Na szczęście węże takie jak anakondy w Polsce nie występują.
Jeszcze tego by brakowało, żeby się jakieś anakondy tutaj kręciły.
Straż miejska, administracja, policja i wojsko nie może sobie poradzić z psami walącymi kupy gdzie popadnie a co dopiero gdyby się takie anakondy rozpleniły?
A razem z nimi także inne zwierzęta, których obecności w Polsce oszczędził na los i klimat.
Że wymienię słonia.
Zaraz ktoś powie, ze słoń to miłe zwierze. Może i miłe, ale na filmie albo w ZOO, ale już niekoniecznie gdy za naszym przykładem próbuje wsiąść do tramwaju, albo wpakował się do remizy i strażaków zastrasza.
Co innego taki słoń, gdy się go wspomina mówiąc do kogoś:
- Słoń ci na ucho nadepnął! – a co innego prawdziwy na ucho komuś nadeptujący, tym bardziej jeśli ucho podczas nadeptywania przytwierdzone jest nadal do głowy.
Powiem tak: Nie jestem wrogiem słoni ani anakond, ale i one się lepiej u siebie czują i nam jest jakoś raźniej bez ich namolnej obecności.
W ogóle to nie zawsze to, co wielkie jest fajne. Są owszem zazdrośnicy, którzy innym krajom wszystkiego zazdroszczą, że niby, czemu nasi przodkowie się nie postarali i nie postawili nam żadnej osobliwej piramidy ani kawałka takiego muru jak mają Chińczycy.
Bo niby, co takie wielkie to zaraz fajne. Guzik prawda. Weźmy taki pałac kultury w Warszawie. Czy jest fajniejszy od dziesięciu pałaców w Wilanowie, bo większy?
Wróćmy do słonia i porównajmy go z naszym rodzimym kotkiem. Od razu widać, że kot jest fajniejszy. Można się z nim bawić, mruczy i tak jakoś patrzy a słoń, nie obrażając słoni, nie dość że nie mruczy to nawet nie wie co to kuweta. Na kota się woła „kici kici” a na słonia?
Można, owszem spróbować, ale gorzej jak przyjdzie.
Nie znaczy, że tu się zachwycam małością kosztem wielkości. O nie!
Taka na przykład pchła zupełnie nie jest fajna, ani wąż żmija też nie za bardzo mnie cieszy, tym bardziej, gdy akurat niechcący wezmę i podniosę taką żmiję z ziemi, myśląc, że to coś ładnego i darmowego leży.
A ta jak mnie nie bąbnie w brodę.
Niby anakonda nie jest taka i w lesie tylko wyjątkowa gielejza i gamoń, widząc anakondę weźmie ja za zrolowany dywan, zaniesie do domu i będzie próbował przed rozłożeniem na posadzce najpierw wytrzepać, ale kto przytomny łazi do lasu gdzie kręcą się anakondy?
I potem wigilia bez grzybów, przykrość.
Co jest grane, że ludzie, choć wszyscy zbliżonych przecież wymiarów są jeszcze bardziej różnorodni niż słoń, kot, pałac kultury, pchła, mur chiński, anakonda czy nawet pszczoła?
I w takiej na przykład polityce, choć wiara jak tak sobie gada jeden z drugim, to wspomni na ten przykład Chrobrego albo innego Jagiellończyka, to zaraz głowami kiwa, że wielki tego i owego, że potrafił się ogarnąć, że lew, że tygrys, że by się przydał teraz.
A jak co do czego przyjdzie to na tapecie: mrówkojad, gnu, kapibara, żmija, pchła, drewniany klocek, kawałek murku bardzo zanieczyszczony, w najlepszym przypadku słoń.
I zaraz brzdęk dookoła i porcelanę diabli biorą, a nam wstyd za takiego słonia.
I to, proszę państwa słoń!
A jak znowu nam się trafi świnia?
Trafi się, akurat, sami ją wymyjemy i w ryj zaczadziały z lubością patrzeć będziemy i chrząkania z uwagą słuchać.
I sami sobie tłumaczyć będziemy, że lwy dawno wyszły z mody.
Niby dzisiaj prawda, ale jutro?
komentarze
Panie Jarecki,
idę do pracy (sic!), więc tylko powiem, że sieje Pan defetyzm i zniechęcenie, oraz propaguje gatunkizm, bo zwierzę, jako takie, może być też zabawnym i człowiekowi radość nieść.
