Kupuj u swojego. I swojskie produkty. Bo w rachunku ciągnionym Ci się opłacą nawet jak więcej za nie zapłacisz i jak od importowanych będą gorsze. Przyczynisz się do ograniczenia bezrobocia, zmniejszenia wydatków budżetowych na zasiłki, zmniejszenia podatków. To wszystko jest rachunkiem ciągnionym. Tajemniczy termin Cię musi umocnić w przekonaniu, że uczestniczysz w rzeczy wielkiej i mądrej. Kupuj zatem u swego.
Tak mniej więcej nawołuje wicepremier Pawlak, na ogół bardzo rozsądnie się od kilku lat wypowiadający. Moim zdaniem tym razem nie ma racji.
Kryzys tylko częściowo jest nieszczęściem. Dotyka najbardziej tych, którzy uczestniczą w złej i drogiej produkcji a nie są w stanie się przestawić na inną działalność. Po jego przezwyciężeniu na rynku pozostają najnowocześniejsi, najtańsi i dysponujący najlepszymi wyrobami producenci. Pozostali plajtują. Wicepremier nawołuje do tego aby skazanym na bankructwo, gorszym przedsiębiorcom dopłacać kosztem naszych budżetów domowych. Także kosztem wytwórców lepszych i tańszych produktów. Kosztem utrzymywania ukrytego bezrobocia. W rachunku ciągnionym znacznie wyższym od zasiłków itd.
Z obserwacji lokalnych rynków wynika, że rozwinięte gospodarki kapitalistyczne w dwudziestu procentach korzystają z produktów zagranicznych. Zacofane, autarkiczne, w niespełna jednym procencie. Globalizacja jest wrogiem drogich, monopolistycznych firm lokalnych a wspiera konsumentów, oferując im tańszą i lepszą alternatywę. W rezultacie, w rachunku ciągnionym także, bardziej się opłaca rezygnować z takiej produkcji, której nie potrafimy prowadzić tanio i dobrze a rozwijać tę, której sprzyjają nasze zasoby i umiejętności.
Nasza gospodarka, otwierając się na rynki zagraniczne także korzysta z tego, że chłoną one nasze towary. Odcinanie jej od skutków globalizacji nie służy nam bynajmniej. Nawet w wyjątkowym stanie, jaki stwarza ogólnoświatowy kryzys. I tutaj nasz wicepremier się swoim głosem wpisuje we wrogie nam okrzyki brytyjskich i irlandzkich demonstrantów, upatrujących w zatrudnianiu tam Polaków przyczyny swego bezrobocia. Nie w swoich wygórowanych żądaniach płacowych. Oni właśnie wykrzykują aby zatrudniać swoich. Bo się w rachunku ciągnionym rzekomo opłaca.
Ale demonstranci nie są wicepremierami. I całe szczęście. Także dla nich.
komentarze
Panie Stary,
dobrze Pana widzieć po przerwie!
Co do tego ciągnionego, to apelować sobie tam mogą a rynek zrobi swoje. Jak przychodzi wielki pożar na dżunglę, to się nie pyta o pozwolenie żadnego wicepremiera.
Mamy do czynienia z jednej strony ze skutkami idiotycznej gry spekulacyjnej na wielką skalę, trwającej od wielu lat i na szczęście skompromitowanej (oby więcej takich filmików jak u Pana Lorenzo), a z drugiej z żywiołami społecznymi, z którymi nie ma żartów.
Rządzący zdaje się czują dym pod stołkami i wcale się nie dziwię, bo domino dopiero się zaczyna.
Być może zbyt dobrze jeszcze pamiętamy nasze polskie trudne czasy i widmo gospodarczej katastrofy nie robi na nas aż tak dużego wrażenia, jednakowoż rządzącym nie ma czego zazdrościć, kimkolwiek by byli w takich czasach.
