Powrót do dzieciństwa cz. II czyli znowu o muzyce.


Dzisiaj Waits tu zaczął pisać nowy blog, blog o muzyce.

Choć z Waitsem się prawie nigdy nie zgadzam(delikatnie powiedziane:), to że chopak dobrej muzyki słucha, to trza go promować, więc ten link dlatego. Przy okazji Waits zainspirował mnie do napisania o muzyce, a właściwie o pewnym zespole, zaraz się okaże jakim.

Ale wcześniej jeszcze zareklamuję i zalinkuję kogoś, z kim się zgadzam prawie zawsze:) i on tyż napisał o muzyce, tekst na razie przejrzałem pobieżnie( oczywiście skomentowałem, nie ma to jak komentować bez czytania), pomimo, że tekst tylko przeleciałem, to klasa autora powoduje, że wiem, że tekst warto tyż promować( choć dziwna to promocja, bo autor ciekawszy i chętniej czytany niż ja:)

A autorem owym jest..., a zresztą sprawdźcie sami .

Dobra koniec tych dziwnych tekstów, teraz ad rem( pewnie rem a właściwie res będzie krótsze niż ad, ale to nie ważne)

Więc sprawa jest poważna: pierwsza fascynacja muzyczna:), by nie powiedzieć muzyczna miłość. Zaczęło się tak, że w bardzo głębokim dzieciństwie słyszałem winylowe płyty z The Beatles czy Stonesami. Też takie piosenkarki jak Sandra czy Mirelle Mathieu ( wiem, wiem, dziwny rozrzut stylistyczny, ale to nie moja wina, tylko taty, co kupował tak chyba w ciemno winyle:)

Później były kasety choćby Queen( miłość przetrwała i wzmocniła się), S.N.A.P czy DR Alban ( ble.....)

W międzyczasie, jak wszyscy chyba oglądałem tak fascynujące programy jak Disco Relax czy Disco Polo LIve (Bosze, ble..... to za mało i nie wyraża ogromu mego obrzydzenia:)

No i nastał czas tej pierwszej poważnej fascynacji. Metalowcy się domyślają?

Tak, tak, to Metallica.

Nie żebym od razu sobie wieszał plakaty półnagiego Jamesa Hetfielda nad łóżkiem( nie wiem, czy takie były, jakby Hetfield był skinem, to pewnie Wojciech ,,Jak ja lubię obściskiwać nagich skinów" Wierzejski by wiedział)

No, ale znałem skład, czytałem wszelkie wywiady z nimi, znałem tytuły wszystkich płyt i jaki utwór skąd jest, katowałem ,,Master of puppets" niemiłosiernie. ,,Czarny album" wręcz uwielbiałem, ,,Kill `em all" też było przegrane i w magnetofonie kaseta ciągle się znajdowała, nawet ,,Loada" i ,,Reloada" uwielbiałem, na które większość fanów ,,starej" Metallici psioczyła.

,,Garage Inc" też mi się podobała, choć to nie ich, ale zagrane z pasją, ,,Loverman" (chyba wtedy pierwszy raz dowiedziałem się, że ktoś taki jak Nick Cave istnieje, choć pewnie utwór ,,When the wild roses grow" znałem wcześniej), ,,Turn the page" ,,Die, die my darling" czy ,,,Sabra Cadabra" były słuchane wciąż.

No i jak to pierwsze miłość nie była za długa, choć intensywna była, skończyła się jednak. Metallica poszła w kąt, kasety poginęły lub się poniszczyły, gdzieniegdzie ponagrywane utwory się pałętają, ale kto w czasach mp 3 i neta słucha kaset?

Przyszły nowe fascynacje:cięższa muza, gotyk, Dead Can Dance, Kaczmarski, Closterkeller, Hey, Pidżama (ta dopiero o dziwo na studiach), Tata Kazika, jazz, zawsze była Trójka, w której Metallica gościła, ale nie żeby za często znowu.

Dzisiaj wrzuciłem na listę muzyczną w kompie wszystko, co mam, no i Metallica tyż sie tam znajduje, posłuchałem ,,Bleeding me" i ,Outlaw Torn" i chwyciło, odkąd piszę ten tekst , słucham sobie Metallici.

I Metallica brzmi dziwnie (ale dobrze), po tym jak się słuchało kilka godzin wcześniej Klenczona czy Okudżawy, ale zawsze miałem eklektyczny ( wow, co za trudne słowo, jak przystało na wykształciucha nie rozumiem jego znaczenia, ale mam wrażenie, że tu będzie pasować) gust: i obok Slayera na kasetach miałem utwory Maryli Rodowicz. Dziwne.

A dzięki Metallice dowiedziałem się też, że istnieje ktoś taki jak Marianne Faithfull,która z nimi zaśpiewała w utworze ,,The memory remains"( chyba z ,,Reload"?)

No koniec smętów, mile widziane smęcenia innych o pierwszych fascynacjach muzycznych, tylko szczere, jak np. Gniewko, co teraz ciężkiej muzy słucha, słuchał jakich New Kids on the Block czy innych Backstreet Boys, to niech się przyznaje:)

 

komentarze (43)SkomentujJeżeli na tej stronie widzisz błąd, .
  1. hehe..

    No proszę ..

    Fajnie że cię zainspirowałem..

    U mnie to wyglądało nieco inaczej..

