We wpisie “Cisna `47” opisałem swoje pieriepałki z dotarciem tekstu w przeodpowiednie miejsca i do przeodpowiednich ludzi.
Wspomniałem tam m.in. Zygmunta Kałużyńskiego, który swoim listem sprawił, że na nowo odzyskałem napęd do działania.
List króciutki. Ale dla mnie cholernie ważny! Oto on:
komentarze
Mad
pamiętasz jak się żegnał na ekranie? zawsze tak przyjaźnie dłonią dawał do zrozumienia że jestesmy jego publicznoscią
max -- 10.01.2008 - 14:54Kałużyński i Waldorf to “koledzy” mojego taty, zawsze mi wciskał kit że ich zna (jak byłem mały), po latach wiedziałem juz czemu
pozdrawiam
Prezes , Traktor, Redaktor
Max
To był chyba jedyny krytyk, nie- nie krytyk, facet, który kochał kino, i to było widać. A twoj tata?
No miał rację.
Kałużyński to i mój ziomek.
Choć go nie ma.
It`s good to be a (un)hater!
Mad Dog -- 10.01.2008 - 15:16Mad
Nie ustawaj.
Dymitr Bagiński -- 12.01.2008 - 10:04Madzie!
& Jackiewicz.
Kałużyński taki został, jakim go Tyrmand opisał.
Ale się znał.
3 jest dziennikarzy przed którymi klękam. Ze sportu dodaję B. Tomaszeskiego.
O nim mam fajną anegdotkę.
Kolegi żona pracowała w recepcji hotelu Konin.
Wypisuje jakieś papiery. Przy okienku Tomaszewski zamawia pokój, a ona znad papierów do koleżanek:
-Ściszcie telewizor bo sie skupić nie mogę...i dalej liczy cos tam.
A ten gada i chrząka a w końcu odzywa się jakoś tak piskliwie, niby po kobiecemu odzywa…i wtedy mu się udało.
Pozdro
jacek [dot] jarecki63 [at] gmail [dot] com
Jacek Jarecki -- 12.01.2008 - 11:11Jacek
:))
max -- 12.01.2008 - 14:06Prezes , Traktor, Redaktor