Galicja jest potocznym określeniem ziem, które weszły w skład zaboru austriackiego. Obejmowała tereny od Żywca i Chrzanowa na zachodzie aż po rzekę Zbrucz na wschodzie. Nazwę prowincji wywiedli Austriacy od średniowiecznej, łacińskiej nazwy ruskiego państewka: Regnum Galiciae et Lodomeriae – Królestwo Halicza i Włodzimierza.
Zajmując Galicję praktycznie bez jednego wystrzału, nie do końca orientowali się jej nowi panowie, gdzie znajdują się granice tego mitycznego królestwa, szczególnie granica wschodnia. Ustalona w końcu na Zbruczu, przetrwała ona aż do 1939 roku, najpierw oddzielając Austro-Węgry od Rosji, później w latach 1918-1919 dwa państwa ukraińskie a w końcu II RP od Związku Radzieckiego.
Nietrudno zrozumieć cesarsko-królewskie kłopoty z ustaleniem granicy nowego nabytku imperium. Wschodnia Galicja – Ruś Czerwona i zachodnie Podole – była bowiem dla Austriaków niemal „pół-Azją”, jak raczył wyrazić się polakożerca i pamflecista Karol Franzos, tonącą w anarchii przedziwną krainą zamieszkaną przez mieszaninę Rusinów, Polaków, Żydów, Ormian, Niemców, Bojków, Łemków, Hucułów i Bóg wie, jakich jeszcze „ludów na wymarciu”, od wieków wstrząsaną najazdami Tatarów i Turków, buntami chłopskimi i wojnami.
Chyba tylko polska szlachta nie przyjęła z ulgą nadejścia nowych porządków, choć i miasto Lwów – semper fidelis – do końca nie chciało złożyć przysięgi wierności władzy cesarskiej. Austriacy ukrócili samowolę magnaterii, rozwiązali prywatne armie, sejmiki, wprowadzili własny system administracji i sądownictwa, gdzie zainstalowali własnych urzędników skrupulatnie egzekwujących prawo. Szczególna poprawa losu spotkała chłopów – zlikwidowano ich osobiste poddaństwo, zmniejszono wymiar pańszczyzny, ograniczono kary cielesne, wprowadzono samorząd wiejski. Od tego czasu datuje się miłość chłopstwa galicyjskiego do austriackich cesarzy. Wzrosła ona jeszcze bardziej po 1848 roku, kiedy zniesiono pańszczyznę i przeprowadzono uwłaszczenie. A dwa lata wcześniej doszło w Galicji (zachodniej) do tzw. rabacji – buntów chłopskich wynikłych z prowokacji biurokracji austriackiej, zawsze chętnie grającej na animozjach dwór-wieś, oraz zacofania i słusznego poczucia krzywdy ludu. Chłopi napadali na dwory, zabijali, często okrutnie, swoich panów („mego dziadka piłą rżnęli” Wyspiańskiego). Szacuje się, że zginęło wówczas ponad 1000 osób. Do rabacji odnosiły się słynne słowa „Chorału” Ujejskiego:
O! Panie, Panie! ze zgrozą świata
Okropne dzieje przyniósł nam czas,
Syn zabił matkę, brat zabił brata
Mnóstwo Kainów pośród nas.
Ależ o Panie! oni niewinni,
Choć naszą przyszłość cofnęli wstecz,
Inni szatani byli tam czynni,
O! rękę karaj, nie ślepy miecz!
Ocenia się, że w pierwszym ćwierćwieczu istnienia Galicji 2/3 jej ludności stanowili katolicy obrządku greckiego. Trudno jednak nazywać ich Rusinami, bo świadomość narodowa chłopów (a stanowili oni 90% ludności) była wówczas bardzo słaba. Jak sami mówili, „Bih dał try mowy: pańsku, chłopśku i żydowśku”. Przebudzenie narodowe Rusinów, później nazywających siebie Ukraińcami, nastąpiło dopiero w połowie XIX wieku. Odbyło się to ku zadowoleniu Austriaków szukających przeciwwagi dla politycznych aspiracji Polaków. To w Galicji doszło rozwoju ukraińskiego piśmiennictwa, szkolnictwa, powstania pierwszej reprezentacji politycznej Ukraińców. Idee te promieniowały na Ukrainę Naddnieprzańską. Stała się Galicja ukraińskim Piemontem.
