Polska

Idę sobie, aż tu nagle Koń. Rży. Przejść nie daje.

- Panie Koniu – mówię – Proszę o pozwolenie przejścia.

- Proszę złożyć odpowiednie podanie! – Poważnie odpowiada koń.

- Siadam na pieńku. Zza pazuchy wyciągam kartkę papieru oraz kopiowy ołówek. Pośliniłem i napisałem podanie, dosłownie na kolanie.

- A pieczątka? – Pyta koń.

- Jaka znowu pieczątka? Ja tylko chcę przejść!

- Urzędowa oczywiście – parska koń.

- Gdzie ja tu w lesie znajdę Urząd?

- W lesie Urząd? Musi pan wrócić do miasta.

Co miałem zrobić? Z koniem się kopać? Wróciłem. Poszedłem do Urzędu.

- Drugie piętro, trzynaste drzwi po lewej. Pukać trzy razy ale winda w remoncie. – Informuje mnie Dyzio Marzyciel, obecnie na etacie portiera.

Idę. Pukam. Wchodzę.

- W jakiej sprawie?

- Potrzebna mi jest pieczątka by podanie było ważne, Koń wymaga!

Kładę na biurku podanie.

Pan Siedzący przeciera okulary, forsownie smarcze w kraciastą chustkę i czyta.

- To podanie jest napisane jakby na kolanie, ale niech tam, nie każdy ma, prawda, odpowiednie zdolności kaligraficzne. Pan wnosi o przepuszczenie leśną ścieżką numer 124. Co pan ma do roboty nad leśnym stawem numer 6?

- Nad jakim stawem?

- Przecież pisze pan wyraźnie, że udaje się do lasu celem odetchnięcia świeżym powietrzem, napawania się urodą przyrody oraz, jak pan to ujął, odpoczynku na nieskażonym cywilizacją terenie. Ile pan chce przebywać?

- Nie wiem.

- Musi pan wiedzieć, ponieważ od tego zależy wysokość opłaty za oddychanie. Napawanie się jest gratis, w ramach akcji “Urząd Frontem do Obywatela”

- Ale ja nie chciałem iść nad staw, tylko na Słoneczną Polanę!

Siedzący wyciąga katalog i pilnie przewraca kartki. – To nie mój resort, ponieważ na polanie rosną poziomki oraz maliny, w związku z czym musi pan udać się na parter, do pokoju 18, gdzie wyrobią panu kartę zbieracza runa leśnego.

- Nie chcę być żadnym zbieraczem runa leśnego. Jestem inżynierem. Buduję mosty!

- Tym bardziej mnie dziwi, że nie chce pan iść nad staw. Jako inżynier. Ale trudno. W naszym kraju panuje wolność i każdy lizie gdzie chce. Oby z tego nie było jakichś problemów dla kraju! Opłatę za oddychanie może pan uiścić u mnie. Napiszę; trzy godziny. Ważne czternaście dni. Dwadzieścia złotych proszę!
I bach trójkątną pieczątką o papier!

Wyjmuję portfel, ale Urzędnik macha ręką. – Gotówki, prawda, nie trzeba. Trzeba przelewem!

- To ja teraz muszę do banku?

- Nie, najpierw niech Pan idzie pod 18 i wykupi kartę zbieracza. Tam panu dadzą formularze a zaraz za rogiem jest poczta. Wyśle pan pieniądze, wróci z pokwitowaniem i to będzie wszystko. Potem hulaj dusza!

- A, to pan. Kolega z góry dzwonił, że pan przyjdzie. Oczywiście wydamy panu kartę, ale sam pan rozumie, że na okres próbny jednego roku z możliwością bezterminowego przedłużenia, o ile nie zostanie pan schwytany na procederze nielegalnego przydrożnego handlu – Zagaił pan Stojący.

- To jakieś nieporozumienie! Jestem inżynierem. Buduję mosty a do lasu szedłem odetchnąć, napawać się i nawiązać kontakt z przyrodą.

- Tym dziwniejsze, że łasi się pan na parę złotych za handel poziomkami.

- To jakieś nieporozumienie, przepraszam ale…

- Rozumiem, że chce pan założyć firmę. Sprytnie. Nie będzie pan musiał odprowadzać składki rentowej. Pani Madziu! – Niech pani przygotuje dla pana komplet formularzy. – Czy zamierza pan ubiegać się o dotację unijną? Ostrzegam, że teraz to nie takie proste.

- Ja chciałem tylko pospacerować. Mogę podpisać oświadczenie, że nie będę zrywał żadnych poziomek czy innych malin, tym bardziej, że na przełomie listopada i grudnia…

- Kalendarz nie ma tu nic do rzeczy! Rozumiem, że nie chce pan założyć firmy?

- Chcę tylko iść na spacer do lasu, na Słoneczną Polanę!

- Dobrze. Dlaczego pan się tak denerwuje? Zaraz wydamy panu kartę. Jedyne trzydzieści złotych. Tylko uprzedzam, że jeśli zostanie pan przyłapany na handlu przydrożnym…

- Nie zostanę przyłapany!

- Uważa się pan za sprytnego?

