Przeglądam sobie dzisiaj od rana różne portale austriackie i niemieckie, o polskich nie zapominając, i staram sobie uzmysłowić różnicę między naszymi narodami.
Co się dzieje na polskich portalach i w polskich mediach mówić i pisać nie muszę. Piłkarze też są załamani. Głównym tematem jest oczywiście angielski sędzia, ale i o piłkarzach niewiele słychać dobrego, poza Borucem i Rogerem. Ciekawe jest natomiast nastawienie Polaków en mass wobec ostatniego meczu, jaki polska drużyna ma do rozegrania w poniedziałek z Chorwacją. Nasze szanse oceniane są jako niemal żadne; fatalnie wypowiada się o nich nawet (a może przede wszystkim) trener Leo Beenhakker.
A jak zachowują się Austriacy? I tu ciekawostka: wszyscy niemal, łącznie z trenerem Josefem Hickersbergerem i Ivicą Vasticem (strzelcem bramki z karnego dla Austriaków) pełni są optymizmu (niechby miał on niewiele wspólnego z realiami). I cieszą się z dodatkowej szansy (choć ona mikra nader) na wejście do ćwierćfinałów. Wzrasta też pewność siebie Austriaków, uważanych za najsłabszą drużynę tych mistrzostw.
“[Niemcy] są podłamani – mówi Vastic. – Teraz zobaczymy, kto ma silniejsze nerwy”. “Niemcy skichają się w spodnie” – twierdzi z kolei Martin Harnik, jeden z najlepszych piłkarzy austriackich w meczu z Polakami.
I to jest mentalność zwycięzców. Byle do przodu, byle wszelkimi metodami osiągnąć sukces (oczywiście metodami dozwolonymi na boisku). A słabi mentalnie niech się boją.
A nasi? Mimo tego, że w końcu też mamy – podobnie jak Austriacy – 1 punkt, mimo że Chorwacja jest być może odrobinę słabszą drużyną od Niemców, mimo że od Austriaków na papierze (w klasyfikacjach) jesteśmy silniejsi, to jednak przeważa atmosfera porażki, jeśli wręcz nie klęski. Austriacy marzą o powtórzeniu się historii z Cordoby w 1978 roku, kiedy to w Argentynie Niemcy zostali przez nich pokonani 3:2. A jednym z zawodników zwycięskiej drużyny był dzisiejszy trener austriacki Josef Hickersberger.
Pokonanie Niemców, odwiecznych przeciwników Austriaków na futbolowym polu, jest dla nich od lat priorytetem. I podobnie jak nam, ta sztuka nie udaje się od czasów Cordoby (nam do tej pory w ogóle się nie udało). Ale po wczorajszym meczu Austriacy w tę szanse wierzą. My natomiast tradycyjnie pogrążamy się w rozpaczy, narzekaniu na sędziego (czyli innych), czyli znowu powtarza się historia: przegrane powstania, martyrologia etc. – to nasza domena od lat.
I jak my mamy coś osiągnąć z taką mentalnością?
komentarze
och i tak jest lepiej
wszak mamy jeden punkcik po dwóch meczach a nie tradycyjne zero:)
ale coś w tym jest, nie coś- sama prawda.
Podliski mówił że jak Polacy mieli akcje co nam sedzia zagwizdał spalonego to pół meczu rozpamiętywali
takie cudaki z nas
Prezes , Traktor, Redaktor
max -- 13.06.2008 - 11:54Lorenzo,
a ja zauwazam coś innego o czym zaraz napiszę.
Choc twoje uwagi tyż trafne.
pzdr
grześ -- 13.06.2008 - 12:06Szanowny Panie Lorenzo,
może należałoby poprosić Pana Prezydenta Kaczyńskiego, żeby załatwił jeszcze z trzech choćby Rogerów…? Bo, czy by pomogło zatrudnienie psychologa? Chyba, że na cały etat.
Andrzej F. Kleina -- 13.06.2008 - 15:21Serdecznie pozdrawiam…
Panie Lorenzo
A jakie są uwagi Niemców w tym temacie? Czy oni też są optymistami i się cieszą po meczu z Chorwacją?
pozdrawiam,
eumenes -- 13.06.2008 - 15:41Szanowny Panie Andrzeju
Najpierw jedno pytanie: czy psycholodzy i psychiatrzy ze soba konkurują, czy też mogą współpracować?
Jeśli odpowiedzieć będzie na tak, to należałoby zatrudnić przynajmniej po jednym z przedstawicieli obu zawodow w każdym niemal urzędzie wyższym, o takich firmach jak PZPN nie wspominając, choć w tej firmie akurat to najpierw założyłbym stałe przedstawicielstwo policji, ABW, prokuratury i sądu na koniec.
A potem należy wdrożyć ogólnonarodową terapię w formie ustawy, której założenia powinni zusammen napisać pp. Mrożek i Osiełek Porfirion i ewentualnie twórca “Dziadów” wraz z Norwidem.
Pozdrawiam piątkowo w wersji 13.
Lorenzo -- 13.06.2008 - 15:46