Jednak nieporównanie większy potencjał kultury polskiej powodował polonizację szerokich rzesz ludności, w tym przybyłych urzędników narodowości niemieckiej czy czeskiej oraz asymilację Żydów. Stąd liczne w Galicji niemieckie nazwiska zadeklarowanych Polaków: Grottger, Pol (Pohl), Estreicher, Riedel, Kirchmayer itd. Po 1831 roku liczebność obu obrządków – greckokatolickiego i rzymskokatolickiego w Galicji wyrównała się.
Dzięki uzyskanej w 1861r. autonomii Galicji i liberalnej konstytucji Polacy mogli rozwijać swoje wpływy polityczne. Skomplikowany, zależny od biurokracji, system głosowania w wyborach do sejmu galicyjskiego, pomyślany tak, by zapewnić w izbie poselskiej przewagę przychylnych zaborcy Rusinów i chłopstwa, rychło dostał się w ręce polskiego ziemiaństwa. W latach 70-tych Polacy dysponujący większą niż Rusini liczbą ludzi wykształconych, przejęli administrację Galicji a wraz z tym wpływ na obsadę parlamentu krajowego. Rusini równi liczebnością Polakom zdobywali zaledwie 15% mandatów. Dochodziło do różnorakich nieprawidłowości z aresztowaniami rusińskich kandydatów włącznie. Właśnie przez to prasa austriacka określała Galicję mianem „Skandalicji”. W 1908 roku rusiński student zastrzelił namiestnika w Galicji, hrabiego Andrzeja Potockiego. Doszło do rozruchów studentów polskich i ukraińskich.
Stała się Galicja obszarem narastającego konfliktu polsko-ukraińskiego. Polacy początkowo nie przyjmowali do wiadomości istnienia narodu ukraińskiego uznając, że został on „wymyślony” przez Austriaków. Później nie mogli zaakceptować ich radykalnego programu politycznego. Jak mówił Iwan Franko, „Polacy muszą raz na zawsze wyrzec się myśli o odbudowie historycznej Polski na niepolskich ziemiach i muszą zaakceptować, jak to my czynimy, ideę Polski czysto etnicznej”. Próby porozumienia okazywały się nietrwałe. Drogi obu narodów zaczęły rozchodzić się jeszcze bardziej.
Napięć narodowościowych i społecznych na pewno nie łagodziła słynna galicyjska bieda. Galicja leżąca na peryferiach imperium traktowana była wyłącznie jako rynek zbytu dla towarów przemysłu austriackiego i czeskiego. Niskie taryfy przywozowe oraz wysokie wywozowe hamowały rozwój i tak szczątkowego galicyjskiego przemysłu. Import taniego zboża z Ameryki obniżał dochody rozdrobnionego i przeludnionego rolnictwa. Nędzę pogłębiały liczne i wysokie podatki oraz niedorozwój szkolnictwa – w 1900 roku w Galicji było 56% analfabetów. Nie bez przyczyny szyderczo zwano prowincję „Golicją i Głodomerią”.
Mapa administracyjna Królestwa Galicji i Lodomerii (1914r.). Źródło: Wikipedia. Autor: Mariusz Pazdziora
Upadek zaborców, w tym Austro-Węgier, dał i Ukraińcom i Polakom szansę na zbudowanie własnych niepodległych państw. Ukraińcy galicyjscy na terenach Wschodniej Galicji powołali Zachodnio-Ukraińską Republikę Ludową, co stało się wyzwaniem rzuconym tamtejszym Polakom, którzy nie wyobrażali sobie życia w innym państwie niż polskie. W wyniku wojny polsko-ukraińskiej państwo zachodnioukraińskie upadło a cała Galicja trafiła w polskie ręce.
