Przerwa na głupie reklamy

Tagi:

 

Wiem, że Tutaj piszą intelektualiści, a ci, poza posiadaniem wiadomego dzieła Joyca nie oglądają telewizji, a nawet jeśli oglądają, z całą pewnością nie oglądają reklam. Choć nie należę do tej elity też staram się nie oglądać reklam. Wychodzę, przełączam na inne kanały, przez co zapominam co oglądałem. Gubię wątki. Bardzo to nieprzyjemne.

Niemniej włażą mi w gały i uszy i zacząłem się zastanawiać, która reklama jest najgłupsza?

Początkowo stawiałem na reklamę Calgonu, tę w której widzimy dwie zepsute pralki, bo przecież nikt nie jest tak nierozsądny by dobrą pralkę taszczyć do warsztatu naprawczego. Bęben jednej zepsutej pralki się błyszczy a drugi wprost przeciwnie. Z tego ma wynikać, że pralka z czystym bębnem zdrowo umarła, czy co? Poza tym jest to bujda z chrzanem. Jako znany złomowszczyk widziałem tysiące bębnów wyciągniętych z zepsutych pralek i wszystkie się pięknie błyszczały.

Jednak pojawiła się niedawno reklama, która jest wielokrotnie głupsza. Ciekawi mnie, czy ktoś z Was widział głupszą?

Jest to reklama jakiegoś płynu do mycia rąk z wbudowanym, automatycznym dozownikiem. Środek w pojemniku usuwa jak to zwykle bywa 99,95% zarazków z mytych dłoni. Nie w tym rzecz. Zatroskany, poważny głos informuje mnie najpierw, że najbardziej zależy mi na zdrowiu moich dzieci, a wiadomo co te zarazki wyprawiają.

Zachwalana nowość polega na tym, że użytkownik (dziecko) podtyka brudne łapki pod dzióbek i płyn sam wlewa mu się w nadstawione uprzednio garstki. Są dwa wyjścia. Najpierw odkręciło kran z wodą brudnymi łapkami, teraz szoruje łapki płynem i zamyka wypływ wody kręcąc brudnym kranem, w związku z czym powinno zacząć mycie od początku. Jasne, mogło najpierw wyszorować łapki, a potem usmarowanymi płynem łapkami odkręcić kran, spłukać łapki, ale zakręcenia kranu nie uniknie.

Ale to detal. Główna rzecz w tym, że skoro na wstępie ma brudne łapki, ponieważ na przykład, zakopywało przed chwilą martwego wróbla, niczym nie ryzykuje naciskając przycisk zwyczajnego dozownika, ponieważ myje łapki po naciśnięciu, nie przed!

Zwróćcie uwagę, że jest to reklama kierowana do dorosłych, nie do pięciolatków! Oznacza to, że twórcy reklamy, jak najsłuszniej mają ludzi za idiotów. Obywatele! Myjcie się mydłem w kostkach!

Zna ktoś jakąś wyjątkowo głupią reklamę, obejrzaną, oczywiście przez przypadek, na przykład w kinie przed jakimś ambitnym filmem?

A propos kina. Jako malec wybrałem się w dawnych czasach do kina „Górnik” w Koninie na film o Winnetou. Sala nabita dzieciarnią. Obowiązkowa PKF a potem na panoramicznym ekranie pojawia się niespodziewanie ogromne, kolorowe zdjęcie nieco nadpsutego męskiego przyrodzenia. Była to, jak się domyślacie reklama akcji zwalczania chorób wenerycznych, albo ich samych. Już dokładnie nie pamiętam.

Średnia ocena
(głosy: 2)

komentarze

Panie Jacku!

Zamiast ścigać się, która reklama jest głupsza, proponuję konkurs na reklamę, która głupia nie jest. Można nawet ustalić jakąś okrągłą sumkę jako nagrodę. Z pewnością nikt jej nie wygra, bo reklamy prześcigają się w głupocie, a nie w mądrości.

Pozdrawiam


Jarecki, co z tego, że masz rację?

Tak, jest to głupia reklama, sam zwróciłem na nią uwagę, w tym samym duchu co Ty.
Ale przecież 90 procent reklam w telewizorze jest na absolutnie żenującym poziomie intelektualnym, o artystycznym nie wspomnę.
To reklama.
A pisma i portale “celebryckie”? A magazyny dla “prawdziwych facetów”. A całe metroseksualne badziewie?
Miliony ludzi idą codziennie na rzeź rozumu i wrażliwości i jeszcze się z tego cieszą.

