-Zaginął mój bohater. Wyobraża Pan to sobie?
-Kto?
-No mój bohater, bohater książki, którą piszę. Panie ja mam 250 stron napisane a bohatera nie mam i w żaden sposób nie mogę go odnaleźć. Strasznego mam pecha do powieści! Pamięta pan mój debiut „Ugryzionego”?
-No, sukces był. Został pan okrzyknięty piewcą męskiej nadwrażliwości.
-To przecież miała być książka o współczesnym i zupełnie nowym herosie, a tu heros okazał się zwykłym mazgajem i maminsynkiem. Wkurzał mnie potwornie. Przymuł.
Zachodziłem go z każdej strony żeby pobudzić to jego bohaterstwo a on nic tylko całymi dniami leżał w betach i się mazał a mamunia przynosiła mu kakao. Tyle z niego wydusiłem, że jak się nie mazał to znowu wysiadywał godzinami w łazience i się mył, a co szczególnie okropne cały się szorował pumeksem.
-Ale krytycy…
-On sobie nogi i klatę golił. Wyobraża pan sobie Batmana, który goli sobie nogi? Koszmar pod każdym względem.
-Zaskoczył mnie pan! Tyle czytałem analiz na temat pańskiej…
-On nie był jeszcze najgorszy. Jan Maroko z „Horyzontu” był istnym wariatem, pozrywał
wątki, obraził drugoplanowych a narzeczoną podczas stosunków seksualnych posypywał tartą bułką i inaczej do niej nie powiedział jak, mój kotleciku.
Musiałem ją wyeksportować do Ghany, bo inaczej by ją łajdak zżarł.
-Jak tak słucham, co pan mówi, wydaje mi się, że obdarza pan swoich bohaterów przesadną autonomią.
- Nie rozumiem, co pan ma na myśli? Normalnie piszę książki, tylko się tak żalę trochę, bo mnie nie chcą postacie za bardzo słuchać. Ale tak zawsze było. Weźmy takiego Robinsona. Niby, po co na wyspie, hę? Genialny patent. Powieść po prostu sama się pisze.
Ale moi bohaterowie? Tamte książki to chociaż skończyłem a tę będę musiał całą pisać od nowa bo jak to tak wydać książkę całkiem bez sensu. Krytyka nie pochwali, bo za duża konkurencja na rynku. Albo niech Pan spojrzy od strony czytelnika. Zżył się pan przez te 250 stron z człowiekiem, a tu taki numer. Położył się spać i przyznaję że ja też, bo byłem cholernie zmęczony pisaniem a rano nie było ani jego ani córki sąsiada. Uciekli razem.
-Córki sąsiada?
-Taka ruda, trochę dupiata ale w typie bardziej „sex i dynamit” i ten mój taki niby poważny a nagle „cyk” i nie mam bohatera. Ruda to nic, takich jak ona jest wiele, ale Norbert był dla mnie jak syn a zdradził mnie i powieść.
-Przepraszam, ale ja trochę się pogubiłem. To ktoś panu dopisał tą ucieczkę? Niech pan wykreśli do momentu jak Norbert kładł się spać i zacznie pisać dalej.
-Bez bohatera?
-Jak pan wykreśli ucieczkę to znajdzie go pan śpiącego w łóżku i może pan kontynuować fabułę.
-Teraz ja nie rozumiem pana. Czy pan wie jak się pisze powieść?
-Teoretycznie oczywiście. Wymyśla się fabułę i bohaterów a potem opisuje ich przygody, myśli, uczucia, no to, co jest w powieści, ja się nie znam
-Widzę, że pan się nie zna. Kto panu naopowiadał takich rzeczy?