O tym, jak zagmatwany był polsko-ukraiński węzeł gordyjski we Wschodniej Galicji niech świadczą szacunki R.Torzeckiego odnośnie liczebności tam Polaków (w dwudziestoleciu międzywojennym). Pomimo że na całym tym obszarze Ukraińcy/Rusini stanowili najliczniejszą grupę narodowościową, to Polacy licznie zamieszkiwali powiaty zwane „żyłą polską”, ciągnące się od Zbrucza po Lwów. Były to powiaty (w nawiasach odsetek Polaków): Skałat (57%), Tarnopol (46%), Trembowla (47%), Podhajce (41%), Brzeżany (40%), Przemyślany (45%), Lwów (48%). Wielu zamieszkiwało w takich powiatach jak Zbaraż (38%), Gródek Jagielloński (23%), Rudki (36%), Mościska (39%) i Przemyśl (38%). Polacy obok Żydów byli najliczniejszymi mieszkańcami miast. Oblicza się, że Polacy stanowili co najmniej 30% ludności (2 mln) całej Galicji Wschodniej.
Relacje polsko-ukraińskie w II RP to temat-rzeka na osobne wpisy, jednak dość rzec, że elity ukraińskie nie wyrzekły się myśli o niepodległości, nawet jeśli część z nich przyjęła postawę lojalną wobec Polski. Trzeba jasno powiedzieć, że co by państwo polskie nie zrobiło i tak nie zadowoliłoby to aspiracji tych Ukraińców. Konflikt polsko-ukraiński był nie do rozwiązania inaczej niż przez wojnę lub/i masowe przesiedlenia ludności.
Nacjonaliści ukraińscy skupili się w UWO a później OUN, choć trzeba przyznać, że II RP potrafiła sobie poradzić z najgroźniejszymi przejawami ich działalności – dywersją i terroryzmem. „Wierchuszka” ukraińskich nacjonalistów została wyłapana i osadzona w więzieniach z długoletnimi wyrokami. Lud ukraiński pomimo różnych błędów polityki narodowościowej II RP, mógł w miarę spokojnie żyć rozwijając swoją kulturę i świadomość narodową. Wydawało się, że Polacy i Ukraińcy żyją obok siebie zgodnie, o czym zresztą świadczyły liczne małżeństwa mieszane. Wiktor Poliszczuk oceniał ich odsetek rodzin mieszanych w Galicji Wschodniej na 30%.
Tan pozorny spokój okazał się ułudą. Miał bowiem lud ukraiński dziwną cechę, która nie raz w historii objawiała się niespodziewanym wybuchem. Celnie opisała to Zofia Kossak, która w 1917 roku była świadkiem krwawego powstania chłopskiego na Ukrainie:
...lud rosły i krzepki, śpiewający najpiękniejsze na całym świecie pieśni, leniwy, senny, ale sennością żywiołu, gotowego w każdej chwili powstać huraganem. Lud ten nad wszystko siłę fizyczną ceniący, pobłażaniem gardził jako dowodem słabości, surowość uznawał, a za niesprawiedliwość mścił się zaciekle i strasznie. Skryty, chytry, trudny do poznania i przyswojenia, niezmiernie rzadko dno swej myśli zdradzający – przeto pozornie uchodzący za fałszywy – posiadał wyjątkowe zdolności umysłowe, oczekujące tylko pobudzenia – zdolny do najbardziej krańcowych przejawów cnoty lub zbrodni, nienawiści lub zasługi, był przy tym, niestety, opłakanie niekulturalny i ciemny. Krew tatarska, której sporą domieszkę otrzymał, dała mu w spadku zamiłowanie łupieżcze, tchórzowską odwagę pobratymca wilka, sąsiada z bliskiego lasu – i chęć niszczycielską, która w przyszłości umiejętnie rozbudzona miała wybuchnąć pożarem, tłumiąc wszystkie inne czynniki psychiczne.
