Człowiek istotą duchową a to, dopiero początek.. .

Od dłuższego już czasu słowo klucz, jakie oddziałuje na mnie twórczo, to słowo “duchowość”. Zapewne pojęcie duchowość w potocznym tego słowa rozumieniu kojarzy się z wiarą i religijnością. Na pierwszy rzut oka tak by się zdawało, ale jednak nie do końca.

Nie jeden raz słyszałem wypowiedzi ludzi, którzy uczestniczyli w koncertach muzyki poważnej porównujący jej słuchanie do uczty duchowej. A co ciekawe mam na myśli konkretnego człowieka, który deklaruje się jako niewierzący.

Z powyższej sytuacji wynikałoby, że duchowość jest cechą człowieka, który posiada pewną wrażliwość – nie tylko muzyczną. Ale muzyka najpełniej pozwala doświadczyć w sobie czegoś, co na pewno pustką nie jest ale jest pewnego rodzaju „treścią”. Treścią, jaka ujawnia się w zetknięciu ze sztuką, będącą wyrazem piękna, harmonii i prawdy. Poprzez kontakt z pięknem ujawnia się u „oglądacza” głębszy wymiar naszej osoby. W towarzystwie piękna czujemy się „u siebie”. W towarzystwie brzydoty czujemy się nieswojo, chcemy wyjść.. .

Muzyka ma naturę duchową, a jeśli ktoś nie wierzy, proszę obejrzeć poniższy film.

Duchowość jest nie tylko doświadczeniem – w tym znaczeniu jak na powyższym filmie.

Jest przedszystkim odkryciem innego wymiaru swojej osobowości. Poprzez który człowiek odkrywa swoją tożsamość, która w sposób wolny pociąga i determinuje działania człowieka. Jest to poznawaniu tożsamości podczas niecodziennego procesy stawania się inna istotą. Stawania się przez upodabniaine się do ideału. Poprzez kontakt z pięknem, sami chcemy być piękniejsi. Piękno nas pociąga a nie zniewala. Sztuka będąca przejawem piękna i harmonii ogarnia człowieka w tajemniczej relacji. Relacji która nie zniewala, nie napełnia pustką ale przeciwnie odnajduję w tej relacji wolność i zostaję napełniany treścią.. . Nie ma ona nic ze zniewolenia ale jest doświadczeniem wolności i zachwytu. Jeśli za pomocą duchowości odkryję swoją tożsamość, owo doświadczenie stanie się czymś co, zdeterminuje moje życie.

Pozytywną cechą duchowości jest zdolność do integracji osobowości, odnalezieniu sensu życia.

Duchowość posiada charakter dynamiczny, nie jest czymś stałym. – pod warunkiem, że osoba w uświadamia sobie ten wymiar swojej osoby oraz świadomie podejmuje wysiłek aby wejść jeszcze głębiej w przestrzeń jakiej doświadcza w zetknięciu z pięknem, dobrem i prawdą. W tym procesie można wyróżnić kilka etapów albo stopni wtajemniczenia.

1. Duchowość metafizyczna

2. Duchowość religijna

3. Duchowość mistyczna

Ad1. D.Metafizyczna

Wyrazem duchowości metafizycznej jest właśnie ów przypadek zachwytu nad dziełem sztuki – wyrażający się sformułowaniem „uczta duchowa”. Człowiek nie musi być wierzący aby tak powiedzieć. Na tym etapie duchowości, nie ma jeszcze relacji z Bogiem na płaszczyźnie duchowej ale następuje odkrycie pewnej sfery wnętrzna człowieka, której poprzez kontakt z pięknem słuchacz doświadczył.

Metafizyczna duchowość jest pewnego rodzaju świadomością tego, że w świecie materialnym istnieje coś ponad nim. Coś metafizycznego. Jakiejs przestrzeni wnętrza w której stykając się z pięknem, dobrem i prawdą odczuwam w niej nie pustkę, ale raczej doświadczam “czegoś” – jakiejś nieokreślonej treści ujawniającej w moim wnętrzu-dlatego mówię, że uczestnicząc w jakimś wydarzeniu artystycznym “uczta duchowa”. Człowiek, którego cechuje duchowość metafizyczna jest skłonny do refleksji, lubi ciszę, zadumę, przejawia się to także w umiłowaniu sztuki, którą lubi podziwiać i kontemplować. Ma naturalną skłonność do kontemplacji piękna. Jednak nie musi być to taki rodzaj duchowości który determinuje życie człowieka czyli definiuje jego tożsamość. Przecież z faktu, że ktoś lubi podziwiać piękno górskich pejzaży nie wynika jeszcze, że wyruszy w góry, by sam stać się ich częścią. :-)))

2. Duchowość religijna.

Ten stopień duchowości zakłada konkretne zaangażowanie człowieka w poznawanie owej przestrzeni wewnętrznej, którą ujawnia metafizyka. Mówiąc duchowość religijna nie mam na myśli obrzędowości religijnej ale relację z Bogiem osobowym lub ukierunkowanie się na Jego poznanie. W tym rodzaju duchowości, człowiek jest ukierunkowany własnie na Boga, Absolut, na Jego poznanie. Na Niego, będącego źródłem Prawdy, Dobra i Piękna – skoro pierwsze doświadczenie duchowości płynęło ze spotkania z tymi przestrzeniami.

Ten rodzaj duchowości różni się od pierwszego tym, że człowiek nie zatrzymuje się na zachwycie tym, co przejawia piękno, dobro i prawdę lecz czyni krok dalej. Sam chce być piękny, uosabiać dobro i podejmuje wysiłek aby to uczynić. Kieruje więc swoją wolę ku poznaniu źródła, z którego owe Dobro, Piękno i Prawda pochodzą. Stąd, więc skierowanie się ku Bogu, pojmowanego właśnie jako Dobro, Prawda i Piękno, którego przejawy można odnaleźć w świecie stworzonym, dziełach sztuki. Tym wszystkim co metafizycznie określamy jako Dobro, Prawda i Piękno.

Te trzy metafizyczne dobra są dla człowieka tym, czym dla rośliny jest światło. Roślina zawsze rośnie ku światłu, niezależnie w którą stronę byśmy nachylili sadzonkę zasadzając ją w doniczce lub ogrodzie. Brak światła sprawia, dla rośliny jest zabójcza. Owszem, można uwierzyć w to, że to człowiek jest absolutem i jest samowystarczalny. Nie potrzebuje ani światła ani Boga. Ale to będzie kłamstwo, gdyż człowiek jest zbyt kruchą istotą – nawet nie może się sam z własnej woli pojawić w naszym świecie. A skoro tak, to jest niestety zależny od Źródła z którego czerpie swój początek.

Duchowość religijna jest wyrazem wejścia na drogę poznania Dobra, Prawdy i Piękna a także ich Źródła.

3.D.Mistyczna

Jest to kolejny etap wtajemniczenia na drodze do odkrycia własnej tożsamości. Początek bierze on z połączenia duchowości metafizycznej z religijną. Jest to połączenie intelektu z religią, w której intelekt daje się ogarnąć rzeczywistości duchowej ale nie jest to rezygnacja z intelektu. Kiedyś słyszałem takie zdanie: wiara szukająca zrozumienia.
W wyniku tego połączenia to, co rozumne jest przepojone tym co duchowe. Wszystkie decyzje, myśli, czyny, pragnienia i dążenia człowieka nasycone relacją do Boga. Każdy czyn, każde pragnienie jest podejmowane dla większego uobecnienia Dobra, Piękna i Prawdy. Osoba będąca mistykiem funkcjonuje bardziej, jako istota duchowa niż istota cielesna. Ale nie dlatego, że gardzi ciałem ale dlatego, że wszelkim aktom cielesnym nadany zostaje inny sens. Sens zakorzeniony w duchowości.
MIstyk będzie w sposób naturalny odmawiać sobie tego, co przeszkadza w zjednoczeniu z Bogiem. W sposób naturalny także będzie podejmować takie działania, zainteresowania by zbliżać się do Boga, który jest najwyższym Dobrem, Pięknem i Prawdą. W sposób drobiazgowy będzie urzeczywistniał ową rzeczywistość w swoim życiu.

Mistyk, przepaja cielesność tym, co duchowe – nadając mu sensu duchowego. Zatraca siebie w kontakcie z Bogiem. Oddaje się cały, nie pragnąc niczego więcej poza roztopieniem się w Bogu. Egoizm zostaje wypalony pragnieniem miłości, zawłaszczanie zostaje przemienione na oddanie. Zarówno w stosunku do siebie jak i drugiego człowieka. Można rzec, ze najwyższy stopień wolności jaki człowiek może osiągnąć tu na ziemi, może osiągnąć poprzez mistyczne zjednoczenie z Bogiem. Właśnie tylko mistyk może powiedzieć, BÓG MÓJ – WSZYSTKO MOJE!( św.Franciszek z Asyżu) albo „KOCHAJ I RÓB CO CHCESZ!( św. Augustyn) albo TOTUS TUUS!“Cały Twój”( bł.Jan Paweł II).

Droga od duchowości metafizycznej do mistycznej jest krótka albo długa. Wszystko zależy od tego na ile jesteśmy skłonni umiłować/ulokować swoje gusta w poznawaniu Dobra, Piękna i Prawdy, miast rozkochiwać się w tym, co przemijające, sezonowe, ulotne i nużące. Duchowość mistyczna jest odkryciem zupełnie innego wymiaru egzystencji gdyż człowiek żyjąc tutaj, fukcjonuje w harmonii i przyjaźni z wszechświatem. Jego życie staje się pełne pokoju i wolności, gdyż nakierowany jest na to, co wieczne i nieprzemijające a nie na to, co ulotne i niepewne. Ulokowaniem pragnień swojego serca w rzeczach przemijających prowadzi do rozczarowania i frustracji. W stałych prowadzi do pokoju i harmonii.

Człowiek istotą duchową, to tylko początek drogi.. .

Średnia ocena
(głosy: 2)

komentarze

Oooooo,

zaraz czytam i się szykuję do siania wątpliwości:)

pzdr


To ja. Zmora Autora! :)

Pierwsze i zasadnicze pytanie: co to jest (wg Ciebie, Poldku) “religia” a co to jest “duchowość”?

Nie bój się. :) Jak znam Twoje pisanie, to powyższe jest i będzie pierwszym oraz ostatnim moim pytaniem.

ps. Zwróć łaskawie uwagę na spójnik “a” występujący w pytaniu. W razie problemów ze zrozumieniem “co Zmora może mieć na myśli?”, zajrzyj do słownika języka polskiego.


@Magia

goofina

Pierwsze i zasadnicze pytanie: co to jest (wg Ciebie, Poldku) “religia” a co to jest “duchowość”?

W poście nie ma nic o religii, jedynie o duchowości religijnej która odnosi się nie do obrzędowości religijnej ale do relacji z Bogiem.