    Na początku były Bitle, "Runaway"- Shannona, i stary polski big bit..

    Przegrywało się różne rzeczy od kuzynów.

    Wielkie wrażenie zrobił na mnie Peter Gabriel- z kawałkiem "Sledhehammer" i Paul Simon- z "You call me Al".. No i nie mogę zapomniec o dwóch kawałkach Bestyjek- "No sleep to Brooklin, i Walcz o swe prawo do imprezy"..

    Na poważnie- to końcówka lat 80tych i początek 90.
    Oj wtedy sie działo.. ;)

    Slayer i Prince.. Komeda i Napalm Death, Obituary, Death i Gabriel.. Mettalica, Acid Drinkers, Soyka..
    RATM, Bestyjki,

    No i tak mi zostało..
    Nie potrafiłbym zamknąć się w jednym gatunku.. Cholernie ciasno by mi było..

    Dzięki Bogu- uniknąłem szuflady... :)

    Pozdrawiam.

  2. grzesiu

    Dzięki za reklamę. :):):)

    Muzyczne początki to temat na osobny post, ale rzucę kilka ciekawostek.

    Początki wiążą się z winylem, a w winylu to najpierw były składanki z Opola i Kołobrzegu. Potem nieśmiertelna Santor, Jantar i garść niezanych Francuzów z drugiego obszaru. Perfect, Banda i Wanda, wczesna Urszula, a przede wszystkim trzy płyty - dwie Presleya i jedna tych z Liverpoolu. Był też krótki romans z dyskoteką w postaci Modern Talking i innego tałatajstwa.

    Najpiękniejsza epoka w moim muzycznym życiu to rozkwit piractwa i odkrywanie nowych wykonawców. Ale o tym już raz pisałem.

    Fajnie wkomponowałeś Kaczmarskiego. :)

    Pozdr.

  3. Grzesiu,

    No toś mnie pobudził i zachęcił.
    Na początek historyjka z przed miesiąca.
    W pokoju moich chłopaków łomot. Żonisko nie wytrzymuje.
    Słyszę jak przekrzykuje hałas: „Czy nie można tego słuchać kilka tonów ciszej?!!”.
    Deia vu.
    Dokładnie dwadzieścia kilka lat temu tak samo, moja mama zareagowała na ten sam „Child In Time”.

    Nie byłem oryginalny. Nie będę Ci pisał o Beatlesach, Stonesach i Jimim Hendrixie.
    Ale przypomnę trochę zapomnianych: Bachman Turner Overdrive, Grand Funk Railroad czy Free przekształcone w Bad Company.
    Był Dylan i Cohen z Wysockim.
    No i moja ulubienica Nina Simone. Kilku francuskich bardów i czarnych bluesmanów typu B.B King.O jeszcze Billy Holiday!
    Równolegle była fascynacja jazzem od Luisa i Elli przez Charliego Parkera i Johna Coltrana po Milesa Davisa i i Herbiego Hancocka .
    No a dziś zostali mi klasycy wiedeńscy, Hector Berlioz i Karol Szymanowski.
    Taka ewolucja gustu.
    Mógłbym tak długo bo to nie wszystko, ale przecież tego trzeba słuchać a nie pisać o tym.

    Zyczę dobrej nocy

    2007-07-12 01:27yassa16596fragment większej całościwww.yassa.salon24.pl
  4. @grześ

    byłem pod wielkim wpływem Jasona Donovana:))
    pamietasz gościa?:)) A np. Koto?
    a tak naprawdę pod wpływem moich kuzynek:) słuchały całego disco i jednej rzeczy która zmieniła moje życie- Listy Przebojów Programu Trzeciego:)
    Najpierw Bryan Adams, później Scorpionsi i AC/DC które z charakterystycznym wokalem wtedy uchodziło dla mnie z extremum
    Później już prawie tylko ostrzej (w międzyczsie Kult i Kazik się wplątał) Metallica- all plus koncerty, Acid D, Slayer, Sabbs-all, Deep Purple i masa heavy metalu- z bratem miałem ponad 600 kaset- kolekcja, setki plakatów.
    Teraz- bratu zostało a nawet gorzej bo pisze o muzyce do gazety jakżeby inaczej o znanym profilu:)
    Ja dodałem sobie Maleńczuka,Pudelsów, piosenki dziecięce:), generalnie- dobre rzeczy- zero plastiku
    pozdrawiam

  5. :)

    Pierwsze muzyczne wspomnienie, które mi przyszło do głowy - wracam ze szpitala i w samochodzie uczę mojego brata śpiewać "Mniej niż zero" :)
    I Wilga - taki malutki magnetofon, co to pancerny był i działał nawet wtedy, kiedy już był bardzo mocno posklejany taśmą klejącą.
    No i Limahl, którego byłam wielką fanką!
    W siódmej klasie odkryłam Trójkę - zaczynając oczywiście od listy przebojów - i to mi znacznie poprawiło gust muzyczny :)
    Potem razem z miłością do pewnego perkusisty przyszła fascynacja Metallicą. Obydwie były ogromne, ale z czasem mocno wyblakły, choć i do perkusisty, i do zespołu nadal mam sentyment ogromny...

    2007-07-12 10:13Joanna0113
  6. Młodzieńcze fascynacje pozostały do dziś...

    7 płyt cudów świata...

