Co wiadomo?


 

Kolumna, w której jedzie dwóch prezydentów, porusza się drogą wybraną poza uzgodnioną wcześniej trasą. W ostatniej chwili? Po pewnym czasie podróżujący wespół z prezydentami samochód, wiozący dziennikarzy, dostaje polecenie wyprzedzenia całej prezydenckiej kolumny i jechania na jej czele. Polecenie wypełnia na wąskiej, górskiej drodze, z prędkością znacznie większą od stu kilometrów na godzinę. Przerażając jadących samochodem dziennikarzy wyprzedza inne pojazdy kolumny i cel osiąga. Jedzie przodem. Wbrew przyjętym zwyczajom.

W pewnym momencie wszyscy stają. Ktoś ich zatrzymuje. Ktoś mający władzę zatrzymywania prezydenckich kolumn. Prezydenci wysiadają ze swych opancerzonych limuzyn. Trzydzieści metrów od drogi stoi kilku drapichrustów i wykrzykując po rosyjsku strzela, prawdopodobnie w powietrze, trzema najprawdopodobniej seriami. Potem chyba uchodzą, przez nikogo nie zatrzymywani. Mimo, że w kolumnie znajdują się żołnierze uzbrojeni w najnowocześniejszą broń i najlepiej wyszkoleni w armii gruzińskiej a zapewne i w polskiej.

Na miejscu jest także ekipa dziennikarzy, którzy nie towarzyszyli prezydentom a zapewne swoim zwyczajem, wiedzieni dziennikarskim nosem, zjawili się niechcący na miejscu incydentu.

Zazwyczaj podekscytowany prezydencki minister, odpowiedzialny za jego wizerunek, spokojnie tym razem powiada, że strzelali Rosjanie.

Na konferencji prasowej, po jakimś czasie po zdarzeniu odbytej, prezydent Polski potwierdza słowa swego ministra. Strzelali Rosjanie. Wnosi to z okrzyków, które słyszał a które były wznoszone w języku rosyjskim.

Rzecz miała miejsce w bliskości gruzińskiej stolicy, niedaleko jednak od granicy Południowej Osetii.

Incydent, jeżeli przyjąć słowa prezydenckiego ministra i Prezydenta za prawdziwe jest dla Rosji ambarasujący. Oto się okazuje, że na terytorium Gruzji, uznawanym także przez Rosję za do niej należące, wbrew uzgodnieniom z Unią Europejską, grasują rosyjskie oddziały, które swoje rozpasanie posuwają do tego, że prezydent jednego z unijnych krajów, członka NATO, znajduje się z ich powodu w stanie bezpośredniego zagrożenia życia. Jednocześnie swoją niesubordynację kontrolują tak dalece, że strzelają w powietrze. Dzięki czemu zresztą udaje im się bezpiecznie oddalić mimo, że swoja niecnotę praktykowali w odległości trzydziestu metrów od śmiertelnego zagrożenia.

Najprawdopodobniej w BORze pojawi się kilka wakatów.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Jeśli te fakty są prawdziwe, Panie Stary,

to komuś trzeba dać skierowanie do psychiatryka. A pomyslodawcę, eh… Co ja będę strzepil język.

Milego wieczoru


Lorenzo

Niezawodnie.


Na szczęście...

...prezydent stał za samochodem. Jeśli ten samochód był opancerzony, to prezydent miał podwójną ochronę, o ile nie podskakiwał...

Zakładam, że w języku rosyjskim zasłyszanym podczas incydentu, można było rozpoznać akcent moskiewski czy petersburski, w odróżnieniu od osetyńskiego czy nawet gruzińskiego. Z 30 metrów chyba łatwo takie niuanse rozpoznać, zwłaszcza, jeśli się rosyjski skończyło przyswajać w roku 1968 – tak mi wychodzi z moich obliczeń...


He, he!

Pan Prezydent widzi i slyszy to, co mu pasuje do jego wyobrażeń o świecie. Nie od rzeczy jest też okazja do spełnienia marzenia o elemencie męczeństwa (nie przesadnego, co prawda), który mógłby dać potężny impuls do ogólnoeuropejskiego, a najlepiej ogólnoświatowego zrywu antyrosyjskiego. Pod wiadomym wezwaniem. Czy przez blachy pancerza można poznać lokalny koloryt rosyjskiego (którym posługują się nawet nienawidzący Moskwy separatyści różnej maści), i czy obsesja prezydencka kazała mu słyszeć akcent z okolic Łubianki?
Dowiedziałem się, że seria była z kałacha, co pan prezydent po szkoleniu wojskowym studentów, jako ekspert, odgadł bez pudła. Dla mnie, po identycznym szkoleniu, roku SOR, i paru prakktykach poligonowych, wszystkie karabinki automatyczne, o podobnej szybkostrzelności brzmią identycznie. Ale ja nie jestem ekspertem, i nie mam ucha jak nietoperz. Gdzie mnie do Mistrza!
Jak kto się już sprężył, to została mu już tylko jedna zmiana zimowych opon przed elekcją nowego Prezydenta. Nie wiem, kto nim będzie, ale po ostatnich szarżach godniejszego z „Par nobile fratrum”, mogę z dużą pewnością przypuszczać, kto nim nie będzie!

Serdecznie pozdrawiam!

tarantula


>Lorenzo

na psychiatryku wszystko gra. diagnoza postawiona: sterowani z Moskwy dziennikarze szczują na pana prezydenta, który przecież może jechać tam gdzie mu się podoba. a służby zacierają ręce.


Jedno jest pewne, Docencie,

co napisałem już u Azraela – premier Tusk ma 100% alibi.


Hm, najlepsze

jest to że prezydent z 30 metrów z opancerzonego samochodu rozpoznał na tyle język rosyjski, że wie, że to rosyjscy żólnierze byli.
Ja myślałem, że to z niego prawnik, a to widać, wielki językoznawca.
Zazdroszczę jako filolog, ja z 30 metrów z samochodu nie rozpoznałbym, czy rodowity Niemiec czy np. Austriak gada.

Zresztą pewnie bym nawet nie usłyszał jaki to język.

pzdr


Jotesz

Dzisiaj sie juz parę spraw wyjaśniło. Sa fotografie. I animacja. Na podskakiwanie to nie wyglądało. Ale charakterystyczny odgłos kałacha został ropzoznany. Zazdroszczę ekspertom.


Tarantula

Tak. Po tej awanturze to jedno, kto nie bedzie prezydentem, wydaje się prawie pewne.

I to jest realna korzyść, jaką incydent przyniósł.


Stary!

Obym był złym prorokiem, ale może ten mały może nam w końcu zafundować wojnę. Zapraszam na wyjątkowy, setny już wpis!

tarantula


Tarantula

Myślę, że się mu nie uda. Jak się zaczęło wchodzić w rolę sierżanta, to…

A setkę przeczytałem. I dalej nie mogę. Nie mogę.I już.


Subskrybuj zawartość