I mowa była taka, że najfajniejsze w tym kręceniu jest to, że Polacy mają ten film finansować. To znaczy – mieli, ale Bracia się za bardzo zapędzili.
No, zapędzili się Bracia, bo jak już się rozsiedli w kupie, każdy zaraz miał swój pomysł, i każdy Brat zaraz coś od siebie dodał, a niektórzy całkiem niepotrzebnie.
Bo część Braci to już taka jest, że jak ich się przy pomocy kija nie przypilnuje, to zaraz w głowach luzik i samozadowolenie z powodu wydumanej elitarności
Siedzimy – pijemy piwo i słychać tylko takie gromkie, chrzęszczące brawa, bo wszyscy walą stalowymi rękawicami o dębowe stoły, że niby aplauz.
Wchodzi reżyser w otoczeniu zakupionych przez dziennikarzy, gdzieś na wyprzedaży w Polsce – historyków. Brat Rodrigez zaraz za topór chwycił i chciał tych historycznych Polaków wybić co do jednego, ale jakoś go rozsądniejsi Bracia przytrzymali, że niby u nas w Zakonie też od ciężkiego dzwonu Polaków przecież, którzy całkiem po naszemu Polaczkami gardzą, we wszystkich aspektach ich polaczkowatości. Na ten argument to się nieco nasz geniusz zakapiorny uspokoił, bo on sam z Warszawy przecież.
Film miał być oczywiście o bitwie pod Grunwaldem.
Wszystko jak trzeba. Nasi w srebrnych zbrojach, a na każdej zbroi herb państwa z którego pochodzi rycerz – uzbrojenie pierwsza klasa. Polacy bez żadnych sprzymierzeńców, ot banda obdartych obszczymurków uzbrojonych w maczugi oraz bijących z bańki.
Tyle, że ich miliony, a nas – garstka.
Walczymy dzielnie! Całość krzyżactwa przed walką śpiewa „Odę do radości” i następuje krwawa jatka, zakończona remisem ze wskazaniem na nasz Zakon.
W ostatniej scenie Wielki Mistrz Zakonu stojąc nad trupem polskiego króla wypowiada znamienne słowa, że oto leży, niby ten, który się o szóstej rano mienił mocarzem, ale my przy okazji dorwiemy też jego brata – i to jest takie mrugnięcie oka do polskiej publiczności. A po napisach, tak jak w Czasie Apokalipsy – tylko zamiast płonącej dżungli –zdumiony kinoman ogląda sceny z wykopywaniem kartofli na polu.
No piękne! Po prostu piękne, bo dodatkowo, za głupich Polaczków kasę!
Ale to było mało! Jak zaczęto zgłaszać uwagi nastąpiło tak zwane przegięcie pały!
W końcu wstaje Brat Zygfryd i swoją jedyną ręką ucisza zebranych.
- Bracia – Na miły Bóg! Ja rozumiem intencje, ale to trochę dziwne, że w szeregach Zakonu mają walczyć na przykład Żydzi czy Muzułmanie, że już nie wspomnę o Afroeuropejczykach!
Ale zaraz go zagłuszyli, że trzeba pokazać całe spektrum w kontraście z prapolską katolicką ciemnotą!
- Ale to my jesteśmy Zakonem Najświętszej Marii Panny, do cholery, oraz twardymi katolikami – próbował oponować – i nie ma żadnej możliwości, żebyśmy ukazali się kinomanom jako ateiści czy jacyś leberałowie!
Ale w rycerstwo jakby diabeł wstąpił i zaraz w krzyk, że wolność sztuki zagrożona! Najbardziej drą się ci, co ledwo litery ślabizują – rumor, hałas i powszechna radość.
To taki stareńki komtur wstaje i zaczyna słabym głosem tłumaczyć, że jak pokażemy Polaków na czworakach i porozumiewających się szczekaniem, podważymy wartość naszego remisu ze wskazaniem na Zakon.
Ale tu Polscy historycy, zakupieni – co nie jest bez znaczenia – na wyprzedaży w Lidlu – głos zabierają i posługując się komentarzami zaczerpniętymi z polskiej blogosfery, udowadniają że było właśnie tak a nie inaczej – a nawet gorzej bo szczekając pluli śliną. I powszechna akceptacja tych dodatków.
Reżyser czerwony z zachwytu nad sobą, aż za włosy się łapie i w piersi się własne bije, widząc jak wiele jeszcze trzeba nanieść poprawek, a każda jedna poprawka – konieczna i wnosząca nowe wartości do filmowego dzieła, że niby po tych wszystkich nadzwyczajnych poprawkach to będzie sam cymes i Hollywood stanie otworem.
Niepotrzebnie wspomniał Amerykę bo zaraz oberwał gruszką w łeb i lud rycerski zaczął się domagać, żeby marnych Polaczków na ekranie, wsparli wredni i równie obleśni Amerykańcy.
Ten pomysł tez przeszedł większością głosów, a o innych pomysłach, które przeszły – strach po prostu wspominać.
Niestety na zebranie wkradł się pod płaszczykiem Rycerz ( tfu ) Maltański, czyli jak nazwa wskazuje – z Poznania – i wszystko rozklepał w Internecie.
Po tygodniu dramat, bo Polaczki już nie chcą finansować filmu.
- Ciemnota!
- Ksenofobia!
- Obskurantyzm!
- Antyeuropejskość!
- Antykrzyżackość!
- Faszyzm!
- Kaczyzm!
- Zaściankowość!
- Tuskizm!
Ach ci Polacy, tacy owacy! W końcu Brat Majerek wstaje i mówi:
- Nie chcą łajdacy filmu? Zrobimy muzeum bitwy!
I dostał gruszką, bo wiadomo, co jest najważniejszą ze sztuk. Sam Brat Lenin, osobiście pouczał!
komentarze
taa
A przecież taki Norman Davies, wbrew imieniu Walijczyk, już podręcznik histori Europejskiej zrobił.
Poza oczywistymi zarzutami o polonofilstwo, nie pamiętam by spotkał się z jakimiś zarzutami natury politycznej ani merytorycznej dużego kalibru…
A kniga była dostrzeżona w zasadzie wszędzie.
Po cholerę szukać, jak już ktoś znalazł?
Coś jest z tymi Krzyżakami na rzeczy.
Z jednym się tylk nie mogę zgodzić zupełnie: z tezą Semki (felietonik w Rzepie), że wobec takiego projektu muzeum histori UE, to nasze muzeum II wojny musi być narodowe w formie i tego, no, w treści. Jako taka przeciwwaga czy cóś.
Ja myślę, że jak oficjala placówka UE będzie denna, to my powinniśmy zrobić realną konkurencję. Ujęcie paneuropejskie, we właściwych proporcjach ukazujące odpowiednie epizody wspólnej epopei.
Ale pewnie zaraz za tę opinię jakimś buzdyganem sarmackim oberwę, więc znikam.
odys -- 03.12.2008 - 23:43