Nie jeden raz słyszałem wypowiedzi ludzi, którzy uczestniczyli w koncertach muzyki poważnej porównujący jej słuchanie do uczty duchowej. A co ciekawe mam na myśli konkretnego człowieka, który deklaruje się jako niewierzący.
Czy to ta “konkretność”, ma stanowić dowód, o który się dopraszałeś pod notką Dorci, pisząc o moich uogólnionych spostrzeżeniach, że są “tak samo prawdziwe jak i fałszywe”? Nie wiesz, że takie “dowody”, jak ten “koncertowy”, określa się mianem anegdotycznych?
I na jakiej podstawie wysnuwasz (domyślnie) wniosek, że muzyczna “uczta duchowa” jest jakimś ewenementem dla ludzi nie wyznających religii, którą Ty wyznajesz?
Masz się za kogoś lepszego? Zapomniałeś, że jednym z grzechów głównych w Twojej religii jest grzech pychy?
Konktretność...
Nie jeden raz słyszałem wypowiedzi ludzi, którzy uczestniczyli w koncertach muzyki poważnej porównujący jej słuchanie do uczty duchowej. A co ciekawe mam na myśli konkretnego człowieka, który deklaruje się jako niewierzący.
Czy to ta “konkretność”, ma stanowić dowód, o który się dopraszałeś pod notką Dorci, pisząc o moich uogólnionych spostrzeżeniach, że są “tak samo prawdziwe jak i fałszywe”? Nie wiesz, że takie “dowody”, jak ten “koncertowy”, określa się mianem anegdotycznych?
I na jakiej podstawie wysnuwasz (domyślnie) wniosek, że muzyczna “uczta duchowa” jest jakimś ewenementem dla ludzi nie wyznających religii, którą Ty wyznajesz?
Magia -- 20.01.2012 - 23:17Masz się za kogoś lepszego? Zapomniałeś, że jednym z grzechów głównych w Twojej religii jest grzech pychy?