    Colosseum - Live
    Free - Fire And Water
    John Mayall Bluesbreakers With Eric Clapton
    Rare Bird - As Your Mind Flies By
    Steamhammer - Reflections
    Cuby + Blizzards - Appelknockers Flophouse
    Stan Getz / Joao Gilberto - Getz / Gilberto

    Kiedyś ktoś na forum http://www.audiostereo.pl/index.html zapytał o ulubione 7 płyt (potem o 10 a ostatnio o 5 - wszystkie ilości są durne...) i wtedy zastanowiłem się i wybrałem jak wyżej. Ten wybór jest jak dane osobowe Muzycznego Źródła Informacji, bo można odczytać wiek, preferencje muzyczne (może nawet polityczne?)...

    Rozbawił mnie max tym Jasonem Donovanem, bo przypomniało mi się jak, jeszcze w peerelu, jakiś "łebski" organizator postanowił go sprowadzić, ku uciesze małolatów. W efekcie w Sopocie wystąpił Donovan Philips Leitch, znany od początku lat 60-tych jako Donovan, muzyk aktywny do dziś. W stydenckich czasach chodziło się na rajdy z pieśnią na ustach, a często bywała to kompozycja Donovana "Kto mi jebnął melon" (słowa polskie - anonimowy tłumacz...)

    Pozdrowienia i powodzenia

  7. >jotesz24

    Masz rację z tym MŹI ;p.

  8. off topic

    Free: "All Right Now". Stonesów: "Honky Tonk Woman". Zeppelinów: "When the Levee Breaks". Bez tego jajecznica smakuje już inaczej... ;)

  9. --> Nameste

    Roliing Stonsów tak naprawdę lubiłem za wszystko do Let It Bleed, potem już wybiórczo. A i tak najbardziej do dziś lubię Little Red Rooster. Z bluesem to mam dziwnie, bo chyba najbardziej mi podchodzi taki przeżuty przez białasów, czyli Mayall, Fleetwood Mac (wczesny), Rolling Stones (wtedy, gdy bluesowali) czy Led Zeppelin...
    :)

  10. haha

    Jak przez mgłę pamiętam ( taki stary dziadyga już jestem ), jak mnie starzy zabrali za peerelu na taki miuzykal ówczesny - Dziś do ciebie przyjść nie mogę.
    To chyba było w Teatrze Dramatycznym.
    Wtedy każdy wykształcony inteligent z prowincji jechał do Warszawy raz w miesiącu, po to aby dzieciakom buty kupić, kiełbasę do lodówki, iść na lody do Hortexu a wieczorem do teatru.
    Pamiętam też ( jak przez mgłę) jak mój ojciec machał marynarką na koncercie niebiesko-czarnych, a ja stałem obok i dumałem , że zgłupiał?
    A potem pamiętam, dyskusje/kłótnie w domu o Niemena, bo mama była przez dziadków na klasyce wychowana. Dziadek był organistą, a w domu stał steinway i leciała klasyczna muzyka.
    A potem była Trójka, której się urwałem jak pierwszą zachodniacką płytę kupiłem, za straszne pieniądze, the Ramones, potem Sex Pistols, Clash. Ale jednocześnie Grechutę kochałem, którego nawet wspaniała Armia śpiewała.
    Ale to było dawno, i pewnie nie prawda!!

  11. Odpowiadam

    Waits,
    widzę, że ty też strasznie różnorodną muzykę lubisz, i to jest dla mnie fajna postawa, taka otwarta,mnie zawsze smieszyli rózni metalowcy, co poza death czy black metalem nic innego nie znali w tym np. choćby zespołu bez którego metalu by nie było czyli Black Sabbath.
    A ja też nie lubię szufladkowania i słucham skrajnie różnych dźwieków, choć sa gatunki, do których żem uprzedzony( hip hop, techno, dyskotekowa muza)

    Popisowcu, no, Santor i Jantar-piękna rzecz.. ,,Powrócisz ty: Ireny Santor czy ,,Tylko mnie poproś do tańca " Anny Jantar-uwielbiam
    Yassa, no bo historia się powtarza, tyle, że ,,Child in time" nawet na maxa słucha się z przyjemnością, a niektórych wspólczesnych łomoczących nie bardzo już.
    Co do wymienionych przez ciebie to Billie Holiday uwielbiam( był tu kiedyś w salonie piękny tekst o niej Boomchy chyba).Zresztą bluues i jazz, cudownie śpiewająca Ella to jest to.

    Max, Jasona Donovana to z jedną piosenkę kojarzę, co ją często puszczali, ale tytułu nie pamietam, co do reszty też znam, choc heavy metalu jakoś nigdy tak do końca nie polubiłem( ani AC DC ni Iron Maiden, ni Megadeth). Lubiłem Metallicę, Slayera, oczywiście Sabbarthów, ale to zespół wszech czasów, no i starego rocka, czyli tych co umarli długo wczesniej niż ja się urodziłem: Jima morrisona, Janis Joplin, Hendrixa, itd.

