Ostatnio odkurzyłem mapę Dubaju, którą kupiłem dwa lata temu w paryskim Instytucie Świata Arabskiego (nawiasem mówiąc, piękny budynek arch. Jeana Nouvel’a).
Jest tam mała księgarnia arabska, w której można kupić różne wydawnictwa o regionie, min. mapy. Działo się to wtedy gdy, rok po przyjeździe do Irlandii, planowaliśmy jeszcze pojechać z żoną do pracy w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Trochę więc czytalismy w temacie (miejsce-marzenie dla architektów), zbieraliśmy materiały, nawet odbyliśmy lekcję j. arabskiego w ilości sztuk 1. Plany z różnych przyczyn zarzuciliśmy, a mapa została. A z tym j. arabskim u nas, to pewnie jak u Himilsbacha z j. angielskim (jeśli ktoś pamięta tę anegdotę).
Wróćmy jednak do mapy. Jest to taki rodzaj mapy, z jakim nigdy przedtem ani potem się nie spotkałem. Nie chodzi o wydanie, czy jakieś unikalne cechy występujące w wydawnictwach kolekcjonerskich.
Proszę spojrzeć na jej fragment poniżej. Czy widzicie cokolwiek niezwykłego? Zwykła turystyczna mapa miasta, prawda?
fragment nowo projektowanej dzielnicy
jedna z Palm- sztucznych wysp w Zatoce Arabskiej (ostatni widziałem gdzieś zdjęcia w trakcie budowy
Nieprawda. Proszę spojrzeć raz jeszcze. Widzicie daty przy poszczególnych budynkach?
Mapa została wydana w 2005 roku. Daty przy budynkach to: 2005, 2006, 2007 (jedna z sztucznych wysp nawet do 2011 r.). Tak, to jest mapa Dubaju wraz z budynkami, które jeszcze nie powstały w momencie jej drukowania. Gdy się dobrze przyjrzeć i poszukać, to okaże się, że ok 35-40% tej mapy to nie jest stan istniejący, a proponowany i w budowie. To był okres, gdy ok. 20% dostępnych na świecie dźwigów budowlanych wysokościowych była w Dubaju, a bum budowlany miał niespotykaną nigdzie indziej skalę. Nie opłacało się po prostu publikować mapy ze stanem istniejącym- szybko się deaktualizowała.
Prawdopodobnie się to już kończy.
Gdy porzucilismy plany wyjazdu (ponad rok temu), przestałem się interesować, co tam się dzieje. Przypomniałem sobie kilka miesięcy temu na lotnisku w Dublinie. Na sali przylotów, czekający na przyjeżdżających bliskich oglądają codziennie reklamę o wielkości ok. 3×12m. Jest to reklama jednego z deweloperów z Dubaju. Do każdego zakupionego apartamentu, deweloper daje gratis: Bentleya, lub prywatny odrzutowiec.
Nawet nie chcę sobie wyobrazić, ile kosztują te apartamenty.
Nawet nie chcę sobie wyobrażać, jak bardzo trzęsą portkami, żeby je sprzedać skoro dodają odrzutowiec.
Nawet nie chcę sobie wyobrażać, jak bardzo jest tam gorąco…
komentarze
Bierz odrzutowiec
i Bentleya, no i kredyt.
Igła -- 23.04.2008 - 18:46:)
Igła
przyjmijmy, że...
każdy deweloper potencjalnie od siebie da z 5% upustu.
Czyli jeśli bentley (używany roczny to ok 275.000 Euro), to 5% wartości apartamentu…
Ło jezu!!!
kułak i spekulant
Bloxer -- 23.04.2008 - 18:51Bloxer
no ale jest okazja, trza brac jak dają:)
max -- 23.04.2008 - 20:02Prezes , Traktor, Redaktor
max
tam sprzedawać to jest biznes, a nie kupować:)
pozdrawiać
kułak i spekulant
Bloxer -- 23.04.2008 - 20:05re: Mapa Dubaju (albo odrzutowcem do przyszłości)
choroba. Taka byłam dumna z siebie że znalazłam – brak nazw ulic. I pudło. A na daty nie zwróciłam uwagi.
Nie wiem, jak jest w Dubaju, ale w New Delhi adresuje się, jak mi mówiono, w stylu “za Budynkiem Takim a Takim niedaleko placu Owego”
pozdrawiam
julll -- 23.04.2008 - 21:09julll
w Japonii, adresuje się wg daty powstania budynku, a nie po kolei, czy choćby jak w Poslce numery parzyste i nieparzyste po odpowiednich stronach ulicy.
U nas w Irlandio nr 1, też jest “fajnie”- większość budynków ma nazwy a nie numery- jest więc kociokwik. W Dublinie jest jako tako. Na wsi gorzej, go tam masz nazwę wioski i nazwę farmy/domu… i szukaj wiatru w polu.
pozdrawiam
kułak i spekulant
Bloxer -- 24.04.2008 - 06:51