Groza dyrektyw i skowronki nadziei

Przyrzekłem w zeszłym tygodniu, że będę straszył dalej. Oczywiście w tematach gospodarczych. I politycznych, jako że obie platformy (niekoniecznie obywatelskie) związane są ze sobą w sposób trwały i bezwzględny.

Jak napisałem w jednym z komentarzy do Pana Yayco w zeszłym tygodniu, po spotkaniu z jednym, a potem drugim Wysoko Postawionym, obraz straszny mi się objawił. I to taki, że być może to on był powodem mojej chwilowej niechęci do pisania czegokolwiek i gdziekolwiek. Zapewne kilka (a może więcej) osób ucieszyło sie z owej niechęci (to stwierdzenie może być objawem kokieterii z mojej strony), ale mi przeszło. I to właśnie dzisiaj.

Ale ab ovo. Od pewnego czasu czyli dokładnie od ostatniej dekady stycznia 2008 obowiązuje nas tzn. Polskę, dyrektywa unijna dotycząca kwestii wykorzystywania energii odnawialnej przy produkcji energii elektrycznej oraz ciepła. Nie wchodząc w szczegóły, zgodnie z tą dyrektywą, udział energii ze źródeł odnawialnych w roku 2020 ma wynosić w wolumenie całkowicie wyprodukowanej energii 20%. By dojść do tego poziomu minister gospodarki i prezes Urzędu Regulacji Energetyki ustalili tabelę wskaźników, jakie polska energetyka powinna spełniać w nadchodzących latach.

Koszty osiągnięcia tego poziomu są olbrzymie: wystarczy powiedzieć, że na dostosowanie technologiczne będą potrzebne wg róźnych wyliczeń sumy rzędu ok. 60 mld złotych. I to bez inwestycji w energetykę w celu pokrycia pełnego zapotrzebowania (coraz bardziej wzrastającego) na energię elektryczną, o czym już pisałem. Według mnie natomiast, cały plan jest niemal niewykonalny ze względów logistycznych, a także ekonomicznych, o czym za chwilę.

Zacznijmy przede wszystkim od ideologii (żeby tego inaczej nie nazwać√, ale Admin czuwa), bo inaczej trudno nazwać przesłanki, jakimi kieruje się Unia uchwalając, czy też tworząc takie dyrektywy i narzucając je swoim członkom, bo o dyskusji to raczej mowy za bardzo nie ma. Otóż Unia wychodzi z załoźenia, źe już za lat 30 (?) skończą się zapasy paliw konwencjonalnych, a więc ropy naftowej i gazu. Jest to o tyle niezgodne z prawdą, źe według wcale nie tak tajnych obliczeń ropy i gazu wystarczy na 100-120 lat. Oprócz tego od lat już całe stada naukowców pracują (i to z sukcesem) nad technologiami otrzymywania energii ze żródeł alternatywnych, i wcale nie są to żródła typu biopaliwa.

Do dyspozycji mamy żródła energii atomowej, wodór i energię słoneczną (pomijając takie drobiazgi jak energia z elektrowni wodnych czy wiatrowych). Jedynymi i głównymi, jak sądzę, przeszkodami przy wprowadzeniu ich do powszechnego użytku są koncerny wyciągające olbrzymie zyski z dotychczasowych zapasów surowców konwencjonalnych. Żeby było śmieszniej, to one także są w czołówce tych, którzy finansują badania i potencjalne wdrożenia nowych technologii. Tylko, po co je wprowadzać, skoro na razie mamy do dyspozycji to, co mamy, a i zyski są całkiem przywoite, by wyrazić się oględnie.