I pytanie:
Czy możemy coś z tym zrobić, czy może tak ma być i jest cacy?


działają

Najciekawsze jest to, że te debilne reklamy są skuteczne.
Reklamy nie mającego nic wspólnego z pastą, chlebem, lodówką czy telefonem ale za to głośne, wrzaskliwe, knajackie DZIAŁAJĄ.
Lud głupieje i oczekuje w reklamach cyrku jeszcze większego niż w regularnym programie.
a dodatek reklama w TV jest o wiele głośniejsza niż sam film, więc głupie teksty, głupie pomysły wdrukowują się jeszcze skuteczniej.
Bo obowiązuje pewna zasada: nie ważne jak, byle z nazwiska.

Mr.Maciejowski – popełnia pan błąd – sprzedaje się informacjach o rzeczach złych – szukanie dobrych reklam to propaganda sukcesu – to już nikogo nie interesuje.

Brzydkie zdjęcia gwiazd się sprzedają na Pudelku.pl ładne? W żadnym razie.


reżyser, najlepiej młody po Łodzi

Jakie jest dziś marzenie młodych reżyserów filmowych w szkole?
Zrobić wielki film?
Nie.
Tłuc reklamy. Bo one są dopiero twórcze :)


Tomku!

Jedyne co możemy zrobić, to nie kupować produktów reklamowanych. Jeśli mamy wybór, wybierać te, których reklamy nie pamiętamy.

Pozdrawiam


Panie Lagriffie!

Mnie nie interesuje, czy coś się sprzedaje. Powinien się Pan zastanowić, w jakim towarzystwie Pan się wypowiada. Tu akurat nie ma matołów, które łykają teksty o jeszcze bielszej bieli z siłą wodospadu i krystalicznych kroplach koloru. Nas ten bełkot denerwuje, więc poszukiwanie czegoś mającego sens, w tym towarzystwie ma rację bytu.

Poza tym, zgadzam się z Panem.

Pozdrawiam


Panie Jerzy

Zwykła głupota i krzykliwość mnie nie porusza. To bazar i przekupnie nawołują. Czasem starają się być dowcipni i bywa, że im się udaje.
W tym przypadku jest trochę inaczej. Pozdrawiam
Wspólny blog I & J


Merlocie

Nic, oczywiście. Jest to maczuga, którą sprytni jaskiniowcy spłaszczają umysły milionów, by potem te płaskie głowy jeszcze raz sprzedać na rynku polityki & idei. A chętni są!

Wspólny blog I & J


Lagriffe

Cieszmy się choć z tego!
Reklama jest krótsza. No i tak czy tak, jak się przyjrzeć naszym filmom, nie wypada tak źle.
( i aktorzy światowej sławy występują, że wymienię Chucka Norrisa) :)

Wspólny blog I & J


-->J.J.

“Wiem, że Tutaj piszą intelektualiści, a ci, poza posiadaniem wiadomego dzieła Joyca nie oglądają telewizji, a nawet jeśli oglądają, z całą pewnością nie oglądają reklam. Choć nie należę do tej elity też staram się nie oglądać reklam. Wychodzę, przełączam na inne kanały, przez co zapominam co oglądałem. Gubię wątki. Bardzo to nieprzyjemne”.

