Rok temu po wimbledońskim ćwierćfinale, przegranym przez naszą zawodniczkę w tym samym mniej więcej stylu co wczoraj, byłem w znacznie lepszym nastroju. Raz, że Polka była o rok młodsza. Dwa, że Serena to prawdziwy robokop, czego o starszym z „braci Williams” już tak do końca powiedzieć nie można. W jej grze są jednak elementy tenisa kobiecego. No i trzy, co pośrednio wynika z dwóch pierwszych punktów, grę Polki dało się jakoś usprawiedliwić.
We wtorek Venus Williams wykazała dobitnie, że do tenisowej ścisłej światowej czołówki naszej najlepszej tenisistce jednak brakuje. Różnica jest widoczna. I to nie jest tylko kwestia siły. Polka, owszem, gra na poziomie, jaki wyznacza jej ranking WTA, czyli 10-12 miejsce na świecie, ale na wygrywanie dużych turniejów jej nie stać. I niewiele wskazuje, żeby w najbliższych latach miało się to zmienić. W ważnych meczach nie prezentuje równego, wysokiego poziomu gry, poniżej którego mająca aspiracje tenisistka nie schodzi, ma wciąż dramatycznie słaby serwis, zaczyna być coraz słabiej z odpornością psychiczną (vide mecze z obiema Chinkami, gdzie dawno wygrane, wydawałoby się , mecze stawały się horrorami). Mimo korzystnych rozstawień zwycięstwa przychodzą w tym roku coraz trudniej.
Radwańska ewidentnie zatrzymała się w swoim (wymarzonym pewnie przez nią ale i przez rzesze, niesamowicie wyposzczonych dotąd przez naszych tenisistów, polskich kibiców tego sportu) marszu po trofea. Moim zdaniem musi zmienić trenera. Możliwości dydaktyczne i merytoryczne obecnego są chyba na wyczerpaniu. Steffi Graf też była w takiej sytuacji. Tyle, że ona miała jednak większy talent i jednak lepszego trenera. Gościa, dla którego najważniejsze było, znacznie ważniejsze od własnych ambicji, żeby córa osiągnęła w tenisie co możliwe. Steffi była jeszcze raczkującą nastolatką kiedy zrozumiał, że są fachowcy lepsi od niego.
Pytanie czy trener zgodzi się na redukcję swej roli i kasy (nowy, dobry trener to jednak spore wydatki). Od tego zależy, uważam, przyszłość Agnieszki Radwańskiej. Bo ja cały czas uważam, że stać ją na to, by w którąs tam niedzielę któregoś tam lipca któregoś tam roku wznieść w geście triumfu wimbledońskie trofeum. I może nie tylko.
Warunkiem sine qua non jest zmiana trenera.