Przez 20 lat swego istnienia II RP skutecznie tłumiła opisywany przez Z. Kossak żywioł. Dżina z butelki wypuścili Niemcy i Sowieci w 1939 roku rozbijając państwo polskie i pozwalając działać antypolskim siłom. Na początku 1944 roku ogień na wschodniogalicyjską beczkę prochu rzucili nacjonaliści ukraińscy.
______________________
Źródła:
Ryszard Torzecki, “Kwestia ukraińska w Polsce w latach 1923-1929”, Kraków 1989
Zbigniew Fras, “Galicja”, Wrocław 1999
Martin Pollack, “Po Galicji”, Wołowiec 2007
Zdzisław Skrok, “Podolska legenda. Powstanie i pogrzeb polskiego Podola”, Warszawa 2007
komentarze
Panie Dymitrze!
Jak zwykle pięknie i smutno. Za to niestety prawdziwie.
Dziękuję i pozdrawiam.
Jerzy Maciejowski -- 09.02.2009 - 01:20Panie Dymitrze z tą datą coś , hm
“Od tego czasu datuje się miłość chłopstwa galicyjskiego do austriackich cesarzy. Wzrosła ona jeszcze bardziej po 1948 roku, kiedy zniesiono pańszczyznę i przeprowadzono uwłaszczenie. A dwa lata wcześniej doszło w Galicji (zachodniej) do tzw. rabacji – buntów chłopskich”
Pozdrawiam :)
MarekPl -- 09.02.2009 - 12:43Hałyczyna
“chytry”
jako żywo nie spotkałem się z chytrością na Ukrainie … wprost przeciwnie
Docent Stopczyk -- 09.02.2009 - 14:38Stopczyk
widocznie coś się zmieniło
Dymitr Bagiński -- 09.02.2009 - 16:49PANIE MARKU!!!!
Ja tu szukam po żródłach a trzeba było napisać, że wiek się nie zgadza!
Dymitr Bagiński -- 09.02.2009 - 16:55;)
>DB
musi tak. mój kolega miał przygodę. wracał z kumplami z jakiegoś daleka na Ukrainie i we Lwowie wyskoczył na hod doga z koreańską marchwią, niestety pociąg odjechał, a on sam (na szczęście miał paszport w kieszeni) został z tym hot dogiem, bez kasy, w nocy na dworcu.
po jakimś czasie podszedł do niego facet i pyta co jest. jak usłyszał historię to zaprosił go do siebie. koleś był w strachu, bo pomyślał, że to może jakiś Czykatiło-kanibal… okazało sie że facet jest docentem (sic!) na politechnice.
nie był ani seryjnym mordercą, ani nawet homoseksualistą szukającym przygód. ot zobaczył biednego człowieka z głupią miną i hot dogiem i chciał jakoś pomóc … w domu poczęstował peklowaną słoniną i wódką (jak docent nie widział to nasz podróżnik wylewał stakany do paproci) ... potem padł (docent) a turysta na wszelki wypadek nie spał do rana, zostawił podziękowanie na gazecie i uciekł
w sumie nie wiem po co to napisałem ale jak już jest to niech będzie …
a ha… jak chodzi o Galicję to szczodrość i gościnność Hucułów jest wręcz niesamowita .. i z tego co wiem to zawsze taka była.
Docent Stopczyk -- 09.02.2009 - 17:19Docent
Mam wrażenie, że “chytry” jest synonimem słowa “przebiegły” a nie “skąpy”.
Dymitr Bagiński -- 09.02.2009 - 18:20Dymitr
można i tak. ja to zawsze myślałem że chytrus to taki co ma i nie da. ale w sumie … no nie znam się :)
Docent Stopczyk -- 09.02.2009 - 19:12Tym razem sie pogubiłem..