Jak jest grypa, to na drodze do zdrowia nie da się uniknąć wysokiej gorączki, poważnego osłabienia i ogólnego kryzysu całego ustroju. Trzeba to po prostu przeżyć i łykać działające lekarstwa.
Bądźmy dobrej myśli i nie dajmy się.
Dżungla czasem potrzebuje pożaru, żeby się odrodzić i pozbyć pasożytów.
Pozdrawiam.
s e r g i u s z -- 07.02.2009 - 14:36O i pan Stary się odnalazł,
widać, że pani Renata to skuteczna jest:)
Pozdrawiam, lekarstwo popijając.
grześ -- 07.02.2009 - 15:48Kryzys - kryzysem...
...ale ważniejszy kryzys został przezwyciężony – Stary wrócił na tekstowiska łono! Witamy z radością. Na tamten kryzys – globalny, nie mamy wielkiego wpływu. Na ten lokalny może większy. Ja mam taką nadzieję...
Pozdrowienia i powodzenia!
jotesz -- 07.02.2009 - 16:14Sergiuszu
Wszystkie czynniki wzmacniające kryzys musi władza brać na siebie. I ona za trwanie tego kryzysu ponad miarę odpowie. Jeżeli jednak sięga do populistycznych wzorców i z rządowych wyżyn nawołuje do protekcjonizmu, nie może się dziwić, że i skutki może mieć takie, jakie populiści zwykle osiągają. Mając zaś za granicą ponad milion pracujących tam obywateli, musi być znacznie bardziej ostrożna w swoich wypowiedziach.
Natomiast optymizm, typowy dla Polaków – mimo oficjalnie deklarowanej przeciwności, wiele może nam pomóc.
Pozdrawiam wzajemnie.
Stary -- 07.02.2009 - 17:38Grzesiu
Renata jest nie tylko skuteczna ale i internetowe błędy potrafi przestraszyć.
Zdrowia życzę. Chociaż przy takiej zimie, to fakt, że się w domu siedzi nie jest zbyt uciążliwy.
Stary -- 07.02.2009 - 17:42Joteszu
Na kryzys, pozostający zawsze poza naszym zasięgiem, najlepsza jest pogoda ducha. Tej nam chyba nie brakowało.
Dziękuję i pozdrawiam serdecznie.
Stary -- 07.02.2009 - 17:43Stary
Ciesze sie, ze wrociles.
Borsuk -- 07.02.2009 - 17:55Pozdrawiam serdecznie
To nie jest takie proste
Czołem Staremu :)
Ja zawsze staram się kupować wyroby polskie.
Czy w polskiej piekarni używają brazylijskiej mąki, tego nie wiem?
Tak samo jak wiem, że w polskiej benzynie jest tylko kilka % polskiej ropy.
Ale produkt polski, o ile jest konkurencyjnie dobry i tani obroni się i tak, no i zawsze liczy się finalna robocizna.
A to czy warto kupować chińskie majtki możemy przekonać się po pierwszym praniu.
Igła -- 07.02.2009 - 18:13Gorzej, że nie ma miejsca gdzie można by kupić polskie majtki.
Cześć Borsuku
Cieszę się.
I pozdrawiam serdecznie.
Stary -- 07.02.2009 - 20:42Czołem Igło
Ja tam rzadko kupuję.
Obce żarcie mnie mierzi. Szczególnie jabłka, piękne bo chyba nylonowe. Tak przynajmniej smakują.
I produkty polskie już nie budzą zażenowania. Nie tylko żarcie. Nie ma się czego wstydzić.
Ale nie uważam za obowiązek wspierać niedołęgów tylko dlatego, że gadają po polsku.
Chyba, że podejdzie do mnie rodak i schrypniętym głosem powie: suszy me, na browarek dasz pan nieco? Wtedy, tak. Bo rozumiem rodaka. Innych żebraków też wspieram. Ale przedsiębiorców nie. Muszą sami.
Stary -- 07.02.2009 - 20:49