Gdybym chciał zdefiniować religię jako taką, jest to wg mnie ( i dla mnie ) sposobem trwania w relacji z Bogiem.

Nie bój się. :) Jak znam Twoje pisanie, to powyższe jest i będzie pierwszym oraz ostatnim moim pytaniem.

Przecież powiesiłem tekst pod krytykę. Gdybym się bał, schowałbym go głęboko i nie pokazywał na światło dzienne. Więc nie bój się, że ja się boję i komentuj zamiast się asekurować.

ps. Zwróć łaskawie uwagę na spójnik “a” występujący w pytaniu. W razie problemów ze zrozumieniem “co Zmora może mieć na myśli?”, zajrzyj do słownika języka polskiego.

Pozostawię jak jest, tak mi się bardziej podoba, potraktuj zastosowanie tego spójnika jako moja koślawa licentia poetica.. .

Pozdrawiam.

************************
W drodze do źródła.. .


@grześ

tecumseh

zaraz czytam i się szykuję do siania wątpliwości:)

pzdr

Grześ, zdążyłes jako pierwszy przed Magią z komentarzem – masz refleks. Jakąś nagrodę musze ufundować dla pierwszego komentatora “po zderzenia się meteorytu z tekstowiskiem” – dzięki czemu zostało zamknięte i opuszczone.. .

:-)))

************************
W drodze do źródła.. .


Nie uciekaj, Poldku! :)

Raczyłeś napisać (a ja raczyłam wytłuścić):

W poście nie ma nic o religii, jedynie o duchowości religijnej która odnosi się nie do obrzędowości religijnej ale do relacji z Bogiem.

A w następnym zdaniu zaznaczyłeś (a ja wytłuściłam):

Gdybym chciał zdefiniować religię jako taką, jest to wg mnie ( i dla mnie ) sposobem trwania w relacji z Bogiem.

Moja znajomość Twojego pisania mnie nie zawiodła. A teraz zabawiaj Towarzystwo “duchowością religijną”, którą utożsamiasz z religią (w ujęciu KRK, jak mniemam), jako “relacją z Bogiem”.

Nic tu po mnie. Na szczęście. Odetchnąłeś z ulgą? :)

ps. Bardzo żałuję, że nie ma na TXT Synergie. On nie miał doktrynalnych klapek na oczach i odróżniał te dwa, fundamentalne, pojęcia.

[edycja]
Ty nawet nie umiesz zauważyć, że moja uwaga dotycząca spójnika “a” odnosiła się do postawionego przeze mnie pytania. Szkoda gadać... [/edycja]


Magia

Miłego wieczoru Ci życzę.

Pozdrawiam.

..................................

W drodze do źródła.. .


Magio

goofina

Ty nawet nie umiesz zauważyć, że moja uwaga dotycząca spójnika “a” odnosiła się do postawionego przeze mnie pytania. Szkoda gadać... [/edycja].

Nie wiem dlaczego odniosłem to “a”, do “a”, które jest w tytule notki. Dobrze więc, ze zwróciłaś mi na to uwagę – źle odczytałem Twojego posta. A właściwie czytając Twoje psychoterapeutyczne – niezbyt sympatyczne analizy( nie na temat posta) nie miałem motywacji do odpowiadania Ci na niego. Ponieważ zwróciłaś uwagę na ostatni akapit, jako ważny dla Ciebie. Odpowiem Ci.

Religia – już napisałem.

Duchowość – w najbardziej ogólnym i podstawowym znaczeniu, jest to przeżywanie w praktyce( codziennym zyciu) rozpoznanego sensu życia, który znajduje odzwierciedlenie w realiach zycia codziennego: decyzjach, planach, relacjach, marzeniach.. .

Czym różni się duchowość od religii? Tym, że religia jest narzędziem dla duchowości. Ato oznacza, że duchowość jest czymś pierwotnym i wcześniejszym od religii. Czy jedynym? To zależy od tego na jaki cel ukierunkowana jest dana duchowość.

Mam nadzieję, ze o to Ci chodziło.

Pozdrawiam.

************************
W drodze do źródła.. .


Poldek

Grześ, zdążyłes jako pierwszy przed Magią z komentarzem – masz refleks. Jakąś nagrodę musze ufundować dla pierwszego komentatora .

Grześ tu ma wyłączność na pierwsze komenty :)))


Dorciu

dorciablee

Grześ, zdążyłes jako pierwszy przed Magią z komentarzem – masz refleks. Jakąś nagrodę musze ufundować dla pierwszego komentatora .

Grześ tu ma wyłączność na pierwsze komenty :)))

Wiem, że przed “zderzeniem tekstowiska z meteorytem” miał. Po “opadnięciu kurzu spowodowanego tym zdarzeniem” myślałem, że wszelkie wyłączności się przebiegunowały.. .

Witam Dorciu na pokładzie.

Pozdrawiam.

p.s.
Wrzuciłem eksperymentalnie tekst o duchowości. Na salonie dyskusja toczy się pod nim, już ponad trzy miesiące i osiągnęła ponad 1200 komentarzy. Zobaczymy w jakiej kondycji “duchowej” są tekstowiczanie. Może duchowość to nie ta domena tutejszych bywalców, aczkolwiek nie przesądzam.

************************

W drodze do źródła.. .


Poldku, dlaczego odpowiadasz mi po udzieleniu odpowiedzi? :)

Pierwsza odpowiedź się liczy, ale skoro się upierasz, to druga jest (IMO) jeszcze gorsza od pierwszej.
Piszesz (wytłuszczenia moje):

Duchowość – w najbardziej ogólnym i podstawowym znaczeniu, jest to przeżywanie w praktyce( codziennym zyciu) rozpoznanego sensu życia, który znajduje odzwierciedlenie w realiach zycia codziennego: decyzjach, planach, relacjach, marzeniach.. .

A co jeśli dla kogoś “rozpoznanym sensem życia” jest władza, kasa, wojna, seks i dragi, co “znajduje odzwierciedlenie w realiach zycia codziennego: decyzjach, planach, relacjach, marzeniach”? I co, jeśli do wprowadzenia w życie tych “decyzji, planów, relacji, marzeń” ten ktoś używa religii jako “narzędzia”? :D

Przepraszam, ale naprawdę mnie rozbawiasz.. Poza tym, moje komentarze nie są “psychoterapeutyczną analizą”. Trzymają się jednak, jak najbardziej, tematu Twojej notki. To, że nie chcesz tego zauważyć, nie jest moim problemem.


@Magia

goofina

A co jeśli dla kogoś “rozpoznanym sensem życia” jest władza, kasa, wojna, seks i dragi, co “znajduje odzwierciedlenie w realiach zycia codziennego: decyzjach, planach, relacjach, marzeniach”? I co, jeśli do wprowadzenia w życie tych “decyzji, planów, relacji, marzeń” ten ktoś używa religii jako “narzędzia”? :D

Może się tak zdarzyć.

Przepraszam, ale naprawdę mnie rozbawiasz.. Poza tym, moje komentarze nie są “psychoterapeutyczną analizą”. Trzymają się jednak, jak najbardziej, tematu Twojej notki. To, że nie chcesz tego zauważyć, nie jest moim problemem.

Miłego wieczoru.

************************
W drodze do źródła.. .


No tak,

nawet komentarza nie można napisać, by nie analizowali:), o której, czemu pierwszy, czy ma wyłączność:)

To mi przypomina fragment z “Zwierzeń clowna”, że katolicy i marksiści są tacy sami, nie mogą pić wina, nie gadając jakie to wino jest dobre (albo złe)

Poldku, co do tych 1200 komentarzy, wszystko da się zrobić, ale najpierw muszę przeczytać tekst:)

A duchowość?
Szczerze mówiąc nie jest to chyba dla mnie jakoś specjalnie ważne słowo, chyba jestem za płytki.
Jeśli już wolę słowo wiara (nie religia), religia bowiem to cały inwentarz z tą nie zawsze dobrą otoczką, obrzędami, tradycjami itd
Wiara jest za to osobista.
Napiszę może coś, jak przeczytam, co nastąpi za 2 dni najwcześniej:)


Dziękuję za przytoczenie cytatów, Poldku.

Jeśli chodzi o Twój osobisty komentarz do powyższych cytatów, to – przepraszam – jego głębia przerasta mój poziom percepcji. Te dwa zdania proste, które pomieściłeś wyżej, są wstrząsające w swoim przesłaniu.
Czy hierarchowie kościołów monoteistycznych już o nich wiedzą? Trzeba zachować je dla potomności. Absolutnie! One są takie… takie… uduchowione! Ot, co!


Magia

goofina

Jeśli chodzi o Twój osobisty komentarz do powyższych cytatów, to – przepraszam – jego głębia przerasta mój poziom percepcji. Te dwa zdania proste, które pomieściłeś wyżej, są wstrząsające w swoim przesłaniu.

To dobrze.

Czy hierarchowie kościołów monoteistycznych już o nich wiedzą? Trzeba zachować je dla potomności. Absolutnie!

Nie ten adresat pytania.

************************
W drodze do źródła.. .


"czucie i wiara

silniej mówi do mnie / Niż mędrca szkiełko i oko…”


Konktretność...

Nie jeden raz słyszałem wypowiedzi ludzi, którzy uczestniczyli w koncertach muzyki poważnej porównujący jej słuchanie do uczty duchowej. A co ciekawe mam na myśli konkretnego człowieka, który deklaruje się jako niewierzący.

Czy to ta “konkretność”, ma stanowić dowód, o który się dopraszałeś pod notką Dorci, pisząc o moich uogólnionych spostrzeżeniach, że są “tak samo prawdziwe jak i fałszywe”? Nie wiesz, że takie “dowody”, jak ten “koncertowy”, określa się mianem anegdotycznych?

I na jakiej podstawie wysnuwasz (domyślnie) wniosek, że muzyczna “uczta duchowa” jest jakimś ewenementem dla ludzi nie wyznających religii, którą Ty wyznajesz?
Masz się za kogoś lepszego? Zapomniałeś, że jednym z grzechów głównych w Twojej religii jest grzech pychy?


Magia

goofina

Czy to ta “konkretność”, ma stanowić dowód, o który się dopraszałeś pod notką Dorci, pisząc o moich uogólnionych spostrzeżeniach, że są “tak samo prawdziwe jak i fałszywe”? Nie wiesz, że takie “dowody”, jak ten “koncertowy”, określa się mianem anegdotycznych?