Już sam zwrot – lud ukraiński trąci pogardliwą myszką.
Znaczy on jest, czy tylko udajemy ale go nie ma?
Ma prawo do swoich, narodowych, suwerennych aspiracji, czy jest tylko cepeliowską odmianą, tolerowaną przez szlachecki-szlachetny lud polski?
Może mniej cytatów archaicznych autorów a więcej refleksji własnej?
Igła -- 09.02.2009 - 19:23Autora.
Lud ukraiński
lud polski… a może lód
lody można, prawda, przełamywać
a ludy?
Docent Stopczyk -- 09.02.2009 - 19:27No tak sobie myślę,
że Kossak-szcucka pomimo mnóstwa zasług w czasie wojny, to jednak przed stereotypowo strasznie oceniała i Żydów i Ukraińców.
sznaczy szowinistycznie i pewnie z pozycji , że Polak -katolik to najlepszy rodzaj cżłowieka na świecie.
Ale poza tym tekst, jak zwykle ciekawy.
pzdr
grześ -- 09.02.2009 - 20:14Nowe zakazane słowo
Lud
Dymitr Bagiński -- 09.02.2009 - 20:39Gdzie i przez kogo
zakazane?
Igła -- 09.02.2009 - 20:42Dymitr
a ludyna ;-)
Docent Stopczyk -- 09.02.2009 - 20:45Archaiczny autor
ma to do siebie, że wówczas żył. A co Pan wtedy robił?
Dymitr Bagiński -- 09.02.2009 - 21:00Nie żył
Żyje teraz.
Igła -- 09.02.2009 - 21:02Tu.
I tam.
Stopczyk
Może być jeszcze lut. Właśnie mam ochotę komuś przylutować.
Dymitr Bagiński -- 09.02.2009 - 21:11PS
Bo ja w elektryce robię.
Dymitr Bagiński -- 09.02.2009 - 21:27a ha
to daj cynę jak już lutniesz
Docent Stopczyk -- 09.02.2009 - 22:29Grześ
pewnie czytałeś, ale może inni nie: http://kobieta.gazeta.pl/wysokie-obcasy/1,53662,4006798.html
Może jednak słowa archaicznej autorki coś wyjaśniają? Dlaczego tak niewielu przeczuwało to, co miało nastąpić?
Dymitr Bagiński -- 09.02.2009 - 22:47Stopczyk
W tej branży informacji udziela Lou Douva.
Dymitr Bagiński -- 09.02.2009 - 22:46Lud Uva
to jacyś krajowcy spod Charkowa?
Docent Stopczyk -- 10.02.2009 - 09:40Ludzie
Co to się z tą Wyborczą porobiło?
Dymitr Bagiński -- 10.02.2009 - 10:23http://wyborcza.pl/1,88975,6241038,Podwarszawskie_Kresy.html?as=1&ias=2&...
DB,
dzięki za linka, pewnie czytałem, ale co mi szkodzi przeczytać jeszcze raz?
:)
pzdr
grześ -- 10.02.2009 - 11:52Zofia Kossak-Szczucka i antysemityzm
Przypomniał mi się fragment ciekawej dyskusji w temacie antysemityzmu.
Zacytuję.
(...)Jacek Bomba odwołując się do przykładów Sprawiedliwych stwierdził, że nie chodzi o to, żeby nie być antysemitą, ale o to, żeby rozeznać w sobie antysemityzm i, jak określił dosadnie, trzymać za mordę, jak każde zło. I dlatego możliwe jest ratowanie Żydów przez antysemitów. Zofia Kossak-Szczucka, będąc uprzedzona do Żydów, ratowała ich przed śmiercią.(...)
