New Age jest systemem filozoficznym a nie religią Objawioną. Stąd mówiąc w kategoriach mojego wpisu, sytuowałby się w duchowości metafizycznej. Nie wiem co będzie wykazywać zwolennik New Age i jak będzie definiował roztapianie i zatracanie. Przedstawiłem Ci, jak to wygląda w mistyce chrześcijańskiej.
[quteo]Analogia doświadczeń mistycznych do orgazmu na pierwszy rzut oka może wydać się zabawna (szczególnie jeśli za przykład podajesz Matkę Teresę, pardą :) ale taka nie jest. Przede wszystkim dlatego, że w takim stanie występuje ograniczona poczytalność, wyłącza się racjonalne myślenie.
Analogia do orgazmu dotyczyła tylko tego jak w doświadczeniu “uniesienia – jako analogii do zatracenia i rozoipienia” nie traci się własnej tożsamości, nawet w chwili – jak piszesz- ograniczonej poczytalności. Było to powiedziane w kontekście Twojej wątpliwości co do podobieństw mistyki chrześć. do NEw Age. Wiec prosze nie podmieniać kontekstu i nie trywializować go. Można przecież zaryzykować taką analogię, że przeżywanie Nieba będzie niekończącym się orgazmem.. . W tym sensie, że niezwyłym ale bez zatracania swojej tożsamości oraz świadomości. Zabawne ale jak najbardziej uprawnione – przynajmniej w moim malutkim rozumku.. . :-)))
Zaś Mistyka Matki Teresy nie cechowała się jakimiś uniesieniami mistycznymi. Jej życie duchowe odznaczało się mega okresem posuchy duchowej i braku jakichkolwiek pociech duchowych związanych z niesieniem ulgi ludziom cierpiącym. Ktoś moze powiedziec, że ktoś taki fundował sobie lepsze samopoczucie pomagając innym( spotkałem takie opinie ). W przypadku Matki Teresy było przeciwnie – doswiadczała wewnętrznej ciemnosci pomimo, że była światłem dla innych.. .
“powołanie do bycia uczniem Mistrza jest powołaniem do pełnienia Jego Woli – tak jak Jezus pełnił wolę Ojca” i odnosisz to tylko do okoliczności i samego ukrzyżowania – czyli epilogu działalności Jezusa, tak jak ją przedstawia Biblia.
Przykład ogrójca przywołałem do elementu roztopienia i zatracenia w odniesieniu do pełnienia Woli Bożej. Przykład, gdy moje ego każde mi postąpić z korzyścią dla mnie i jednocześnie z niekorzyścią dla Ciebie. Wtedy toczę duchową walkę. Ale w procesie duchowym można stać się takim człowiekiem który własnie “odnajduje radość” w takich sytuacjach gdy spotyka go taki konflikt interesów pomiędzy swoim ego a wymogami miłości – cieszy się, że może tym, że może dać świadectwo i postąpić wbrew swojemu ego. A może nawet nie odczuwać radości z tego – jak Matka Teresa – w ograniczać swoje ego pomimo, wewnętrznej ciemności( braku odczuwania tego, że czyni coś dobrego, co podoba się Bogu).
Treści do przyswojenia jest niezmiernie dużo, ot chociazby 8 błogosławieństw.. . Duchowość chrześcijańska to duchowość konkretu życiowego. Gdyż musi ona zmieniać nastawienie do świata oraz ludzi a więc zostać zweryfikowana w codziennym życiu.
Czyli pełen determinizm uwarunkowany wolą Boga/Mistrza? Żadnych własnych poszukiwań na drodze własnego rozwoju duchowego? Ślepa wiara w los i przeznaczenie sterowane ręką Boga/Mistrza? No, na to to wygląda. :/ I skąd Ty wiesz jaka jest wola Boga?