- Nie! Po prostu nie mam zamiaru handlować runem leśnym!

- Wie pan chyba, że do runa leśnego zaliczmy też grzyby, jagody…

- Dobra! Wygraliście, rezygnuję z wycieczki do lasu.

- Nie ma sprawy. Nikt pana nie zmusza! Wpłaci pan na poczcie pięćdziesiąt złotych i wróci z pokwitowaniem, a my zatwierdzimy pańską rezygnację.

- Jaką rezygnację?

- Normalną!

- Nie zapłacę!

- A wie pan ile kosztuje praca komornika? No widzę, że przemówiłem do pańskiego rozsądku. W końcu jest pan inżynierem. Umysł ścisły, że się tak wyrażę. Oto formularz wpłaty. Niech pan nie wychodzi, mam jeszcze jedno urzędowe pytanie i proszę by je pan potraktował poważnie.

- Słucham.

- Skoro zrezygnował pan z pójścia do lasu, pomimo wykazywanej początkowo, doprawdy podejrzanej determinacji, gdzie się pan w końcu wybiera?

- Pójdę do kina.

- A ma pan bilet?

- Teraz nie, ale…

- Pan chce wejść bez biletu do kina? Na film?

- Kupię w kasie!

- Widać, że dawno pan nie był w przybytku 10 muzy. Najpierw musi pan iść, winda nie działa, na szóste piętro, pokój 442 i wyrobić sobie kartę kinomana.

- Kartę kinomana?

- A jak chce pan wejść do kina bez karty?

- To ja rezygnuję ze wszystkiego i wracam do domu!

- Aktualnie nie radzę, ponieważ w pańskim domu trwa właśnie rewizja, o czym muszę pana poinformować w związku z podpisaniem przez nas karty praw obywatelskich i …

- Rewizja? Za co?

- Nie żadne “za co?” tylko “z jakiego powodu?” I od razu panu odpowiem, że z powodu pańskiego niezdecydowania oraz pachnącego opozycyjnością niezadowolenia z systemu.

- To co mam robić? – Pytam, a łzy bezradności same napływają mi do oczu.

- Ile pan zarabia?

- Sześć

- Niech pan zostanie u nas. Dostanie pan na początek dziewięć. Jest wolne biureczko w pokoiku panny Madzi. Pan mi wygląda na inteligentnego człowieka. Umysł ścisły a przy tym fantasta. Horyzonty i te rzeczy. Popracujemy razem dla kraju, a prawdę mówiąc o żadnych budowach mostów nigdzie nie słychać. Rzeki ponoć wysychają.

- A mój dom, a rewizja?

- Chłopaki stoją na schodach i czekają na telefon. Mój telefon. Musi się pan zdecydować, czy jest pan z nami, czy wprost przeciwnie?

- A co ja będę tu robił?

- Na razie jest pan w trakcie szkolenia. Chyba pan to zauważył?

Średnia ocena
(głosy: 5)

komentarze

śmieszno-straszne,

ale dobre.


Tyle

to i ja wiem. :)

Pozdro Grzesiu!

Wspólny blog I & J


No co ja zrobię, że

dobre teksty często są niekomentowalne.

Taki lajf.


Grzesiu

Grywam w szachy, brydża i “3,5,8”
Znam kumanie firm “azardowych”
ale “bingo” nie kumam

Wspólny blog I & J


Dobre!

Bo prawdziwe…


-->JJ

A ja! Gdzie moja parafa? Wszystko nieważne.


Sergiusz

Nie potrafię się zalogować.
Szanse zero!

Wspólny blog I & J


Była kiedys taka bajka Trzynaste piórko Eufemii

asasello
W tej bajce bohaterowie Bromba i cała ferajna trafiła do krainy Grzdaczy .I tam było takie miejsce kraina Pieczątkowców .Kto tam trafił był odsyłany od jednego do drugiego pieczątkowca w celu uzyskania pieczątki pod stosownym podaniem zaświadczeniem itp.Kto tam trafił nigdy nie wracał.Jak u Dantego “ Wy którzy przekraczacie te drzwi porzućcie wszelka nadzieje”


Referencie

Zostałeś złośliwie pominięty, czyli, wyjdziesz na ludzi!
No i trza by ci dać okrągłą pieczątkę i czerwony tusz, a czerwony tusz to ma Tusk, gdy podbija ukazy.

Wspólny blog I & J


Sergiuszu

Zgłaszam mój powyższy komentarz w kategorii, najgłupsze komentarze roku!

Wspólny blog I & J


Assasello

Wczoraj przypominałem sobie na przykład styczniowy (ferie), telewizyjny, festiwal teatrów lalkowych. to chiba tam było…

Wspólny blog I & J


to bardzo znamienna bajka panie Jarecki

Bo w niedziele bez Teleranka zamiast którego był generał a po mojego tatę przyjechała “niebieska szklanka” o 13 pokazał telewizor marki Toska te jasełka.
Ps Nie wiem jak pan ale ja mimo braku zimy dokarmiam moje wróble i sikorki.Pisze to bo kiedyś na Salonie wymienialiśmy sie pogladami o naszych braciszkach skrzydlatych


Subskrybuj zawartość