To nie jest zwykłe czepialstwo, na pańskie nieszczęście.
Weźmy jeszcze raz na warsztat zdanie zapodane przez Delilah:
”każde dziecko ma prawo zrodzić się z miłosnego aktu małżeńskiego jego rodziców”.
Czy ja dobrze rozumiem, że podmiotem tego zdania jest “dziecko” i to na dodatek “każde”?
Jeśli mam rację, to:
1) prawo “do zrodzenia” nakłada obowiązek jego wykonania na rodziców
2) rodziców, nie byle jakich, tylko będących w związku małżeńskim
3) i nie byle jaką metodą, a metodą ściśle określoną – “miłosny akt małżeński”.
No i teraz dalej, na chłopski rozum:
1) w przypadku rodziców “nie-małżonków” realizacja prawa do “zrodzenia” jest wadliwa
2) w przypadku innej metody niż “miłosny akt małżeński” również (wadliwa)
To teraz Pan mi powie, kto jest uprawniony do składania skarg i zażaleń w imieniu “każdego dziecka” zrodzonego z naruszeniem metody poczęcia i statusu rodziców? Czy takie prawo przynależy tylko dziecku? A co z następcami prawnymi, jeśli takowi się kiedyś “zrodzą”?
A kto ma je składać w imieniu dziecka “niezrodzonego”, ba! nawet niepoczętego, jeśli rodzice byli odpowiednio namaszczeni i “bzykali” się jak należało? Czy domniemanie dołożenia należytej staranności wystarczy do oddalenia skargi?
Pozostając w oparach absurdu kłaniam się nisko. :)
Panie Referencie
To nie jest zwykłe czepialstwo, na pańskie nieszczęście.
Magia -- 19.12.2007 - 10:18Weźmy jeszcze raz na warsztat zdanie zapodane przez Delilah:
”każde dziecko ma prawo zrodzić się z miłosnego aktu małżeńskiego jego rodziców”.
Czy ja dobrze rozumiem, że podmiotem tego zdania jest “dziecko” i to na dodatek “każde”?
Jeśli mam rację, to:
1) prawo “do zrodzenia” nakłada obowiązek jego wykonania na rodziców
2) rodziców, nie byle jakich, tylko będących w związku małżeńskim
3) i nie byle jaką metodą, a metodą ściśle określoną – “miłosny akt małżeński”.
No i teraz dalej, na chłopski rozum:
1) w przypadku rodziców “nie-małżonków” realizacja prawa do “zrodzenia” jest wadliwa
2) w przypadku innej metody niż “miłosny akt małżeński” również (wadliwa)
To teraz Pan mi powie, kto jest uprawniony do składania skarg i zażaleń w imieniu “każdego dziecka” zrodzonego z naruszeniem metody poczęcia i statusu rodziców? Czy takie prawo przynależy tylko dziecku? A co z następcami prawnymi, jeśli takowi się kiedyś “zrodzą”?
A kto ma je składać w imieniu dziecka “niezrodzonego”, ba! nawet niepoczętego, jeśli rodzice byli odpowiednio namaszczeni i “bzykali” się jak należało? Czy domniemanie dołożenia należytej staranności wystarczy do oddalenia skargi?
Pozostając w oparach absurdu kłaniam się nisko. :)