    Joanno, no Limahl to w końcu ,,Neverending story":), choc ja poza tym utworem nie znam nic, ale to on trochę wcześniej był niż ja się muzyką interesowac zacząłem, no i bardziej dziewczyny chyba się nim fascynowały:)

    Joteszu 24, no płyty pewnie fascynujące, niestety kojarze wyrywkowo tylko Free, Mayalla i Stana Getza. A o tej pomyłce Donovana i Jasona Donovana to gdzies już czytałem chyba, zabawne

    Nameste,ja czuję, że ta jajecznica to by mi z ,,Paint it black" Stonesów pasowała, eh, jak ja lubię ten utwór.

  12. Pierwsza wielka fascynacja muzyczna,

    która do dziś jest wielką fascynacją muzyczną - the Clash!
    Nie chcę mówić że nie było wcześniej takiego zespołu itp komunałów, ale na pewno Strummer/Jones/Headon/Simonon (skład tzw. kanoniczny ;)) byli jednymi z nielicznych, którzy obracając się w bardzo różnych stylistykach potrafili zachować wiarygodność jako artyści.
    Wyjątkiem jest "Cut The Crap" [nawet nie nagrana jako Clash] - jednym słowem crap!

    Zaraz pewnie się odezwą rożni zwolennicy ruchu prawostronnego, że to przecież lewacy. Owszem Strummer nigdy nie krył swojego lewicowo-anarchistycznego poglądu na świat, ale konia z rzędem temu kto poda mi przykład jakieś jednoznacznej deklaracji politycznej w tekstach the Clash...

    Jest dużo niezwykłych kawałków the Clash, ale warto wspomnieć np:

    1977 - "no elvis, beatles, or the rolling stones
    in 1977" ...
    Deklaracja z lekką nutką hipokryzji, bo akurat Elvis był dla the Clash wielką inspiracją (ten "buntowniczy" wymachujący biodrami :)), wystarczy popatrzeć na okładkę "London Calling" ;).

    "Police & Thieves" - kawałek Lee Perry'ego oryginalnie wykonywany przez Junior Murvina. Deklaracja jamajskiego rudeboya idealnie pasująca do klimatu '77.
    Perry stwierdził jednak, że panowie spieprzyli ten kawałek i zaoferował pomoc producencką dzięki, której powstał inny wielki kawałek: "Complete Control";

    "White Man in Hammersmith Palais" - opus magnum wczesnego the Clash. Idealne połączenie jamajskich beatów z punkową nonszalancją, a przy tym najlepszy tekst jaki napisał był Joe Strummer. Nikt z punkowych artystów, ale nie tylko (piszę to z cała odpowiedzialnością) nie zbliżył się bliżej mentalnie do roots reggae niż the Clash (co słychać szczególnie na "Sandiniście!).

    "Safe Eouropean Home" - kolejna dawka celnej publicystyki. Kawałek napisany przez Strummera/jones'a (kolejna klasyczna para twórców po Lennon/McCartney i Richards/Jagger) po pobycie na Jamajce...
    "i went to the place where every white face is an
    invitation to robbery" ...

    nie chce mi się już pisać :).. dodam tylko że "London Calling" to kwintesencja Rock'n'Rolla - tam jest wszystko co w tej muzyce pierwotne od klasycznego rock'n'rolla przez rockabilly, jamajskie ska, rock steady, lovers rock, po punka w swojej klasycznej odmianie ...

    a jest jeszcze przegenialny "Sandinist!" i wspaniały "Combat Rock" ale już mnie palce bolą :)

    a ha poza tym od zawsze słucham grindcore'a ale watpię czy ktoś tu podziela moje zamiłowanie w tej materii :)

  13. >jotesz24 (re: blues)

    Miewam podobnie, Mayall – tak. A co powiesz na taki blues zamierzchły (np. bluegrassowy), czasem się można nadziać na oryginalne nagrania znad Missisipi czy gdzieś tam ;) sprzed ponad półwiecza...

  14. >yassa

    zdecydowanie Bad Company to nie przekształcone Free. Te dwa zespoły łączy personalnie osoba Paula Rodgersa. Poza tym to dwa różne bendy. Przekształcił to się np. New Order z Joy Division kiedy zabrakło Curtisa... to tak na marginesie :)

  15. >grześ

    Nie, to inny rodzaj, hm, potrawy. Dlatego właśnie wymieniłem Honky Tonk, bo tam Stonesi mają – że tak powiem – odjazd postmodernistyczny ;) (znaczy, to rodzaj wyjątku jest...)

    Drugi taki (absolutnie cudowny!) to "You've Gotta Move"

  16. Odpowiedzi ciąg dalszy:)

    Igła,

    Igła, nie tak dawno i nie nieprawda, punk`s not dead:)
    Docent Stopczyk, dzięki za koment, bo o The Clash wiem nie wiele i znam pojedyncze kawałki.
    A czy grindcore to coś przypominającego hardcore( nie mylić z hard rockiem:))
    Docent Stopczyk drugi raz, Joy Diviosion, eh, to jest klimat:), a Ian Curtis to się zabił po obejrzeniu ,,Stroszka" Herzoga. A Joy Division gdzies u kogoś w blogu w odtwarzaczu widziałem, chyba u Tomka Menzla, ja miałem z kilka utworów zgranych z radyja , na kasecie, ale chyba zaginęła ona niestety

  17. Najpierw cytat: "wiem, wiem, dziwny rozrzut stylistyczny"

    Grzesicku! To nie rozrzut stylistycny, ino wsekstronność! Prowdziwie renesansowo wsekstronność! :)

    2007-07-12 14:18owcarek podhalański027
  18. >grześ (re: Rolling Stones)

    Zajrzyj do mnie na bloga, puściłem te dwa kawałki (w dolnym pudełku)

  19. Grzesiu

    Joy Di. to moja porażka jest. Finansowa.
    Bo na wolumenie wcisnęli mi maxisingla za longa.
    A to taka kiedyś różnica była, jak 1/4 twojej pensji.

