moja wycieczka zakładowa to dokładnie te same klimaty:
Wczoraj przeniknąłem przez karczemne lustro i jakbym skorzystał z wehikułu czasu!
Szafa grająca po drugiej stronie żałośnie łkała: ... ale to już było było…
Znowu spotkałem znajomą Dętą Orkiestrę OSP, która kiedyś w wyniku doznanej iluminacji uznała się za Filharmoników Berlińskich.
A że nie była w stanie zdzierżyć autostopów zgarnianych przez kierowcę, to wyciszała się nadąsana…wyciszała…wyciszała…
Zwłaszcza, że ta niewyrobiona hałastra, mało wyczulona na kunszt i wirtuozerię dętych ochotników pożarników, rozsiadała się bezczelnie z tyłu i chichrała z tej całej tromtadracji.
Nie ma się co dziwić, że uczestnicy naszej wycieczki, w końcu nie wytrzymali i solidarnie opuścili autokar.
Przy okazji zatrzaskując drzwi pojazdu przed nosem Piccolo-Flecistki. Pewnie z powodu jej nadmiernych i nieznośnych improwizacji.
Na piccolo flecie tak się wyrywała!!! Przed Trąbę?
Pomyślałby kto?
Trzeba znać swe miejsce w szyku!
I jeszcze jednej takiej… Puzonistki, co nie pasowała.
Nie pasowała, bo puzon to raczej męski instrument.
A poza tym, ta to stale myliła krok…
Ooo właśnie, myliła krok!
Po czym te Trąby, Fagoty i Tuby powlokły się już samodzielnie, z buta, bez pole, na zkuśki, do tej całej Arkadii i Nieborowa.
Trochę je rozumiem. Nie jest miło przebyłaś w niemiłym towarzystwie. Po którym nie wiadomo czego się spodziewać. No i te dwuznaczne uśmiechy…
A przecież każdy by chciał być Filharmonikiem Berlińskim.
A już najbardziej strażak-ochotnik spod Grójca. Nawet jeśli jest Kontrafagotem.
Słowem, fajnie było tam wpaść, usłyszeć znowu ten sam, stary (dawniej też stary) repertuar.
Wprawdzie, z nadal wkradającym się gdzieniegdzie fałszem, ale o tym szaaa…
Po co babcie denerwować?
Za tę chwilę wzruszeń dziękuję Ci Merlocie, pozdrawiając przy tym serdecznie
Ps.
Nazwy instrumentów dętych użyte zostały z premedytacją.
Zwłaszcza fagot i kontrafagot.
Ale to już uwaga dla bardziej zorientowanych w lengłiczidiomach i nie tylko.:)
Dzienks Merlocie za gomułkowską opowiastkę,
moja wycieczka zakładowa to dokładnie te same klimaty:
Wczoraj przeniknąłem przez karczemne lustro i jakbym skorzystał z wehikułu czasu!
Szafa grająca po drugiej stronie żałośnie łkała: ... ale to już było było…
Znowu spotkałem znajomą Dętą Orkiestrę OSP, która kiedyś w wyniku doznanej iluminacji uznała się za Filharmoników Berlińskich.
A że nie była w stanie zdzierżyć autostopów zgarnianych przez kierowcę, to wyciszała się nadąsana…wyciszała…wyciszała…
Zwłaszcza, że ta niewyrobiona hałastra, mało wyczulona na kunszt i wirtuozerię dętych ochotników pożarników, rozsiadała się bezczelnie z tyłu i chichrała z tej całej tromtadracji.
Nie ma się co dziwić, że uczestnicy naszej wycieczki, w końcu nie wytrzymali i solidarnie opuścili autokar.
Przy okazji zatrzaskując drzwi pojazdu przed nosem Piccolo-Flecistki. Pewnie z powodu jej nadmiernych i nieznośnych improwizacji.
Na piccolo flecie tak się wyrywała!!! Przed Trąbę?
Pomyślałby kto?
Trzeba znać swe miejsce w szyku!
I jeszcze jednej takiej… Puzonistki, co nie pasowała.
Nie pasowała, bo puzon to raczej męski instrument.
A poza tym, ta to stale myliła krok…
Ooo właśnie, myliła krok!
Po czym te Trąby, Fagoty i Tuby powlokły się już samodzielnie, z buta, bez pole, na zkuśki, do tej całej Arkadii i Nieborowa.
Trochę je rozumiem. Nie jest miło przebyłaś w niemiłym towarzystwie. Po którym nie wiadomo czego się spodziewać. No i te dwuznaczne uśmiechy…
A przecież każdy by chciał być Filharmonikiem Berlińskim.
A już najbardziej strażak-ochotnik spod Grójca. Nawet jeśli jest Kontrafagotem.
Słowem, fajnie było tam wpaść, usłyszeć znowu ten sam, stary (dawniej też stary) repertuar.
Wprawdzie, z nadal wkradającym się gdzieniegdzie fałszem, ale o tym szaaa…
Po co babcie denerwować?
Za tę chwilę wzruszeń dziękuję Ci Merlocie, pozdrawiając przy tym serdecznie
Ps.
yassa -- 24.10.2009 - 14:42Nazwy instrumentów dętych użyte zostały z premedytacją.
Zwłaszcza fagot i kontrafagot.
Ale to już uwaga dla bardziej zorientowanych w lengłiczidiomach i nie tylko.:)