Taki na przykład hipopotam:
A koty są przereklamowane, niezależnie od wielkości.
yayco -- 20.01.2008 - 10:38Hipopotam
karmiony kiełbasą, ma jednak coś wspólnego z kotem.
Igła -- 20.01.2008 - 10:47A Jarecki jak zwykle szerzy, pod płaszczykiem, korwinizm w czystej postaci, którego jest zresztą ofiarą.
Igła
yayco,
A koty są przereklamowane, niezależnie od wielkości.
Koty nie są przereklamowane. Niezależnie od wielkości.
Mo -- 20.01.2008 - 10:54Płacze i lamenty zoologiczne
rozlegają się, jak uchem sięgnąć.
Magia -- 20.01.2008 - 10:57Powiedz tylko Panie Jarecki dlaczego to miast płakać cieszyliśmy się niepomiernie kiedy rozprzestrzeniając się na inne siedliska doprowadzaliśmy do skróliczenia lub skozienia wielkich obszarów? Powiesz Pan, że koza lub królik to nie ten kaliber, co na ten przykład słoń, czy jaka inna anakonda. No pewnie, że nie! Jak w liczbie pojedynczej występuje. Ale czy da radę taka anakonda milionowi królików?
A świnie? Świnie, to proszę Pana, sami udomowiliśmy i hodujemy z atencją wielką. To do kogo pretensje, że choć w ryjach nawet jabłko od czasu do czasu się trafi, to w gnojowicy permanentnie brodzimy?
Ja własnie ogladam
film o słoniach leśnych w Gabonie.
Igła -- 20.01.2008 - 11:02Pani Magio sugerujesz, że ich wprowadzenie do Puszczy Kampinoskiej miało by wpływ na postępowanie warszawskiego salonu?
A przynajmniej Michnika Adama i Ziemkiewicza Rafała?
Tym bardziej, że ten pierwszy wedle Prawdziwych Polaków nie powinien jeść świniny bo byłby to kanibalizm?
Igła
Magio
Zaraz tu Mrożkiem.
Jak to małomiejskie ZOO, tymczasowo zamiast słonia, wystawiało 3000 królików.
I nadal uważam, że to inicjatywa godna uwagi a już szczególnie świnie są także godne uwagi, gdyż jak wiadomo: Świnia świni oka nie wykole, czym świnia za młodu nasiąknie tym na starość trąci oraz znane z makatek:
“ Gdzie świń sześć tam nie ma co jeść” – paradoks?
jacek [dot] jarecki63 [at] gmail [dot] com
Jacek Jarecki -- 20.01.2008 - 11:04Panie Igło
A ja na kozice alpejskie na supergigancie popatruję.
Magia -- 20.01.2008 - 11:36Panie Igło, ja nic nie sugeruję. Ja tylko Panu powiem, że słonie starożytne słonie leśne to hasały po Europie, że hej! Niby trochę inne (większe) były od tych leśnych z Afryki. No, ale wiesz Pan, co Europa to nie Afryka!
A co one by na warszawskim salonie zrobić mogły? No, nie wiem. Może Michnik z Ziemkiewiczem coś wiedzą. Powiedzą?
Jaki Mrożek?!
Panie Jarecki, ja prosta kobita jestem. Mnie Mrożek to się tylko z mrożonkami kojarzy.
Mówisz Pan, że lepiej – zamiast słonia – króliki pokazywać? A kto by tam Panie chciał się przyglądać swojakom? Przecie znana jest zależność między ciekawością a dziwadłem. Im większe Dziwo, tym większe zainteresowanie wzbudza. A jeszcze jak dziwolągowi można rzucić coś do żarcia od czego się pochoruje, albo co najmniej kijem poszturchać – to już pełnia szczęścia jest. O!
A na makatce to ja bym świnie na kozy zamieniła, proszę Pana. Bez paradoksu by było. :)
Magia -- 20.01.2008 - 11:48Pani Magio
Ale muflony można by u pani zapuścić?
Igła -- 20.01.2008 - 12:00Przyjęły się nawet w olsztyńskim.
Igła
Panie Igło
Jasne, że można. Przecież to swojaki są. :)
Magia -- 20.01.2008 - 12:08Zaraz zobaczę
tę pani wioskę. I powiem skąd baranów napędzić.
Igła -- 20.01.2008 - 12:10;)
Igła
Pani Magio
Czy to Ni————-a?
Jeżeli tak, to powiem skąd wiem , bo wcale nie z kompa.
Igła -- 20.01.2008 - 12:13Igła
A patrzaj Pan!