W Twojej wypowiedzi wyczuwam opis pewnej postawy duchowej, polegającej na “małpowaniu” zamiast własnego indywidualnego rozwoju. Cytowałem Ci wypowiedź Jana PAwła II:
«nie może odnaleźć się w pełni inaczej jak tylko przez bezinteresowny dar z siebie samego» (Gaudium et spes, 24)
Postawa taka jest szczytem duchowości chrześcijańskiej. Jest to mowa o takiej przemianie ego i odnajdywaniu radości i wolności w byciem dla >> kogoś, niż byciem dla <—- siebie. Własne poszukiwania odnoszą się do takich indywidualnych obszarów jak rozwijanie formy duchowości relizując ją poprzez rozwój swoich talentów, zainteresowań i pasji. Stąd jednego pociąga życie monastyczne( Merton ) innego w świecie ( poldek ) a wszyscy realizują jeden i ten sam program przemienienia swojego życia na wzór Mistrza ale w okolicznościach i realiach jakich mi przyszło żyć w tzw. świecie. W tym co napisałem wyżej jak i tutaj nie odnajduję cech ślepej wiary w los i przeznaczenie sterowane ręką Boga.
Rozumiem, że “pijesz” do Opatrzności Bożej. Opatrzność Boza jest to, wsparcie człowieka w tym, aby mógł on sięgnąć po to, co Bóg przygotował dla Niego od założenia świata. A więc Bóg sprzyja człowiekowi w osiagnięciu tego. Gdzie tu więc wiara w ślepy los? Jest to Wiara w to, że można liczyć na wsparcie w kontekście osiągnięcia Nieba.
I skąd Ty wiesz jaka jest wola Boga?
Wolą Boga jest to abym trafił w miejsce jakie mi przygotował od założenia swiata. Wszystko wiec co wynika z Wiary w to, stanowi konsekwencje tego pragnienia aby się tak stało. I nie jest to rozumienie duchowości jako filozofii zycia, której praktykowanie pozwala na osiagnięcie nieba. Wręcz przeciwnie. Niebo zostało dane każdemu człowiekowi darmo. Gdyż zostaliśmy wykupieni z mocy zła męką krzyzową. Cała WIara i jej konsekwencje wynikają z przyjęcia tego faktu: Zostałem już zbawiony. Wiara w ten fakt obiektywny prowadzi do nawrócenia się z drogi zła na drogę pełnienia tzw dobrych uczynków. Innymi słowy Merton nie poszukiwał zbawienia gdyż już został zbawiony ale jako konsekwencja tego faktu, szukał ducha w literze prawa które realizował w monastycznym trybie życia. Bo ta forma go pociągała więc ją wybrał. Ale jeszcze nie oznaczało to odnalezienia tożsamości duchowej w formie życia którą wybrał. Dopiero musiał się jej uczyć i nauczyć. Czujesz tę różnicę?
Gdyby wszystko było takie “cacy”, to nie pojawiałoby się nigdzie, w żadnej religii czy tradycji, pojęcie opętania, które materialistyczny racjonalizm sprowadza stricte do zaburzeń psychotycznych. Prawda? Ergo, problem uznania doświadczeń mistycznych za “prawdziwe” czy “słuszne” znowu sprowadza się do ślepego zawierzenia. Tym razem tzw. autorytetom.
DObre pytanie. Założenie jest takie: dobre drzewo nie może przynosić złych owoców. W Kosciele Katolickim pod sankcją grzechu traktuje się udział we wszelkich praktykach mających podłoże okultystyczne, magii, tarota i innych tego typu rzeczywistości.
Mistyka Chrześcijańska i cała duchowośc oparta jest na relacji z Bogiem. A więc w każdym akcie religijnym, również w doświadczeniach mistycznych cały czas dzieje się to w kontekście oddania i relacji do Osoby Boga, a nie w kierunku jakiś niezidentyfikowanych sił duchowych. Co jest jeszcze istotne, że aby wejśc w sferę sacrum niezbędne jest życie w stanie łaski uświęcającej a więc bez obciążenia grzechem ciężkim. Gdyz grzech sprawia, że relację w jakiej jesteśmy wobec Boga przecinamy. A więc z rzeczywistości sacrum dobrowolnie lądujemy w rzeczywistosci profanum, narażając sie na niebezpieczeństwa duchowe. Więc są pewne bezpieczniki warunkujące nie tylko doświadczenie mistyczne Boga ale wejście w samą rzeczywistość sacrum – jest zycie w stanie łaski uswięcającej a więc w stanie przyjaxni z Bogiem której potwierdzeniem jest trwanie bez grzechu cięzkiego.
