O co chodzi z tymi pedałami?

Jako człowiek małomiasteczkowy i nędzny, znam osobiście tylko dwóch homoseksualistów.

Nie to co inni – Wiem, że to zbyt mało by wyciągać wnioski, ale na szczęście nie jestem medium ani nawet popularnym blogerem.

Znam tych dwóch „pedałów” i tyle.

Jeden jest kibolem i o niczym innym z nim nie gadam, ino o piłce nożnej. Znam się na piłce i potrafię odpowiedzieć na głupie pytanie, jaki był wynik w starodawnym meczu i dlaczego 2-1, ale on recytuje składy drużyn.

Drugi jest nieźle rozeznany w kulturze i polityce. Głosuje na kolejne partie Korwina – Mikke, czego, pamiętając o własnej politycznej przeszłości, nie wyrzucam Onemu. Przepraszam, znam jeszcze trzeciego. Bardzo fajny chłopak.

Łączy ich to, że są normalnymi ludźmi, oraz wrogość wobec tak zwanego „środowiska”

Żyją sobie skromnie, w parach. Nie czują się prześladowani ani dyskryminowani. Kibol zapytał mnie ostatnio, gdy rozmowa zeszła na „pedalskie roszczenia”

– Jakbyś się czuł, gdyby w twoim imieniu, jako hetero, występowały kurwy i ludzie, którzy pierdolą się w krzakach, w parkach, w ramach doggingu?

Cóż mogę odpowiedzieć, poza oczywistym stwierdzeniem, że PT pedał jest równy, że jest zwykłym człowiekiem, który z powodu innej seksualnej orientacji/ zboczenia niekoniecznie przynależy do bandy lewackich durniów.

Myśląc pozytywnie, należy przyjąć, że preferencje seksualne nie mają wpływu na preferencje polityczne.

To, że banda lewackich ancymonów próbuje przejąć władzę nad duszami homoseksualistów, świadczy jedynie o słabości głupawych „prawicowców”

Nie sposób na ten temat napisać rozsądnie, chociaż wystarczy zacząć od przesunięcia wektorów, gdzie preferencje seksualne znajdą się nas właściwym dla siebie miejscu.

Proponuję pozycję szóstą, po wierze, honorze, ojczyźnie, zainteresowaniach… i kulturze.

Tak , mniej więcej, pozycjonuję swój heteroseksualizm.

Średnia ocena
(głosy: 1)

komentarze

Nie mam pojęcia o co chodzi, ale...

poglądy moich znajomych homoseksualistów raczej pokrywają się z opinią “kibola”.

Możliwe, że ci “tęczowi rewolucjoniści” to tylko jakaś politycznie użyteczna ekstrema, której zadaniem jest w odpowiednim momencie robić zamęt, przykrywając swoimi wrzaskami dużo ważniejsze sprawy.
Ot, słyszał ktoś, że w trakcie sejmowej “debaty” nad projektami ustaw o związkach partnerskich, Vincent sprzedawał cichaczem (medialnym) kolejny pakiet akcji PKO BP?


Panie Jacku!

Niestety większość polityków, z Pańskimi ulubieńcami, niewiele różni się od opisu „kibola”. Tyle, że nie zajmują się sypialnią, ale macicą, programem szkoły i innymi „bardzo ważnymi sprawami. O kurwach z mniej przez Pana lubianych partii wspominał nie będę, bo nie ma o czym.

Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość