super, zawsze najlepiej jest zacząć od Adama i Ewy
Oni uważają, że mają problem. Subiektywnie tak uważają. Ich rodziny myślą podobnie. Wszyscy mają dość a gość z jakiś powodów sobie nie radzi.
zrozumiała sprawa
Ty powiesz, że nie ma jaj. Że jest ciamajdą i ochlapusem bez podstawowych możliwości decyzyjnych.
Powiesz mu tak i co?
Co się zmieni?
Najczęściej nic.
wbrew pozorom nie prawda. Z tego co się zdążyłem zorientować do przezwyciężenia DOWOLNEGO problemu potrzebne jest uzmysłowienie sobie: – samego problemu – własnej kondycji w konfrontacji z tym problemem – znalezienia jakrótszej (choćby była najcięższą) ścieżki do tego problemu pokonania – wyznaczenia sobie jasno sprecyzowanego celu
To co “zacytowałaś” to taka właśnie porada w pigułce. Niepełna, bo nie wskazuje na ścieżkę i na cel. Ale dwa pierwsze punkty wyczerpuje. I wbrew pozorom- im brutalniej i mocniej zostanie to wyartykułowane, tym wieksza szansa na to, że dotrze.
Sądzisz, że ja jestem od głaskania?
nie napisałem słowa o ty, do czego ty jesteś.
Na jakiej podstawie?
na żadnej, w ogóle tego nie dotykałem
Nieważne. Nie jestem od głaskania. pozostaje mi wierzyc ci na słowo
Nie jestem też od bicia. w to uwierzyc jest mi znacznie łatwiej
Pewnie mi nie uwierzysz, ale do terapii trzeba mieć jaja. w to nie watpię. Prowadzący musi mieć, jeśli chce osiągnąć jakikolwiek efekt. Są jednak skutki uboczne takiej zabawy.
A mianowicie coś, co ja nazywam uzależnieniem od pomocy, przekonaniem, że samemu, bez pomocy terapeuty nie uda sie wybrnąć z kłopotów. Wbrew pozorom to jest także cos, co się nawarstwia i wzmacnia z biegiem czasu.
Wszystko zależy od tego jaki masz cel. Jeśli tak sobie pogadać to super tylko to rzeczywistości nie zmienia. Dalej ci ludzie, rodziny itd. wiadomo
Jeśli natomiast celem jest to, żeby chociaż jednemu i jego rodzinie się zmieniło. To co Ci przeszkadza, że skorzysta z pomocy? mi nic. Wskazałem za to na fakt, że im częściej wyciaga sie ręke po pomoc, tym sie to czyni chetniej i łatwiej. W efekcie tworzy sie cała grupa ludzi, którzy sami, bez pomocy, nawet nie pomyslą o tym, że mogliby czegokolwiek dokonac.
Twojego opierdolenia albo mojej pracy?
Każdemu wedle potrzeb. Zwracam ci uwage na fakt, że ja nie napisałem- ludzie, zakazuje wam chodzic po pomoc do Gretchen! Nie, ja napisałem- ludzie, żadna pomoc wam nie jest do niczego potrzebna, nie bądźcie ciamajdami, dacie radę!
Wszystko co pomaga ma sens. Ktoś chce zapitalać na Ukrainę do ikony? Proszę bardzo. wbrew pozorom nie wszystko. Czasami coś, co przynosi doraźne “dobro” skutkuje bardzo paskudnie. Vide sekty chociażby i “leczenie” uzaleznień przez nie.
Ktoś chce sobie wszyć w tyłek toksyczną substancję? Proszę.
Ktoś chce… itd.
jasne, ale czy to cos zmienia w kwestii tego, co napisalem? Ze to kwestia siły woli? Nie sądzę.
To wszystko zależy od celu, że się jeszcze raz powtórzę.
Gretchen
Dobra.
Odwal całą wiedzą tzw. naukową.
Nie ma tego.
