Teraz muszę wziąć w obronę Banana. Sądzę, że po prostu nie znał odniesienia Docenta do rzeczywistej sytuacji, czyli wydarzenia, jakie miało miejsce, bodaj gdzieś pod Łodzią.
Nawiasem mówiąc problem jest także w zachowaniau innych. Bo że facet był i jest chory psychicznie, to pewne. Po pierwsze facet był już w latach 60-tych skazany bodaj za gwałt. Po drugie, we wszystkich miejscach pracy (zawód -inżynier-elektryk, więc nie debil), doskonale oceniany pod względem fachowości. A po trzecie, co robili sąsiedzi i reszta rodziny? Jak siedemdziesięcioparoletni mężczyzna mógł do tego stopnia sterroryzować innych, młodszych od siebie członków rodziny. Nic nie widzieli, nic nie slyszeli? Podobnie było zresztą i u nas. Dziwne to wszystko.
Szanowny Merlocie
Teraz muszę wziąć w obronę Banana. Sądzę, że po prostu nie znał odniesienia Docenta do rzeczywistej sytuacji, czyli wydarzenia, jakie miało miejsce, bodaj gdzieś pod Łodzią.
Nawiasem mówiąc problem jest także w zachowaniau innych. Bo że facet był i jest chory psychicznie, to pewne. Po pierwsze facet był już w latach 60-tych skazany bodaj za gwałt. Po drugie, we wszystkich miejscach pracy (zawód -inżynier-elektryk, więc nie debil), doskonale oceniany pod względem fachowości. A po trzecie, co robili sąsiedzi i reszta rodziny? Jak siedemdziesięcioparoletni mężczyzna mógł do tego stopnia sterroryzować innych, młodszych od siebie członków rodziny. Nic nie widzieli, nic nie slyszeli? Podobnie było zresztą i u nas. Dziwne to wszystko.
Lorenzo -- 29.04.2008 - 13:12