Przejdżmy teraz do szczegółów, czyli tychże budzących grozę dyrektyw unijnej biurokracji. Oto – i tu oprę się na przykładzie naszego kraju – dotrzymanie ustalonych przez Prezesa URE wskaźników przyniesie nam olbrzymie straty ekonomiczne. Proszę sobie oto wyobrazić, że samo wytworzenie i dostarczenie do miejsca zużycia jednej tony biomasy nadającej się do spalenia w kotłach elektrowni czy ciepłowni, kosztować będzie kilkakrotnie więcej niż tona węgla czy oleju opałowego lub gazu ziemnego (choć ten się liczy w metrach sześciennych, ale jak się ktoś uprze to moźe i w tonach). Pomijam już totalny chaos logistyczny.

Prosty przykład: jedna z elektrowni potrzebuje na rok 2008, by spełnić nałoźony obowiązek, ok. 180 tys. ton biomasy, to jest 15 tys. ton miesięcznie, to jest jeden pełnowymiarowy block train (czyli 22 wagony) co dwa dni. Niby da się zrobić, ale: zakłady produkujące biomasę czyli brykiety lub pelety nie są zazwyczaj położone przy liniach kolejowych, a więc trzeba produkt przewieźć samochodami. Wychodzi dla tej jednej elektrowni dwadzieścia pięć 25-tonowych cięźarówek dziennie (!), które trzeba załadować, rozładować, odprawić i przyjąć. I one – te ciężarówki – będa jeździły po co najmniej kilkanaście-kilkadziesiąt kilometrów dziennie każda, spalając przy tym odpowiednią ilość paliwa i wyrzucając do atmosfery szkodliwe spaliny.

A to jest przykład tylko jednej elektrowni, co prawda trzeciej lub czwartej co do wielkości w Polsce, ale jednak. Pozostaje cała masa mniejszych zakładów energetycznych i ciepłowni.

Pytaniem jest na przykład, czy mamy odpowiednią liczbę środków transportu do przewiezienia milionów ton biomasy? Pytanie kolejne: czy mamy odpowiednią infrastrukturę drogową, bo owe środki transportu się po nich poruszały? I pytanie kolejne: czy nasi rolnicy (bo to oni mają produkować ową biomasę) są w stanie tego dokonać i czyim kosztem. Bo, prosza PT Publiczności, jesli zaklady energetyczne dadzą cenę wyższą w porównaniu do innych efektów ekonomicznych, jakie rolnik może osiągnąć ze swych upraw, to czy ten rolnik będzie produkował surowce do produkcji źywności czy biomasę?

Jaki może być wzrost koszt zakupu pokazuje przykład zakładów tłuszczowych w Kruszwicy, produkującyh oleje jadalne i margaryny, głównie z rzepaku. W zeszły roku, koło czerwca, producent ukraiński (tam było taniej niż w Polsce) proponował tonę oleju rzepakowego po ca 700 USD, co wydawało mi się dość dużo. Kilka dni temu ów ukraiński producent poinformowal mnie, że nie ma już do dyspozycji ani kropli oleju, jako że sprzedał go w całości do Kruszwicy. Po 1900 USD! W zeszłym tygodniu cena tony rzepaku w Polsce przekroczyła 1650 złotych. Z tony rzepaku uzyskuje sie ok. 30% oleju, co daje ok. 5 500 złotych za tonę oleju! Proszę to sobie przełożyć na ceny margaryn, olejów jadalnych etc.

Do spalania będzie sie oczywiście używać także surowca czyli biomasy nie będącego podstawą do produkcji żywności np. słomy, wierzby energetycznej, odpadów drewnianych etc. Ale by uzyskać odpowiedni wynik energetyczny musimy wykorzystywać niemal całą pozyskaną słomę (logistyka, logistyka i jej koszty!), a kto zaręczy, czy gdy rolnik będzie osiagał większe zyski z produkcji słomy lub innej biomasy, to nie zaprzestanie dotychczasowej produkcji. nie mówiąc już o tym, że na skutek wzrostu ceny tak wyprodukowanej energii wzrosną ceny produktów, jakie zostaną przy jej pomocy wyprodukowane.

