W związku z setnym tekstem, uprzejmie informuję Administrację, że należne mi honorarium przekazuję w imieniu własnym i Stacha na Świątynię jaką, niekoniecznie Opatrzności. Uprasza się PT Textowiczów o nie spluwanie, a także nielicznych, o nie składanie kondolencji, tfuuu… gratulacji.
Dziewczyna wpadła w ręce konduktora, który wykrył, że przerobiła datę ważności legitymacji studenckiej, bo po drodze niezbyt jej było do dziekanatu. Teoretycznie może za kratkami spędzić do 5 lat, tymczasem wyroki za gwałt, rozbój, czy bestialskie pobicie nie przekraczają czasem 4 lat pozbawienia wolności…
Prokuratura w mieście powiatowym umorzyła śledztwo w sprawie przerabianych dokumentów przez pracownice poradni psychologiczno-pedagogicznej . „Występuje tu znikoma szkodliwość społeczna, nie mająca znamion przestępstwa i tym samym nie można jej nazwać czynem karygodnym” – stwierdził dobrodusznie asesor zajmujący się tą sprawą, i ją umorzył. Co by nie powiedzieć, ludzki pan z tego asesora…
Ochroniarz w markecie zauważył, jak dziewczyna wzięła garść orzeszków ziemnych, które powolutku, w trakcie półgodzinnych zakupów, zjadła (nawiasem mówiąc zostawiła w kasie około 90 złotych). Co oczywiste, została zatrzymana. Ktoś z obsługi wziął z półki do garści orzeszki, zważył je i wycenił na 2.98 zł. Następnie dziewczynę podano do sądu. Została ukarana grzywną 30 złotych i musi zapłacić 50 złotych kosztów postępowania. Złożyła naturalnie apelację. Niewykluczone, że sąd będzie musiał teraz rozważyć, czy eksperyment procesowy z garścią mężczyzny nie był nadużyciem, ponieważ w garści dziewczyny orzeszków mieści się – co naturalne – mniej jak w garści ochroniarza, bo tylko za 1.62 zł...
Setki spraw dotyczących wielomilionowych przestępstw, krwawych rozbojów, nie mogą doczekać się finału przed sądami, a tu takie orzeszki bez mała expressowe, czyli ziemne. I asesor. Ludzki pan.
Nie tak dawno wyłuskałem w lokalnej gazecie o zadziwiającej i bolesnej jednocześnie dla głównej bohaterki sprawie. Kobieta zważyła mandarynki w sklepie „Biedronka”, które po zważeniu „weryfikacyjnym” ważyły 35 gramów (słownie: trzydzieści pięć) więcej, co spowodować mogło uszczuplenie majątku właściciela mandarynek o groszy 9 (słownie: dziewięć). Kierowniczka sklepu zarzuciła kobiecie kradzież, co jest – w mojej ocenie – zamachem na dobra osobiste tej kobiety, kradzież nie została bowiem udowodniona. Mimo to policjant przybyły na miejsce poinformował kobietę, że za kradzież sklepową grozi kara od 20 do 500 zł i łaskawie wlepił mandat tylko za 50 zł.
Prawo „postrzega” tę sytuację zapewne inaczej niż ja. W moim przekonaniu policjant prawo złamał, ponieważ wstąpił w uprawnienia sądu i wydał wyrok. Orzekł, że kobieta jest złodziejką (kara obyczajowa, publicznie obwieszczona). Po drugie, wymierzył jej karę finansową. Niejako zmusił do przyjęcia mandatu, przez co kobiecie skończyła się procedura odwoławcza. Jestem jednak innego zdania. Musiałaby teraz kobieta, jak sądzę, wykazać, iż płacąc mandat działała w stanie niezwykłego wzburzenia emocjonalnego, w wyniku czego jej pole świadomości było zawężone i „nie wiedziała co czyni”.