Dlaczego uważasz anegdotycznych skoro uczestniczenie w koncertach muzyki klasycznej, niektórych sztukach teatralnych jest własnie tak nazywane. Nie tylko przez jej uczestników ale również komentatorów. Włącznie z panem Bogusławem Kaczyńskim komentującym rokrocznie koncert noworoczny z Wiednia.
Określenie uczta duchowa funkcjonuje w przestrzeni medialnej jak i prywatnej. I nie jest to określenie na opisanie lub wskazanie wydarzenia związanego z religią.
Więc nie jest tak, że wymyślam sobie hipotetyczną sytuację i hipotetycznych ludzi którzy mają spełnić moje oczekiwania do co zachowania ( jak w przypadku do którego się odnosisz). Lecz wskazuję na konkretne zjawisko. Jeśli nie dowierzasz, wpisz w google hasło: uczta duchowa melomana.

{quote]I na jakiej podstawie wysnuwasz (domyślnie) wniosek, że muzyczna “uczta duchowa” jest jakimś ewenementem dla ludzi nie wyznających religii, którą Ty wyznajesz?

Ja w swoim poście nie piszę, że ma to związek z jakąś wyznawaną religią gdyż wydarzenie artystyczne nie jest wydarzeniem religijnym a jest nazywane często ucztą duchową. Znam natomiast conajmniej kilka osób osobiście które nie są wierzącymi a na uczty duchowe do filcharmonii chodzą co tydzień. Nota bene mi również się zdaża uczestniczyc na zywo w takich ucztach duchowych. Odnoszę się więc do własnego doświadczenia.

Masz się za kogoś lepszego? Zapomniałeś, że jednym z grzechów głównych w Twojej religii jest grzech pychy?

Droga MAgio, chyba nie jesteś dziś w dobrej formie do rozmowy. Znowu budujesz wniosek nie posiadając wystarczających przesłanek. Ale ten temat był poruszany na innym blogu więc nie bedę do niego wracał. Ten akapit potraktuj jako informacje nie wymagającą komentarza od Ciebie.

************************
W drodze do źródła.. .


Autor nie rozumie:

1) pojęcia “dowodu anegtotycznego”

2) tego, co sam napisał, a co pozwolę sobie przytoczyć jeszcze raz:

Nie jeden raz słyszałem wypowiedzi ludzi, którzy uczestniczyli w koncertach muzyki poważnej porównujący jej słuchanie do uczty duchowej. A co ciekawe mam na myśli konkretnego człowieka, który deklaruje się jako niewierzący.

Ergo: Dla Autora notki, osoba niewierząca, która uczestniczy w “uczcie duchowej”, powodowanej koncertem muzyki klasycznej, jest czymś, co wymaga szczególnego zaznaczenia. Jest czymś szczególnym. Jest duchową efemerydą!

O ile pierwsze jest wybaczalne, to drugie jest co najmniej śmieszne. [“śmieszne” nie oznacza “zabawne”]

ps. Poldku, jestem w wyśmienitej formie. Dziękuję za troskę. Czy masz jeszcze coś do dodania w materii mojego zdrowia? – materii zupełnie nie związanej z tematem notki, za to bardzo przypominającej unik nr 32 z książeczki pana S.
Czy ja nie zadaję pytań związanych z Twoim tekstem? Ależ, jak najbardziej, proszę Szanownego Autora. Mało! – to ja tu robię “ruch”, Autorze. Beze mnie miałbyś ledwo 4 komentarze. Z czego połowa nie na temat. :)


Magio

Moja notka nie jest o tym, co bawi Magię a co nie. Nie jest o pojęciach anegdotycznych, ani o Panu S i jego książeczce.

Nie za bardzo zajmuje mnie także to, co dla Ciebie jest śmieszne, nie interesuje mnie również Twoja znajomość pojęć anegdotycznych. Gdyby tak było, napisałbym o tym notkę lub zapytał wprost.

Ale jeśli chcesz się tym dzielić akurat pod tym wątkiem, jakoś to zniosę. Jednak bardzo proszę Cię, aby było to ujęte w jednym komentarzu wyczerpująco.

Cieszę się również, żeś jest we właściwej formie, przypuszczałem, że sposób jaki komentowania jest spowodowany ciężkim dniem. Okazuje się, że ma inne przyczyny, ale to juz nie jest istotne – nie ma związku z notka a jedynie ze stylem wypowiedzi.

p.s.
Jeśli czujesz się zobowiązania do nabijania licznika komentarzy, jest mi obojętne ile osób zechce skomentować mój wpis – piszę to na wszelki wypadek gdybyś miała jakąś wątpliwość. Jednak szanuję każdego wpisującego i odpisuję.
Grześ prosił w swoim wpisie aby mógł pobić rekord Merlota, więc swoją aktywność w tym zakresie skieruj w stronę potrzebującego – będzie z tego jakiś porzytek. Zabawa w złośliwości i używanie sobie mnie nie bawi.

Jeśli chcesz rozmawiać to rozmawiaj. Jeśli chcesz sobie używać. To nie tutaj. Stawiam sprawę jasno jeśli w tym stylu zamierzasz prowadzić rozmowę nadal, proszę Cię uprzejmie o opuszczenia bloga i nie komentowanie u mnie.

Pozdrawiam.

************************
W drodze do źródła.. .


Znakomicie

Ponieważ dalej nic nie rozumiesz, albo udajesz, że nie rozumiesz, to proszę o wykasowanie wszystkich moich komentarzy i Twoich na nie odpowiedzi. ‘OK? Szybciutko.
Rozmawiać z “obrazem” mogę w domu. Efekt jest ten sam, chociaż obraz jest o wiele lepszy niż Twoje odpowiedzi.


Magia

Ponieważ dalej nic nie rozumiesz, albo udajesz, że nie rozumiesz, to proszę o wykasowanie wszystkich moich komentarzy i Twoich na nie odpowiedzi. ‘OK? Szybciutko.

Nie szybciutko i nie będą w ogóle kasowane. Jest to dokumentacja konkretnego wydarzenia.

Rozmawiać z “obrazem” mogę w domu. Efekt jest ten sam.

NIe dziwię się, że nikt w ten sposób nie chce z Toba rozmawiać i pozostaje Ci ostatecznie “obraz”.

Jeśli zmieniasz swój styl, rozmawiamy w najlepsze. Jeśli nie, proszę o nie komentowanie mojego wpisu i udanie się do “obrazu” w wiadomy sobie celu.. .

Pozdrawiam.

************************
W drodze do źródła.. .


@Stopczyk

Ihsahn

silniej mówi do mnie / Niż mędrca szkiełko i oko…”

A co masz na myśli pisząc “czucie i wiara”? Nie za bardzo rozumiem.

pozdr.

************************
W drodze do źródła.. .


Grześ

tecumseh

nawet komentarza nie można napisać, by nie analizowali:), o której, czemu pierwszy, czy ma wyłączność:)
To mi przypomina fragment z “Zwierzeń clowna”, że katolicy i marksiści są tacy sami, nie mogą pić wina, nie gadając jakie to wino jest dobre (albo złe)

O marksistach nie mam dobrego zdania. Ci raczej wina nie pili ale mocniejsze trunki, a poza tym mordowali na ogromna skalę w imię równości i braterstwa.. .

Poldku, co do tych 1200 komentarzy, wszystko da się zrobić, ale najpierw muszę przeczytać tekst:)

A daj se siana z tymi komentarzami. W ogóle mnie to nie kręci. Kręcą mnie ciekawe dyskusje.

A duchowość?
Szczerze mówiąc nie jest to chyba dla mnie jakoś specjalnie ważne słowo, chyba jestem za płytki.

Jasne.. – już Ci wierzę.

Jeśli już wolę słowo wiara (nie religia), religia bowiem to cały inwentarz z tą nie zawsze dobrą otoczką, obrzędami, tradycjami itd
Wiara jest za to osobista.

Wiara i duchowość są rzeczywistościami cholernie osobistymi a nawet najbardziej intymnymi ze wszystkich dziedzin życia gdyż dotykają samego jądra osoby. Jej tożsamości i istnienia. Religia – ja pisałem do Magii – jest tylko narzędziem osiągnięcia tego, co wypływa z duchowości oraz Wiary. Religia wbrew pozorom nie jest Wiarą. jest ona formą zewnętrzną przeżywania Wiary. Wiary w konkretnego Boga a nie wiary w system filozoficzny.

Napiszę może coś, jak przeczytam, co nastąpi za 2 dni najwcześniej:)

Już się cieszę, gdyż mało spotkałem w realu wierzących ateistów. :-)))

Pozdrawiam.

************************
W drodze do źródła.. .


Ostatnie podejście.

Poldku, może to i lepiej, że tego nie wyrzuciłeś. Powtórna lektura pozwoliła mi bowiem odnaleźć pewne nieścisłości i w swoim własnym pisaniu.

Posłużę się słowami/przemyśleniami/poglądami dwóch ludzi, których dzieli kilkaset lat ludzkiej miary czasu. Ludzi pozornie różnych.

Pierwszym będzie Giordano Bruno. Człowiek, którego “racjonaliści” wciągnęli na swoje sztandary nie mając bladego pojęcia o jego poglądach i filozofii. Zrobili to z pozycji czysto antyklerykalnych. Na sztandary wciągnęli go również wyznawcy New Age, też nie mając o nim pojęcia. Po co Bruno jest mi tu potrzebny? I dlaczego wiąże się ściśle z filozofią innego człowieka, żyjącego ok. 400 lat po nim?

Piszesz:

Mistyk, przepaja cielesność tym, co duchowe – nadając mu sensu duchowego. Zatraca siebie w kontakcie z Bogiem. Oddaje się cały, nie pragnąc niczego więcej poza roztopieniem się w Bogu. Egoizm zostaje wypalony pragnieniem miłości, zawłaszczanie zostaje przemienione na oddanie.

I tu zbliżasz się do ideologii New Age. :) Njuejdżowcy, wylewając na wszystko co popadnie kubły miłości (a może wyrobu miłościopodobnego?), mają za zadanie i cel rozpuścić własne ego i dusze w czymś bliżej nieokreślonym. W jakiejś bezkształtnej masie “duchowej”. Kompletnie nie łapią sensu jaki zawarty jest w poglądach Bruno o jedynej w swoim rodzaju, indywidualnej duszy, która jest integralną częścią Jedni, czyli boskiej całości. Im się wydaje, że kiedy tylko pozbędą się własnej indywidualności, jednostkowej niepowtarzalności swego istnienia, kiedy relatywizując ad absurdum sprowadzą wszystko i wszystkich do stanu bezkształtnej brei, to osiągną “pełnię”, dostąpią “duchowego zjednoczenia” z Czymś-Tam. Tymczasem, u Bruna, nie ma sprzeczności między indywidualizmem a uniwersalizmem. W jego filozofii “Dusza Świata”/Bóg jest we wszystkim, działając jako “dusza indywidualna” i jednocześnie jako integralna część wszechogarniającej “duszy uniwersalnej”.
Komedia!