Jest to przykład efektu przechodzenia na biopaliwa (czy produkcję biomasy, bo wbrew pozorom, ją też trzeba wyprodukować), bo producent rolny produkuje nie dla idei, a dla zysku. Chyba, że wprowadzi się obowiązkowe kontygenty produkcyjne dla produktów czy surowców żywnościowych.

Odnoszę wrażenie, że nikt w Unii, a przynajmniej w Polsce nie dokonał odpowiednich symulacji kosztowych przed przyjęciem tej dyrektywy za obowiązującą. A przecież istnieje coś takiego jak rachunek ciągniony, chyba że matematyków czy ekonomistów, ktorzy to potrafią też już nie mamy.

I teraz na zakończenie skowronek nadziei. Odezwał się dzisiaj minister ochrony środowiska, poddając w wątpliwość opłacalność tak produkowanej energii. I chwała mu za to. Szkoda, że głosu nie zabrali jeszcze minister gospodarki i prezes Urzeędu Regulacji Energetyki, przyjmując bezkrytycznie unijne dyrektywy.

Źyczę Państwo miłego dnia!

PS. Tego odezwania sie ministra środowiska nie znalazłem na czołówkach popularnych portali czy prasy, tylko na serwisie fachowym WNP czyli Nowego Przemysłu.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Jak takie czytam,

to się cieszę, żem stary.

Tylko dziecka mi szkoda. I żony, bo młodsza.


Lorenzo

już (o ile pamiętam) wykazno że nie opłaca się dodawac biokomponentów do paliw, biomasa jest niedoruszenia- logistyka jest na poziomie bezdroży Afryki, jeden plus to to że zaczął Sławków jako-tako funkcjonować, ale za to brak inewstycji w rozwój terminali kolejowych w innych częściach kraju (południe+ Bełachatów to klucz)
długo by wymieniać, dzięki za wyczerpujące wiadomości

p.s a te 1900 to i tak okazja jak domniemam (obecny kurs wielce zachęcający)

Prezes , Traktor, Redaktor


Szanowny Panie Yayco

Bo ja jestem słowny facet. Jak obiecałem, że będę straszył to straszę. Pytanie, jakie mi się nasuwa, to jaka i kiedy będzie reakcja rządu na ten problem. Grozić on bowiem może, bez względu na to jakiego koloru będzie ów rząd, poważnymi perturbacjami społecznymi lub czasowym zawieszeniem respektowania dyrektyw unijnych.

Pozdrawiam serdecznie


...

...


Szanowna Pani Magio

Biorąc pod uwagę dręczące mnie wątpliwości, nie będę optował za wykorzystaniem Pani biomasy w celach energetycznych. Efekty dla wszystkich zainteresowanych byłby tragiczne.

Pozdrawiam serdecznie

PS. Kasowanie złych poniedziałków powoduje syndrom złych wtorków. Kasowanie złych wtorków powoduje… itd. Pozostanie nam tylko niedziela, a w niedzielę zazwyczaj śpimy oraz spożywamy, ja np. głównie smakowite ciasta. Efekty wiadome.


...

...


Szanowna Pani Magio

Jak się ma takie imię to się można przechwalać. Lechowi, Jarosławowi, czy Donaldowi nie wypada, co też czynią chętnie i skutecznie nad wyraz. A co do dogadywania, to jest podobnie jak z budową autostrad w kraju naszym – idzie o to by budować, a nie o to, by wybudować. Bo co za korzyść z tego dla dogadujących się, przynajmniej po jednej stronie. Pani zgadnie, po której?

Pozdrawiam serdecznie


Szanowny Panie Lorenzo

Pan sie prosisz o to,by Pana znielubić.
Czarnowidztwo to chyba nie Pańska dziedzina?
Stawiasz Pan naszych władców na pozycji spalonej,nie dajesz Pan im żadnych szans.