Jako nawiązanie do mojego komentarza pod Twoim poprzednim tekstem – udane. Rzecz w tym, mówiąc już poważniej (ale tylko trochę poważniej), czy jest jakakolwiek inna elita? A może jest kilka niezależnych elit? Czy każdy ma swoją elitę? Czy jest jakiś wspólny mianownik elity, a może go nie ma? A może w gruncie rzeczy nie uważasz tej “elity”, o której wspominasz, za elitę. Użyłeś tego wyrazu jako kontrapunktu dla własnej elitarności? Opisałeś w ten sposób “elitę” powierzchowną i fałszywą? Mówiąc inaczej, snobów i pozerów, co epatują Dżojsem na półce a w ogóle go na przykład nie czytali. Obawiam się, że to dziś jest nie do ustalenia, bo czasy nastały takie, że nie trzeba należeć do (być) elitą, żeby robić rzeczy, które tradycyjnie elicie są przynależne. Na przykład każdy już może posługiwać się słowem (publikować), budując tożsamość zbiorową Polaków za pomocą języka, niekoniecznie według zasady odpowiedzialności za to co się mówi i – ogólniej – za rzecz publiczną. To elita w starym stylu: mówisz, bo czujesz odpowiedzialność za całość, i masz na uwadze powodzenie i dobro tej całości. Inaczej nie ma co, pardą, chlapać ozorem. Lepiej milczeć. Elita w starym stylu miała łatwiej, bo konkurencją dla niej była tylko ta jej część, która – co do zasady – podzielała pogląd o swej roli, ale wektor miała inny. Na przykład miała na uwadze swoją wygodę, facecję jako program dnia, a niekiedy pomyślność Ruskiego, co rozstawił namioty na placu Saskim w Warszawie. Nie była zaś [owa elita w starym stylu] zagrożona przez “resztę”, bo reszta najzwyczajniej nie pisała. Szyła płaszcze, kleiła pontony albo sprawiała śledzie. Ważne rzeczy, nie można zaprzeczyć. Ale jednak nie pisała, nie pretendowała do bycia elitą w starym stylu. Robiła swoje i w tym sensie też była elitarna. Elitarna w swoim fachu. Ale nie była elitą w starym stylu. Dziś jest inaczej. Chciałem napisać: “niestety inaczej”, ale nie mam pewności, czy miałbym rację. Podsumowując, zmierzam do tego, że ja czytałem Joyce’a, ale nie uważam się za elitę. Za mało robię, a jak robię, to wciąż rzeczy zbyt słabej jakości. Być może nawet nie jestem inteligentem, chociaż czytam książki, w tym Joyce’a. W każdym razie ciekawy temat poruszyłeś. Rozwiń, proszę, pierwszy akapit, bo tak jak zostało teraz, to jest…


ma sens

Panie Jerzy M.
Nieco Pan sobie zaprzeczasz, bo jednocześnie nie interesuje pana czy się sprzedaje czy nie ( mnie akurat tak samo nie, ale piszę o ty, że głupota reklam jest skuteczna), a z drugiej strony chcesz Pan znaleźć reklamę mającą sens, czyli co? Skuteczną, sprzedającą towar? Czy tylko inteligentną?

A co do niekupowania reklamowanego – dla zasady nie kupować? To jaki samochód kupić, skoro każdy jest reklamowany? Myć zęby złą pastą do zębów, bo wszystkie dobre są reklamowane?......Tu bym uważał.

Wyobraźmy sobie młodych ludzi, którzy wymyślili genialne urządzenie ratujące zdrowie, czy powodujące, że trawa rośnie w cieniu… to urządzenie się nie przebije do sklepów bez reklamy. I wpadają w łapska agencji/domów produkcyjnych, które ewoluują razem z rynkiem i działają zgodnie z modą reklamową.
Raz to są pioseneczki ( Lidl jest tani), raz zagraniczne gwiazdy ( Norris, Clooney, Willis), albo animowane, niby śmieszne filmiki.
Musicie pamiętać, że bardzo często reklama jest taka, jaką sobie pan prezes z firmy z Łochowa wymyślił, lub o jakiej marzył, lub po prostu jak sam widzi swój produkt. No i oczywiście on “tak lubi pana np. Tyńca”.
Wszyscy biorący udział w produkcji reklam są w strachu – strachu, że się nie uda, że klient zwymyśla, klient – że się nie sprzeda… i to ich blokuje. Łatwiej wzruszyć ramionami, zgodzić się na fatalne rady klienta, bo wtedy jest winien.

No i chyba rzecz podstawowa: głównym “targetem” są stosunkowo młodzi, lub młodzi ludzie. Do tych ludzi już nie można dotrzeć cytatami z literatury klasycznej, z poezji, dramatu – oni tego nie znają. Ale za to można bawić się parafrazami gier, ich estetyką, sięgać do cytatów współczesnych, telewizyjnych. Te rzeczy do nas, ludzi nieco starszych nie docierają, denerwują zwłaszcza jeśli się TV nie ogląda.

No i w końcu nie zapominajmy o krzywej Gaussa – jak się układa na niej głupota, inteligencja, wiedza ogólna… Państwo od reklam mają to dobrze zbadane.