Między innymi skutkiem wejścia w rzeczywistość okultystyczną może dojśc do opętania gdyż nikt nie ma pewności z jakim duchem ma do czynienia. Zły duch jest bardziej inteligentny i przebiegły niż człowiek. Stąd Kosciół zabrania takich praktyk. Te praktyki odbywają się nie w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Nie wiem czy zwróciłaś uwagę, że każy akt religijny: modlitwa, Msza św., udzielanie sakramentu jest zapoczątkowane znakiem krzyża który określa, w “czyje imię będzie się działo” i kogo zapraszamy w dany akt wiary. Znak krzyża jest jednym z aktów “uczyszczających teren”.
Przepraszam Poldku, ale ja tego nie “łykam, jak gęś kluchy”. Można powiedzieć, że nieustannie jestem “niewiernym Tomaszem” i wolę by mój własny rozwój duchowy odbywał się wolniej (jeśli w ogóle), za to bez wpadania w “czarne dziury”, powodowane bezmyślną wiarą w czasami błędne oceny teologicznych autorytetów. To zaś wiąże się ściśle z (nie)uznawaniem tekstu Biblii (oraz innych “Świętych Ksiąg”), za teksty apokaliptyczne, objawione przez Boga.
Nie ma za co przepraszać, nikt nie oczekuje od Ciebie “łykania, jak gęś kluchy” , :-)))( nie słyszałem wcześniej tego określenia ). Pan dał wolność każdemu człowiekowi więc należy żyć w wolności a nie w przymusie. W zrozumieniu a nieświadomości.
Co do Biblii to temat na osobną notkę, gdyż z podziału gatunkowo literackiego sam Nowy Testament składa się z Ksiąg historycznych, mądrościowych i mistycznych( apokalipsa św.Jana ). Więc każdą z nich należy inaczej czytać – tzn. w przypadku każdej z nich ich kanoniczność( natchnienie ) przejawia się w inny sposób. No ale to nie w tej notce.
Magia
New Age jest systemem filozoficznym a nie religią Objawioną. Stąd mówiąc w kategoriach mojego wpisu, sytuowałby się w duchowości metafizycznej. Nie wiem co będzie wykazywać zwolennik New Age i jak będzie definiował roztapianie i zatracanie. Przedstawiłem Ci, jak to wygląda w mistyce chrześcijańskiej.
[quteo]Analogia doświadczeń mistycznych do orgazmu na pierwszy rzut oka może wydać się zabawna (szczególnie jeśli za przykład podajesz Matkę Teresę, pardą :) ale taka nie jest. Przede wszystkim dlatego, że w takim stanie występuje ograniczona poczytalność, wyłącza się racjonalne myślenie.
Analogia do orgazmu dotyczyła tylko tego jak w doświadczeniu “uniesienia – jako analogii do zatracenia i rozoipienia” nie traci się własnej tożsamości, nawet w chwili – jak piszesz- ograniczonej poczytalności. Było to powiedziane w kontekście Twojej wątpliwości co do podobieństw mistyki chrześć. do NEw Age. Wiec prosze nie podmieniać kontekstu i nie trywializować go. Można przecież zaryzykować taką analogię, że przeżywanie Nieba będzie niekończącym się orgazmem.. . W tym sensie, że niezwyłym ale bez zatracania swojej tożsamości oraz świadomości. Zabawne ale jak najbardziej uprawnione – przynajmniej w moim malutkim rozumku.. . :-)))
Zaś Mistyka Matki Teresy nie cechowała się jakimiś uniesieniami mistycznymi. Jej życie duchowe odznaczało się mega okresem posuchy duchowej i braku jakichkolwiek pociech duchowych związanych z niesieniem ulgi ludziom cierpiącym. Ktoś moze powiedziec, że ktoś taki fundował sobie lepsze samopoczucie pomagając innym( spotkałem takie opinie ). W przypadku Matki Teresy było przeciwnie – doswiadczała wewnętrznej ciemnosci pomimo, że była światłem dla innych.. .
