Lubię Warszawę.
Rozlazłą, rozwlekłą, jak pełzająca przestrzeń.
Lubię ten rozmach prowincjonalnej Europy
szczytującej tonami szkła, betonu i stali.
Mam swoje miejsca,
małe fragmenty, perły łowione przypadkiem
na ziemi niczyjej.
Śmieszy mnie jej szowinizm.
Pokolenia liczone na brudnych paluchach z nabożną miną
i żarciki kryjące gorycz kompleksów
Warszawa jest trochę jak pozłacana cipa
Syta, nażarta, kapiąca bogactwem,
ale i brudna, niemyta, czasami zaszczana
Miasto bez tożsamości, które się samo narzuca
swą mitologią, szeptaną ustami z pianą
przecieranymi pogniecionym sztandarem
komentarze
oj drogi pane
na żylecie byś takiego wierszyka nie wydeklamował ;)
pozdro hehe
Lach+ Kulturowy rębajło -- 22.12.2007 - 03:02na Żylecie
to się chyba rzadko coś deklamuje
galopujący major -- 22.12.2007 - 03:06pzdr
;)
licho mi szeptało do ucha, że podobno deklamują grubo na Waltera i wsi 24 tfu…tvn 24 ;)
Serwus!
Lach+ Kulturowy rębajło -- 22.12.2007 - 03:36Na żylecie
To można cokolwiek wydeklamować.
eumenes -- 22.12.2007 - 08:29I tak nikt nie usłyszy, no nie?
Majorze,
chyba jednak bardziej “Złota cipa” ;-)
A i przypominam sobie, ze to bodajże malarz Franciszek Starowieyski wprowadził to powiedzonko na salony, kiedy
chciał namalować Europę ze złotą waginą jako przykład złudnego bogactwa. A pozniej się zloscil, ze całego obrazu, który miał ogromną ilość przekazów myślowych, została złota cipa.
Z twoim wierszem tez tak będzie…
ustronna -- 22.12.2007 - 11:21Pozlacana cipa
Ostro i w temacie. Kocham to miasto. Niech tak zostanie.
Borsuk -- 22.12.2007 - 11:24