to klimat podrównikowy, a nie pustynny. Czyli to nie Sahara, więc nie ma takich różnic temperatury między dniem a nocą. Na wybrzeżu na dodatek jeszcze wilgotny.
Co do Ojca Dyrektora, to wedle mojej wiedzy, jego cieple wody (zreszta jak większość w Polsce) maja bardzo nieciekawy sklad chemiczny. O czym zresztą wspominam w jednym z komentarzy.
A zlapać sie dalem, przyznaję, ale przy takiej neofickiej niemal atmosferze jest to w miarę latwe. Choć przyznam szczerze, że niektóre ( a tak naprawdę większość) hasla o pomocy dla Afryki (jak i spora część tej pomocy) przypominają raczej plaster, którym usiluje się leczyć trąd.
Cala ta pomoc żywnościowa napędza tylko kasę miejscowych kacyków oraz uspokajają sumienia (i podbudowuja ego) darczyńców. Ciekawe, że jakoś nikt nie chce transferować do krajów afrykańskich technologii rolniczych (i nie tylko). Natomiast tonami wysyla się prezerwatywy, jakby to one mogly zalatwić problem AIDS.
Jak się kilkaset lat temu rozpieprzylo ich kulturę i sposób życia,, a potem wzięlo na bardzo skromny garnuszek (oczywiście skutecznie przy tym eksploatując zasoby, zarówno naturalne jak i ludzkie), to nie ma się w zasadzie czemu dziwić. Myśmy ewoluowali, a ich trzymaliśmy w czworakach na tym samym etapie rozwoju, co kilkaset lat temu, dogadując się jedynie z ich wladcami (lub sami takich wsadzaliśmy na stolki).
Czyli – moim zdaniem – o kant d… z taką pomocą, bo prędzej czy później, do takich wydarzeń jak w Darfurze, dojdzie w innych miejscach. I to takich, w których dziwnym, a szczęsliwym zbiegiem okoliczności panuje jaki taki porządek.
I cieszmy się, gdy uda nam się wyjść obronna ręka z sytuacji, gdy zaczną na masową skalę emigrować do Europy, by wyrównać sobie straty, jakie ponieśli. W końcu, w pewnym stopniu, będą mieli rację. Bo to my najpierw wleźliźmy z brudnymi butami do ich domów, a nie na odwrót.
Tanzania, Panie Merlocie,
to klimat podrównikowy, a nie pustynny. Czyli to nie Sahara, więc nie ma takich różnic temperatury między dniem a nocą. Na wybrzeżu na dodatek jeszcze wilgotny.
Co do Ojca Dyrektora, to wedle mojej wiedzy, jego cieple wody (zreszta jak większość w Polsce) maja bardzo nieciekawy sklad chemiczny. O czym zresztą wspominam w jednym z komentarzy.
A zlapać sie dalem, przyznaję, ale przy takiej neofickiej niemal atmosferze jest to w miarę latwe. Choć przyznam szczerze, że niektóre ( a tak naprawdę większość) hasla o pomocy dla Afryki (jak i spora część tej pomocy) przypominają raczej plaster, którym usiluje się leczyć trąd.
Cala ta pomoc żywnościowa napędza tylko kasę miejscowych kacyków oraz uspokajają sumienia (i podbudowuja ego) darczyńców. Ciekawe, że jakoś nikt nie chce transferować do krajów afrykańskich technologii rolniczych (i nie tylko). Natomiast tonami wysyla się prezerwatywy, jakby to one mogly zalatwić problem AIDS.
Jak się kilkaset lat temu rozpieprzylo ich kulturę i sposób życia,, a potem wzięlo na bardzo skromny garnuszek (oczywiście skutecznie przy tym eksploatując zasoby, zarówno naturalne jak i ludzkie), to nie ma się w zasadzie czemu dziwić. Myśmy ewoluowali, a ich trzymaliśmy w czworakach na tym samym etapie rozwoju, co kilkaset lat temu, dogadując się jedynie z ich wladcami (lub sami takich wsadzaliśmy na stolki).
Czyli – moim zdaniem – o kant d… z taką pomocą, bo prędzej czy później, do takich wydarzeń jak w Darfurze, dojdzie w innych miejscach. I to takich, w których dziwnym, a szczęsliwym zbiegiem okoliczności panuje jaki taki porządek.
I cieszmy się, gdy uda nam się wyjść obronna ręka z sytuacji, gdy zaczną na masową skalę emigrować do Europy, by wyrównać sobie straty, jakie ponieśli. W końcu, w pewnym stopniu, będą mieli rację. Bo to my najpierw wleźliźmy z brudnymi butami do ich domów, a nie na odwrót.
Uff!
Pozdrawiam Panie Merlocie wieczornie
Lorenzo -- 17.11.2008 - 23:28