    A w akademiku na Jelonkach, to mieszkałem ze wspaniałym chłopakiem co zakochany w Bitlesach był. Nawet teraz jak leci płyta, to ja już następny utwór gwiżdżę.
    Ale ja Rolling Stones byłem, tośmy się kłócili, a na pojednanie Blondie puszczali.
    A RS to ja najbardziej taki utwór lubię, ale nie pamiętam tytułu, płyty stare, gdzieś w kartonach zagrzebane.
    Zaczyna się, ten utwór, od skrzypnięcia drzwi i kroków...

    No i tradycyjnie, jak codzień twojej muzyczki słucham.

  20. >grześ

    już Ci mówię:
    Grindcore - nazwę wykoncypował ex-perkusista Napalm Death (jedni z twórców gatunku) Mick Harris
    hardcore był początkowo określeniem na amerykańskiego punka z lat 80 (Circle Jerks, Minor Threat, SS Decontrol, Black Flag, Bad Brainsitp)
    druga fala hardcora to już NYHC i crossover (Agnostic Front, Sick Of It All, Cro-Mags, Warzone, DRI, Suicidal Tendencies itp)
    grindcore miał być w założeniu czymś najbardziej odpychającym takim ekstremum i wyrósł wprost z 3 fali brytyjskiego punka a więc kapel takich jak - Chaos UK (klasyczny split z jedną z pierwszych kapl grind - Extreme Noise Terror), Discharge czy szwedzki Mob 47.
    Do tego doszedł metal ale ten bardziej obskurny niż techniczy thrash.
    Ci którym nie podobało się zbytnio żenienie z metalem nazwali swoją muzykę crust (np Doom) inni zmetalizowali się przeokrutnie (Napalm Death, wspomniany ENT, czy japoński SOB)...
    jest cała masa odmian grindu ale dla człowieka który w tym nie siedzi to one się niczym nie różnią, ale fachowiec je odróżni tak jak wprawiony szlifierz pozna po brzmieniu czy to boshówka czy black and decker :)

    a co do Joy Division - ja mam portugalską płytkę z nagraniami Warsaw czyli kapeli która przekształciła się w JD ... :D są to w dużej mierze te same kawałki, które weszły na "Unknown Pleasures" ale bardziej punkowe... w latach 80 obie płyty JD wyszły w Polsce na licencji i to były jedne z moich pierwszych anali jakie kupiłem (obok czarnej Brygady, Dezertera i paru innych :))

  21. Owczarku,

    no co ty:)

    Nameste, zajrzę.
    Igła, no ja stoję w sporze starym jak świat oczywiście po stronie The Beatles:)
    Docencie,no, Napalm death to raczej zawsze mi się z metalem kojarzyło, aczkolwiek raczej mnie odstręczało od metalu i nudziło, ale znam pobieżnie.A inne grupy to czarna magia albo tylko nazwy ze słyszenia kojarzę.
    Mówiłem, że ten blog będzie dla mnie rozwijający
    Pozdrówka.

  22. White Blues i postFree

    --> Nameste – te białasowskie sentymentypachną rasizmem, ale nic z tego – to raczej sprawa dekadencji, przetrawienia czy zapatrzenia. Stąd mój sentyment do białego bluesa, ale w wykonaniu tych, którzy byli bardzo blisko. Choć o dziwo to przecież młodzi Anglicy zaczęli go grać tak emocjonalnie związani. Alexis Korner i John Mayall uważani są za ojców Białego Bluesa. W tym gronie Eric Clapton, Peter Green, i inni, niańczeni w zespołach Mayalla. Dlatego, gdy Mayall wyemigrował do USA i osiadł w Laurel Canyon pod Los Angeles, by być sąsiadem Canned Heat, to ci biali amerykanie zakochani w bluesie przyjęli go jak swego guru. I do dziś tam siedzi. A za klikanaście dni da dwa koncerty w Polsce!

    --> Docent Stopczyk i yassa – w Bad Company oprócz Paula Rodgersa, czyli wokalisty i gitarzysty (trochę) Free znalazał się też perkusista Simon Kirke i w tym momencie to była połowa dawnego Free... Ale do Free było im daleko – brakowało geniuszu małego basisty Andy-ego Frazera!

    Muzyka łagodzi obyczaje?

  23. Grześ

    No już drugi raz szyję pod szaszkę mi podstawiasz ( w ciągu 2 dni )!!
    Ale darowuję cię życiem.
    Bom chorał Armii - Chwała Ojcu i Synowi - właśniem puścił, no i cim odpuścił.
    :)

  24. >grześ

    Napalm Death po latach flirtu z death metalem od ładnych paru lat są juz bardziej grindowi znowu :)

    a zapomniałbym o mojej wielkiej fascynacji juz od ponad 10 lat --> TURBONEGRO!!!!!