A co do elit, o których wspomina referent: obawiam się, że już nikt z nas do żadnych elit nie należy. Że dziś elity to małpiszony drące się w teledurniejach w TV, twarze cudownie puste gapiące się na nas z okładek. To oni są dziś autorytetami, a nie osoby wykształcone. Wymierają profesorowie, pisarze… którzy mieli coś do powiedzenia, czy ktoś wchodzi na ich miejsce? Kogo nam się proponuje jako autorytety w rozmowach nibyintelekualnych w TV?

A jak widać w pismach kolorowych pisać każdy może, każdy może mieć stronę w tygodniku, byle występował w telewizji i był popularny. I to znowu dzisiejsza elita.


Panie Lagriffie!

lagriffe

ma sens
Panie Jerzy M.
Nieco Pan sobie zaprzeczasz, bo jednocześnie nie interesuje pana czy się sprzedaje czy nie ( mnie akurat tak samo nie, ale piszę o ty, że głupota reklam jest skuteczna), a z drugiej strony chcesz Pan znaleźć reklamę mającą sens, czyli co? Skuteczną, sprzedającą towar? Czy tylko inteligentną?

Reklama mająca sens, to reklama odwołująca się do człowieka w taki sposób, że zadziała na niego niezależnie od jego poziomu intelektualnego, zaś ludzi inteligentnych nie obrazi. To dosyć proste chyba?

A co do niekupowania reklamowanego – dla zasady nie kupować? To jaki samochód kupić, skoro każdy jest reklamowany? Myć zęby złą pastą do zębów, bo wszystkie dobre są reklamowane?......Tu bym uważał.

Zawsze można zrezygnować z samochodu, albo kupić samochód najmniej reklamowany. Pastę też można poszukać produkcji bułgarskiej (kiedyś taką dostałem) i ona nie będzie reklamowana. Chcieć to móc.

Wyobraźmy sobie młodych ludzi, którzy wymyślili genialne urządzenie ratujące zdrowie, czy powodujące, że trawa rośnie w cieniu… to urządzenie się nie przebije do sklepów bez reklamy. I wpadają w łapska agencji/domów produkcyjnych, które ewoluują razem z rynkiem i działają zgodnie z modą reklamową.

Pewien młody człowiek wymyślił komputer osobisty. Zamiast akcji reklamowej, założył spółkę z cwaniakiem potrafiącym sprzedać nieistniejący produkt. Wie Pan jak nazywa się firma, która w ten sposób powstała?

Raz to są pioseneczki ( Lidl jest tani), raz zagraniczne gwiazdy ( Norris, Clooney, Willis), albo animowane, niby śmieszne filmiki.
Musicie pamiętać, że bardzo często reklama jest taka, jaką sobie pan prezes z firmy z Łochowa wymyślił, lub o jakiej marzył, lub po prostu jak sam widzi swój produkt. No i oczywiście on “tak lubi pana np. Tyńca”.
Wszyscy biorący udział w produkcji reklam są w strachu – strachu, że się nie uda, że klient zwymyśla, klient – że się nie sprzeda… i to ich blokuje. Łatwiej wzruszyć ramionami, zgodzić się na fatalne rady klienta, bo wtedy jest winien.

Ci wszyscy w strachu, są zwyczajnie kiepscy. Ja mam pomysł na kampanię reklamową dla Kokakoli i jeśli kiedyś zdarzy mi się dotrzeć do nich, to będę spokojny o wynik kampanii. Nawet wynagrodzenie chcę jako ‰ od wzrostu udziału w rynku! Ja jestem w tym dobry i to co wymyślam działa…

No i chyba rzecz podstawowa: głównym “targetem” są stosunkowo młodzi, lub młodzi ludzie. Do tych ludzi już nie można dotrzeć cytatami z literatury klasycznej, z poezji, dramatu – oni tego nie znają. Ale za to można bawić się parafrazami gier, ich estetyką, sięgać do cytatów współczesnych, telewizyjnych. Te rzeczy do nas, ludzi nieco starszych nie docierają, denerwują zwłaszcza jeśli się TV nie ogląda.