-Ja tak sam z siebie myślę
- Piszę się tak: Najpierw to trzeba stworzyć kawałek świata, nie od razu całą kule ziemską, no chyba, że ma pan duży dom albo niekrępujące podwórko. Potem trzeba stworzyć ludzików, tchnąć w nich ducha a jak tak łażą bez celu dać wybranym bardziej skomplikowana psychikę i przysłowiowego kopa w dupę. Potem siadamy na krzesełku i spisujemy w kajeciku ich czyny a rozmowy nagrywamy i mamy dialogi. To jest powieść.
-?
-Nie wierzy pan? Weź pan na logikę. Im ludzi więcej na świecie tym mniejsze i bardziej kameralne powieści. Wielu współczesnym pisarzom wystarczy szuflada albo puste akwarium. Dawniejsi szli w step i tam tworzyli całe epopeje. Co pan stworzysz w trzech pokojach z kuchnią?
- Pierwszy raz coś takiego słyszę. Aby napisać powieść wystarczy wymyślić i napisać słowa, które ułożą się tak, że opiszą…
- No właśnie opiszą. Nie sugeruje pan chyba, że Dostojewski wszystko wymyślał? Musiał najpierw stworzyć świat, tchnąć ducha, ale w tamtych czasach pisarz brał bat i niechby taki Raskolnikow zamiast za siekierę złapał się za hodowlę drożdży? Gdyby spróbował to pan Fiodor by mu dał takie drożdże, że dupa sina.
A teraz? Uderz pan swojego bohatera to zaraz pójdzie do mediów na skargę.
Się łapie, co jest a to, że literatura się w szwach rozłazi to już nie moja osobista wina.
I powiem panu, że człowiek przez ten burdel z bohaterami, taki jakiś rozgoryczony chodzi, ale jak już się napisze coś do końca to i trzeba wydać, świat zwinąć i do piwnicy wynieść na wypadek ekranizacji, a samemu do kasy.
- Nadal nic nie rozumiem, ale coś panu podpowiem. Pluń pan na tego uciekiniera i wsadź pan do łóżka nowego. Obudzi się i może pan opisywać, co będzie dalej robił taki świeżo stworzony. Moim zdaniem będzie sukces. Może być nawet kobieta, będzie ciekawiej i jakoś tak nowocześniej.
- Czy ja wiem, może i spróbuję z ta kobietą. Ale jak i ta sobie pójdzie? Jest jeszcze bardzo niespokojna siostra tamtej rudej, co sobie poszła a ta przejawia znowuż takie jakieś skłonności. Wie pan, co mam na myśli?
Ale dzięki, idę stworzyć tą kobietę. Czołem i dzięki, pocieszył mnie pan.
-Czołem, ale…haloo…jak pan stwarza kobietę?
-No jak to jak? Zwyczajnie z męskiego żebra, jak zawsze.
Czyś pan do szkoły nie chodził?
komentarze
Przymuł..., tiaa
muszę ( to ) zapamiętać.
Igła -- 13.03.2008 - 20:19Dobre. :)
Zawsze staram się coś zapamiętać z tego, co ktoś napisał a nawet zrozumieć.
Nie zawsze mi sie udaje, bo to i czas, i okoliczności, no i wiek.
Igła
Baaaardzo dobre!
Smaczne! Żywe. Barwne. Dobry język. Czytałam z ogromna przyjemnością.
RRK -- 13.03.2008 - 20:38Baaaaaaaardzo mi się podoba!
Z`męskiego żebra, mówisz Pan?
Teraz rozumiem, czemu mnie tak lupie w boku co jakiś czas. A szczególnie, jak się na moją ślubna spojrzę na niedzielnym spacerze po Rynku.
Lorenzo -- 13.03.2008 - 21:00Panie Lorenzo!
Bój się Pan Boga!
Co też przyjdzie z wypisywania takich świństewek?
Niech się Pan cieszy, że ten fragment komentarza Panu zakryłem.
Gdyby tak pani Magia przeczytała? Nie pomyślał Pan o tym, prawda?
To ci dopiero historia.
Jacek Jarecki -- 13.03.2008 - 21:04Pozdrawiam
RRK
he he… ale im dowaliłem, co?
