Kotobójca

Stefan_Kot_1.jpg

Cholera.

Kot zeżarł mi kanapkę.

Oczywiście nie całą – skrupulatnie ściągnął plaster wędliny, gdy polazłem do łazienki, żeby się odlać. Ile czasu to zajmuje? Chwilę? Dwie?

A sierściuch zdążył. Opędzlował moją kanapkę i ani myślał się przyznać.

Gdy wróciłem, stał z głupią miną w progu kuchni i się gapił. Nie, patrzył – gapił się właśnie na mnie, a ogólny wyraz pyska miał taki, że już wszystko wieeedziałem. Cholernie sugestywne są te sierściuchy, nieprawdaż?

Wszedłem zatem do kuchni i ujrzałem tam moją przeszłą/niedoszłą kanapkę.

Zrozumcie mnie dobrze – nie jestem nadpobudliwy ani małostkowy. Strata plasterka wędliny jako takiego mnie nie rusza. Chodzi o ten szczególny stan, kiedy wstajesz rano (choć nie musisz), dajesz swojej zwierzynie ogrzane i pokrojone drobiowe serduszka, przyrządzasz sobie kanapkę (tak, właśnie w tej kolejności!) robisz kawę, potem idziesz do klopa, a po powrocie widzisz.

Kanapkę.

Obnażoną, pogwałconą, wyjedzoną, słowem – odartą z majestatu mięsa. Wiecie, co to jest mieć mięso, a nie mieć mięsa? To są dwa mięsa, tyle wam powiem!

A ten sierściuch obżarł mnie z plastra rolady z kurczaka nabytej po promocyjnej cenie 12,99/kg.

Każdy by się wkurwił, co nie?

Ochłonąłem. Przemyślałem. I postanowiłem gnoja zajebać.

Czysta kalkulacja – albo mój komfort psychiczny, albo jego.

Jak się zabrać do zajebania kota?

Przede wszystkim, nie należy patrzeć mu w oczy. Tyle już wiem. Spojrzysz mu w oczy – koniec, nie zajebiesz.

Zabrać go w worek i rzucić do rzeki? Miotał się i wył, skurczybyk, a potem usnął-nie usnął, w każdym razie zaczął intensywnie mruczeć. Rejestry jego mruczanda pomasowały mnie po kichach i wprawiły w błogostan. Usnąłem. Mówicie o marihuanie? Zero porównania do kota.

Może po prostu nożem, w kuchni? Nie da rady. Wijąc się, prędzej czy później spojrzy ci w oczy i jesteś ugotowany.

W końcu wymyśliłem – dam go gołębiarzowi z pobliskiej działki. Gołębiarze nienawidzą kotów i zapierdalają je widłami. Bez sentymentów. Poradzi sobie – gołębiarz, znaczy.

Wrócił. Skurwysyn. Walił w okno łapami i wył. Gołębiarz chyba wymiękł.

*

No i co?

Nie zajebałem kota.

Kurwa, pizda ze mnie jest.

Mam przesrane.

 

Gadający Grzyb

Średnia ocena
(głosy: 1)

komentarze

Panie Piotrze!

Nie uchodzi! No nie uchodzi!

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


@JM

W literaturze wszystko uchodzi.

pozdrawiam

Gadający Grzyb


Panie Piotrze!

A profesor Piotr Gliński twierdzi, że pornografia za pieniądze podatnika nie uchodzi w teatrze.

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


@JM

Toteż ja nie piszę za pieniądze podatnika.

pozdrawiam

Gadający Grzyb


Panie Piotrze!

Niemniej w towarzystwie ludzi kulturalnych pewne rzeczy nie uchodzą.

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


@JM

A w literaturze jest to wyłącznie autorska sprawa doboru środków wyrazu – i tyle.

pozdrawiam

Gadający Grzyb


Panie Piotrze!

Odnośnie tego, że Pan może tak napisać, to się zgadzam. Co do tego, że nie uchodzi, zdania nie zmieniłem. :)

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


Subskrybuj zawartość