Pozdrawiam
Radecki -- 10.02.2009 - 15:32Dymitrze, no co?
nawet w “GW” dobre artykuły się trafiają.
grześ -- 10.02.2009 - 17:00I to w “Obcasach”, przeczytałem, idem czytac to o Kossak-Szczuckiej teraz.
Dymitrze, no co?
nawet w “GW” dobre artykuły się trafiają.
I to w “Obcasach”, przeczytałem, idem czytac to o Kossak-Szczuckiej teraz.
P.S. No i przeczytałem, fakt, znałem już ten artykuł, ale dobry jest.
grześ -- 10.02.2009 - 17:15Niestety przeczytałem też wypowiedzi na forum, co za idioci, masakra, i to po obu stronach. Gorzej niż w Salunie.
Ja tam pod takim artykułem 90%tamtych komentarzy bym wyciął na miejscu admina gazeta.pl.
Tych komentarzy nie czytałem
Ale za to ostatnio trafiłem na jakieś forum “dialogu polsko-ukraińskiego” w necie. Tam to dopiero jest “dialog” :)
Dymitr Bagiński -- 12.02.2009 - 16:49Panie Dymitrze!
Ten odsyłacz nie działa.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 12.02.2009 - 12:48Panie Jerzy
Bo nie miał działać. To nie odsyłacz tylko buźka, która była za blisko:)
Dymitr Bagiński -- 12.02.2009 - 16:50Porządek panuje we Lwowie,
za dwa czaje i barszczyk bardzo smaczny się placi 10 hrywien.
Wogzau mają taki, że my w Polszcze jaltańskiej powinniśmy ze wstydu lzami plakać.
Studenci Politechniki Lwowskiej z zapalem rozmawiają po ukraińsku z przygodnymi studentkami UJ. Mówię wam, jakże ciekawe dyskusje można prowadzić o Banderze i cenach papierosów, nie mając żadnego wspólnego języka…
W pociągu pancernym z Kijowa do Wroclawia przygodne kobiety pozytywnie reagują na nieśmialą prośbę “izwinitie, dajte chliba kusoczek”.
Tylko z tych cholernych Mościsk trzeba 3 km dymać do szosy na Szehyń. Dobrze, że zlapalam stopa w końcu…
pozdrawiam galicyjsko
Pino
napisz coś więcej o tych rozmowach.
Dymitr Bagiński -- 16.02.2009 - 20:22@Pino
Podczepiam się pod sugestię Dymitra.
Radecki -- 16.02.2009 - 23:03Możesz?
No cóż,
jeśli ten Sasza, co go spotkalam paląc w nocy szluga przed dworcem, jest w miarę reprezentatywny dla mlodych Ukraińców zachodnich, to by wynikalo, że oni generalnie nic do nas nie mają. Pozytywnie się wyrażal o Polakach i uważal, że niechęć idzie z naszej strony raczej, ale nie wydawal się być tym zaskoczony. Ja sama wyjaśnilam zwięźle “Petlura da, Bandera niet”. Opowiedzial mi (w jakimś dzikim melanżu angielsko-ukraińsko-rosyjskim, jestem pelna podziwu dla siebie, że go zrozumialam) że raz byla impreza u jego kumpla w akademiku, na którą zaprosili polskich studentów, co akurat bawili we Lwowie. No i pech chcial, że gospodarz byl nacjonalistą i na ścianie mial wielki plakat ze Stiepanem. Na co jeden z Polaków się oburzyl strasznie, zacząl krzyczeć i chcial podobno ten plakat zrywać... Sasza mi to przedstawil jako taką wesolą anegdotkę, bez spinek.