Ino, jak Pan muflona z baranem równasz, to i świni od dzika też nie odróżnisz. :(
Magia -- 20.01.2008 - 12:13Jaja sobie Pan robisz, Panie Yayco
a wczoraj w “Mleczarni” Sadurski profesor upraszal, coby prawde tylko mówić i tylko prawdę!
Pozdrawiam serdecznie i pracy milej życzę
Lorenzo -- 20.01.2008 - 12:21Lorenzo
Ty tu się znajomosciami nie przechwalaj, bo Yayco tyż profesor, ino że trunkowy i do żadnej “Mliczarni” siłą bys go Pan nie zaciągnął!
Sama ta nazwa mocno wątpliwa moralnie mi się zdaje i nie dziwota, że professore Sadurski, sadurszczakiem przez Igłę zwany, tam dopiroż swe wywody i konfabulacyję z takim powodzeniem produkował.
Niemniej zazdroszczę.
jacek [dot] jarecki63 [at] gmail [dot] com
Jacek Jarecki -- 20.01.2008 - 12:27Panie Igło
Z “Ni” to ja mam tyle wspólnego, rycerze “Ni” z rycerzami z Trylogii.
Magia -- 20.01.2008 - 12:33A z “Ni————a” to już nic, pszem Pana. :)
Magio
Igła to sam jest muflon. Kiedyś był bufonem ale z biegiem lat się odmienił.
Tak jak pan Lorenzo, któren pod stolikiem musiał papierochy kurzyć, że niby za każdym razem bucik mu się rozwiązał, aż przyłapany przez RRK, przecie ucieczką się salwował z jednym bucikiem w kieszeni.
I na Igłę niech pani nie zważa. On tak tylko się sprzecza z pustoty, a teraz marudzi, bo on marzy o spotkaniu z tym profesorem S, a nijak trafić nie może.
Ciągle mu się trafia Jarecki albo Nicpoń, a przecież to nie to samo!
jacek [dot] jarecki63 [at] gmail [dot] com
Jacek Jarecki -- 20.01.2008 - 12:33Mo
Dzięki że dałaś niepoczciwemu Yaycowi odpór.
Jacek Jarecki -- 20.01.2008 - 12:37Czy taki słoń moze wejść na pólkę, a na półce za książki i zza słownika wykukiwać?
W życiu!
jacek [dot] jarecki63 [at] gmail [dot] com
Igła
Sam jesteś korwinista, kiełbasą i czosnkiem karmiony.
Byłło do Krakowa jechać. Teraz nie marudź!
jacek [dot] jarecki63 [at] gmail [dot] com
Jacek Jarecki -- 20.01.2008 - 12:39Panie Jarecki
Nie bufon tylko buflon.
Magia -- 20.01.2008 - 12:45Igła może mieć na to nawet glejt z Urzędu Patentowego ino nie chce go okazać. :)
Mówisz Pan, że Lorenzo przed RRK czmychał? To dopiero dreszczowiec musiał być. :)
Magio
Czmychał. Tam było zbyt wielkie stężenie intelektu na metr kwadratowy i Lorenzo nie wytrzymał ciśnienia.
Jacek Jarecki -- 20.01.2008 - 12:57Mnie od maleńkości uczyli żeby w towarzystwie madrzejszych od siebie wcale się nie odzywać, przez co wielu sądzi żem niemowa.
I dlatego piszę. W razie czego uciekam do kuchni na herbatkę.
Ozdrawiam. ( faktycznie buflon)
jacek [dot] jarecki63 [at] gmail [dot] com
A może
Lorenco RRK do domu odprowadzał?
Igła -- 20.01.2008 - 12:58Ech pani Magi a już myślałem ze swiat jest mały a ja cały czas pani tej chaty w beskidzie zazdroszczę.
Igła
Panie Igło
Pan to sobie nawet nie wyobrażasz, że Świat może być całkiem malutki. Taki maluśki, że ta chata beskidzka to całkiem pod pańskim nosem znajdować się może. :)
Magia -- 20.01.2008 - 13:21Jarecki Drogi
No, to ja mam tak, jak Pan. Ino czasami to tak se lubię po cichutku posiedzieć w tem intelekcie, bo chociaż oparów się nawdycham, przez co mądrzejsza stać się mogę.
Magia -- 20.01.2008 - 13:29Wpadlem sie tylko przywitac.
Graphic Comments
It`s good to be a (un)hater!