Zostają ludzie.
super, zawsze najlepiej jest zacząć od Adama i Ewy
Oni uważają, że mają problem. Subiektywnie tak uważają. Ich rodziny myślą podobnie. Wszyscy mają dość a gość z jakiś powodów sobie nie radzi.
zrozumiała sprawa
Ty powiesz, że nie ma jaj. Że jest ciamajdą i ochlapusem bez podstawowych możliwości decyzyjnych.
Powiesz mu tak i co?
Co się zmieni?
Najczęściej nic.
wbrew pozorom nie prawda. Z tego co się zdążyłem zorientować do przezwyciężenia DOWOLNEGO problemu potrzebne jest uzmysłowienie sobie: – samego problemu – własnej kondycji w konfrontacji z tym problemem – znalezienia jakrótszej (choćby była najcięższą) ścieżki do tego problemu pokonania – wyznaczenia sobie jasno sprecyzowanego celu
To co “zacytowałaś” to taka właśnie porada w pigułce. Niepełna, bo nie wskazuje na ścieżkę i na cel. Ale dwa pierwsze punkty wyczerpuje. I wbrew pozorom- im brutalniej i mocniej zostanie to wyartykułowane, tym wieksza szansa na to, że dotrze.
Sądzisz, że ja jestem od głaskania?
nie napisałem słowa o ty, do czego ty jesteś.
Na jakiej podstawie?
na żadnej, w ogóle tego nie dotykałem
Nieważne. Nie jestem od głaskania.
pozostaje mi wierzyc ci na słowo
Nie jestem też od bicia.
w to uwierzyc jest mi znacznie łatwiej
Pewnie mi nie uwierzysz, ale do terapii trzeba mieć jaja.
w to nie watpię. Prowadzący musi mieć, jeśli chce osiągnąć jakikolwiek efekt. Są jednak skutki uboczne takiej zabawy.
A mianowicie coś, co ja nazywam uzależnieniem od pomocy, przekonaniem, że samemu, bez pomocy terapeuty nie uda sie wybrnąć z kłopotów. Wbrew pozorom to jest także cos, co się nawarstwia i wzmacnia z biegiem czasu.
Wszystko zależy od tego jaki masz cel. Jeśli tak sobie pogadać to super tylko to rzeczywistości nie zmienia. Dalej ci ludzie, rodziny itd.
wiadomo
Jeśli natomiast celem jest to, żeby chociaż jednemu i jego rodzinie się zmieniło. To co Ci przeszkadza, że skorzysta z pomocy?
mi nic. Wskazałem za to na fakt, że im częściej wyciaga sie ręke po pomoc, tym sie to czyni chetniej i łatwiej. W efekcie tworzy sie cała grupa ludzi, którzy sami, bez pomocy, nawet nie pomyslą o tym, że mogliby czegokolwiek dokonac.
Twojego opierdolenia albo mojej pracy?
Każdemu wedle potrzeb.
Zwracam ci uwage na fakt, że ja nie napisałem- ludzie, zakazuje wam chodzic po pomoc do Gretchen! Nie, ja napisałem- ludzie, żadna pomoc wam nie jest do niczego potrzebna, nie bądźcie ciamajdami, dacie radę!
Wszystko co pomaga ma sens. Ktoś chce zapitalać na Ukrainę do ikony? Proszę bardzo.
wbrew pozorom nie wszystko. Czasami coś, co przynosi doraźne “dobro” skutkuje bardzo paskudnie. Vide sekty chociażby i “leczenie” uzaleznień przez nie.
Ktoś chce sobie wszyć w tyłek toksyczną substancję? Proszę.
Ktoś chce… itd.
jasne, ale czy to cos zmienia w kwestii tego, co napisalem? Ze to kwestia siły woli? Nie sądzę.
To wszystko zależy od celu, że się jeszcze raz powtórzę.
jasne, co nie oznacza, że cel uświeca środki.
Pozdrówki
Artur M. Nicpoń -- 21.05.2008 - 15:05