Dla Bruno najwyższą wartością i celem rozwoju (w tym duchowego) była Prawda. I tę Prawdę również przywołujesz w swojej notce. Jednakże stawiasz ją na równi z dobrem i pięknem. Tymczasem, istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że Dobro i Piękno stanowią wartości indywidualne. Nie istnieją bezwzględnie. To już chyba kolega Arystoteles o tym mówił i pisał. U niego wynikało to właśnie (co przejął od niego Bruno) z niepowtarzalności, indywidualności duszy. :)
Zatem być może należałoby się zastanowić nad takim “zatracaniem siebie”, jak to przedstawiłeś?

Poza tym z Twojej notki przebija pewna ekskluzywność, co nie da się rozpatrywać rozłącznie z pojęciem wykluczenia. Ateiści to coś tam, niewierzący to coś innego, ale jakoś droga rozwoju duchowego jest dla nich jeśli nie całkowicie zamknięta, to bardzo ograniczona.
I do tego “piłam” we wcześniejszych komentarzach. Tobie się wydaje, że religijność jest jakimś wyższym stopniem wtajemniczenia na drodze rozwoju duchowego. A skoro jesteś silnie zakorzeniony w “duchowości religijnej” KRK (to nie zarzut tylko zauważenie faktu), to oczywiście rozwój duchowy zgodny tylko z tą religią jest dla Ciebie tym “najlepsiejszym”.

I tu pojawia się druga postać – Thomas Merton. Syn anglikanina i kwakierki. Trapista, czerpiący pełnymi garściami z Tradycji Wschodu. :) Człowiek, który nie “zatracał się”, nie pozbył się własnej indywidualności (inaczej mówiąc: własnego “ego”) a jednocześnie jest uznawany na jednego z mistyków chrześcijańskich. Człowiek, który nie pragnął tylko “roztopienia się w Bogu”, bo był też aktywistą społecznym (w tym – o zgrozo! – pacyfistą). Człowiek poszukujący… Prawdy, jak Bruno.
Czujesz “bluesa”, Poldku?

Na okoliczność tego wpisu musiałam odnaleźć swoje stare notatki. Ale udało się.
Przedstawię fragment komentarza Thomasa Mertona, jaki napisał on do eseju Ericha Fromma “Wojna w człowieku. Psychologiczne studium istoty destrukcyjności.” (Santorski & Co., Warszawa 1994). [Wytłuszczenia moje.]

“Wydaje się, że należałoby poświęcić znacznie więcej uwagi tradycyjnej mądrości duchowej, która uważała dyscyplinę (w najgłębszym sensie posłuszeństwa mistrzowi) za warunek przekroczenia przez człowieka jego empirycznego “ja”, co umożliwia mu odnalezienie jego prawdziwej tożsamości w pustce, która stanowi pełnię świadomości, ponieważ jest całkowicie wolna od zbędnej refleksji.

Jest to królestwo paradoksu i ryzyka, bo istnieją duchowości płytkie i fałszywe, które wstrzymują rozwój duchowy, wprowadzają platońskie uproszczenia i uprzedmiotowiają to, co może być ujęte tylko jako podmiot, a co znika natychmiast, gdy się to “ujmie”. Niektóre duchowości rodzą pogardę dla pewnych wydzielonych obszarów rzeczywistości, co owocuje destrukcją.

Innymi słowy, łatwe i bezmyślne werbalizowanie spraw duchowych jest naprawdę niebezpieczne. Wszystkie prawdziwe szkoły duchowości rozumieją zagrożenie bałwochwalstwem w nieodpowiedzialnym mnożeniu pseudo-duchowych pojęć, które oplątują człowieka siecią iluzji właśnie wtedy, gdy zdaje się on sięgać po prawdziwe szczęście i doskonałe ubóstwo wyzwolenia. [...]

Być może ktoś ode mnie oczekuje jakiegoś słowa uznania pod adresem masowej religii. Obawiam się, że nic z tego. Masowa religia w znacznym stopniu zdradziła ludzkiego ducha i wydała go, jak Samsona, ostrzyżonego i oślepionego, na pastwę kultury pełnej frustracji i autodestrukcji. Popularne hasła masowej religii są często równie jałowe i fałszywe jak slogany reklamujące nowy rodzaj mydła, tylko znacznie groźniejsze, bo jakość mydła można przynajmniej łatwo sprawdzić.

Grzechem religijności jest uczynienie z Boga, pokoju, szczęścia, zbawienia i wszystkich pragnień człowieka – produktów, które wypuszcza się na rynek w atrakcyjnym opakowaniu. Problem nie leży w szczerości przekonań kaznodziejów i pisarzy religijnych, ale w samych założeniach, na których bezkrytycznie opierają swą działalność. Umysłowość religijna naszych czasów rzadko wykazuje skłonność do krytycznej analizy problemów naprawdę ważnych.”

Skąd u Mertona taka krytyka bezkrytyczności i religijnej duchowości?
Być może stąd, że Merton pamiętał takie oto słowa przypisywane Pawłowi z Tarsu, pochodzące z 2 listu do Koryntian:

3 Powszechnie o was wiadomo, żeście listem Chrystusowym dzięki naszemu posługiwaniu, listem napisanym nie atramentem, lecz Duchem Boga żywego; nie na kamiennych tablicach, lecz na żywych tablicach serc. [...]
6 On też sprawił, żeśmy mogli stać się sługami Nowego Przymierza, przymierza nie litery, lecz Ducha; litera bowiem zabija, Duch zaś ożywia. [...]
17 Pan zaś jest Duchem10, a gdzie jest Duch Pański – tam wolność. 18 My wszyscy z odsłoniętą twarzą wpatrujemy się11 w jasność Pańską11 jakby w zwierciadle; za sprawą Ducha Pańskiego11, coraz bardziej jaśniejąc, upodabniamy się do Jego obrazu.

Zastanów się dlaczego w Twoim rozumieniu rozwoju duchowego jest tak dużo “Litery”. Zastanów się dlaczego w Twoim rozumieniu duchowości jest tak mało “Ducha” i wolności.

Bruno poddając krytyce “Literę” oddał życie za wolność “Ducha”. Mertona nikt na stosie nie spalił, za to on sam wielokrotnie łamał klauzulę milczenia, dopominając się o możliwość poszukiwania Prawdy zgodnie z “Duchem”, a nie “Literą”.


Magio

Bardzo dziękuję Ci za ten komentarz. Cenny, gdyż pokazujesz w nim to, co Cię “uderza”. Czasem inne jest rozumienie tych samych słów – gdy piszesz o skojarzeniach z New Age. W duchowości i mistyce chrześcijańskiej nie ma mowy o utracie swojej tożsamości osobowej na żadnym etapie istnienia. Zaś roztopienie i zatraceniem.
Nie znam innego języka aby to opisywać więc piszę tym który znam.

Roztopienie i zatracenie w mistyce chrześcijańskiej oznacza taką przemianę swojej osobowości i tożsamości w której człowiek pragnie już tylko tego, co Bogu się podoba, a więc chodzi o roztopienie i zatracenie woli człowieka w Woli Boga. Mowa o Miłości gdyż ona jest swoistym zniewoleniem które czyni wolnym( paradoks prawda?). Jan Paweł II w swojej antropologii mówił, że człowiek najpełniej odnajduje swoją tożsamość i szczęście wtedy gdy staje się bezinteresownym darem z siebie.. .( o tym samym ale za pomocą znaczenia słowa bezinteresowność).
Jest to całkiem logiczne i konsekwentne, gdyż powołanie do bycia uczniem Mistrza jest powołaniem do pełnienia Jego Woli – tak jak Jezus pełnił wolę Ojca, choć był “roztopiony i zatracony”. Nie oznacza to, że nie odczuwał również strachu i buntu czysto ludzkiego -> pamiętna scena z Ogrójca tuż przed Męką, gdy prosi Ojca o to, by oddalił od niego “kielich męczarni”. To bardzo ważna scena dla duchowości i mistyki chrześcijańskiej. Gdyż otwiera oczy na to, czym jest relacja mistyczna z Bogiem. Często ludzie uważają i postrzegają relację z Bogiem poprzez cukierkowatość i słodkość waty cukrowej. Wiara i relacja nie zakłada “nagrody zmysłów” lecz często wiąże się z cierpieniem i wyrzeczeniem oraz zmierzeniem się z samym sobą. Podejmując jakiegoś wyboru nie dlatego, że podoba się “mnie” ale dlatego, że podoba się Bogu. To roztopienie to taki stan, że w sytuacjach granicznych ( ogród oliwny Jezusa ) dusza wybiera wolę Ojca i jego powołanie a nie swoje subiektywne odczucia.

Podsumowując rozumienie “roztopienie i zatracenie” w mistyce chrześcijańskiej, dobrą analogią jest odczuwanie orgazmu podczas którego może doświadczać różnych uczuć i różnie je nazywać. Ale jedno jest pewne, że całą treść jaką niesie ze sobą orgazm przeżywa ciągle jako ta sama indywidualna i niepodzielna osoba.

Doskonałym przykładem tak pojętej mistyki jest Matka Teresa z Kalkuty.

Do pozostałych kwestii odniosę się potem… – musze wsiąść w auto i spędzić w nim jeszcze 3 godziny( ech zycie.. ).

C.D.N.

Pozdrawiam serdecznie.

************************
W drodze do źródła.. .


Magio

Dla Bruno najwyższą wartością i celem rozwoju (w tym duchowego) była Prawda. (..)Tymczasem, istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że Dobro i Piękno stanowią wartości indywidualne. Nie istnieją bezwzględnie.

Novum chrześcijaństwa jest to, że Prawda została nie tylko wypowiedziana ale jest spersonifikowana w Jezusie Chrystusie. On sam o sobie mówił “Jestem drogą, prawdą i życiem”. Zatem poznanie Jezusa Chrystusa jest równoznaczne z poznaniem prawdy. Stąd też cała duchowość chrześcijańska jest Chrystocentryczna. skierowana na Niego oraz otwarta na Niego. Taki jest też przedmiot duchowości chrześcijanskiej. Jest to dążenie do zjednoczenia z Nim we wszystkich wymiarach swojego życia. Ale takiego zjednoczenia w którym z jednej strony zachowują swój indywidualizm a z drugiej staję się upodobniony do Niego – Jego MOcą i Jego Łaską. Podobnie z pojęciami piękna, dobra i prawdy – dla chrześcijanina, te trzy rzeczywistości są czymś czego pełnia zawiera się w Bogu. Można rzec, że to przymioty Boga. Bóg jest nieskończenie doskonały, piękny i prawdziwy.. . Kolega Arystoteles pewnie nic nie kuma albo puka się w głowę – ale On żył przed Chrystusem. Więc pretensji do niego mieć nie można. Przepraszam za zarozumiałość. :-)))

Poza tym z Twojej notki przebija pewna ekskluzywność, co nie da się rozpatrywać rozłącznie z pojęciem wykluczenia. Ateiści to coś tam, niewierzący to coś innego, ale jakoś droga rozwoju duchowego jest dla nich jeśli nie całkowicie zamknięta, to bardzo ograniczona.

