Polska - Gruzja - Europa

Zachód zbiera zgniłe owoce swojej (czytaj: amerykańsko-niemiecko-francuskiej) polityki. Słowa Miedwiediewa o tym, że to UE jest bardziej uzależniona od Rosji niż ta od UE wypowiedział przywódca państwa świadomego swej siły i bezkarności. Bezkarność wynika z prostej kalkulacji – żaden z krajów Zachodu nie chce wojny, szczególnie wymiarze globalnym. A już na pewno nie z powodu (z ich punktu widzenia) małej Gruzji na końcu świata. Siła wzięła się z pieniędzy wynikających z szalejących cen surowców.

Obydwa te czynniki nie były zależne od kogokolwiek, wystąpiłyby tak czy inaczej, ale nie oznacza to, że obecny stan rzeczy był nie do uniknięcia. Europa tak czy owak była skazana na rosyjskie surowce, nie musiała jednak robić Wielkiemu Bratu prezentów w postaci niespójnej, niekonsekwentnej, egoistycznej polityki prowadzonej przez poszczególne kraje z osobna (szczególne pozdrowienia dla kanclerza Schrödera z jego gazociągiem) zamiast jednolitej strategii uwzględniającej interesy wszystkich krajów UE i zabezpieczającej je przed rosyjskim szantażem. Jest, jak jest. Pytanie, czy to czegoś przywódców europejskich krajów nauczy.

Pewnie niestety nie, ale marne są też widoki na rozsądek, logikę i konsekwencję w wypowiedziach niektórych polskich polityków i komentatorów dotyczących tego tematu. Oto ludzie, którzy przez lata (poniekąd słusznie) twierdzili, że w polityce liczą się tylko interesy, a nie żaden tam wizerunek, słowa, przyjaźnie, uśmiechy itp., dziś głoszą wielki sukces prezydenta w postaci jego obecności i wypowiedzi na wiecu w Tbilisi. I z obecnością, i z wypowiedzią utożsamiam się, jeśli chodzi o moralność, przyzwoitość, prawdę. Ale co do wspomnianych interesów? Jakie udało się nam załatwić dzięki wyjazdowi i występowi prezydenta? Jedyna dająca się określić korzyść to pozytywny stosunek narodu gruzińskiego do Polski. I na tym koniec. Ile to znaczy w sensie praktycznym? No właśnie.

Jeśli ktoś chciałby dowodzić, że akcja głowy naszego państwa wywołała reakcje państw zachodnich (że niby się zawstydzili?), to przypominam, że po pierwsze, tak szeroko u nas komentowany wiec w Tbilisi niemal nie został dostrzeżony na Zachodzie, więc siła nacisku wywołanego przez ów fakt była żadna. A po drugie, czy kraje kierujące się wyłącznie własnym interesem podjęłyby jakiekolwiek działanie tylko z powodu wizerunkowego nacisku państw o wiele mniejszych i słabszych? Bzdura.

Prawda jest taka, że – nie licząc wspomnianej wyżej atencji Gruzinów wobec nas – jedyną korzyścią z wiecu w Tbilisi jest poprawa wizerunku prezydenta Kaczyńskiego, czyli czysty PR. Droga do powstrzymania rosyjskiej agresji wobec swoich dawnych satelitów wiedzie bowiem przez skierowanie wobec niej odpowiednio silnych argumentów polityczno-ekonomicznych, a na to kraje Europy Środkowo-Wschodniej są zbyt słabe każdy z osobna i wszystkie razem wzięte. Do tego trzeba akcji państw o wiele silniejszych politycznie i gospodarczo. Dlatego należy dążyć do skoordynowanych działań krajów Zachodu, czyli UE i USA. Z całą pewnością nie osiągnie się tego pełnymi gromkich słów wiecami i wywiadami. Od tego jest dyplomacja.

Wyjazd naszego politycznego pawlaczo-kargulowego duetu na szczyt UE to okazja do odegrania przez Polskę konstruktywnej roli. Prezydent może nalegać na natychmiastowe wprowadzenie sankcji ekonomicznych przez UE, a jeśli nie jest to realne, ze złagodzoną propozycją (żądanie wycofania wojsk rosyjskich z określonym bardzo krótkim terminem pod groźbą sankcji) mógłby wystąpić premier.