Jacek Jarecki -- 13.03.2008 - 21:07Pozdrawiam serecznie
Szanowny Panie Jacek
Masz Pan rzeczywiście rację i dziekuję, żeś Pan zakryl. Od dzisiaj będę mówil, że mnie lupie w glowie.
Uklony niskie
Lorenzo -- 13.03.2008 - 21:08Igiełko złoty
Ale ten “przymuł” to przecież nie o Tobie!
Jacek Jarecki -- 13.03.2008 - 21:09I proszę nie zasłaniać się starością w kwiecie wieku.
Cóż ja mam powiedzieć, ja co mógłbym być ci wujkiem?
:)
Tę córkę sąsiada, to gdzieś kiedyś widziałem...
Pod wrażeniem jestem. Głębokim…
No dobra: bardzo mi się to podoba.
yayco -- 13.03.2008 - 21:26Lorenzo
Z tą głową, to pomnij, że niejakiemu Zeusowi małżonka siekierą wybiła ze łba Afrodytę...
odys -- 13.03.2008 - 22:39W tej dziedzinie żartów ni ma. ;)
Jacku Jarecki
Dopraszam się łaski miłościwego pana…
Żeby te porady sesku… sekus… tfu, miłosne znaczy się.
Żeby wznowić jakoś. Czy jak.
Bo bez instrukcji to już nie wiem co robić?
Znowu pod kołdrę wlezę i obciachu narobię.
Czekam z niecierpliwością.
A co do bohatera tego — to łajza, fakt.
odys -- 13.03.2008 - 22:44Mnie się ostatnio projekty porozbiegały, ale wyłapałem do sztuki i w szufladzie zamkłem.
Co za czasy…
re: Techniki pisarskie
Niespokojna siostra tamtej rudej?...
Pino -- 13.03.2008 - 23:51I w ten sposób, zamiast dostojnej powieści obyczajowej, wyjdzie ruja, poróbstwo i jakoweś gender studies gotowe jeszcze przyznać Panu grant.
A z bohaterami to rzeczywiście tak jest.
Nijak się fabuły nie trzymają, tylko bredzą. I to pół biedy, ale żeby tak całkiem uciec? Po 250 stronach?
No granda. :)
Szanowny Jacku
przewrotny jesteś i kombinator.
Zastanawiam się czy to dobrze,czy źle.
Dobrze bo zmuszasz do pomyślunku.
Źle bo cykasz kawałkami,rzucasz nimi jak gdybyś bał się ciągłości.
Chyba za mało kumaty jestem,nie wspominając wieku,by przyswoić sobie Twoje zamiary,wybacz
Ukłony
Zenek -- 14.03.2008 - 02:44Jarosławie,
a dlaczego ten tekst jest “zakrótki”? zrobiłem kawę, rozsiadłem się i właśnie nawiązałem kontakt z bohaterami – poza tym co uciekl, ale to mazgaj, więc nie załuje no i ta rudą z dynamitem, czego akurat żałuję – a tu nagle koniec i tylko bok podejrzanie boli.
Griszeq -- 14.03.2008 - 09:40Technika pisarsaka dobra
dialog dobry
MarekPl -- 14.03.2008 - 09:58pomysł jeszcze lepszy
a ten uciekinier – bohater widać, że w uczuciach stały, tylko one (rude i jej siostry) się zmieniały
Jednym słowem – dobrze nasmarowane
Marek
Panie Marku
No nie wiem czy dobrze. Ja mam taką znowuż technikę, że siadam i piszę.
Jacek Jarecki -- 14.03.2008 - 12:34Smaruję i za efekt nie ręczę.
Bohater na szczęście nie mój a co najwyżej z drugiej ręki.
Ukłony
Griszegu
Krótkie musi być bo to blog jest a nie książka jakaś.
Jacek Jarecki -- 14.03.2008 - 12:39A ja sobie pomysł zapisałem i mam. Kiedyś to będę porządkował. Łamał kości, składał na nowo. Kiedyś....