  25. Docencie Stopczyk,

    pewnie masz rację, ale stylistycznie Bad Company zbliżone było do Free a i personalnie to 50%.
    Później Paul Rodgers współpracował z Jimmim Pagem (LZ) i nie śmiałbym twierdzić, że była to mutacja Free (choćby ze względu na osobowość Page’a).

    Ostatnio podobno Rodgers śpiewa dla Queenów, więc zgodnie z dewizą: ”gwardia ginie a nie poddaje się” stwierdzam, że Free po latach przekształciło się w Queen.

    Pozdrawiam

    2007-07-12 16:18yassa16596fragment większej całościwww.yassa.salon24.pl
  26. @Grześ i inni fajni muzyczni ludzie

    zapomniałem o Danzigu i the Misfits i Samhain q..rwa jak mogłem, normalnie Type O i Moonspel moze za nim buty nosić i cymbałki czyscić

  27. mea culpa zapomniałem o Simonie Kirke :)

    ale Bad Company brakowało przede wszystkim riffów Paula Kossoffa IMHO ;)

  28. Hola, hola dobry człowieku :-) cz. I

    Przede wszystkim, w konflikcie pomiędzy Fab Four i Big Mouth Mickiem stoję niezmiennie po stronie synów Liverpoolu. To powiedziane być musiało na wstępie. Chociaż stonesowski Beggars' Banquet jest jednym z najjaśniejszych punktów w sferze R'n'R i jedną z moich ukochanych płyt. (Tu mała dygresja, polski zespół wokalno instrumentalny IRA zerżnął był swego czasu linię melodyczną z Salt of the Earth i zarobił na grzbiecie Stonesów milion dolców. Ch**e. Musiałem to powiedzieć.)

    Takimi najpierwszymi rzeczami, które słuchałem były taśmy i płyty Ojca (Beatlesi, Breakout, Anawa, Gabriel, Rea, Abba, Roxy Music [za Avalon do dziś dam się pokroić :-)]). Potem oczywiście cała klasyka rocka, Trójka, Rozgłośnia Harcerska, każdy wie, o co chodzi.

    (Na marginesie, padła nazwa Free. Nie jestem maniakiem tego zespołu a Bad Company to dla mnie taki drum'n'bassowy angielski projekt :-). Posiadam jednak w swoich zbiorach Fire and Water i takiego brzmienia gitar długo potem nie słyszałem. Każdy, kto kiedykolwiek zagrał parę nut na Gibsonie, wie, o czym mówię. To ten miodek, który brzmi też w Queens of the Stone Age czy na pierwszej płycie naszej Ścianki, yummy!)

    W obrębie klasyki przyplątał się do mnie też Velvet Underground. Teraz już tak często tego nie słucham, ale wtedy zrobił mi w uchu świetny podkład pod SONIC YOUTH. Usłyszałem w Trójce całą płytę Goo i zrozumiałem, że tego szukałem...

    CDN (muszę do sklepu)

    2007-07-12 18:50Futrzak+523234Slackerbitch [ost. A-GRES-JA! A-GRES-JA! A-GRES-JA!]www.futrzak.salon24.pl
  29. Free...

    ...to historia mitologiczna - świetnie wydana opowieść o zespole ma objętość biblii. Czytałem i na nowo przeżywałem triumfy i tragedie tego niezrównanego i niezapomnianego zespołu. Potem jechaliśmy po Czechach i katowałem rodzinkę całą dyskografią Free i nikt nie protestował!!! Mr Big to dla mnie do dziś bas wszechczasów - Andy Frazer wspiął się na Olimp i do dziś tam tkwi...

    Paul Rodgers to znakomity wokalista i do dziś ma wierne grono słuchaczy i potrafi wielgachne sale napełniać, choć jako frontman Queen mnie nieco zdumiewa. Free Queen to przecież totalny odlot!

    Hey Mr Big! Watch Out!!!

  30. Igła, tak bywa,

    obiecuję podpadać ci dalej, w niektórych sprawach nie ma kompromisów.
    Futrzak, czekamy na dalsze odsłony historii muzyki wg Futrzaka:)
    pzdr

  31. Co do wokalistów

    jakichkolwiek Queen, to Quennu nie ma bez Fredyy Merur`yego, tak jak The Doors bez Morrisona czy Dżemu bez Riedla. Wszyscy co twierdzą inaczej, to zgnili relatywiści:) i ja z nimi nie gadam:)
    Nie żebym kogoś podejrzewał o szerzenie takich herezji, ale na wszelki wypadek uprzedzam.

  32. No to będzie renesansowo

    Pierwsza płyta vinylowa, odkąd nauczyłem się uruchamiać adapter to były pieśni żołnierskie!!!

    Potem Budka Suflera :) i Queen.