No, podejrzewam, że chcieliście raczej o tym, nie o fajkach :) Co do nich, to się zgorszyl, że palę Primy ze zmutowanej kukurydzy, kupione w Przemyślu za trzy zeta. Sam mial Marlboro, cwaniaczek.
szto ja mogu skazaty...
jest w Kijowie Michajlowski monastyr, a na jego murze mapa. upamietnia Holodomor – tragiczne ludobojstwo z 1932-1933, kiedy na rozkaz z Kremla wyglodzono kilka milionow Ukraincow.
i kazdy region ma swoje ponure statystyki – tyle a tyle ofiar w Zytomirskiej, Czernihowskiej, Winnickiej oblasti …. i tylko zachodnie obwody stanowia chlubna, biala plame. bo tam byla Polska (Galicja i Wolyn), wzglednie Rumunia (Bukowina) albo CSR (Zakarpacie).
ciezko sie zylo Ukraincom pod polska wladza, ale wlasnie – zylo. nikt ich hurtowo nie skazywal na smierc, jak w “przodujacym panstwie robotnikow i chlopow”. a jak im sie nie podobalo, droga do Kanady stala otworem. tej mozliwosci nie mieli Ukraincy zza Zbrucza, bo “ludowa” wladza nie wypuszczala swoich niewolnikow za granice.
no … to by bylo na tyle. aha – w Drohobyczu do dzisiaj gdzieniegdzie strasza z portretow Szuchewycz i Bandera :(
MAW -- 18.02.2009 - 15:19MAW
gdyby zrobić mapę ludobójstwa banderowskiego na Ukrainie, wyglądałaby jak przeciwieństwo tej z kijowskiego monastyru: na wschodzie biała plama, na zachodzie czarno a może lepiej czerwono.
Dymitr Bagiński -- 18.02.2009 - 15:25@Pino
Dziękuję!
Tak, o to chodziło.
Mogę się zrewanżować wspomnieniem sprzed ok. 4 lat.
Rozmawiałem z Ukrainką.
Czysty przypadek – robiliśmy za obsługę pewnej imprezy nieco na wschód od Chełma.
(ja odpowiadałem za transport, m. in. gości, a ona za gastronomię)
Towarzystwo poszło szybko w swoje osobiste kółka zainteresowań, a my…
No co mieliśmy do roboty?
Zaczęliśmy gadać.
Jakoś nam tak zeszło na tematy wojny polsko-ukraińskiej.
“Ja tego nie mogę zrozumieć. Dlaczego ludzie, którzy mieszkali w zgodzie od niepamiętnych czasów nagle zaczęli się mordować”
“Ja też tego nie rozumiem”
“Przecież dzisiaj to by było niemożliwe”
“Mylisz się. Wystarczyłby tylko dać sygnał. Zabiliby mnie.”
(...)
Pomyślałem sobie wtedy, że to jakieś brednie.
Ale gdzieś ta rozmowa mnie dźgnęła.
Zacząłem zgłębiać temat: “Skąd to się w ludziach bierze?”
I teraz nie byłbym już tak pewny co do tych “bredni”.
Pozdrawiam
Radecki -- 18.02.2009 - 23:21Panie Radecki!
Jestem pewny, że Pan by jej nie zabił bez wyraźnej przyczyny. Stąd te Pańskie wątpliwości. Natomiast odwrotnie to potrzebny jest tylko sygnał…
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 19.02.2009 - 00:34@Jerzy Maciejowski
Też tak sobie wtedy pomyślałem.
Ale to nie jest takie proste.
Sprawa jest wielowarstwowa.
W dodatku im głębsza warstwa tym paskudniej to wygląda.
Temat jak rzeka, nie na komentarz.
Może więc uchylę tylko rąbek pierwszej warstwy z góry.
Moja interlokutorka rzeczywiście nie mnie miała na myśli.
Pochodziła z mieszanej, polsko-ukraińskiej rodziny.
Pozdrawiam
Radecki -- 19.02.2009 - 11:27Tak w ogóle,
to jeden wpis historyczny, jak widzę, już dla mnie jest stracony. Dymitr opisał temat i zrobił to fachowo.
Pino
A zamierzałaś pisać o Galicji?
Dymitr Bagiński -- 07.12.2009 - 23:12Owszem,
ale spoko, znajdę sobie inne tematy.