- Konieczność płacenia rozwiązała problem braku miejsc na Rynku, więc cel został osiągnięty – podyktowała usłużnemu redaktorowi lokalnej gazetki w ubiegłym tygodniu przewodnicząca Rady Miasta. Czy rzeczywiście cel został osiągnięty, ba, czy rzeczywiście to było celem? Czy przewodnicząca nie zdaje sobie sprawy z absurdalności swej wypowiedzi? Dopóki człowiek nie zabiera głosu, może sprawiać nawet wrażenia mędrca, ma wszak do dyspozycji mowę ciała, z charakterystycznym kiwaniem głową, cokolwiek gorzej kiedy zaczyna mówić… Bez podpierania się kartką.
Naiwność wypowiedzi przewodniczącej jest charakterystyczna. Idąc tym tropem rozumowania wystarczy podnieść ceny „standarówków” (biletów parkowania) o powiedzmy 100 % a miejsc będzie jak „mrówków”. Tyle, że dla kogo te puste miejsca…?
Burmistrz w piśmie do niżej podpisanego stwierdził: – Kalkulacja ekonomiczna funkcjonowania SPP (strefa płatnego parkowania) została wykonana przez pracowników urzędu i nie była głównym powodem dla którego wprowadzona została SPP. Decyzja o wprowadzeniu SPP została podjęta w oparciu o obserwację natężenia ruchu samochodowego w centrum Lubawy, a przede wszystkim narastającego problemu braku wolnych miejsc parkingowych lub ich zbyt małej rotacji na tym obszarze.
Rozczarowanie chłopców magistrackich mikroskopijnymi wpływami z tytułu zarzynania kierowców kolejnymi opłatami jest niemałe. Trzeba więc powiększyć SPP.
Organ magistratu, Głos Lubawski, piórem nadwornego żurnalisty zastanawia się, czy płatne parkowanie „rozkorkuje” także lubawski „pigalak”? Idiotyzm tego pytania jest porażający. Lubawski pigal, w odróżnieniu od Rynku nie jest ulicą przejazdową a ulicą ślepą, a więc nic nie musi być rozkorkowane. Czyli nie rozluźnienie problemu komunikacyjnego chodzi a o kolejne oskubanie kierowców.
Magistrat na gwałt bowiem szuka pieniędzy. Usłużni radni, na czele z kuzynką burmistrza, przewodnicząca Rady, zaakceptują każdy idiotyzm. Z ekonomicznego punktu widzenia SPP jest porażką, z społecznego klęską. Klęską aktualnej czerwonej władzy, która w deliryjnym paroksyzmie wyciąga brudne graby po kolejne pieniądze mieszkańców. Nie zdziwiłbym się wcale, gdyby dziewczęta i chłopcy z rady wprowadzili podatek za użytkowanie jezdni. Za zajęcie pasa ruchu. Preferowane byłyby autka o szerokości nie przekraczającej 160 cm. I bezwzględnie elektryczne…
Pieniądze potrzebne są na wszystko. Przede wszystkim jednak na igrzyska dla ludu. Remont przedszkola, o chodnikach nie wspominając, poczekają. Zbliżają się Dni Lubawy, gwiazdy trzeba zaprosić, pokazać, a później opisać. Gwiazdom trzeba też przecież zapłacić. A one, przeterminowane, przyjadą, z playbacku zaśpiewają, i dalej pojadą w długą…
W Organie został opublikowany kolejny anonim, mimo, iż sygnowany innym Nickiem jak poprzednio, zakładam z dużą doza prawdopodobieństwa, iż pisany przez tę samą osobę. Ta sama tematyka, ta sama pozorna troska, ten sam obiekt ataku. Te same słowa, frazy, tok rozumowania. Rozbrajająca jest fraza „starego mieszkańca spółdzielni” który dyszkantem wyrzeźbił zacne słowa: (…) których to my starzy lubawianie dobrze znamy i możemy o nich powiedzieć… i bełkocik leci jak kabarecik…
Dobrze, że istnieje wolność słowa, że mamy demokrację, Internet i możliwość swobodnej wypowiedzi. Dobrze, że dodatek do Gazety Olsztyńskiej włącza się w piętnowanie patologii. Dzięki temu można w gazetce wypluć z siebie niczym nie skrępowane wypowiedzi pozwalające na obnażenie prawdziwych i skrywanych ciągot różnych indywiduów.
W orwellowskim „Roku 1984” opisane są słynne już „Dwie minuty nienawiści”. Organ magistratu kultywuje myśl Orwella otwierając, nie po raz pierwszy zresztą „Wierszówki Nienawiści”, dla frustratów odreagowujących swe niepowodzenia, porażki a nawet klęski. Ale, naczelny nie jest tak naiwny, by pozwolić komuś gratis na uprawianie własnego, zachwaszczonego intelektualnie i etycznie ogródka. Anonimy tego typu są wplecione w filozofię przetrwania aktualnej władzy. Wszyscy ci, którzy nie są z nami, są przeciwko nam, a skoro tak, to zootechnik czy agronom jak opisuje plastycznie, a jednocześnie złośliwie jednego z trzech, no może czterech solidnych, myślących autonomicznie radnych anonim, jest potencjalnym zagrożeniem, bo nuż marzy mu się główny zydel magistracki i burmistrzem zostać zechce… No to mu z główki, niech zna swoje miejsce…