No, bardzo mi się to spodobało.
Stygmatykiem zostałem. Tak mnie ochrzciła kuleżAnka. Mówcie mi stygmatyk więc.
Pocieszyła mnie w ten sposób, że powiedziała, że co z tego, że Dżiz miał ranę w innym miejscu; to że ogólnie się przyjęło, że miał toto w punkcie x nie znaczy, że naprawdę tam było bubu. Przecież ten, co bił gwoździami mógł się pomylić, młotek zjechać, czy tam ześlizgnąć, nie. No właśnie. A potem jak pisał raport, to celem ukrycia zjebki, czy jak to się mówi fuszerki, lub niezgodności z procedurami opisał, jak to niby było.
No może być. Teoria.
A w telewizyjce to znowu nic nie było wczorajty. Szkoda, bo strasznie nie chciało mi się z domu ruszać. Z lenistwa ubrałem się jednakowoż azaliż, po drodze aparat wziąwszy.
Znaczy opuściłem domostwo moje (kruca dupa, ale to Foxboro Hot Tubs fajniunie jest!) i ruszyłem w trasę w nieznane.
Planowałem do kina se pójść azaliż jednakowoż zdanie zmieniwszy, na drugi koniec miasta się udałem.
Kiszka trzeba przyznać. Kiszka wątrobowa w dodatku jelitem poganiana.
Aaaa, bo w “Braciach” pisałem o knajpie, w której mogłeś/aś znaleźć tych ludzi:
“Sprawiali wrażenie, jakby byli poza tym miejscem, poza tym czasem. Oboje mieli ponad pięćdziesiąt lat, zniszczone papierosami i alkoholem twarze, przekrwione oczy, niestaranne uczesania. On był nieogolony. Ona może i kiedyś była ładna, ale teraz miała obwisłą na twarzy skórę i nieodpowiedni makijaż. Uśmiechnęli się do siebie. Spod warg widać było ich pożółkłe i zaniedbane zęby. Palili tanie papierosy, byli biednie ubrani. Wyglądali jak typowe małżeństwo z marginesu. Wpatrywali się w siebie.”
Big fuck polega na tym, że tej knajpy już nie ma. Jest takie cuś co się po niepolsku nazywa i ma być lokalizną z klasą. Czyli chujowo, bo ci ludzie już tam na pewno nie priją. Nie do ą ę.
Ale nie o to chodzi, bo i tak potem pojechałem do kina… W sumie nic ciekawego nie było, pomijając jakiś syf z Kinuriwsem i jaką polskom komendiem.
Cuś jeszcze było, ale nawet nie pamiętam.
W sumie to wpadłem tam, by zobaczyć, czy znajomi są.
No nie było. Wszystko siedzi gdzieś na dupie, albo powyjeżdżało.
W każdym razie nudy jak fak.
Zupełnie jak na txt.
komentarze
A jednak cię wena jakaś dopadła
znaczy taka, by tekst napisać
grześ -- 08.02.2009 - 15:36:)
pzdr
No, ale chyba widać, jak baaaaaaardzo się zmusiłem:-DDDD
~Akcja “Potrzebuję nowego płuca”: do dnia 21 stycznia na konto wpłynęło
Mad Dog -- 08.02.2009 - 15:38406 300 zł~
No czasem trza się zmusić,
ja tak w sumie czasem mam tak, że choć jakoś specjaslnie nie mam potrzeby napisania tekstu, to go piszę i ten nawet bez potrzeby wewnętrznej napisany tekst nie jest gorszy wiele (lub wcale) niż niektóre napisane z potrzeby:) czy planowane.
grześ -- 08.02.2009 - 15:40Ale wiesz co
Może wezmę sobie w tym tygodniu dwa dni wolnego, to złapię inspirację, może gdzie z aparatem nie na zęby pojadę.
A i tak za chwilę w ramach walki z impotencją pojadę kolejnym odcinkiem słownika;-)
~Akcja “Potrzebuję nowego płuca”: do dnia 21 stycznia na konto wpłynęło
Mad Dog -- 08.02.2009 - 15:42406 300 zł~
Kurwa, ja mam wolne od tygodnia
prawie, a przede mną jeszcze perspektywa dwu (z wyjątkiem dwu dni) tygodni wolnego, a nie widzę, by to mi na brakweny pomóc miało.
No ale może u ciebie zadziała:)
grześ -- 08.02.2009 - 15:46Musi
Biorę odtwarzacz mp3, wiaderko baterii, aparat i idę w długi marsz nie wiadomo gdzie!
~Akcja “Potrzebuję nowego płuca”: do dnia 21 stycznia na konto wpłynęło
Mad Dog -- 08.02.2009 - 16:01406 300 zł~
"Długi marsz"
było takie opowiadanie Kinga albo “Wielki marsz” albo jeszcze inny tytuł, ale się kojarzy.
grześ -- 08.02.2009 - 16:07Długi marsz
kojarzy mi się zawsze z początkiem Mao Zedonga:-)
~Akcja “Potrzebuję nowego płuca”: do dnia 21 stycznia na konto wpłynęło
Mad Dog -- 08.02.2009 - 16:15406 300 zł~
A w ogóle
POLECAM WSZYSTKIM PARĘ PIOSENECZEK NA WIECZÓR I JUTRZEJSZY PORANEK.
~Akcja “Potrzebuję nowego płuca”: do dnia 21 stycznia na konto wpłynęło
Mad Dog -- 08.02.2009 - 20:35406 300 zł~