    Potem poszukiwania i na okrągło set, który leciał w Trójce na liście. Nagrywałem prawie wszystko. I tak mijały dnie i noce, noce i dnie... obijałem się oczywiście o Dr Albana New kidscostam Potem w średniej szkole kult, potem Armia (glory!!!), na studiach to już coraz cięższa muza uzupełniana ciągle róznymi gatunkami. Jakbym miał wszystko wymienić co aktualnie biorę na tapetę to jest to:
    homosapiens
    flapjack
    anastasis
    pneuma
    TRIQUETRA
    honduras
    anna maria jopek
    możdżer
    o.s.t.r.
    in flames
    blindside
    armstrong
    stańko
    grechuta
    fisz
    gotan project
    ill nino
    jaga jazzist
    jamiroquei
    les triplettes de belleville
    killswitch engage
    lost prophets
    niemen
    molesta
    no longer music
    CHOPINNNNNNNNNNNN!!!!!!! !!!!!!!!!!
    poe
    kilar
    górecki
    emade
    Armia (((((:)))))
    voo voo
    preisner
    edith piaf
    vanessa mae
    schmaletz
    mozart
    vivaldi
    regina carter
    perfect
    p.o.d.
    acid drinkers
    houk
    fruhstuck
    ox
    turnau
    2tm23
    the streets
    oscar petiford sextet
    czajkowski
    krzysztof komeda
    ayo
    norah jones
    johnny cash
    tlen
    glenn miller
    gene krupa
    andrzej zaucha
    the real mckenzies
    mirelmatie :

  33. Hola, hola dobry człowieku :-) cz. II

    Na czym stanęło? Na SONIC-ach. No więc obok wspomnianych Beatlesów to absolutny top, zespół, który ukształtował moje myślenie o muzyce, o brzmieniu gitary. I, po tym jaki był ich odbiór na Heinekenie wiem, że nie jestem jedyny. Przeżycie mojego życia, że tak powiem niestylistycznie. Parafrazując Świetlickiego: "już nigdy Kool Thing nie będzie takie pożywne".

    Wspominałem o klasyce? No więc na pewno należy wspomnieć o Led Zep, nie dlatego jednak, że są tacy świetni - choć są - ale dlatego, że Oni zrobili drogę w mojej głowie dla kolejnej Nazwy. JANE'S ADDICTION. Najlepszy zespół imprezowy, jeden z czujniejszych gitarulków (Navarro - to nie przypadek, że ostatnia strawna płyta RHChP była z Nim nagrana) i Farrel, który aż taki zajebisty nie jest technicznie, ale ma charyzmę, brzmienie niepodrabialne i mimo lat, taką szczeniacką zadziorność w głosie. Poza tym, robi różnorodne i niegłupie rzeczy solowe (właśnie wyszła płyta). Aha, no i nie nagrali nigdy słabej płyty. Strays sprzed 2 lat powinien być wyrzutem sumienia dla Flea i spółki (w sumie koledzy). Jak jeszcze zobaczę ich na żywo to będę mógł umierać.

    Co dalej? Surprise! SUZANNE VEGA. Wszyscy znają ten cholerny Tom's Diner w zjebanym remiksie, a ta pani nagrała mnóstwo genialnej muzyki. Piękny głos, świetne kompozycje, dobre teksty. Szczególnie polecam pierwszą płytę, 99F (najlepsza subiektywnie) i Nine Objects of Desire (najlepsza obiektywnie). Nowej jeszcze nie znam, ale podobno jest dobrze...

    CDN (kobieta woła)

    2007-07-12 20:15Futrzak+523234Slackerbitch [ost. A-GRES-JA! A-GRES-JA! A-GRES-JA!]www.futrzak.salon24.pl
  34. @ Boanerge

    Pozdrawiam fana Jaga Jazzist :)
    Tortoise? Tied and Tickled Trio? "Cigarette Smoke Phantom" - Something Like Elvis? Cinematic Orchestra? Hmm?

    pzdr

    2007-07-12 20:32Futrzak+523234Slackerbitch [ost. A-GRES-JA! A-GRES-JA! A-GRES-JA!]www.futrzak.salon24.pl
  35. Futrzak, apropos Suzanne Vega

    i apropos ,,kobieta woła
    , to te motywy otwierają kolejną przegródkę cze śpiewającymi kobietami, o tym to chyba kiedyś napiszę odzielny tekst.
    Ale Suzanne Vega, oczywiście tak, oczywiście ,,Caramel", ale i ,,Tom`s Diner":), poza tym cudowna Eva Cassidy, Karen Carpenter, Lisa Gerard, Sinead, wokalistka Siouxeów,Mira Kubasińska itd. której ciągle imienia i nazwiska nie moge zapamiętać, no i klasyka, co juzw ymieniana była: Billie Holiday, Ella Fitzgerald.
    Spadam, bo oglądam ,,Bonnie i Clyde", nie ma to jak lata 60-te:), nie tylko muzycznie.

  36. Boanerges, wymieniłeźś tyle zespołów i wokalistów,

    że się pogubiłem i nie ogarniam, niekórych w ogóle nie kojarzę, ale dużo z nich tyż mi bliskich jest( z tych, co kojarze naturalnie). pozdrówka.

  37. @ Grześ

    Caramel, tak. Nawet ostatnio się nauczyłem to grać :-). Ale Tom's Diner to w wersji płytowej oczywiście. No i Blood Makes Noise, Song of Sand, Private Goes Public - świetne teksty! Gdzieś to wisi na moim BOX-ie chyba nawet.

    pzdr

    CDN (jutro do roboty)

    2007-07-12 23:47Futrzak+523234Slackerbitch [ost. A-GRES-JA! A-GRES-JA! A-GRES-JA!]www.futrzak.salon24.pl
  38. >grześ

    hmm - Metallica, to jakoś nigdy do mnie nie dotarła - pare kawalkow da sie posluchac - reszta, to jakoś nie dla mnie...

