I jestem. Było zimno, jak cholera. Na dodatek nocleg wypadł mi w jakimś ośrodku prowadzonym przez czarnych. Co prawda jedzenie było naprawdę dobre i syte, ale nie mam ochoty już tam wracać.
Dobra, starczy tego marudzenia, bo nadchodzi trzecia część “Braci”. Kto nie czytał, najlepiej, gdy sięgnie do poprzednich dwóch. Zawsze lepiej, zanim zajdzie się dalej bez znajomości początku.
Zapraszam.
“Zrobił już mniej więcej całą ulicę Krupińskiego, miał za sobą osiedle domków. Robota szła szybko. Porozmawiał z ludźmi, pożartował. To znaczy słuchał ich i udawał, że uśmiechał się, bo tak trzeba było. Co mu szkodzi. Jednym uchem wlatywało, drugim wypierdalało najszybciej, jak się dało- po co śmiecić głowę. A jeśli ktoś pytał, co Bohun sądzi, listonosz zawsze miał przygotowany zestaw złotych myśli. „Takie jest życie i nic nie poradzisz”. „Bóg dał, bóg wziął”. „Na nas też kiedyś przyjdzie pora”. „To już nie ten szacunek, co kiedyś”. No i nieśmiertelne „ma pan rzecz jasna rację”. I zawsze przytakiwać i mówić „yhhmm…yyhhhmmm…” Przynajmniej lud będzie myślał, że wreszcie ktoś słucha i reaguje na żale i mądrości ludowe. Że kto się z nimi liczy. Patrzcie jak niewiele potrzeba, by człowiek poczuł się lepszy.
Więc Bohun słuchał. Potakiwał. Uśmiechał się. Słusznie oburzał na niesprawiedliwość urzędów i ludzi, o których nigdy nie słyszał i pewnie nie usłyszy. Zwisało mu to, co mówili. Często nawet ich nie słuchał, myślami był zupełnie gdzie indziej. A ponieważ jego twarz przez to, że nic nie wyrażała, równie dobrze sprawiała odwrotne wrażenie, nawet nie musiał wysilać, bo udawać. I ludzie go lubili, był taki ludzki- sądzili. Zawsze ma dla nas czas- mówili. Pewnie dlatego miał największe napiwki w całej Siódemce, czego zazdrościli mu współpracownicy. Bohun miał proste założenie- mam ich w dupie, ale co mi szkodzi. Może kiedyś będzie z tego jaki pożytek, nigdy nie wiadomo, co się zdarzy. A póki dają napiwki jest dobrze. Wszak ponad trzy stówki miesięcznie na rękę piechotą nie chodzi, nie.
Wychodził z klatki przy ulicy Krupińskiego 61. Lubił tam chodzić, bo na ostatnim piętrze mieszkały dwie siostry. Ładne, trochę lubieżne. Zawsze jak przychodził lubiły na niego patrzeć. Alicja i Agnieszka. Agnieszka, choć nie tak zgrabna i nie tak śliczna, jak siostra miała w sobie coś, co sprawiało, że to ona cieszyła się braniem samców. Było to zresztą powodem do częstych kłótni między siostrami. Alka nie mogła pojąć, albo nie chiała (bo która kobieta, choćby i siostra nie była zazdrosna?), że Aga roztacza aurę- powłóczyste spojrzenie, wdzięk, kultura słowa i to jej muskanie, niby przypadkowe. A jednocześnie szczypta wulgarności. Tak, ta dziewczyna sprawiała, że samce szalały na jej widok.
Minął śmietnik, przy którym stała grupa dresów. Dresy szeleściły jak morze, były łyse i otłuszczone. Bohun zastanawiał się, ilu z nich jest po studiach, ilu ma średnie wykształcenie. Ilu wśród nich to stażyści. Było to wielce prawdopodobne. Dlaczego? Ano dlatego, że wszystko inne, to gorsze, wyjechało do Anglii, Hiszpanii, Holandii, Niemiec… Rozsypali się po całej Europie. Tam zarabiało, mieszkało. Chamstwo przestawało być chamstwem, bo wreszcie ktoś wynagradzał ich pracę. Chamstwo przestawało być chamstwem, bo mogło zacząć planować przyszłość. Zaczynało być normalnie.
Chamstwo przestawało być chamstwem poza własną ojczyzną. Za to bydłem zaczynali stawać się ci, którzy mieli być przyszłością Lubina i kraju. Kształtujące się chamstwo stało m.in. pod tym śmietnikiem. Znał ich! Znał ich rodziców, którym serca pękały z żalu, że ich synowie lecą w dół. I starzy nie mogą nic zrobić. Bezsilność.
Mijając chłopaków obrzucił ich wzrokiem mordercy. Co z tego, że grzecznie ukłonili się. Wiedział, że gdyby był obcy, dorwaliby go, spuścili baty i obrabowali. Kątek ucha usłyszał, jak chłopaki postanowili otworzyć interes: haracze. Powodzenia, pomyślał Bohun- jeśli pójdziecie tropem włoskiej mafii, będziecie mieli przyszłość, jeśli weźmiecie przykład z ruskich, szybko znajdą was z podziurawionymi łbami.
Bohun wszedł na drugie piętro. “
C.D.N.
P.S. Tak na czasie: w pierwszym porywie serca postanowiłem zgłosić swego blogaska do durnieju na blog roku. Jedna rozmyśliłem się. Dlatego ten mój kawałek podłogi jest mój, ponieważ nie jest na pokaz i do oceniania przez jury, które mnie nie zna, nie znało moich wcześniejszych blogowań itd.
Sorry, ale ci którzy biorą udział w tym durnieju, to trochę niepoważni są. Nie bijcie.
P.S. 2
A co mi tam. Dodaję coś ekstra. To raczej taka prośba. Zresztą zobaczcie sami:
komentarze
Bylem ciekaw jak sie skonczy ten filmik
Najsmutniejsze jest wcale nie to bum, tylko marzenia niektorych moich rodakow o tym bum.
Jerry
Szeryf -- 06.01.2008 - 15:45