji, mniej formalnie – o zdyscyplinowanie rządu PiS, by ten nie „niszczył demokracji” i nie zaostrzał stosunków z UE. Ja jednak zaryzykuję jeszcze jedną hipotezę: otóż Daniel Fried w latach 1987-1989 nadzorował z ramienia Departamentu Stanu polską transformację ustrojową, w tym również przemiany gospodarcze wedle planu Jeffreya Sachsa, którego podwykonawcą był George Soros, podwykonawcą Sorosa zaś – Leszek Balcerowicz. W konsekwencji owych przemian polski sektor bankowy trafił niemal w całości w zagraniczne ręce i pozostaje w nich do tej pory, przynosząc właścicielom krociowe zyski. Czy zatem nieprawdopodobne będzie przypuszczenie, że pan Fried, jako patron transformacji, zatroszczył się również o los jej beneficjentów sugerując polskim władzom, by te nie robiły bankom kuku? O ile jeszcze podatek od instytucji finansowych usiłują rekompensować sobie podwyższeniem opłat, o tyle już przewalutowania kredytów frankowych zrekompensować się w ten sposób zwyczajnie nie da – zbyt wielka skala. A to odbije się na miłych dywidendach i co za tym idzie – transferach wydębionej od polskich frankowiczów gotówki do zagranicznych właścicieli działających u nas banków.

Oczywiście, transfery za pomocą dywidendy są w pełni legalne, co nie znaczy jednak, że rozmach tego procederu nie powinien budzić w nas pewnego niepokoju. Spójrzmy. Ogółem banki odnotowały w 2014 roku zysk ponad 15 mld zł netto. Z tego banki polskie – 4,63 mld zł, zaś banki zagraniczne – 10,47 mld zł. Na uwagę zasługuje tu różnica w wypłacaniu dywidendy – o ile banki polskie wypłaciły ok. 8 proc. zysku (ok. 370 mln zł), o tyle banki zagraniczne były o wiele bardziej hojne wypłacając sobie 39,5 proc (4,1 mld zł ). A trzeba wziąć pod uwagę, że ze względu na obostrzenia KNF, ten rok i tak był „chudy”. Za zyski z 2013 banki polskie wypłaciły 936 mln zł (25,1 proc. zysku), banki zagraniczne – 6,5 mld (65,8 proc.). W każdym razie, w 2015 za granicę wyprowadzono w ten sposób 2,5 mld zł – głównie do Włoch, USA, Holandii. Przykładowo, amerykański City Handlowy wypłacił dywidendę w wysokości 970,8 mln zł, z czego część, ma się rozumieć, poszła za granicę.

Czy zatem można się dziwić, że wizja „strat” na przewalutowaniu kredytów frankowych, które NBP błyskawicznie oszacował na 44 mld zł wywołuje wściekłą furię? Tyle kasy zostanie w kieszeniach klientów i nie trafi na przestrzeni kolejnych lat do zagranicznych większościowych udziałowców… Zrozumiałe więc, że banki się pieklą i grożą Polsce sądami arbitrażowymi na podstawie umów BIT ( Bilateral Investment Treaties – bilateralne umowy o wzajemnym popieraniu i ochronie inwestycji) w które wmontowany jest mechanizm ISDS pozwalający koncernom zaskarżać państwo np. o zmiany w prawie potencjalnie niekorzystne dla ich rentowności. Kompletny kryminał, acz funkcjonujący powszechnie w świecie, stawiający ponadnarodowe podmioty gospodarcze w uprzywilejowanej pozycji.

Nic więc dziwnego, że KNF poproszona przez Kancelarię Prezydenta o ocenę skutków finansowych ustawy liczy, liczy i doliczyć się nie może. Ponieważ KNF została zobligowana do zasięgnięcia od banków konkretnych danych (np. ile do tej pory zarobiły na kredytach walutowych), można śmiało zakładać celową obstrukcję – aż do momentu, gdy zmasowany lobbing przyniesie efekt. Na dodatek trudno mieć pewność po czyjej stronie stoi sama KNF...

Co do jednego musimy mieć pełną świadomość – to jedna z najpoważniejszych batalii toczonych przez państwo polskie, wprost dotycząca tego, kto jest prawdziwym suwerenem – państwo i obywatele, czy wielkie finansowe korporacje. Jeżeli Polska się ugnie, to w znacznej mierze pozostaniemy kolonialnym bantustanem. Jeśli zwycięży – zostanie złamany kręgosłup banksterskiej dominacji i kto wie – może otworzy to wrota do repolonizacji sektora.

Na zakończenie dwa słowa polemiki z – pozwolę sobie na drobną poufałość – kolegą z łamów, Jakubem Wozińskim, którego artykuły zresztą czytuję z nieodmiennym zainteresowaniem. W tekście „Sprawiedliwość po franku” napisał: „Dla tysięcy Polaków nowe realia finansowe, z wyższą ratą kredytu, powinny się stać bolesną, ale konieczną lekcją ostrożności i gospodarności, która ogromnie ułatwiłaby uniknięcie podobnej sytuacji w przyszłości”. A może by napisać tak: „Dla sektora bankowego nowe realia finansowe zaistniałe po wprowadzeniu podatku bankowego i ustawy przewalutowującej kredyty po kursie sprawiedliwym powinny stać się bolesną, ale konieczną lekcją uczciwości i odpowiedzialności zarówno wobec państwa w którym działają, jak i swoich klientów”? Sądzę, że dopiero przy takim podejściu przestawimy całą rzecz z głowy na nogi.

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Na podobny temat:

http://blog-n-roll.pl/pl/kontratak-bankster%C3%B3w

Zapraszam na „Pod-Grzybki” ———-> http://warszawskagazeta.pl/felietony/gadajacy-grzyb/item/3396-pod-grzybki-czyli-agent-0-700-nadaje

Artykuł opublikowany w tygodniku „Gazeta Finansowa” nr 9 (26.02-03.03.2016)

Średnia ocena
(głosy: 1)

komentarze

Panie Piotrze!

Końcówka rewelacyjna!

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


@JM

Dzięki :)

pozdrawiam

Gadający Grzyb


Subskrybuj zawartość