Mad Dog -- 20.01.2008 - 13:37Ech, Wy tam...
Po pierwsze, faktycznie chata beskidzka może być pod Warszawą. A nawet powinna, żeby Beskidziaki też trochę wstydu mieli.
Po drugie, świnia to też słoń, tylko mądrzejszy, przez co ryj ma krótszy. Ładnie to Pan Kipling kiedyś w Takich sobie bajeczkach opisał.
Po trzecie, koty to dranie.
Po czwarte, to w zagranicznych zeologach najpierwsze miejsce zawsze zajmuje Gorilla. Czy to dla powagi męskiej, czyli też dla smutnego wyglądu.
Po piąte, u nasz w rodzinie zwierzęta występują jedynie w stanie konsumpcyjnym. Od mojego dziecka to nawet żółw uciekł przy pierwszej sprzyjającej okazji.
Po szóste, to ja na profesora odrobinę za leniwy okazuję się być, więc proszę mi nie imputować.
Po siódme, jak ich znam, tych Lejkoników, to sprzedają po mleczarniach śmietankę od wściekłej krowy, albo kumys.
Po ósme zaś, źwierzęta są po to, żeby hominem zabawić. I sytymi uczynić.
Po dziewiąte zaś, to oszuści są i farbowane lisy:
yayco -- 20.01.2008 - 13:52
A świnia to wogóle apolityczna jest.
To prawo to odkryto już w PRL ,próbowano taką świnię namówic żeby na ten przykład rodziła 30 prosiąt, albo żeby rosła szybciej bo klasa robotnicza gdzie niegdzie głodna jest——— i nic.Co innego krowa ta to daje się wydoic, ale ja chyba nie na temat ,bo wy to o egzotyce, a ja tak swojsko-wiejsko przepraszam,........... Michał szlachcic
Michał szlachcic -- 20.01.2008 - 13:53Po dziesiąte zaś,
to Yayco mądrzejsze od kury jest. :)
Magia -- 20.01.2008 - 13:57Pan Szlachcic
słusznie tu zwrócił uwagę, że świnia socjalistyczna to inna rasa była.
W polskiej odmianie/podgatunku to ona np ciąg na wschód miała, jak mówią w Krakowie zugowała w tamtem kierunku.
Aż takiej szybkości dostała od tego cugowania, że wagony kolejowe co ją wiezły, tak się rzgrzały, że do torów się przyspawały.
Igła -- 20.01.2008 - 13:58No i wtedy wolność nastała, dla świń takoż.
Igła
Pani Magio,
odkryłaś mnie. A jako odkryty, zaraz się zaziębię, przez słabą gardłową kompleksję.
yayco -- 20.01.2008 - 13:59Zaraz napiszę petycję o zmianę naźwiska blogowego na Wir Lamka. Tego, cholera, nikt nie rozgryzie…
Panie Yayco
To to proste, jak kilo drutu kolczastego w kieszeni jest. Wir Lamka, to jest proszę Pana hybryda powstała ze skrzyżowania lamy “glamki” (_lama glama_) z wirnikiem pralki. O!
Magia -- 20.01.2008 - 14:06Pani Magio,
jako niepijący przed 16 nic nie zrozumiałem. Co to jest “wirnik pralki” na przykład?
Ba, co to jest ta “pralka”? To chyba coś z damskiej intymnej odzieży, prawda?
yayco -- 20.01.2008 - 14:10Yayco
To jest to, co słynny teletubiś a i nasza Igła noszą w torebkach.
jacek [dot] jarecki63 [at] gmail [dot] com
Jacek Jarecki -- 20.01.2008 - 14:14Panie Jarecki,
otworzyłeś mi Pan oczy. Ja myślałem,że to co noszą, to jest to co ja mam do telefonu zainstalowane, żeby nie hałasował nadmiernie.
A to jest „pralka”!
yayco -- 20.01.2008 - 14:17Panie Igła Szanowny,
Pan się znasz na kolejnictwie, jak widzę.
Powiedz mnie Pan, czy do tych danych Lejkoników, to dalej szersze tory kolejowe dochodzą, te co to szersze są, bo sam pan wie dlaczego, a nie napiszemy, żeby atmosfery publiczną mową nie psuć?
yayco -- 20.01.2008 - 14:21Panie Yayco
Jak Pan nie wiesz, to się Małżonki Szanownej zapytaj.
Magia -- 20.01.2008 - 14:28Zeusie! Coś Ty z tymi chłopami zrobił?!