Pozornie wszystko jest okey! Kierowniczka sklepu zasłużyła nawet na zwyczajową nagrodę 10% od 9 groszy, bo w swoim rozumieniu udaremniła kradzież. Ochrona – na urlop okolicznościowy za uniemożliwienie potencjalnej ucieczki kobiecie z miejsca „przestępstwa”. Rzecznik prasowy „Biedronki” natomiast winien pojechać na obowiązkowy kurs słuchania, bo nie chciał rozmawiać z dziennikarką gazety i chciał pytania na piśmie, bo on nie jest słuchowcem, a wzrokowcem – więc trzeba gościa nauczyć, że winien umieć też słuchać. Nie tylko przełożonych.
Nie można zapomnieć o rzeczniku prasowym lokalne policji i drobnej choćby nagrodzie dla niego (powiedzmy 2 kg mandarynek) za niezwykle humanitarny komunikat mówiący o tym, że „kobieta ta nie jest notowana przez policję”. Sędzia, egzekutor, policjant winni też odmaszerować do awansu.
A co ma z tego skarb państwa? Kobieta wszak dopłaciła brakujące 9 groszy w kasie, ale czy kasjerka naliczyła od nich kwotę „PTU A 22%” i kwotę „PTU B 7%” ??? (cokolwiek to znaczy). Prawdopodobne jest bardzo, iż sklep naraził fiskusa na stratę. Bo vatowskie 7% od 9 groszy, to aż się boję liczyć. Ale fakt pozostaje faktem. Się należy!
Wpadłem do mojego archiwum. Ciekawe doniesienie: „Korzyść majątkową w wysokości 192 zł osiągnął Czesław Ż. (było to w 1985 roku, czyli były to inne złotówki). 70-latek ten bez wymaganego zezwolenia sprzedał Edwardowi M. za 800 zł pół litra wódki czystej o wartości 608 zł, osiągając korzyść majątkową w wysokości 192 zł. Za ten czyn Sąd Rejonowy w… (nie będziemy sądowi robić obciachu, bo stwierdzi, że to dzika lustracja w czasach ptasiej grypy) ukarał go grzywną w wysokości 20 tys. zł i ogłoszeniem wyroku na koszt obwinionego”.
Zastanawiałem się, czy wysoki sąd kiedy był młody (chyba, że nie był, bo i takie typy się spotyka wszędzie), nigdy się nie upił, czy nie sprzedał z zyskiem starego roweru po dziadku lub innej też korzyści majątkowej nigdy nie uzyskał i czy na zabawie w remizie nie zdarzyło mu się narozrabiać...
Kara finansowa pana Czesława wyniosła stokrotność zysku, ale wtedy korzyść majątkowa była niemile przez władzę ludową widziana. Nasza bohaterka z lokalnej „Biedronki” natomiast zapłaciła jeszcze więcej, bo pięć i pół raza więcej jak pan Czesław. Tyle, że jej wyrok rozgłoszono w gazecie za darmo… Ale nazwisko podano za to w całości. Wraz ze zdjęciem!
Dziewięć groszy jest odbiciem niezwykłej bezwzględnie szkodliwości społecznej czynu, mającej bezwzględnie znamiona przestępstwa. Czyli czynu karygodnego!
To byłoby na tyle… I na razie spadam…
PS. Tym nielicznym, a tak wspaniałomyślnym, co to niebacznie wbili mnie do “polecanych”, serdecznie ze Stachem dziękujemy.
komentarze
Panie Andrzeju
chcieliśmy demokracji to mamy
plus vat nawet.
p.s wczoraj nie zdążłyłem ale mam nadzieję że Stach dla mnie też przekaże te czy inne uszanowania
pozdrawiam
prezes,traktor,redaktor
max -- 20.07.2008 - 10:39Szanowny Panie Maxie,
posłuchał Pan starego, kondolencji nie złożył, czyli jest oki. Stachu, tak jak i ja, ma tutaj kilku na oku, których nad wyraz lubi, i Pan jest w czołówce.