To, do kogo można dotrzeć cytatem z klasyki, ma się nijak do wieku. Do mnie nie dotrze Pan cytatem z Ulissesa, natomiast załapię cytat ze Stalky’iego i s-ki. Dotrze do mnie zarówno Kabaret Starszych Panów jak i Potem…

No i w końcu nie zapominajmy o krzywej Gaussa – jak się układa na niej głupota, inteligencja, wiedza ogólna… Państwo od reklam mają to dobrze zbadane.

Zbadane to to jest znacznie dawniej niż państwo od reklamy się tym zainteresowali, ale trzeba z tych danych umieć wyciągać wnioski.

A co do elit, o których wspomina referent: obawiam się, że już nikt z nas do żadnych elit nie należy. Że dziś elity to małpiszony drące się w teledurniejach w TV, twarze cudownie puste gapiące się na nas z okładek. To oni są dziś autorytetami, a nie osoby wykształcone. Wymierają profesorowie, pisarze… którzy mieli coś do powiedzenia, czy ktoś wchodzi na ich miejsce? Kogo nam się proponuje jako autorytety w rozmowach nibyintelekualnych w TV?

mnie elit nikt nie będzie proponował. Sam wiem, co musi sobą reprezentować człowiek, bym mógł go do elity zaliczyć. Znam dwóch ludzi, którzy są moim zdaniem członkami elity. Więcej nie miałem okazji poznać…

A jak widać w pismach kolorowych pisać każdy może, każdy może mieć stronę w tygodniku, byle występował w telewizji i był popularny. I to znowu dzisiejsza elita.

Zatem pisanie nie jest wyróżnikiem elity i to najważniejszy wniosek z Pańskiej wypowiedzi…

Pozdrawiam


Panie Referencie!

Elity powstają same z siebie. Nikt ich nie kreuje, bo się nie da. Natura elity jest taka, że tylko niektórzy mogą do niej należeć, pomimo to, że aspirują do niej wszyscy mężczyźni. Tak jak pisałem w powyższym komentarzu, znam dwóch ludzi, którzy moim zdaniem należą do elity. Mam parę wyznaczników, które muszą być spełnione i oczekiwanie, że taki ktoś nie będzie zaliczał poważnych wpadek. Wszystko…

Pozdrawiam


Sądzę, że na to jestem za głupi

Nawet nie pracuję “głową”

Na boku – ręką też nie bardzo. Temat jest pasjonujący. Jasne, że jest wiele, przenikających się i nieprzenikających się elit Oczywiście brak elity nadrzędnej. Media und internet wyrównują ich status, tnąc po łbach, po to by elity bydlęce przenikając się z elitami zawodowymi stworzyły Mega Elitę, elitę złożona z celebryckich jełopów.

Oczywiście na podłożu elit komuszych. Weź takiego Passenta, który jest teraz, podobnie jak tutejszy Mad Dog, arbitrem elegantiarum. Przecież to jełop, tyle, że stary komuchów sługa. Na aut!

W czasach, gdy jako młodziak pomykałem po szkołach, miałem okazję zetknąć się z nauczycielami “przedwojennej produkcji”
Boże, mój Boże!

Wspólny blog I & J


konfilkt pokoleń

No ale z kolei nie rwijmy włosów z głowy, że “ta dzisiejsza młodzież”... Nasi rodzice też mówili, że “ta dzisiejsza młodzież”... Film Woody’ego Allena : O północy w Paryżu – trochę o tym opowiada.

J.M. niestety myli się Pan potężnie uważając, że rozumienie cytatów nie jest związane z wiekiem.
Oczywiście są chwalebne wyjątki, ale masowy odbiorca jest dziś kompletnie nie wykształcony. Zmienił się program, przerabia się jedynie fragmenty lektur…
Jest wąska i dość wykształcona grupa młodzieży. Ale jest ich potwornie mało. I często, co smutne, idą tam gdzie pieniądze kuszą, wybierają niewłaściwe zawody ze względu na $$.
.

Nie wiem, czy pracuje pan z młodymi ludźmi, czy stara się Pan wyłowić zdolne jednostki – ja akurat próbuję. I muszę powiedzieć, że jest coraz gorzej. Brak wyobraźni werbalnej, zero bagażu klasycznego, z którego mogliby czerpać.
Bardzo zmienił się krajobraz intelektualny. Oni są skupieni na odmiennych niż my celach, obserwuję ogromne spłycenie. I nie jestem w tym sam, cała moja branża cierpi z tego powodu.