Pewnie rozróżnienie trzech rodzajów duchowości traktujesz jako wyłączenie z czegoś kogoś, itp. Nie, mój podział odnosił się do tego, co stanowi centrum owej duchowości.

Duchowość metafizyczna jest tym etapem duchowości, który obejmuje wszystkich ludzi którzy nie wierzą w Boga ale doświadczenie elementów transcendencji nie jest im obce. A piszę o etapach gdyż sam przez nie przeszedłem.. .
Wcześniej pisałem o tym, że może ono( to doświadczenie ) pojawiać się przy okazji kontaktu ze sztuką, pięknem, a także obserwacji świata. św. Tomasz pisał o drogach poznania Boga. Ale przecież owe drogi może zauważać ktoś kto nie wierzy w Boga. Ba! Widząc je nie musi uwierzyć w Niego. Dla niego swiat będzie metafizyczny i jego osoba będzie metafizyczna – tak jak znane są definicje człowieka jako byt cielesno-duchowy. Jednak pojęcie dusza nie musi być rozumiane w znaczeniu chrześcijańskim. Chrześcijaństwo wzbogaca i rozwija pojęcie duszy o kategorie które przynosi Objawienie Biblijne.
Może odnajdywać rzeczywistość metafizyczną ponad materialną ale nie nakierowaną bezpośrednio ku Bogu – istocie będącej źródłem Piękna, Dobra i Prawdy. Ale poprzestająca tylko na doświadczeniu tej rzeczywistości bez zadawania sobie trudu aby głębiej poszukiwać i wgryzać się w tę rzeczywistość. A to dlatego, że wgryzając się w nią dojdzie człowiek do Boga – prędzej czy później. Więc chodzi o pewien dynamizm.
Ten dynamizm zauważam u siebie mimo, że jestem – jak piszesz – człowiekiem “Litery”. Jednak nie można w duchowości stać w miejscu. Jak stoję to się duszę i obumieram. Tak jak woda w stawie. Więc duchowość to proces dynamiczny i dlatego rodzaje/etapy.

Ja nie wyłączam niczego jedynie nazywam. To, na jakim etapie duchowości się ktoś znajduje to jego wolny wybór – tak jak religia jest wolnym wyborem i relacja z Bogiem musi być wolnym wyborem. A jest ona tym bardziej wolna – jeśli powstanie – im bardziej człowiek będzie miał świadomość swojej odrębności od Boga. Dlatego też w duchowości dużą rolę odgrywa poznanie siebie. Kim jestem, jaki jestem i co zamierzam z tym dalej zrobić.

Tobie się wydaje, że religijność jest jakimś wyższym stopniem wtajemniczenia na drodze rozwoju duchowego. A skoro jesteś silnie zakorzeniony w “duchowości religijnej” KRK (to nie zarzut tylko zauważenie faktu), to oczywiście rozwój duchowy zgodny tylko z tą religią jest dla Ciebie tym “najlepsiejszym”.

skąd ten wniosek skoro można być religijnym nie naleząc nawet do KRK. Jedyne zastrzeżenie co do kryterium z mojej strony co do duchowosci religijnej odnosiło się do relacji z Bogiem. Albo religijności nakierowanej na relację ze Stwórcą. Wszelkie religie które nie wyznają wiary w Boga osobowego są jedynie systemami filozoficznymi które mają doprowadzić do jakiegoś stanu czy wymiaru istnienia czy wyzwolenia… .
Duchowość religijną w rozumieniu jaki przedstawiłem określam jako relację albo dążenie BOGo- centryczne, nakierowane na NIego. Nie roszczę sobie prawa do mojego rozróżnienia jako jedynie słusznego i prawdziwego. Taką drogę ja sam przeszedłem i takie jest moje doświadczenie. Zresztą nie tylko moje gdyż mam ulubionych mistyków i świętych zarazem. Oni byli aktywni – bardziej niż Merton. :-))))

I tu pojawia się druga postać – Thomas Merton. Syn anglikanina i kwakierki. Trapista, czerpiący pełnymi garściami z Tradycji Wschodu. :) Człowiek, który nie “zatracał się”, nie pozbył się własnej indywidualności (inaczej mówiąc: własnego “ego”) a jednocześnie jest uznawany na jednego z mistyków chrześcijańskich. Człowiek, który nie pragnął tylko “roztopienia się w Bogu”, bo był też aktywistą społecznym (w tym – o zgrozo! – pacyfistą). Człowiek poszukujący… Prawdy, jak Bruno.

Powyżej napisałem o tym jak rozumiem owo zatracanie – jest ono podobnie pojmowane jak i tych dwóch “kolegów”, :-)))) BYcie aktywistą społecznym nie wyklucza mistyki. Przykład Marki Teresy z Kalkuty, św.Franciszka czy nawet Jana Pawła II.
Nie rozumiem dlaczego przeciwstawiasz mistykę człowieka aktywnego z mistyką człowieka zamkniętego za klauzurą. On za klauzurą również jest aktywny a może nawet bardziej i jest bardziej skuteczny, np. poprzest post i modlitwę. Np. byłem przez kilka dni (w zeszłym tygodniu) w klasztorze Klarysek( zakon kontemplacyjny). Tamtejsze siostry, pracują: w kuchni, wyszywają piękne szaty liturgiczne, mają obowiązki wynikające z prowadzenia domu ale też czas na modlitwę czy to wspólną czy indywidualną. Czy to oznacza, że są mniej aktywne od aktywisty społecznego? Nie, są inaczej aktywne i mają inaczej poukładany dzień niż inni ludzie. Jednak obraz(stereotyp) o osobach zamkniętych w klasztorach jest zgoła inny. A mistykę jako stereotyp traktuje się jako “duchowe odjazdy” osób nie stąpających twardo po ziemi ale żyjących w wysublimowanej od naszej ziemskiej rzeczywistości.
Ja odnoszę wrażenie, że one twardziej stąpają po ziemi od nas. A to dlatego, że nie żyją światem wirtulanym kreowanym przez media, modę, trendy ale żyją we wspólnotach ludzi. W więc blisko problemów ludzi oraz blisko problemów egzystencjalnych wynikających z doświadczenia tego kim naprawdę są. A nie koncepcji człowieka która wyłania się z tego, co serwują nam media, trendy, reklama czy dyżurni wyznaczanie jedynie słusznych opinii w messmediach.

Zastanów się dlaczego w Twoim rozumieniu rozwoju duchowego jest tak dużo “Litery”. Zastanów się dlaczego w Twoim rozumieniu duchowości jest tak mało “Ducha” i wolności.

Nie wiem co konkretnego masz na myśli w moim rozumieniu. Gdyż ja owej “Litery” nie zauważam. Musiałabyś napisać konkretnie.

Bruno poddając krytyce “Literę” oddał życie za wolność “Ducha”. Mertona nikt na stosie nie spalił, za to on sam wielokrotnie łamał klauzulę milczenia, dopominając się o możliwość poszukiwania Prawdy zgodnie z “Duchem”, a nie “Literą”.

Przeciw Literze to nawet występował Marcin Luter – zakonnik augustiański.
Zaś Bruno, postać bardzo barwna. Był duchownym katolickim i Luteraninem, którzy z nim również nie mogli sobie dać rady. Skończył tragicznie, szkoda. Mimo tego, że wykładał prawie w całej Europie nie zaskarbił sobie łaski u żadnych kolegów profesorów.. . Czy szukał litery czy ducha? Religię uważał za uproszczoną wersję filozofii a Liturgie Mszy św. zabobonem. Trudno to określić jako szukanie duchowości. Przeciwstawiał fizykę matematyce i i metafizyce.. . Właśnie może odrzucenie duchowości wypływającej z Chrystusa na rzecz ezoteryki i panteizmu uratowałoby go o tragedii. To były ciężkie czasy dla naukowców którzy stawiali śmiałe hipotezy i traktowali je jak dogmaty za które byli gotowi zginąć.

Merton żył w klasztorze o bardzo surowej regule, a więc dobrowolnie zdecydował się na przestrzeganie tychże zasad. Nie wiem czy łamanie ich były wyrazem doskonałości czy niedoskonałości.
Ale wiem, że nie zawsze to, co dla jednego jest źródłem wzrostu duchowego jest takim samym źródłem dla drugiego. Np. jednemu lepiej czytać w nocy, gdyż wtedy jest się w stanie łatwej i mocniej skoncentrować na tekście i ideach które z niego wyłażą.. – ja takim typem jestem. A dla drugiego siedzenie po nocy będzie przegięciem.. gdyż czyta w dzień a rano lubi być wyspany.. .

Każdy jest wezwany do rozkodowywania litery aby w niej odnaleźdź ducha – to konieczne dla wszelkiej duchowości. A to dlatego, że nie ma duchowości opartej na literze, gdyż byłaby to sztuczna duchowość którą można by nazwać tresurą a nie duchowością, A podstawową cechą i warunkiem jest dobrowolność, wolność oraz odkrywania tego kim naprawdę jestem a przez to poznanie odkrywanie prawdy o sobie wobec prawdy o Bogu. A więc relacji pomiędzy mną (poznanym przez proces poznania siebie ) a Bogiem w JEzusie Chrystusie i Prawdy jaką o Nim mówi. Metody i drugi są różne. Inna Mertona inna św.Franciszka. Inna poldka a jeszcze inna dla Magii( gdyż Ty również poznajesz prawdę o sobie z każdym dniem życia ).

Więc nie za bardzo rozsądnym wydaje mi się z Twojej strony ocenianie ile jest w mojej duchowości litery a ile ducha. A to dlatego, że nie znasz mnie i mojego codziennego życia. Tak jak – miałabyś inne zdanie, albo nie miałabyś wogóle o Mertonie, gdyby nie pisał pamiętników i swoich pism. Ty je czytałaś i poznałaś Jego codzienność duchową więc możesz się zachwycać czy podziwiać jego podejście do duchowych poszukiwań w zwykłuch realiach zycia.

O mnie wiesz niewiele, gdyż pamiętników nie wydałem więc Twoja sugestia jest ryzykowna – ja bym nie zaryzykował komuś takiej sugestii. Blog nie jest pamiętnikiem, jest raczej miejscem refleksji a także prezentowania poglądów i rzeczy ważnych dla mnie.