Andrzej F. Kleina -- 20.07.2008 - 10:48Serdecznie Pana pozdrawiamy i uszanowanie składamy…
No gratuluję
setki:)
I czekam na kolejną.
Acz nie musi byc od razu w sumie.
A poza tym, to jest pan w gronie nielicznych tekstowiczów, którzy już 100 tekstów wyrychtowali.
Mi jeszcze kilka brakuje do tej okrągłej liczby.
pzdr
grześ -- 20.07.2008 - 10:53Spustoszyłem sobie stary czerep
tym rychtowaniem Panie Grzesiu, człowiek ciągle na wdechu intelektualnym jak jaki kulturysta albo choćby samuraj i co ma z tego? Opieprz w domu od żony rodzonej, że trawnik nie przycięty, ze ona zaniedbana, że psy niewyprowadzone, dobrze, że człowiek chociaż krów nie ma, bo by były niewydojone. I to wszystko przez to quasi pisanie, to szpanowanie, to licytowanie, to piórek stroszenie, ileż można Panie Grzesiu, a Pan mi tu drugie nieszczęście tworzyć każe.
Serdecznie pozdrawiam…
Andrzej F. Kleina -- 20.07.2008 - 11:00Panie Andrzeju,
ale sławę i uznanie ma pan za to:)
Mało?
A żona?
Mam sposób, namówić ją też na pisanie:)
Albo znaleźć jakiś nałóg inny czasochłonny, to wtedy będzie wszystko okej.
I jak się wciągnie ona, to nawet będzie pan się mógł jej poczepiać, że obowiązki zaniedbuje, a w necie siedzi.
pzdr
grześ -- 20.07.2008 - 11:24Oj, kokiet z Pana,
Panie Grzesiu, że nie ma co gadać nawet… Moja żona woli mowę mówioną :) to i małą szansę mam na jej oskrzydlenie. Wie Pan, 40 lat nazad, to miałbym szansę, brało się kobitki na urok osobisty, że o seksie nie wspomnę, bo to niezręcznie i małostkowo, ale dzisiaj? Szkoda gadać, ale dziękuję, spróbuję jaąw jakieś szpony nałogu pchnąć :)
Pozdrawiam…
Andrzej F. Kleina -- 20.07.2008 - 11:11Panie Andrzeju Szanowny
Przeczytałam dokładnie. Jako, że od lekarzy mam zakazane denerwowanie się, to powiem tylko, że wcale nie widzę związku między opisywanymi sytuacjami a demokracją, o której Max wspominał.
Z czym bym wiązała takie cóś, to nie powiem, bo jak wyżej.
Pozdrawiam Pana serdecznie “setki” gratulując… i zazdroszcząc nieco. Mnie, patrząc na obecne tempo, osiągnięcie takiego wyniku powinno zająć jakieś 5 lat. :)
Magia -- 20.07.2008 - 16:07Wielce Szanowna Pani Magio,
ja mam zakaz denerwowania zaordynowany od wnuczki, z przyczyn egoistycznych, a nie dbałości o mnie, bo zauważyła 6-letnia pannica, że jak jestem podminowany, to mam słaby dryg do czarowania i z prezentów nici…
Dziękuję za “setkę”, kiedyś żwawo ją nawet pokonywałem. Proszę nie zazdrościć, ponieważ młoda dziewczyna ma czas. Ze mną jest inaczej, muszę się już spieszyć, tym bardziej, że straszą w różnych gazetach, że tacy jak ja, stanowią łatwy żer dla demencji. A zespół otępienny, wiadomo: – jest to zespół objawów wywołany chorobą mózgu, zwykle przewlekłą lub o postępującym przebiegu, charakteryzujący się klinicznie licznymi zaburzeniami wyższych funkcji korowych, takich jak pamięć, myślenie, orientacja, rozumienie, liczenie, zdolność do uczenia się, język i ocena. Ponadto, zaburzeniom funkcji poznawczych często towarzyszą, lub nawet je poprzedzają zaburzenia emocjonalne, zaburzenia zachowania i motywacji. Takiemu obrazowi nie mogą towarzyszyć zaburzenia świadomości. I jest to choróbsko ludzi starych.