Płd. Osetii i Abchazji uratować się już wprawdzie nie da (oni za skarby świata stamtąd nie wyjdą, bo wyszliby na przegranych), ale wycofanie się Rosjan z Gruzji można i należy na nich wymóc. W końcu muszą handlować z kimś dostatecznie bogatym, by zaspokoić ich potrzeby. Zresztą ekonomia już raz się w konfrontacji z mocarstwem ze wschodu sprawdziła, więc należy korzystać ze sprawdzonych wzorców.

Najważniejsze, by UE potrafiła być w swoim działaniu konsekwentna. Jeśli dziś jej przedstawiciele mówią o sankcjach, to nie może być tak, że wszystko skończy się na werbalnym potępieniu działań Rosji. Nie ma nic gorszego niż gromkie słowa, za którymi nie idą czyny. Kto ma dzieci, ten wie, o czym mówię.

W dyskusji nad gruzińską wojną uderzyło mnie jeszcze jedno – korzystanie z ogranego chwytu retorycznego zamykającego usta każdemu, kto nie podąża z poglądami za państwowo-medialną wizją politycznej rzeczywistości. M. Rybiński sformułował rzecz następująco: Każdy, kto moralne wsparcie dla Gruzji pustoszonej przez imperialne mocarstwo nazywa demolowaniem polskiej polityki zagranicznej, jest dla mnie rosyjskim agentem wpływu, ale w ostatnich dniach można było przeczytać i usłyszeć również inne warianty tego sposobiku. Oprócz oczywistej nieuczciwości takiego postawienia sprawy (albo śpiewasz tak, jak ja, alboś agent, czyli zdrajca) zdumiewa mnie krótkowzroczność autorów podobnych konstrukcji. Nacinają się bowiem w kompletnie banalny sposób – z takich błyskotliwych chwytów wynika na przykład, że agentem wpływu Moskwy musi być (jeszcze niedawno stawiany za wzór niezależności myślenia i postępowania) pewien prezydent z kraju ościennego, który zdanie na temat przyczyn wojny i reakcji na nią ma zgoła nieśrodkowoeuropejskie.

Ale co tam Klaus. Jeśli się głębiej zastanowić, to można dojść o wniosków jeszcze bardziej przygnębiających. Koncept z domniemanymi agentami wpływu oparty jest na zasadzie zgodności ich wypowiedzi czy uczynków z chwilowym interesem Rosji (to trochę jak z sejmowymi głosowaniami – z kim zagłosuje SLD, ten zaraz ma ogłoszoną przez konkurentów koalicję). Interesem Rosji było doprowadzenie do konfliktu zbrojnego z Gruzją. Temu służyły przygotowania i prowokacje. Ale do wyprowadzenia wojsk w pole trzeba było pretekstu. W myśl owej konstrukcji logicznej (?) ten, kto pretekstu dostarczył, musiałby być uznany za agenta wpływu (co najmniej).

Nie ironizuję ot tak sobie. Chodzi mi o to, że przy takim stawianiu sprawy nie da się dyskutować, bo wolno tylko śpiewać w chórze A ja już raz to przeżyłem i do dziś mam uraz. Wolę już denerwować się głupstwami tu i ówdzie pisanymi i mówionymi niż sytuacją, w której ktoś nie może tych głupstw artykułować.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Wszystko to prawda

Albo dużo prawdy.
Tylko, że nasza polityka pro/anty europejska nadal obraca się w warstwie słownej.
Gdzie te znakomitości świetnie widziane na salonach – Sikorscy, Saryusze – Wolscy, Lewandowscy, Hubnerowe?

Gdzie jakieś polskie projekty reformy UE, wspólnych spraw, wątków?
Gdzie sojusznicy w jakiejkolwiek sprawie?

Choćby takiej, jak projekt solidarności energetycznej Marcinkiewicza.
Tego co to tylko po telewizorach latał?

Cała polska klasa polityczna jest mniej warta jako medialne pajace jak jeden Korwin-Mikke.
Z tego przynajmniej można się pośmiać a potem sięgnąć po pilota.


Szanowni

chciałbym tylko przekazać suchą informację, jaka do nas (czyli do mojej firmy) dzisiaj dotarła. Otóż w ciągu ostatnich kilku dni obroty towarowe, poo stronie przywóz, na terminalach położonych na polskiej granicy wschodniej spadły o prawie 70% w stosunku do planów, a także obrotów sprzed miesiąca. Dotyczy to przede wszystkim towarów z Rosji. Jesteśmy bodaj jedynym portalem, na którym się ta informacja ukazuje.

