Ponieważ nie będzie mnie do soboty, postanowiłem coś wypichcić.
Trochę mi bowiem to TXT zaczyna w krew wchodzić, a co ważne chce mi się przykładać do blogowania.
Choć z drugiej strony całkiem możliwe, że będę musiał zrobić niedługo przerwę w blogowaniu z przyczyn niezależnych ode mnie itd.
Ale to insza inszość i wrócimy do niej, gdy stanie się oczywistą oczywistością.
Cóż, tak sobie myślę, że skoro dziś nie ma mnie tutaj, to powinniście napaść oczy jakimś równie pięknym widokiem, prawdaż? No właśnie.
Chyba nic tak nie pasuje do rocka jak piractwo, prawda?
Z chęcią dopisałbym husarię, ale oni niestety strasznie poważni są. “Bij, kto w Boga wierzy!” “W imię Najświętszej Panienki!
Nieeeee, to nie pasuje do skór, umiłowania wolności, niepokorności, tego ducha swoistej anarchii, humoru, no i nie ukrywajmy tego “aaaa, nie podoba się, to spierdalaj i daj mi żyć!” A przy okazji trochę radochy bliźnim, no i małe obicie ryja ponurasom.
No dobre, małe złupanko, ale co tam…
No i właśnie, rock. Ten duch rebelii, przytupu, wariactwa, tego ducha, który sprawia, że czujesz się kurwa wolny…że masz przez jakiś czas w dupie ten cały syf…
Trochę radości…
Spłodziłem więc i urodziłem za jednym zamachem klip pirackorockowy.
W tle pogrywa grupa Neurotic Outsiders. Kto nie słuchał, niech żałuje. Zacytuję rockmetal.pl:
“Dla takich płyt warto żyć. Dla płyt prostych, bezpretensjonalnych i szczerych. Dla płyt, podczas słuchania których czuć autentyczną radość ze wspólnego grania. Kupiłem tę kasetę na wyprzedaży za 3,90 PLN (słownie: trzy złote dziewięćdziesiąt groszy nowych polskich) i gdybym wcześniej wiedział, że zrobi na mnie tak piorunujące wrażenie, to dałbym za nią dużo więcej.
Neurotic Outsiders to niestety jednorazowy projekt muzyczny, a nie regularny zespół. Skrzyknęli się Steve Jones (gitarzysta Pistolsów), Duff McKagan i Matt Sorum (wiadomo – Guns’N Roses) i bliżej nie znany mi basista Duran Duran – Johnny Taylor. Czego dokonali? Stworzyli jeden z najlepszych punkowych albumów lat 90-tych, album przy którym wiele kapel tego gatunku powinno spędzić sporo czasu i potraktować go jako korepetycje.
Tu wszystkie kawałki są znakomite i nieważne jest czy słuchamy kompozycji szybkich czy balladowych (bo takie też są). Głos Jonesa momentami do złudzenia przypomina obecnego wokalistę Misfits, Duff pieje za to nieco cieniej, ale na przykład w “Good News” odwala kawał dobrej roboty. Inna rzecz, że ten utwór to po prostu majstersztyk. Podobnie rewelacyjne są “Nasty Ho”, rozśpiewana “Angelina” i taki też “Jerk”. Wspomniane wcześniej balladki mogą punkowym ortodoksom trochę przeszkadzać, ale gwarantuję, że ich lektura to sama przyjemność. Gdy podczas pierwszego przesłuchania rozpoczął się kawałek “Six Feet Under”, pomyślałem “Guns’N Roses grają punka!” Okazało się, że to jedyny na płycie utwór współautorstwa Duffa McKagana… no i wszystko jasne. Większość utworów napisał Steve Jones i pozostaje tylko żałować, że nie wykorzystał w pełni swojego talentu po rozwiązaniu Sex Pistols. Tą płytą potwierdził fakt, że Sex Pistols był świetnym rockowym zespołem, w którym tylko Sid Vicious nie miał zielonego pojęcia o muzyce.”
Smacznego życzę.
komentarze
Mad
coś nie działa…
max -- 04.01.2008 - 09:21Prezes , Traktor, Redaktor
Dziala, klamczuchu!!!
It`s good to be a (un)hater!
Mad Dog -- 05.01.2008 - 20:08MI nie działa
za karę tekst tylko przeleciałem, a nie przeczytałem/.
grześ -- 05.01.2008 - 20:17O i co ty na to?
Eeee, już działa,
nie bawię się tak, a kawałek energetyczny, choć nie do końca w mych klimatach…, no, ale ja to smęty słuchać lubię, jak wiadomo.
grześ -- 05.01.2008 - 20:20ideę słuchac listy, a póxniej ,,Willbur chce się zabić” na dvd, piwko i ,,Matador:” Almodovara w TVP Kultura.
No trza się kurwa ukulturalniać.
No to tyle.
fajnie brzmienie,
mocne granie, ciekawy wokal
wenhrin -- 12.01.2008 - 16:41