No, to się śpieszę.
Serdecznie pozdrawiam i proszę się nie denerwować...
Andrzej F. Kleina -- 20.07.2008 - 16:40Panie Andrzeju
Zazdroszczę pragmatyzmu Wnuczce. Ta młoda dama doskonale wie, jak sobie radzić. :)
A z tym zespołem otępiennym to proszę nie przesadzać, bo jeszcze sobie pomyślę, że z Pana większy kokiet niż z Grzesia.
Pozdrawiam ciepło usiłując rozumowo związać koniec z końcem…
Magia -- 20.07.2008 - 18:44Panie Andrzeju
też mam ochotę na setkę ;-)...
I’d rather be a free man in my grave
Docent Stopczyk -- 20.07.2008 - 19:00Than living as a puppet or a slave
Pani Magio,
no wnusia, to aparatka, już widzę, jak chłopaków okręca wokół grzywki w przedszkolu :)
Napisała Pani o wiązaniu rozumowym końca z końcem, a ja, jak w teście zdań niedokończonych pobiegłem do Osieckiej ( w Waszym, młodych języku, to się zdaje link nazywa?). No, to Pani puszczam:
Wymęczeni, wychudzeni,
z dyplomami już w kieszeni,
odpływają pociągami,
potem żenią się z żonami.
Potem wiążą koniec z końcem
za te polskie dwa tysiące.
Itp., itd.,
itd.
Pisała Pani wcześniej, że nie może się denerwować, ale jak zajrzałem do Pani G. to zauważyłem stan podwyższonej gotowości obu Pań.
Gorąco pozdrawiam…
Andrzej F. Kleina -- 20.07.2008 - 19:06Panie Docencie,
chcieć to móc… Może Los nas kiedyś spiknie, to walniemy razem po lufie, albo dwóch :)
Czekam na te piersi bez silikonu…
Serdecznie pozdrawiam…
Andrzej F. Kleina -- 20.07.2008 - 19:08Panie Andrzeju
Z Osiecką – pudło. Przynajmniej w sensie “dwóch tysięcy”.
I nie ma u mnie podwyższonego stanu gotowości w rozmowie z Gretchen. To głębokie, a zarazem spokojne, znużenie jest raczej. Wszędobylską hipokryzją.
Pozdrawiam godząc się (powoli) z rzeczywistością...
Magia -- 20.07.2008 - 19:36Pani Magio,
czyli dwa pudła, z obiema Paniami. Proszę się nie godzić z rzeczywistością, bo to atrofia bez mała (czy dobrze dobrałem słowo? – sam już nie wiem).
Stachu dołązcył do mnie, znaczy się do pozdrowień :)
Andrzej F. Kleina -- 20.07.2008 - 19:42Panie Andrzeju
Zaraz tam dwa. Pudła znaczy. :)
Słowa nadzwyczaj dobrze Pan dobiera. Z przykrością zawiadamiam, że nie mam się o co przyczepić. Nieporządek. Pewnie zaraz oberwę za to, że się tym razem nie czepiam, jak rzep psiego ogona. :)
Pozostawanie w stanie permanentnej walki z tym czy owym czasami bywa nieco wyczerpujące. Stąd moje znużenie…
Pozdrawiam obu Panów iskry krzesząc… (jak hubka o krzesiwo, albo odwrotnie)
Magia -- 20.07.2008 - 19:52:)
Panie Andrzeju
sie wie! ... piersi jakoś w sierpniu.
pozdrawiam
I’d rather be a free man in my grave
Docent Stopczyk -- 20.07.2008 - 21:30Than living as a puppet or a slave