Na razie sobie piszę.
Musi wystarczyć, ale coś wam powklejam do kawy czy herbaty.
Mam jakieś stare teksty, jakieś horrory, ale jak to czytam to troche jak pisane przez kogoś obcego.
19zenku
Boję się ciągłości jak bokser motocykla.
Jacek Jarecki -- 14.03.2008 - 12:44Rzecz w tym, że nie mam czasu na ci ciągłość a poza tym ciągłość jest nienowoczesna.
I argument ostateczny. Jak wydam książkę to będziesz Pan mógł sobie czytać do woli i nie będziesz marudził, że czytałeś wszystko na blogu. W zamian będzie Pan znawcą i wykrywaczem smaków.
He he
Pino
Ruda jest w porządku! Obie są bardzo dobre. Tak naprawdę tylko udają siostry dla przyzwoitości. Starsza ma na plecach wytatuowanego smoka, którego kolczasty ogon…
No tak, najlepiej się mają bohaterowie bredzący. O nich się pisze, że stanowią odbicie, ze wiernym są obrazem współczesnego człowieka. A publika ziewa.
Jacek Jarecki -- 14.03.2008 - 12:51Pozdrawiam
Odysie
Nie dopuszczę żebyś narobił sobie obciachu, ale o kołdrze to już było przecież.
Jacek Jarecki -- 14.03.2008 - 12:52Ok. Się zrobi!
Yayco
Mniemam, że tą bez smoka na plecach tylko tą z paziem królowej wydzierganym tak artystycznie, choć nie zawsze bywa ten paź widoczny w całości.
Zaręczam jednak, że zawsze sprawia głębokie wrażenie jako piękny okaz motyla.
Pozdrawiam
(rozkręcam się dla Odysa )
Jacek Jarecki -- 14.03.2008 - 12:55Rozkręcaj się Pan Panie Jarecki,
Odys czeka a pewnie i nie sam czeka…
yayco -- 14.03.2008 - 14:12Style tak różne jak efekt
z tym pisaniem to bywa tak, że czasami wystarczy jedno słowo aby w mig kojarzyło się wszystko w całość i tekst powstał całkiem, całkiem
MarekPl -- 14.03.2008 - 17:37To tak jak z pływaniem -woda potrzebna, nic więcej. I obojętnie czy płyniesz jak żaba prawdziwa jak ona rozrzucając ręce i nogi, czy udajesz delfina lub kraulem wodę tniesz
Można też pływać bez stylu na pieska, na krowę...?
Kłaniam się
Panie Marku
Sądząc z pańskiego wpisu, tęskni Pan chyba za poradami o seksie.
Jacek Jarecki -- 14.03.2008 - 17:45?
seks po naszemu jest lepszy bo “k” stoi a po inszemu (sex) wszystko leży.
Pozdrawiam
Jasne Jacku
i nie ja jeden, ale nie musiałem specjalnie się wysilać aby w mig się Pan połapał o co mnie ‘staremu’ chodzi :)
MarekPl -- 14.03.2008 - 18:05Dziękuję i zbroję się w cierpliwość
Twoje teksty o seksie są lepsze (ponoć, sam nie wiem – nie póbowałem jeszcze) od wiagry
Kłaniam się
Panie Marku, naprawdę musze napisać bo zobacz Pan co się dzieje!
Z Onetu:
Panna młoda spaliła męża, bo nie umył stóp
Jacek Jarecki -- 15.03.2008 - 13:00Chińska panna młoda spaliła żywcem swojego świeżo poślubionego męża, bo przyszedł do niej – leżącej już w łóżku – z brudnymi stopami – podaje Reuters.
Jacku pisz
bo innych spalą, a nie daj Bóg jak z meczu wrócę i nie zdążę stóp umyć...
MarekPl -- 15.03.2008 - 13:07Marek :)