Dla mnie jest oczywiste, że jak przed słowem jest myśl, tak przed zasadą musi iść duch. Inaczej zasady będą tylko zwłokami czegoś co umarło – jeśli nie zdarzy się ktoś kto nie nada im życia. Nadać im życia, oznacza nadać im żywego sensu. Bo duchowość jest nadawaniem sensu wszystkim wymiarom życia w jakich funkcjonuję. Także nadawaniem życia zasadom które wyznaję poprzez nie tyle ślepą wierność im ale poprzez to, że w danych sytuacjach pomagają człowiekowi się orientować. Tak jak cisza dla Mertona była taką zasadą ale nie oznaczało to, że same jej zachowywanie dawało z automatu wzrost duchowy. Powiem szczerze, że jeśli tak ktoś myśli, to szybko zmieni zdanie jeśli pomilczy sobie kilka dni. :)))) Dlatego milczenia języka nie oznacza milczenia wogóle. Gdyż milcząc człowiek wewnętrznie nie milczy a rozmyśla.. . :))))

Dla mnie duchowości nie jest jakąs tresurą czy wymyślaniem sobie swoje osoby. Jest raczej narzędziem do jej poznawania i odkrywaniem swojej głębokiej tożsamości. Nie może być żadnego przymusu do niczego. Zarówno do wchodzenia w rozważanie metafizyczności swojego istneinia( duchowość metafizyczna) jak i w świat poszukiwań relacji z Bogiem i życia w tej relacji(duchowość religijna). Relacji potwierdzanej przez moje psyche. Ale aby iść dalej, trzeba wiedzieć i doświadczyć tego gdzie jestem obecnie.. .

To chyba tyle. Pozdrawiam.

************************
W drodze do źródła.. .


Odnośnie komentarza z 23.01.2012 - 14:30

Poldku –

Rozumiem, co chcesz przekazać pisząc o różnicach “roztapiania i zatracenia” w mistyce chrześcijańskiej vs New Age, jednakże granice tegoż są bardzo płynne i trudne do określenia. Te najłatwiejsze do wyłapania nie odnoszą się do samego procesu per se, lecz bardziej do przedmiotu inspiracji i podmiotu, w którym następuje “roztapianie i zatracanie”. I tu, każda ze stron będzie wykazywać, że to jej przedmiot, podmiot oraz sposoby służą lepiej rozwojowi duchowemu. To zupełnie naturalne, choć mocno nacechowane subiektywizmem.

Piszesz, że “powołanie do bycia uczniem Mistrza jest powołaniem do pełnienia Jego Woli – tak jak Jezus pełnił wolę Ojca” i odnosisz to tylko do okoliczności i samego ukrzyżowania – czyli epilogu działalności Jezusa, tak jak ją przedstawia Biblia. Czyli pełen determinizm uwarunkowany wolą Boga/Mistrza? Żadnych własnych poszukiwań na drodze własnego rozwoju duchowego? Ślepa wiara w los i przeznaczenie sterowane ręką Boga/Mistrza? No, na to to wygląda. :/ I skąd Ty wiesz jaka jest wola Boga?
Obawiam się, że np. Merton, postrzegał podporządkowanie Mistrzowi w sposób bardziej wyznaczany tradycją Wschodu niż ślepego posłuszeństwa wymaganego przez zachodni monastycyzm.

Analogia doświadczeń mistycznych do orgazmu na pierwszy rzut oka może wydać się zabawna (szczególnie jeśli za przykład podajesz Matkę Teresę, pardą :) ale taka nie jest. Przede wszystkim dlatego, że w takim stanie występuje ograniczona poczytalność, wyłącza się racjonalne myślenie. Pomijając orgazm, wejście w stan transu, ekstazy mistycznej nie gwarantuje właściwego rozpoznania tego, z czym osoba spotyka się w swoich wizjach. Gdyby wszystko było takie “cacy”, to nie pojawiałoby się nigdzie, w żadnej religii czy tradycji, pojęcie opętania, które materialistyczny racjonalizm sprowadza stricte do zaburzeń psychotycznych. Prawda? Ergo, problem uznania doświadczeń mistycznych za “prawdziwe” czy “słuszne” znowu sprowadza się do ślepego zawierzenia. Tym razem tzw. autorytetom.

Przepraszam Poldku, ale ja tego nie “łykam, jak gęś kluchy”. Można powiedzieć, że nieustannie jestem “niewiernym Tomaszem” i wolę by mój własny rozwój duchowy odbywał się wolniej (jeśli w ogóle), za to bez wpadania w “czarne dziury”, powodowane bezmyślną wiarą w czasami błędne oceny teologicznych autorytetów. To zaś wiąże się ściśle z (nie)uznawaniem tekstu Biblii (oraz innych “Świętych Ksiąg”), za teksty apokaliptyczne, objawione przez Boga.


Niby odżegnywanie się od "Litery"

Piszesz Poldku:

Novum chrześcijaństwa jest to, że Prawda została nie tylko wypowiedziana ale jest spersonifikowana w Jezusie Chrystusie. On sam o sobie mówił “Jestem drogą, prawdą i życiem”. Zatem poznanie Jezusa Chrystusa jest równoznaczne z poznaniem prawdy.

Wypowiedziana Prawda? Czy to znaczy, że Prawdą, tylko Prawdą i całą Prawdą, jest to co napisano w Biblii? Problem w tym, że to nie Bóg ją napisał (ST) ani też Jezus (NT). W związku z tym, pisanie, że np. Jezus mówił coś o sobie czy o czymś innym jest nadużyciem. To piszący teksty (NT) napisali tylko o tym, co Jezus mógł powiedzieć, zrobić, czegoś doświadczyć.
Dalej piszesz, że

Bóg jest nieskończenie doskonały, piękny i prawdziwy.

A ja się pytam, który Bóg? Ten starotestamentowy? (Przepraszam, teraz pojadę po bandzie). Ten sadysta, który żąda ofiary z ludzkiego dziecka dla zaspokojenia swoich chceń? Ten ludobójca, który namawia do wyrzynania w pień całych plemion, które nie podporządkowują się wybranemu przez niego narodowi? Ten psychopata, który stosuje odpowiedzialność zbiorową? Ten zboczeniec, który przymyka oko (to eufemizm) na stosunki kazirodcze (np. Lota, po tym kiedy on, “piękny i dobry” Bóg, raczył zamienić w słup soli Lotową żonę)? Ten krwawy mściciel, wzywający do plemiennego odwetu i zemsty w myśl hasła “oko za oko”? Ten energetyczny wampir, który pasie się ludzkim upodleniem i cierpieniem?

Kurde, Poldek! Czy Ty kiedyś tak naprawdę czytałeś ST? Chyba nie. Gdyby przełożyć te księgi na współczesną prozę i obedrzeć je z “pudelkowatego, różowego woalu” eufemizmów, to wyszłaby z tego lektura dozwolona od lat 18-stu. Co najmniej! A jednak te księgi wchodzą w skład kanonu KRK... Sorry, ja tu nie widzę żadnej “miłości, doskonałości, dobra i piękna”. Widzę nienawiść wobec wszelkiej inności, psychopatię, sadystyczne okrucieństwo i dewiacje. Mea magica culpa!
I Ty mi mówisz, że nie bazujesz na “Literze”? Na literalnym odbiorze “boskiego objawienia” w Pięcioksięgu? Heh!

Zatem, jeśli wydaje Ci się, że właściwą drogą dla rozwoju duchowego ma być “boskie objawienie” w ST, to owszem, zgodzę się z tym…. na zasadzie przeciwieństwa..

(Reszta za dłuższą chwilę. Obowiązki.)


Magia

New Age jest systemem filozoficznym a nie religią Objawioną. Stąd mówiąc w kategoriach mojego wpisu, sytuowałby się w duchowości metafizycznej. Nie wiem co będzie wykazywać zwolennik New Age i jak będzie definiował roztapianie i zatracanie. Przedstawiłem Ci, jak to wygląda w mistyce chrześcijańskiej.

[quteo]Analogia doświadczeń mistycznych do orgazmu na pierwszy rzut oka może wydać się zabawna (szczególnie jeśli za przykład podajesz Matkę Teresę, pardą :) ale taka nie jest. Przede wszystkim dlatego, że w takim stanie występuje ograniczona poczytalność, wyłącza się racjonalne myślenie.

Analogia do orgazmu dotyczyła tylko tego jak w doświadczeniu “uniesienia – jako analogii do zatracenia i rozoipienia” nie traci się własnej tożsamości, nawet w chwili – jak piszesz- ograniczonej poczytalności. Było to powiedziane w kontekście Twojej wątpliwości co do podobieństw mistyki chrześć. do NEw Age. Wiec prosze nie podmieniać kontekstu i nie trywializować go. Można przecież zaryzykować taką analogię, że przeżywanie Nieba będzie niekończącym się orgazmem.. . W tym sensie, że niezwyłym ale bez zatracania swojej tożsamości oraz świadomości. Zabawne ale jak najbardziej uprawnione – przynajmniej w moim malutkim rozumku.. . :-)))

Zaś Mistyka Matki Teresy nie cechowała się jakimiś uniesieniami mistycznymi. Jej życie duchowe odznaczało się mega okresem posuchy duchowej i braku jakichkolwiek pociech duchowych związanych z niesieniem ulgi ludziom cierpiącym. Ktoś moze powiedziec, że ktoś taki fundował sobie lepsze samopoczucie pomagając innym( spotkałem takie opinie ). W przypadku Matki Teresy było przeciwnie – doswiadczała wewnętrznej ciemnosci pomimo, że była światłem dla innych.. .

“powołanie do bycia uczniem Mistrza jest powołaniem do pełnienia Jego Woli – tak jak Jezus pełnił wolę Ojca” i odnosisz to tylko do okoliczności i samego ukrzyżowania – czyli epilogu działalności Jezusa, tak jak ją przedstawia Biblia.

Przykład ogrójca przywołałem do elementu roztopienia i zatracenia w odniesieniu do pełnienia Woli Bożej. Przykład, gdy moje ego każde mi postąpić z korzyścią dla mnie i jednocześnie z niekorzyścią dla Ciebie. Wtedy toczę duchową walkę. Ale w procesie duchowym można stać się takim człowiekiem który własnie “odnajduje radość” w takich sytuacjach gdy spotyka go taki konflikt interesów pomiędzy swoim ego a wymogami miłości – cieszy się, że może tym, że może dać świadectwo i postąpić wbrew swojemu ego. A może nawet nie odczuwać radości z tego – jak Matka Teresa – w ograniczać swoje ego pomimo, wewnętrznej ciemności( braku odczuwania tego, że czyni coś dobrego, co podoba się Bogu).
Treści do przyswojenia jest niezmiernie dużo, ot chociazby 8 błogosławieństw.. . Duchowość chrześcijańska to duchowość konkretu życiowego. Gdyż musi ona zmieniać nastawienie do świata oraz ludzi a więc zostać zweryfikowana w codziennym życiu.

Czyli pełen determinizm uwarunkowany wolą Boga/Mistrza? Żadnych własnych poszukiwań na drodze własnego rozwoju duchowego? Ślepa wiara w los i przeznaczenie sterowane ręką Boga/Mistrza? No, na to to wygląda. :/ I skąd Ty wiesz jaka jest wola Boga?