“powołanie do bycia uczniem Mistrza jest powołaniem do pełnienia Jego Woli – tak jak Jezus pełnił wolę Ojca” i odnosisz to tylko do okoliczności i samego ukrzyżowania – czyli epilogu działalności Jezusa, tak jak ją przedstawia Biblia.
Przykład ogrójca przywołałem do elementu roztopienia i zatracenia w odniesieniu do pełnienia Woli Bożej. Przykład, gdy moje ego każde mi postąpić z korzyścią dla mnie i jednocześnie z niekorzyścią dla Ciebie. Wtedy toczę duchową walkę. Ale w procesie duchowym można stać się takim człowiekiem który własnie “odnajduje radość” w takich sytuacjach gdy spotyka go taki konflikt interesów pomiędzy swoim ego a wymogami miłości – cieszy się, że może tym, że może dać świadectwo i postąpić wbrew swojemu ego. A może nawet nie odczuwać radości z tego – jak Matka Teresa – w ograniczać swoje ego pomimo, wewnętrznej ciemności( braku odczuwania tego, że czyni coś dobrego, co podoba się Bogu).
Treści do przyswojenia jest niezmiernie dużo, ot chociazby 8 błogosławieństw.. . Duchowość chrześcijańska to duchowość konkretu życiowego. Gdyż musi ona zmieniać nastawienie do świata oraz ludzi a więc zostać zweryfikowana w codziennym życiu.
Czyli pełen determinizm uwarunkowany wolą Boga/Mistrza? Żadnych własnych poszukiwań na drodze własnego rozwoju duchowego? Ślepa wiara w los i przeznaczenie sterowane ręką Boga/Mistrza? No, na to to wygląda. :/ I skąd Ty wiesz jaka jest wola Boga?
W Twojej wypowiedzi wyczuwam opis pewnej postawy duchowej, polegającej na “małpowaniu” zamiast własnego indywidualnego rozwoju. Cytowałem Ci wypowiedź Jana PAwła II:
«nie może odnaleźć się w pełni inaczej jak tylko przez bezinteresowny dar z siebie samego» (Gaudium et spes, 24)
Postawa taka jest szczytem duchowości chrześcijańskiej. Jest to mowa o takiej przemianie ego i odnajdywaniu radości i wolności w byciem dla
>> kogoś, niż byciem dla <—- siebie. Własne poszukiwania odnoszą się do takich indywidualnych obszarów jak rozwijanie formy duchowości relizując ją poprzez rozwój swoich talentów, zainteresowań i pasji. Stąd jednego pociąga życie monastyczne( Merton ) innego w świecie ( poldek ) a wszyscy realizują jeden i ten sam program przemienienia swojego życia na wzór Mistrza ale w okolicznościach i realiach jakich mi przyszło żyć w tzw. świecie. W tym co napisałem wyżej jak i tutaj nie odnajduję cech ślepej wiary w los i przeznaczenie sterowane ręką Boga.Rozumiem, że “pijesz” do Opatrzności Bożej. Opatrzność Boza jest to, wsparcie człowieka w tym, aby mógł on sięgnąć po to, co Bóg przygotował dla Niego od założenia świata. A więc Bóg sprzyja człowiekowi w osiagnięciu tego. Gdzie tu więc wiara w ślepy los? Jest to Wiara w to, że można liczyć na wsparcie w kontekście osiągnięcia Nieba.
I skąd Ty wiesz jaka jest wola Boga?
Wolą Boga jest to abym trafił w miejsce jakie mi przygotował od założenia swiata. Wszystko wiec co wynika z Wiary w to, stanowi konsekwencje tego pragnienia aby się tak stało. I nie jest to rozumienie duchowości jako filozofii zycia, której praktykowanie pozwala na osiagnięcie nieba. Wręcz przeciwnie. Niebo zostało dane każdemu człowiekowi darmo. Gdyż zostaliśmy wykupieni z mocy zła męką krzyzową. Cała WIara i jej konsekwencje wynikają z przyjęcia tego faktu: Zostałem już zbawiony. Wiara w ten fakt obiektywny prowadzi do nawrócenia się z drogi zła na drogę pełnienia tzw dobrych uczynków. Innymi słowy Merton nie poszukiwał zbawienia gdyż już został zbawiony ale jako konsekwencja tego faktu, szukał ducha w literze prawa które realizował w monastycznym trybie życia. Bo ta forma go pociągała więc ją wybrał. Ale jeszcze nie oznaczało to odnalezienia tożsamości duchowej w formie życia którą wybrał. Dopiero musiał się jej uczyć i nauczyć. Czujesz tę różnicę?
Gdyby wszystko było takie “cacy”, to nie pojawiałoby się nigdzie, w żadnej religii czy tradycji, pojęcie opętania, które materialistyczny racjonalizm sprowadza stricte do zaburzeń psychotycznych. Prawda? Ergo, problem uznania doświadczeń mistycznych za “prawdziwe” czy “słuszne” znowu sprowadza się do ślepego zawierzenia. Tym razem tzw. autorytetom.
DObre pytanie. Założenie jest takie: dobre drzewo nie może przynosić złych owoców. W Kosciele Katolickim pod sankcją grzechu traktuje się udział we wszelkich praktykach mających podłoże okultystyczne, magii, tarota i innych tego typu rzeczywistości.
Mistyka Chrześcijańska i cała duchowośc oparta jest na relacji z Bogiem. A więc w każdym akcie religijnym, również w doświadczeniach mistycznych cały czas dzieje się to w kontekście oddania i relacji do Osoby Boga, a nie w kierunku jakiś niezidentyfikowanych sił duchowych. Co jest jeszcze istotne, że aby wejśc w sferę sacrum niezbędne jest życie w stanie łaski uświęcającej a więc bez obciążenia grzechem ciężkim. Gdyz grzech sprawia, że relację w jakiej jesteśmy wobec Boga przecinamy. A więc z rzeczywistości sacrum dobrowolnie lądujemy w rzeczywistosci profanum, narażając sie na niebezpieczeństwa duchowe. Więc są pewne bezpieczniki warunkujące nie tylko doświadczenie mistyczne Boga ale wejście w samą rzeczywistość sacrum – jest zycie w stanie łaski uswięcającej a więc w stanie przyjaxni z Bogiem której potwierdzeniem jest trwanie bez grzechu cięzkiego.
Między innymi skutkiem wejścia w rzeczywistość okultystyczną może dojśc do opętania gdyż nikt nie ma pewności z jakim duchem ma do czynienia. Zły duch jest bardziej inteligentny i przebiegły niż człowiek. Stąd Kosciół zabrania takich praktyk. Te praktyki odbywają się nie w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Nie wiem czy zwróciłaś uwagę, że każy akt religijny: modlitwa, Msza św., udzielanie sakramentu jest zapoczątkowane znakiem krzyża który określa, w “czyje imię będzie się działo” i kogo zapraszamy w dany akt wiary. Znak krzyża jest jednym z aktów “uczyszczających teren”.
Przepraszam Poldku, ale ja tego nie “łykam, jak gęś kluchy”. Można powiedzieć, że nieustannie jestem “niewiernym Tomaszem” i wolę by mój własny rozwój duchowy odbywał się wolniej (jeśli w ogóle), za to bez wpadania w “czarne dziury”, powodowane bezmyślną wiarą w czasami błędne oceny teologicznych autorytetów. To zaś wiąże się ściśle z (nie)uznawaniem tekstu Biblii (oraz innych “Świętych Ksiąg”), za teksty apokaliptyczne, objawione przez Boga.
Nie ma za co przepraszać, nikt nie oczekuje od Ciebie “łykania, jak gęś kluchy” , :-)))( nie słyszałem wcześniej tego określenia ). Pan dał wolność każdemu człowiekowi więc należy żyć w wolności a nie w przymusie. W zrozumieniu a nieświadomości.
Co do Biblii to temat na osobną notkę, gdyż z podziału gatunkowo literackiego sam Nowy Testament składa się z Ksiąg historycznych, mądrościowych i mistycznych( apokalipsa św.Jana ). Więc każdą z nich należy inaczej czytać – tzn. w przypadku każdej z nich ich kanoniczność( natchnienie ) przejawia się w inny sposób. No ale to nie w tej notce.
pozdrawiam.
************************
poldek34 -- 24.01.2012 - 16:26Kopię tunel.. .