    Ja chyba jak wiekszosc w podobnym wieku zaczynalem muzyczna jazde od trójki. Dodadtkowo Mam tez sporo starszego rodzenstwa blizszego i dalszego i czasami u nich moglem posluchac jakiegos winyla ciekawego lub kasetki...

    Generalnie przez dlugi czas mojego dotychczasowego zycia przeiwnelo sie troche fascynacji - niektore zostaly nawet do dzis... Wymienic w tym gronie fascynacji, czy tam podziwu muzycznego troche zespolow. Oczywiscie Kult i U2 - to do dzisiaj taki trzon, ale tez Queen, Doors, Led Zeppelin, Police, Deep Purple, Pink Floyd, Sinead, Talking Heads, Joy Division i pewnie pare innych...

    Zawsze tez uwielbialem takie ostre, ale jednoczesnie ciekawe dzwieki - zaczelo sie chyba od Faith no more, teraz tu jest tez fat boy slim i Prodigy.

    W sumie chyba teraz bez tych ostatnich, to muzycznie bym sie troche nudzil - no i potrafia dac tyle energii w jednym kawalku, ze starcza na bardzo długo ;-)

    pozdrowienia

  39. CD

    No i zapomniałem dodac czegos polskiego do tego grona, czyli: Voo Voo, Janerki i Republiki :-)

  40. Uwielbiam różnorodność

    Podoba mi się, że ludzie właśnie szukają róznych smaczków w muzyce. O fascynacjach to temat na osobny wpis.
    Grzesiu widzę, że muzycznie dużo wspólnego, bo Kult, bo gotyk i Metallica

    >>Docencie
    grindcore traktuję jako ciekawostkę (scum przerabiałem, carcass tez łomotał, i jakieś inne 10sekundowce ale na dłuższą metę?? no chyba, że ktoś szuka różnicy między boshem a pegasusem:)) świetne porównanie)
    Za to piękny wpis o The Clash. Tyle, że zgadzam się, że Sandinista wspaniały, ale Combat to już kupony odcinane.


    Jak tak drapie się w głowę to mi się układa taki chronologicznie łańcuszek

    Kult >> Shakin Stevens >> Clash >> Metallica >> Death >> Napalm Death >> Closterkeller >> Pixies >> Muddy Waters >> Fun Lovin' Criminals >> Moloko, a potem się wszystko zbełtało i teraz prawie wszystko jest dla mnie BLUESEM

    2007-07-13 09:26sajonara49987Szklanka do połowy pełnawww.sajonara.salon24.pl
  41. odpowiadam.

    Jacku Ka, fascynacje mi się podobają, no poza U 2, ale to temnat drażliwy dla mnie, odkąd na jednej 18-tce musiałem słuchać przez cała noc 2 płyt U2 na krzyż i nikt nie chciał Ozzyego, Metallici, Closterkellera czy Lacrimosy czy moich fantazyjnych składanek, to sie do nich uprzedziłem i nic mnie nie przekonuje. Trauma po prostu:)
    Sajonara, łancuszek ciekawy, przy Death uśmiech, bo tyż mnie chwilowo fascynowało i Testament, choć teraz takiej rzeźni raczej nie słucham,no bo gotyk czy nawet gotyk z domieszką black metalu to rzecz spokojniejsza. A Moloko, jeden utwór ich mi sie strasznie podoba, choc to raczej nie w moich klimatach.
    O Closterkellerze to może nbawet tekst powstanie, bo to zespół, którego słuchałem prawie od poczatku liceum i przez całe studia, chyba nawet było tak, że wymienilem się dając koledze płytę własnie Metallici w zamian za kasetę ,,Graphite" Closterkellera.

  42. Bim Bom - nowa muza w Boxie

    ...

    2007-07-13 22:56Futrzak+523234Slackerbitch [ost. A-GRES-JA! A-GRES-JA! A-GRES-JA!]www.futrzak.salon24.pl
  43. Muzyczne dzieciństwo - kraina szczęśliwości;)

    Grzesiu, dorastając przy muzyce lat 80'tych nie umiałabym się wyprzeć tamtych wspomnień i tego co czułam ucząc się angielskiego z tekstów piosenek new romantic (swoją drogą nazwa zupełnie nieadekwatna). Jednakże słuchało się też Hey'a (rockowe walentynki) i Oddziału Zamkniętego (potem nauczyłam tekstu "Horroru" moją 3-letnią siostrzenice) i Metalica'i i The Doors'ów i powiem szczerze świat był piękny. Tak naprawdę nie ma znaczenia czego się słucha dorastając, najważniejsze żeby wspomnienia związane z tym czasem były okraszone westchnieniem i tęsknotą (to se już ne wrati), za tym co pierwsze... a to naprawdę miłe usłyszeć dziś "Black velvet" i poczuć znajomy skurcz w okolicach serca.

    Pozdrawiam mocarnie

    P.S. A tak swoją drogą, przypominając sobie czego słuchałam od 10 do 18 roku życia, zdałam sobie sprawę że słuchałam prawie wszystkiego od klasyków muzyki poważnej do deth metalu... sama się dziś zastanawiam jak to możliwe, a jednak;)

    2007-08-03 15:01Izra437Mój jest ten kawałek podłogiwww.izrafel.salon24.pl

archiwum postów »

PnWtŚrCzPtSoNd
     12
3456789
10111213141516
17181920212223
24252627282930
31