W Twojej wypowiedzi wyczuwam opis pewnej postawy duchowej, polegającej na “małpowaniu” zamiast własnego indywidualnego rozwoju. Cytowałem Ci wypowiedź Jana PAwła II:

«nie może odnaleźć się w pełni inaczej jak tylko przez bezinteresowny dar z siebie samego» (Gaudium et spes, 24)

Postawa taka jest szczytem duchowości chrześcijańskiej. Jest to mowa o takiej przemianie ego i odnajdywaniu radości i wolności w byciem dla >> kogoś, niż byciem dla <—- siebie. Własne poszukiwania odnoszą się do takich indywidualnych obszarów jak rozwijanie formy duchowości relizując ją poprzez rozwój swoich talentów, zainteresowań i pasji. Stąd jednego pociąga życie monastyczne( Merton ) innego w świecie ( poldek ) a wszyscy realizują jeden i ten sam program przemienienia swojego życia na wzór Mistrza ale w okolicznościach i realiach jakich mi przyszło żyć w tzw. świecie. W tym co napisałem wyżej jak i tutaj nie odnajduję cech ślepej wiary w los i przeznaczenie sterowane ręką Boga.

Rozumiem, że “pijesz” do Opatrzności Bożej. Opatrzność Boza jest to, wsparcie człowieka w tym, aby mógł on sięgnąć po to, co Bóg przygotował dla Niego od założenia świata. A więc Bóg sprzyja człowiekowi w osiagnięciu tego. Gdzie tu więc wiara w ślepy los? Jest to Wiara w to, że można liczyć na wsparcie w kontekście osiągnięcia Nieba.

I skąd Ty wiesz jaka jest wola Boga?

Wolą Boga jest to abym trafił w miejsce jakie mi przygotował od założenia swiata. Wszystko wiec co wynika z Wiary w to, stanowi konsekwencje tego pragnienia aby się tak stało. I nie jest to rozumienie duchowości jako filozofii zycia, której praktykowanie pozwala na osiagnięcie nieba. Wręcz przeciwnie. Niebo zostało dane każdemu człowiekowi darmo. Gdyż zostaliśmy wykupieni z mocy zła męką krzyzową. Cała WIara i jej konsekwencje wynikają z przyjęcia tego faktu: Zostałem już zbawiony. Wiara w ten fakt obiektywny prowadzi do nawrócenia się z drogi zła na drogę pełnienia tzw dobrych uczynków. Innymi słowy Merton nie poszukiwał zbawienia gdyż już został zbawiony ale jako konsekwencja tego faktu, szukał ducha w literze prawa które realizował w monastycznym trybie życia. Bo ta forma go pociągała więc ją wybrał. Ale jeszcze nie oznaczało to odnalezienia tożsamości duchowej w formie życia którą wybrał. Dopiero musiał się jej uczyć i nauczyć. Czujesz tę różnicę?

Gdyby wszystko było takie “cacy”, to nie pojawiałoby się nigdzie, w żadnej religii czy tradycji, pojęcie opętania, które materialistyczny racjonalizm sprowadza stricte do zaburzeń psychotycznych. Prawda? Ergo, problem uznania doświadczeń mistycznych za “prawdziwe” czy “słuszne” znowu sprowadza się do ślepego zawierzenia. Tym razem tzw. autorytetom.

DObre pytanie. Założenie jest takie: dobre drzewo nie może przynosić złych owoców. W Kosciele Katolickim pod sankcją grzechu traktuje się udział we wszelkich praktykach mających podłoże okultystyczne, magii, tarota i innych tego typu rzeczywistości.

Mistyka Chrześcijańska i cała duchowośc oparta jest na relacji z Bogiem. A więc w każdym akcie religijnym, również w doświadczeniach mistycznych cały czas dzieje się to w kontekście oddania i relacji do Osoby Boga, a nie w kierunku jakiś niezidentyfikowanych sił duchowych. Co jest jeszcze istotne, że aby wejśc w sferę sacrum niezbędne jest życie w stanie łaski uświęcającej a więc bez obciążenia grzechem ciężkim. Gdyz grzech sprawia, że relację w jakiej jesteśmy wobec Boga przecinamy. A więc z rzeczywistości sacrum dobrowolnie lądujemy w rzeczywistosci profanum, narażając sie na niebezpieczeństwa duchowe. Więc są pewne bezpieczniki warunkujące nie tylko doświadczenie mistyczne Boga ale wejście w samą rzeczywistość sacrum – jest zycie w stanie łaski uswięcającej a więc w stanie przyjaxni z Bogiem której potwierdzeniem jest trwanie bez grzechu cięzkiego.

Między innymi skutkiem wejścia w rzeczywistość okultystyczną może dojśc do opętania gdyż nikt nie ma pewności z jakim duchem ma do czynienia. Zły duch jest bardziej inteligentny i przebiegły niż człowiek. Stąd Kosciół zabrania takich praktyk. Te praktyki odbywają się nie w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Nie wiem czy zwróciłaś uwagę, że każy akt religijny: modlitwa, Msza św., udzielanie sakramentu jest zapoczątkowane znakiem krzyża który określa, w “czyje imię będzie się działo” i kogo zapraszamy w dany akt wiary. Znak krzyża jest jednym z aktów “uczyszczających teren”.

Przepraszam Poldku, ale ja tego nie “łykam, jak gęś kluchy”. Można powiedzieć, że nieustannie jestem “niewiernym Tomaszem” i wolę by mój własny rozwój duchowy odbywał się wolniej (jeśli w ogóle), za to bez wpadania w “czarne dziury”, powodowane bezmyślną wiarą w czasami błędne oceny teologicznych autorytetów. To zaś wiąże się ściśle z (nie)uznawaniem tekstu Biblii (oraz innych “Świętych Ksiąg”), za teksty apokaliptyczne, objawione przez Boga.

Nie ma za co przepraszać, nikt nie oczekuje od Ciebie “łykania, jak gęś kluchy” , :-)))( nie słyszałem wcześniej tego określenia ). Pan dał wolność każdemu człowiekowi więc należy żyć w wolności a nie w przymusie. W zrozumieniu a nieświadomości.

Co do Biblii to temat na osobną notkę, gdyż z podziału gatunkowo literackiego sam Nowy Testament składa się z Ksiąg historycznych, mądrościowych i mistycznych( apokalipsa św.Jana ). Więc każdą z nich należy inaczej czytać – tzn. w przypadku każdej z nich ich kanoniczność( natchnienie ) przejawia się w inny sposób. No ale to nie w tej notce.

pozdrawiam.

************************
Kopię tunel.. .


Na razie, to mogę zauważyć,

że brak Ci cnoty cierpliwości.
Czyż nie napisałam, że do pozostałych, poruszonych przez Ciebie kwestii odniosę się później?
O tym samym, o odniesieniu się do poruszanych w moim wcześniejszym komentarzu kwestii w późniejszym czasie, Ty też pisałeś.
Ja potrafiłam poczekać prawie dwa dni. Ty nie potrafiłeś poczekać nawet dwóch godzin.

[Czy to się jakoś odnosi do rozwoju duchowego? (retoryczne)]

Uważasz takie totalne nieuporządkowanie za wartość dodaną?
Mnie odeszła ochota do prowadzenia takiego dziwacznego, bo zupełnie nieuporządkowanego, dialogu. Przepraszam, ale uważam, że teoria chaosu (i jej pochodne) jest dobra dla psycholi.

Dziękuję. EOT.


Magia: 24.01.2012, godz 15:02

[Wypowiedziana Prawda? Czy to znaczy, że Prawdą, tylko Prawdą i całą Prawdą, jest to co napisano w Biblii? Problem w tym, że to nie Bóg ją napisał (ST) ani też Jezus (NT). W związku z tym, pisanie, że np. Jezus mówił coś o sobie czy o czymś innym jest nadużyciem. To piszący teksty (NT) napisali tylko o tym, co Jezus mógł powiedzieć, zrobić, czegoś doświadczyć.

Wkraczamy w temat kryterium za pomocą którego określa się kanoniczność( natchnienie ) Ksiąg Biblijjnych.
Innymi słowy istnieje potrzeba sprecyzowania co oznacza, że Biblia( zarówno Nowy Testament ) są księgami natchnionymi przez Boga i zawierają Prawdę.

Podstawową rzeczą jaką musimy sobie wbić do głowy to pytanie o to czego w tej księdze możemy szukać. Albo innymi słowy, jeśli jest to tekst natchniony to, przekazaniu jakich informacji musi służyć.

To co wiemy o Biblii:

1. Składa się z Ksiąg prorockich, historycznych, literatury mądrościowej i poezji. Oczywiscie gdyby ja chcieć zdefiniować pod względem formy literackiej można byłoby ją jeszcze bardziej rozbijać na atomy i to nie wg naszych form literackich ale form jakimi posługiwano się na Bliskim Wschodzie w epokach w których powstawały te księgi.

2. Układ chronologiczny Ksiąg S.T. nie odzwierciedla historycznego procesu ich powstawania. Np. opowiadania o stworzeniu świata( słownie sztuk dwa ) w Księdze rodzaju pochodza z różnych okresów historyczny i róznych tradycji. Co do gatynku literackiego w jakim są spisane kwalifikuje się jedno jako utwór poetycki śpiewany ( z powtarzanym refrenem: A Bóg widział, że wszystko to bylo dobre). Mozna je umiejscowić w historii Izraela – już po niewoli Egipskiej i po Mojżeszu

3. Podstawową treścią i ideą Starego Testamentu jest “Obietnica” jaką złożył Bóg Abrahamowi:

Wyjdź z ziemi swojej i od rodziny swojej, i z domu ojca swego do ziemi,
którą ci wskażę. A uczynię z ciebie naród wielki i będę ci błogosławił, i uczynię sławnym imię twoje,
tak że staniesz się błogosławieństwem. I będę błogosławił błogosławiącym tobie, a przeklinających
cię przeklinać będę; i będą w tobie błogosławione wszystkie plemiona ziemi. Abram wybrał się w
drogę, jak mu rozkazał Pan, i poszedł z nim Lot. Abram miał siedemdziesiąt pięć lat, gdy wyszedł z
Haranu. (Rodzaju 12:1-4)

Wszystko co było potem jest konsekwencją tej obietnicy i zywym zapisem dziejów jej realizacji. Zrozumienie tej obietnicy stanowi warunek konieczny pod jakim należy czytać Stary Testament. Wszystko co, działo się potem było oczekiwaniem na jej spełnienie. Nie oznaczało to, że potomkowie Abrahama byli aniołami i nie odchodzili od Boga( Dekalogu i innych zakazów religijnych ). Bóg mimo ich niewierności posyła im proroków by ich upomnieli, gdyż Bóg chce tę obietnicę spełnić ale sam Izrael nie chce tego mu umożliwić.. . itd.itd.

