Przegięcie pały

Jestem już parę lat dorosły i trochę w życiu widziałem. Coraz mniej rzeczy mnie zaskakuje.
A jednak w niedzielny wieczór z lekka się zdziwiłem. Oczywiście nie tym, że Bolt pobił rekord świata. Niewyobrażalne jeszcze dzień wcześniej rekordy sprinterów są od jakiegoś tam, sporego, czasu na porządku dziennym. Wystarczy przypomnieć wyniki Marity Koch, Griffith-Joyner, Bena Johnssona, Michaela Johnssona, Butcha Reynoldsa, Carla Lewisa i paru pomniejszych gonzów sprintu. Ciekawe, że z nich wszystkich tak naprawdę tylko Kanadyjczyk Johnsson został uznany w świecie sportu za persona non grata. Jeszcze Marion Jones, ale dopiero wtedy, gdy praktycznie przestała się zupełnie liczyć. Reszta tytanów sprintu dobiegała do sportowej emerytury i zażywa do dziś niezasłużonej sławy i chwały.
Zupełnie nie pojmuję czemu ma służyć przymykanie oczu przez lekkoatletyczną, i nie tylko, centalę zwalczania dopingu na „wyczyny” niektórych specjalistów „medycyny sportowej”. I czemu Amerykanom albo Jamajczykom (na przykład) wolno, a Grekom (na przykład) nie.
I jeszcze zastanawia mnie jeden fakt. Co powoduje, że np. komentatorzy TVP tak biją w powodu tego typu rekordów pianę i żaden z nich nie zająknie się nawet na temat tego, że rekordów tych nie sposób ustanawiać bez ekstraordynaryjnego wspomagania.

Średnia ocena
(głosy: 3)

komentarze

"paru pomniejszych gonzów sprintu"

bonzów, men, bonzów :P


Gonza,

bo goni!

A bonza tylko boni…


Panie HareMie!

Po pierwsze, w jednej ze stacji komentatorzy zastanawiali się nad tym czy Jamajczyk jest czysty.

Po drugie, nie ma Pan dowodu, że jest to niemożliwe bez wspomagania. To jest tylko Pańska wiara. (Co nie znaczy, że wiara w przeciwieństwo jest słuszniejsza.)

Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość