Witam Wszystkich Odwiedzających moje skromne progi,
jestem zwykłym, szarym wyjadaczem chleba. Pięć lat temu wzięłam ślub, nie mam jednak dzieci – to nasz wybór, a nie los. Poznałam mojego męża półtora roku przed naszym ślubem. Od samego początku między nami niesamowicie iskrzyło, wszyscy to widzieli, jego spojrzenie wręcz mnie obezwładniało. Czułam się niesamowicie kobieca, niesamowicie seksowna no i kochana… Nie interesowało mnie kompletnie nic poza nami i naszym życiem, naszą miłością. Jak jest teraz? Teraz jest zupełnie inaczej, zaczęło się psuć już 3 lata po ślubie. Przestaliśmy ze sobą rozmawiać jak dawniej, zachowywać się jak dawniej, szanować się jak dawniej, ale najgorsze było właśnie wtedy, gdy zaczęliśmy nawet patrzeć na siebie inaczej. Wiem, że nie całe życie jest się dla kogoś niesamowitym obiektem pożądania i w ogóle, że jest inaczej niż przez pierwszy rok związku, ale… Ale to wszystko się czuje, gdy jest coś “nie tak jak powinno”. On dalej mówi mi, że mnie kocha i wszyscy myślą, że żyjemy w naszym “niebie”, ale tak nie jest. Każda minuta spędzona z moim mężem dociąża mnie o kolejne negatywne emocje. Nie mogę tak przecież siedzieć, słuchać go, gdy w ogóle tego nie chcę, mam ochotę krzyczeć, płakać, skakać, zachowywać się źle, żeby w końcu zrozumiał, że ja już nie mogę, ja już nie chcę. Jak tylko zrobić ten krok? Zaczęło się to przecież dwa lata temu, a ja dalej w tym tkwię, jak mu to powiedzieć, jak to zrobić? Nie można przecież tak z dnia na dzień, gdzie wszystko do tej pory wyglądało o.k nagle powiedzieć “żegnam”. I co dalej?..........................................
komentarze
Pani Polinezyjko!
1. Obawiam się, że blog nie jest najlepszym miejscem na takie rozważania.
2. Nie ma dobrej metody na powiedzenie komuś „Już ciebie nie kocham.”
3. Publiczna dyskusja nie pomoże Pani podjąć dobrej decyzji. Do tego raczej potrzebne jest wyciszenie i chłodna kalkulacja, co jest dla Pani ważniejsze. Swoboda, czy poczucie obowiązku?
Jeśli ma Pani ochotę przegadać tę sprawę, to proszę się ze mną skontaktować w ramach prywatnych wiadomości.
Pozdrawiam
Myślenie nie boli! (Chyba, że…)
Jerzy Maciejowski -- 11.05.2013 - 09:21odpowiedź
na retoryczne(?) pytanie z tytułu, wszystko jest możliwe, niestety lub stety.
A co do reszty, o dziwo, zgadzam się z 3 punktami z komentarza pana Jerzego.
grześ -- 11.05.2013 - 17:25Panie Grzesiu!
Jak ja lubię Pańskie stwierdzenia, że w sprawach innych niż polityka zgadza się Pan ze mną. :)
Pozdrawiam
Myślenie nie boli! (Chyba, że…)
Jerzy Maciejowski -- 11.05.2013 - 20:02Trudna sprawa!
Też się zgadzam z Panem Jerzym! Tytuł wywołujący jest o tyle mylący, że z opisu Polinezyjki wynika, że odkochiwanie się (???) było procesem, a nie nagłym ekscesem.
Smutne to, zwłaszcza z perspektywy faceta, który zbliża się do 34-tej rocznicy ślubu i nigdy nie zastanawiał się, czy czasem się nie odkochał od własnej żony. Ale znam podobne przypadki i to zupełnie blisko.
jotesz -- 14.05.2013 - 14:25Hmm
Może się nie znam, ale 3 czy 5 lat to trochę za szybko na takie decyzje! Przecież to może być całkiem normalna faza “odpoczynku” po tej początkowej intensywności. Każdy związek ma swoje naturalne cykle, dojrzewa, wpada w turbulencje itd, ale to wszystko zajmuje lata całe – a 3 czy 5 lat? no doprawdy, to oka mgnienie zaledwie. Dlatego nie ma nawet pewności, czy Polinezyjka dobrze rozeznaje i odróżnia takie zjawiska jak zakochanie i kochanie (miłość). Z miłości nie można się raczej “wyleczyć”, a z zakochania (czy zauroczenia), to już jak najbardziej, i całe szczęście! Tylko lepiej to akurat zrobić przed ślubem niż po. Gadamy tu trochę jak dobre wróżki, przynajmniej w nadziei, że sprawa jest na serio, a nie że to jakaś, prawda, internetowa podpucha do pogadania, tak więc przychylam się do opinii innych, że dobrze byłoby znaleźć godną zaufania osobę (nie koleżankę, czy, nie daj Panie, kolegę), żeby sprawę przegadać offline, face to face, by zbadać co naprawdę stanowi problem itd, a przede wszystkim dać jej czas. Zobaczyć co się będzie wyłaniać dalej, wniknąć w uczucia męża, zobaczyć siebie jego oczami itd. Słowem, warto popracować trochę, zanim zacznie się myśleć o jakichkolwiek radykalnych posunięciach. Na trudne decyzje o rozstaniu zawsze jest czas, ale lepiej tego nie robić bez dostatecznej pewności, że wiemy co robimy. Całe życie przed Wami i szkoda byłoby, gdyby przez tę całą resztę trzeba było starannie sklejać nieco pospiesznie rozbitą porcelanę. Lub już zawsze szukać nowej, nietłukącej, oczywiście nadaremnie.
s e r g i u s z -- 14.05.2013 - 21:08re: Czy to możliwe, że można nagle przestać kochać męża?
Polinezyjko jestem w podobnej sytuacji odezwij sie do mnie
Flamingoo -- 13.11.2014 - 17:08Pani Flamingu'o!
Porady osoby w podobnej sytuacji wbrew pozorom nie są najlepszą rzeczą. Dużo lepiej jest poszukać fachowej pomocy, chyba że chodzi Pani o wspólne ponarzekanie, bądź wspólne wypłakanie się.
Pozdrawiam
Myślenie nie boli! (Chyba, że…)
Jerzy Maciejowski -- 19.11.2014 - 13:53re: Czy to możliwe, że można nagle przestać kochać męża?
Panie Jerzy a czy ja pisałam do Pana? wydaje mi się że się Pan nudzi :)
Flamingoo -- 25.11.2014 - 12:10Pani Flamingu'o!
Możliwe, że nudzę. Niestety jestem w tej dziedzinie fachowcem i pewnie dlatego zamiast przyjemnego pierdu pierdu pierdolenia na kanapce z proboszczem częstuję nudnymi radami fachowymi. :(
Pozdrawiam
Myślenie nie boli! (Chyba, że…)
Jerzy Maciejowski -- 04.12.2014 - 19:33Panie Jerzy!
Jeśli dobrze rozumiem, Flamingoo napisała, że Panu się chyba nudzi, a nie że Pan nudzi. To wbrew pozorom nie to samo!
Ukłony.
s e r g i u s z -- 04.12.2014 - 20:37Pani Flamingu'o! Panie Sergiuszu!
Jak widać czytanie ze zrozumieniem nie jest moją najmocniejszą stroną. Przepraszam!
Pozdrawiam
Myślenie nie boli! (Chyba, że…)
Jerzy Maciejowski -- 06.12.2014 - 13:00