Obietnica ta spełnia się w Jezusie Chrystusie ale nie w sposób jaki potomkowie Abrahama sobie tego życzyli.. .

I najważniejsza druga myśl do czytania Nowego Testamentu. Jestem powołany jak Abraham do wyjścia w podróż duchową do “ziemi która wskazuje mi Jezus”. Do ziemi obiecanej. A więc przekaz Biblijny jest zredagowany i zdeterminowany tym celem. Pod tym kątem był redagowany, by: – potwierdzić Jezusa jako Mesjasza: zweryfikować to, co czynił z tym co zapowiedział o nim Stary Testament. Zauważ, że nawet Jan Chrzciciel miał wątpliwości do tego, czy jest On obiecamym Mesjaszem. zatem ogromne znaczenie maja znaki jakie czynił i nauczanie które głosił. Musiał być skonfrontowany z proroctwami Starego Testamentu a także znaki i wydarzenia po zmarwycwstaniu równiez musiały zostać spisane gdyż stanowią ważny dowód na potwierdzenie Jego tożsamości. O sile słowa świadczą czyny( znaki ) oraz samo słowo. Czy jest osadzone w obietnicy S.T. – pokazać doświadczenie i świadectwo apostołów na sposób katechezy dla tych, którzy wybiorą się w “tę podróż” zadedykowaną Abrahamowi oraz zadedykowanemu każdemu człowiekowi dobrej woli.. . Znowu, to ich nauczanie musiało byc kompatybilne z nauczaniem Jezusa oraz przekazów S.T. o Mesjaszu. To stanowi kryterium i oś jednej,kompatybilnej ze sobą teologicznie rzeczywistości która stanowi o kanoniczności( natchnieniu ) KSiąg Nowego Testamentu.
Nie wiem czy znasz choć trochę Ewangelię, ale jest taka scena Jezusa z Piotrem w której On pyta Piotra za kogo uważają Syna Człowieczego. Piotr odpowiada, że “Tys jest Mesjasz, syn Boga zywego”. Ważny jest komentarz Jezusa do tej wypowiedzi:

“Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie.

Jest to nic innego jak potwierdzenie kanoniczności wypowiedzi Piotra, a więc natchnienia. Często kanoniczność Biblii rozumie się jako “pisanie BIblii przy biórku, a obok siedzi “duch” ktory dyktuje do ucha”. Nic z tych rzeczy. Człowiek będący blisko Boga spisuje rzeczy i wiedzę która zostaje mu w sposób czasem tak naturalny objawiona jak wypowiedź Piotra. Jednak nie tylko w ten sposób, gdyż prorocy miewali wizje i widzenia. Jednak podaję konkretny przykład natchnienia.

Co do wizji Boga S.T. i nowego. Gdyby Bóg chciał pokazać cała pełnię o sobie jaką jest nie musiałby wcale posyłać swojego Syna.

Ale Objawienie Starego Testamentu jest obietnicą i historią jej realizowania się stulecia za stuleciem.. . Gorszysz się przepisami religijnymi starego przymierza, ale takie były realia cywilizacyjne i takie były realia społeczno-polityczne.

Mozna powiedzieć, że Bóg nie oczekiwał zbyt wiele od Izraela poza spełnianiem Dekalogu jednak sam Izrael mając w pamięci obietnicę i swoje wybranie traktował swoja religię i swoją wybraność jako coś ekskluzywnego: dbając nie tylko o to, aby nie przejmować elementów religijnych z innych religii pogańskich: zakaz czczenia ich bóstw a także zakaz więzów krwi – wiązania się z kobietami z innych narodów pogańskich, a także nawet wskutek podbojów ich bogactwem. Uważano to za nieczyste i wyłączone z sacrum w jakim zyci trwając w tej obietnicy.

Jest to tajemnica Bożej pedagogiki, która w postępowaniu wobec Izraela przed Jezusem stosował. Ale przede wszystkim, to teksty tejże księgi zarówno mówią o Mesjaszu bardzo dokładnie jak i sam Mesjasz powołuje się zarówno na Abrahama, na opowieści o stworzeniu Świata, proroków, i postacie historyczne. A o sobie mówi, że nie przyszedł znieść prawa S.T. ale je wypełnić w pełni. A to oznacza, że nie każde postępowanie Izraela w imię religii musiało być zgodne z wola Bożą – dlatego, że i ówczesnym faryzeuszom wyrzucał Jezus ich hipokryzję oraz stwianie litery prawa przed duchem który je powinien ożywiać.

W związku z tym, czytać Stary Testament musimy tylko i wyłącznie przez pryzmat pełni prawa przez Jezusa. To, że Biblia jest księgą natchnioną nie oznacza, że każdy fakt jaki ma miejsce – także w postępowaniu Izraela jest Wolą Bożą. Pryzmat przez który możemy stwierdzić w czym Izrael przedstawiony na kartach Starego Testamentu błądził a w czym szedł po nitce Woli Bożej, jest Jezus Chrystus – będący wypełnieniem Prawa a więc objawieniem jego Ducha.

W tym znaczeniu Stary Testamemt i Nowy tworzy całość. I jest doskonałą katechezą jak Bóg Jezusa postępuje wg prymitywnego czasem i zuchwałego Izraela który nie był wiernym ale szedł na skróty.. .

Historia z Izaakiem synem Abrachama była próbą. Bóg wystawił poważnie wiarę Abrachama na próbę ale nigdy Bóg Abrachama nie życzył sobie ofiar z ludzi. Dzięki wierności Abrachama być może Bóg nie dał sobie spokoju z Izraelem ale pomimo, jego grzechów i wiarołomstwa obietnicę zrealizował. Tak jak Abracham nie chciał oszczędzać swojego syna, tak Bóg nie oszczędził swojego syna Jezusa. Z tą różnicą, że fizycznie Bóg poświęcił Jezusa na krwawym ołtarzu a w przypadku Abrachama nie.

To jest doskonała metafora w duchowości chrześcijańskiej. Czasami człowiek się buntuje, że Bóg “chce kontrolować” te sfery mojego życia do których ja mam prawo a nie ON -> bardzo częsty przypadek targowania się z Bogiem.
Ale po wpuszczeniu Go w tę dziedzinę okazuje się, że człowiek nic nie traci, a jeszcze ta dziedzina jest przyczyną większej radości życia i szczęścia.. . Ale to tak na marginesie.

Nie wiem czy jasno przedstawiłem Ci związek Starego Testamentu w Nowym oraz zarysowania chociaż osnowy tego, co stanowi o natchnieniu tych ksiąg. Jak i tego, co nie musi być w nich natchnione. A dlatego, że obok literatury mądrościowej mamy księgi historyczne – a więc zycie grzesznych ludzi, krnąbrnych także wobec Boga ale te konkretne historie pokazują także jakie konsekwencje czekają takie podejście do Boga. KOnsekwencje życiowe. Inna rzecz, ze na bliskim wschodzie posługiwano się takim gatunkiem literackim jak historiografią. A więc przekazywano treść teologiczną ubierając je w opowiadanie o histiorycznych osobach.

Świetną lekturą jest studiowanie historii przedstawionej na kartach Biblii i nałożenie jej na historię powszechną Izraela. Właśnie wtedy można określić jakie postacie i wydarzernia dadzą się potwierdzić historyczni na podstawie naukowych badań a jakie nie. Poprzez badanie kultury tamtego rejonu geograficznego można umiejscowić księgi w konkretnym okresie historycznym, itd, itd. takie badania popełniono wspólnie z Protestantami w ubiegływ wieku. To rzuciło nowe światło na sposób interpretowania treści ksiąg Starego testmentu. Jednak co do wartswy teologicznej – a więc celu – któremu słuzy Biblia zawsze interpretuje się ja w relacji do Jezusa Chrystusa i Jego nauki. Wtedy idziemy śladami prawdy a nie brniemy w ślepy zaułek błedów które popełniał Izrael.

W tym znaczeniu Jezus jest wypełnieniem Prawa jako persona – personifikacja Prawa ale także Jego Źródłem. Gdyż Objawia w pełni Ducha tego PRawa. Ducha którego udzielił fizycznie w Dzień Zesłania Ducha świętego.. .

Zatem, jeśli wydaje Ci się, że właściwą drogą dla rozwoju duchowego ma być “boskie objawienie” w ST, to owszem, zgodzę się z tym…. na zasadzie przeciwieństwa..

Mam nadzieję, że moja wypowiedź wystarczająco klarownie dała odpowiedź na to pytanie.

p.s.
Twoje epitety pomijam. Nie chcę ich pamiętać.

Pozdrawiam.

p.s.
nie wiem czy taka forma rozmawiania ma sens, gdyż zagadnienia są wazne i szerokie. Każde sytuuje się na osobny wpis i osobne je przedyskutowanie.

Co o tym myślisz?

************************
Kopię tunel.. .


@Magia

Odpowiedziałem na dwa komentarze które dziś zamieściłaś. Jeśli miałaś takie oczekiwanie w stosunku do mnie abym na nie nie odpisywał ale poczekał na pozostałe odpowiedzi i wtedy dopiero odpisał na nie jako całość – dobrze by było gdybyś to napisała. Gdyż nie potrafię czytać w Twoich myślach a odpowiedziałem w taki sposób który dla mnie był prostszy – ustosunkowuję sie do poruszanych zagadnień i czekam na kolejne.

Jeśli masz jakieś inne oczekiwania i propozycje dotyczące sposobu rozmowy( kolejności odpisywania, i nie wcinania się pomiędzy Twoje wypowiedzi )- dostosuję się do tego, w imię ćwiczenia się w cnocie cierpliwości. Twoja uwaga kojarzy mi się z takimi dyskusjami gdy komuś się przerywa. Jeśli Ci przerwałem – wytnę i skopiuję moje komentarze a wkleję je za jakiś czas aż wyczerpiesz temat. Jeśli nie masz ochoty na dalszą wymianę zdań. OKI – bądź wolna jak wiatr.

p.s. Twoja reakcja na moje wypowiedzi jakoś kojarzy mi się z brakiem cierpliwości u autora akronimu E.O.T.

Ale gdybyś zmieniła zdanie, oczywiście chętnie podejmę wyzwanie – > jednak napisz wcześniej oczekiwania co do metodologii komentowania, odpisywania w porę i nie w porę( jeśli to ma tak wielkie dla Ciebie znaczenie). Przyznam szczerze, że rozmawiamy po partnersku tzn. zakładając zakładając a’priori dobrą rolę u interlokutora. Taką pozycję w stosunku do Ciebie przyjąłem nawet pomimo zbluzgania mojego Boga. No ale widać mamy inne standardy jeśli chodzi o dobrą wolę oraz o cierpliwość w stosunku do partnera dyskusji.

Mimo wszystko dziękuję za te kilka postów. Bardzo fajnych i do rzeczy.

Pozdrawiam.

************************
Kopię tunel.. .


Subskrybuj zawartość