No a co z krową —— doic
No a co z krową —— doic żal a nie dojona też cierpi
Michał szlachcic -- 20.01.2008 - 14:45Ja Pani Magio,
w intymne sprawy moich kobiet domowych się nie mieszam.
Wychowanie mi na to nie pozwala.
yayco -- 20.01.2008 - 14:49Panie Yayco
Jedna prawie dochodzi.
Siarkowa sie nazywa, wiadomo dlaczego.
Igła
Igła -- 20.01.2008 - 15:10A ja ze wsi jestem
A unas na wsi szacunek ogromny świnia ma, a bo to szynkę świąteczną z tylnej części owej sporządzic da się ,a znowu z przodu salceson niezdrowy, ale za to bardzo smaczny udziałac można, a czasami kaszanką vel. na śląsku czczonym “krupniokiem” się staje.A jedliście kiedys gulasz ze słonia, bo to chyba trujące będzie.
Michał szlachcic -- 20.01.2008 - 15:46I proszę bardzo
Kiedy już zebraliśmy niezbędne informacje w zakresie produkcji rolnej, nazewnictwa krakowskiego i szerokich torów (wątek siarkowy był pomocny – dziękujemy Panu Igle!), otrzymujemy kształcącą odpowiedź na pytanie, co Pan Lorenzo robił wieczorową porą:
Zwracam uwagę, że w tym kontekście walory świni stają się jeszcze bardziej wyraźne.
yayco -- 20.01.2008 - 15:55Jarecki
Cudotwórco!
Ciekawość, żeście z Wyrusem dosyc podobnie poszli, choc inaczej zupełnie.
Artur M. Nicpoń -- 20.01.2008 - 16:30Nicponiu
Czy ty się czasem za bystry nie robisz?
Wiem, że cierpienie wyostrza czasem zmysły ale znowuż bez przesady, czyli co innego w grę tu wchodzi.
Tak naprawdę to czekam na Nicponiowy tekścior.
Coby podsumował.
Ps. Miałem pisać o Olimpiadzie w Malborku, że niby krzyżacy słabo wypadli w pływaniu a jeden francuzik się nawet żabką plynąc, utopił. Alem się zmitygował, bo zaraz koszykówka mi do głowy przyszła, że Longinus rzucił 42 punkty dla Litwy w meczu z Moskwą, czyli ogólnie mówiąc po sportowemu miało być, ale się ta anakonda przypętała. Może dlatego ze odwilż?
jacek [dot] jarecki63 [at] gmail [dot] com
Jacek Jarecki -- 20.01.2008 - 16:48Jarecki
za bystry, powiadasz i na text podsumowujący czekasz? Niedobrze robisz czekając, albowiem nie będzie mi dziś dane napisać textu podsumowującego. Jako że chwilowo mniej mnie boli skorzystalem z tej okoliczności wczoraj i upiłem się wódką po rusku, do utraty tętna.
A dziś po obiedzie nawiedził mnie był jeden taki mój kumpel i po tej jego wizycie to ja już kompletnie nie wiem, jak się do pisania textu podsumowującego zabrać.
Pewnie bym wywalił jakiegoś babola i temat wypłycił na maxa, co mnie się nie uśmiecha.
Artur M. Nicpoń -- 20.01.2008 - 17:00No i mam pracę dyplomową dla szwagra skończyć pisać, bo mnie błagał juz od tygodnia, żebym mu napisał. No to co mam zrobić?
W takim stanie ciała i ducha
Tekst odpuść. Pracę dyplomową pisz jak najbardziej.
Jacek Jarecki -- 20.01.2008 - 17:08Spoko, tylko nie uskrzydlaj zanadto!
Pozdro
jacek [dot] jarecki63 [at] gmail [dot] com
Jarecki
no to dzięki, żeś mi ten text odpuścił, Bóg ci zapłać.
Artur M. Nicpoń -- 20.01.2008 - 17:22A pracy dyplomowej to się jak raz upiększyć nie da, bo ten mój szwagier będzie teraz inzynier informatyk, wystaw sobie, no i to jest praca o pamięciach FLASH USB. To co tu można uskrzydlić?
Chociaz wiesz… podsunąleś mi pewien pomysl.
Jacku
Czy taki słoń moze wejść na pólkę, a na półce za książki i zza słownika wykukiwać?
Nie może… Słoń zdecydowanie nie może. A kot… hm, hm… kot może wszystko:)
Mo -- 21.01.2008 - 15:03