Bułgarska pasta do zębów? No trochę mnie pan rozśmiesza, ja wolę mieć zęby nadal wszystkie i stosunkowo jasne. Chyba trzeba poświęcić strasznie dużo czasu na szukanie tych niereklamowanych rzeczy.
Czy wie Pan, że pierwsza z brzegu markowa pasta, dajmy na to Colgate, ma nieco inny skład w Polsce i inny w Niemczech? Tu ma być tańsza, w związku z czym niektóre droższe składniki są eliminowane. Proszki do prania to samo…
To, że coś jest pastą do zębów, nie znaczy, że jest dobre. Nawet bułgarskie.


Panie Lagriffie!

Co do młodego pokolenia, to nie załamywałbym rąk. Oczekiwanie, że elita będzie liczna, jest co najmniej zabawne. Elita z definicji jest czymś rzadkim. Plebs jest liczny. Oczywiście chciałoby się, by jak najwięcej młodych ludzi było na poziomie i by rozumieli kod kulturowy, którym posługiwali się ich dziadkowie. Problem polega na tym, że dziadkowie wielu z tych młodych, też nie rozumieli kodu kulturowego elity ówczesnej. Drugą rzeczą, która wpływa na zdolność społeczeństwa do kreowania elity, to wiara, że można mianować elitę. Przecież to co Jacek Jarecki pisze o elitach, to właśnie skutek takiej wiary. Jak Adam Michnik kogoś mianował członkiem elity, to on jest jej członkiem. A to tak nie działa. Słoma z butów chama wychodzi zawsze i najbardziej jest widoczna, gdy cham ubierze się garnitur, smoking czy frak. Jak jest w walonkach, to w zasadzie nie razi. I nie zaradzą na to żadne nagrody z grecką boginią w nazwie, czy inne sposoby kreowania elity. To my musimy zaakceptować danego człowieka jako członka elity, by on się stał członkiem elity…

Pasta bułgarska to przykład sprzed lat. A dlaczego ona ma być gorsza niż produkt „wiodącej” marki, to za chińskiego boga nie zgadnę. :)

Pozdrawiam


Elyty

J.M. – chyba się nie rozumiemy – ja staram się, może nieczytelnie – napisać o tym, że dziś ELITY to właśnie wspominany przez Pana plebs.
A rozumienie kodów – to konflikt pokoleń. Uważam jednakowoż, że stan umysłu młodego pokolenia jest tragiczny.


Panie Lagriffie!

To, że chamy pretendują do bycia elitą, nie czyni z nich elity. Na to nie można poradzić.

Natomiast na młodzież narzekano już w Babilonie, a być może w raju…

Pozrawiam


re: Przerwa na głupie reklamy

Ja nie twierdzę, że oni są prawdziwą elitą intelektalną – natomiast dla narodu stali się elitą. To ich słuchają, to o nich czytają na pudelku, to z nimi oglądają denne filmy, to ich wypociny czytają w kolorowych pismach…
Świat się zmienił. Autorytety też – dziś to Angelina Jolie i jej małżonek jadący do Afryki… A nie dajmy na to Einstein…


Panie Jerzy!

Czytał Pan niezawodnie Cerama!

Na cegłach tamże napisał jakiś dobrodziej 4000 lat temu;

- Ludzie, jak tak się rozejrzeć są głupi

Wspólny blog I & J


Panie Lagriffie!

No dajmy na to, Albert Einstein, to taki celebryta z początku wieku. Wyjątkowy sk…yn, którego własne dzieci się wyrzekły. Twórca teorii, która nie bardzo nadaje się do weryfikacji, bo nikt jej nie rozumie. Czy on tak bardzo się różni od wspominanej przez Pana pary?

Poza tym, plebs może zajmować się celebrytami. Nie zmienia to celebrytów w elitę. Będę się upierał.

Pozdrawiam


kołnierz

Obawiam się, że w zasadzie każdy ma coś za kołnierzem.
Nie ma świę†ych. Wielcy naukowcy często mają rodzinne problemy… Ale o tym wie tylko rodzina. Znam sam wiele przypadków.
Chyba się pan nie zorientował ale Alberta rzuciłem tam sobie.
Nazywają place, lotniska, ulice nazwiskami żyjących ludzi, a zawsze coś może się okazać.
Szarość a nie biało-czarne.


Subskrybuj zawartość