Pozdrawiam serdecznie


Panie Lorenzo

Pan sam potwierdzasz prawdę, której ustawicznie przeczysz.

Że sowiety wypowiedziały nam wojnę.

Bo to nie nasz rząd zarządza eksportem polskich, prywatnych firm do Rosji.


Lorenzo

to raczej kiepska informacja…choć raczej spodziewana

prezes,traktor,redaktor


Igło

Projektów nie ma. W wersji optymistycznej dlatego, że dotychczasowe były blokowane przez silniejszych i nikomu nie chce się formułować kolejnych, bo i tak kicha. W wersji pesymistycznej dlatego, że pomysłów brak, a liczą się tylko własne kariery. A może jednych dotyczy to pierwsze, a innych to drugie?

Pozdr.


A gdzieś Pan to u mnie przeczytał, Panie Igło?

Mogłbym co prawda mieć pewne wątpliwości, kto komu tę wojne wypowiedział, ale nie będę, bo nie w tym rzecz. Rzecz raczej w tym, kto tej wojny chciał. Rzeczywiście, wygląda na to, że jesteśmy w stanie małej wojny gospodarczej, ale to już od dość długiego czasu.

I trochę Pan niedoczytał: pisałem, że spada obrót, głównie przywóz towarów ze Wschodu. Może to być też po części efektem wakacji :-)), wtedy zawsze obroty są mniejsze. Ale jednak nie tyle.

W każdym razie o oficjalnych blokadach mowy nie ma, tylko statystyka. A wnioski każdy może wyciągać jakie chce.

A eksport na razie idzie bez zmian.

Pozdrawiam serdecznie


Lorenzo

Będzie jeszcze gorzej. Z tym że to było nieuniknione, bo jedynym sposobem uniknięcia takiego stanu rzeczy było wyrażenie potępienia wobec “agresji Gruzji na Południową Osetię”.

O mięsie też już się mówi:
http://www.dziennik.pl/polityka/article229770/Moskwa_przypomni_Tuskowi_j...

Co zresztą przeczy bełkotowi różnych Karskich, że złagodzenie polityki wobec Rosji nie przyniosło żadnych rezultatów, bo gdyby tak było, nie mieliby nam czego odbierać.

Pozdr.


Popisowcze,

spodziewasz się pewnie co napiszę?
Nuda, bo jak zwykle sensownie i jak zwykle się zgadzam:)
Choć w sumie się nie znam ale piszesz przekonująco.

A co do tego:

,,Jakie udało się nam załatwić dzięki wyjazdowi i występowi prezydenta?”

No właśnie, zadawałem kilka razy to pytanie na TXT i odpowiedzi od nikogo się nie doczekałem, ni wyjasnienia co z tego wyjazdu i przemówienia wynikło.

A to co piszesz o Rybińskim i spólce, tyż fakt, jak się nie ma argumentów, to się gada o agentach wpływu i takich tam, zresztą podobnie jest w przypadku tarczy antyrakietowej, o której np. dziś czytałem, że bezpieczeństwa Polski nie zwiększa ona w żaden sposób.
I bardzo niewiele nam daje.

pzdr


Panie Lorenzo

No właśnie?
Kto chciał i hto się do niej gotował?


Pewnie był Pan na wakacjach, Panie Igło,

więc pozwalam sobie załączyć http://tekstowisko.com/germania/55837.html

Pozdrawiam


Igło

Wojnę? Nam? Nie zauważyłem. Zwyczajnie sięgają po to, co mają w zasięgu, bo wiedzą, że mogą. A że przy okazji nas przeczołgają ekonomicznie? Nie lubią nas tak czy inaczej, więc będą mieli okazję do odrobiny radości.

Pozdr.


Popisowiec & Lorenzo

O to wam chodzi?

A może taki element gry nie występuje w sowieckim scenariuszu obrony praw człowieka?

“Vladimir Siemakov (*po polsku Władymir Siemakow* ), rzecznik rosyjskiego koncernu naftowego Łukoil, powiedział Reuterowi, że dostawy ropy z Rosji do Europy pozostają w normie. Zaprzecza też, jakoby firma dostała instrukcje ograniczania wielkości dostaw.

Prawda może leżeć pośrodku. Rosja zdaje sobie sprawę, że ograniczenie podaży ropy może doprowadzić do wywindowania cen do 150, a może nawet do 200 dolarów za baryłkę. Tak duże wzrosty bez wątpienia uderzyłyby w niestabilne obecnie systemy finansowe państw zachodnich, skuteczniej broniąc przed niewygodnymi decyzjami politycznymi.

Państwa OPEC nie są w stanie zwiększyć wydobycia do tego stopnia, by zrównoważyć ograniczenie rosyjskich dostaw.

- Rosja podejmuje bardzo mylne decyzje. Istnieje jednak zagrożenie, że może się uciec do czegoś takiego, aby uderzyć w demokracje światowe, gdy podejmą one decyzje, które ją zdenerwują – mówi James Woolsey, były szef CIA.”


Igła

i niby komu zacznął tą drogą ropę wtedy sprzedawać?

sami sobie?

a Niemcom kuku nie zrobią (i vice versa) także z ta ropa bedą uważać, tym bardziej ze w końcu mogłaby Unia wyciągnąc z tego zbyt dalekosięzne wnioski (to z sarkazmem piszę) i wspólna polityke emergetyczna zrobić (wiem że to zabawne co piszę znając praktyke UE ale tak może być)

moim skromnym zdaniem trzeba zamrozic tylko parenaście kont zagranicą i sprawy nie ma

prezes,traktor,redaktor


maxie

Zgadza się. Trzeba by być hipernaiwnym, by spodziewać się, że Rosja nie skorzysta z okazji.

Pozdr.


.

.


Tak poza szczegółami, Pani Magio,

to niebawem okaże się, który z naszych polityków rzeczywiście zasługuje na to miano. I czy my naprawdę mamy polityków.

Pozdrawiam w zadumie


.

.


grzesiu

Dzięki, że w ogóle odwiedzasz. Kiepski ze mnie w tej chwili internauta, bo zapracowany w realu ponad miarę i nie dający znaku życia znajomym. Ale często czytający (tylko na tyle starcza mi czasu).

Odpowiedzi na swoje pytanie nie otrzymałeś, bo nie byłoby co napisać. Korzyści z wiecu można dostrzec jedynie w planie moralnym.

Co do tarczy – łatwiej uwierzyć, że Amerykanie wyślą wojsko do kraju, w którym mają bazę (bazy) niż do takiego, w którym jej (ich) nie mają. Na tym się opiera poparcie dla tarczy. Mam tylko nadzieję, że nie będziemy tego nigdy sprawdzać.

Pozdr.


Nie chciałbym się wyrażać, Pani Magio,

i używać określeń powszechnie uznawanych za nieparlamentarne.

Do miłego


Igło

Myslę, że Rosja wzięła sobie to, co mogła, a teraz będzie się starać reagować na sytuację. A że ma poważny argument surowcowy, to i go będzie używać. Pewnie głównie jako straszak, ale kto wie? Trzeba pamiętać, że niesprzedawanie ropy Zachodowi oznacza pogłębienie dstabilizacji, co się przełoży na odpływ pieniędzy, firm i inwestycji znad Wołgi. Śmiem twierdzić, że na dłuższą metę łatwiej poradzą sobie z kryzysem gospodarki Zachodu niż Rosji. I oni o tym wiedzą. Dlatego jeszcze nie lecę po mąkę i cukier.

Pozdr.


maxie

Też mi się wydaje, że w konfrontacji ekonomicznej Rosja nie miałaby szans, więc nie ma powodu do histerii i trzeba to tylko na zimno rozegrać.

Pozdr.


Pani Magio

Premier Tusk nie sprzeda Gruzji za mięso. Choćby dlatego, że sam nie może. Ale nie przypuszczam też, by tego chciał. Deal był prosty – nieblokowanie negocjacji w sprawie akcesji Rosji do WTO w zamian za koniec embarga na mięso. I się udał. Kwestie energetyczne (a o nie – pośrednio bądź bezpośrednio – chodzi w sprawie Gruzji) są jednak ważniejsze od mięsa, więc nie mam obaw o nasze stanowisko.

Kunktatorstwo Tuska wiąże się zapewne z kalkulacją dotyczącą szans na zgodne wprowadzenie sankcji przez UE.

Pozdr.


Subskrybuj zawartość