A ja tak w Pana wierzyłem.
I co ja teraz biedny żuczek pocznę?
Elektrowni atomowej se nie zbuduje,hektarów też nie posiadam.Do lasu chyba trza sie wyprowadzić.
Toż mnie Pan bałaganu w łepetynie narobił.

Pozdrawiam optymistycznie


Szanowny Panie Zenku19

Jarecki i Igła zatrudnili mnie tutaj, bym siał niepokój i wrogą propagandę, dla niepoznaki ubarwiając ją opowieściami o Krakowie (w których też przemycam to, co inni wodę na młyn pozostałych leją). Pańskie slowa są tylko potwierdzeniem trafności ich wyboru :-))

I jeszcze jedno chciałem dodać – ja Pan naprawdę czytuję, ale niekiedy obowiązku z tytułu lania tej wody na młyn i szycia innym butów tyle czasu mi zajmują, że nie nadążam. Opowieści, że czasami po prostu nie mam nic do powiedzenia, należy więc między bajki włożyć.

I w tym sensie serdecznie Pana pozdrawiam


Lorenzo

Energia z odnawialnych źródeł to nie tylko biomasa i nie tylko w elektrowniach. To przede wszystkim wiatr, słońce, geotermia, woda, odpady, gazy fermenatcyjne, ciepło odpadowe. Przetwarzane w zblokowanych elektrociepłowniach, w warunkach kogeneracji, fundowanych nie jednorazowo a w miarę konieczności odnawiania istniejących ciepłowni. Nakłady na takie urządzenia zwracają się całkowicie po czterech latach. Jeżeli więc zamiast narzekać od razu przystąpimy do realizacji dyrektywy, będziemy w 2020 roku mieli do dyspozycji znacznie więcej pieniędzy, niż włożyliśmy. Czyli znacznie ponad te 60 mld zł.
Ponadto uniezależnimy się od importu surowców energetycznych i poprawimy jakość powietrza, zatruwanego przez spalanie zasiarczonego węgla.
Nie martw się zacny Lorenzo – Unia nie jest naszym wrogiem. Musiałaby bowiem być wtedy swoim własnym wrogiem.
Pozdrawiam serdecznie.


Szanowny Panie Stary

Z całym szacunkiem, ale jednak nie do końca się z Panem zgodzę.

Farmy wiatrowe w systemie “przemysłowym”, ze względu na warunki panujące w Polsce, to my możemy jedynie na północy oraz w okolicach Sanoka wybudować – takie są po prostu warunki klimatyczne w Polsce. Gdzie indziej po prostu nie ma odpowiednich warunków. Poza tym proszę porozmawiać z sieciami, czy przyjmą energię z farm, bo jakoś na razie nie są w stanie.

Słońca mamy dostatek (ale to rzemiosło, a nie wykorzystanie przemysłowe), ale z geotermią to już gorzej. Wydobywanie na Podhalu nie jest opłacalne ekonomicznie, z drugiej strony – ze względu na warunki geologiczne (co Pan wie zapewne doskonale -> Szczawnica, Krościenko) istnieje niebezpieczeństwo, że próby eksploatacyjne moga się zakończyć zaniknięciem pokładów. Taka przynajmniej jest aktualna od kilku co najmniej lat ekspertyza specjalistów z AGH. Poza tym kwestia własności ziemi – żródła w Zakopanem udało się na potrzeby niejako rozrywkowe włączyc do użytku po ponad 60 latach z tytułu oporu właścicieli gruntów. Może to wyglądać dziwnie, bo na Słowacji jest opłacalne, a u nas nie (ale na Słowacji właścicielem ziemi jest państwo, obywatele moga ją dzierżawić wieczyście, stąd inwestorem tam jest głównie państwo, prywatni moga się jedynie dołożyć).

Co do odpadów, to ich spalanie może spowodować wyrzucanie do atmosfery sporej ilości gazów niepożądanych, czy wręcz szkodliwych -> tak jest np. w przypadku spalania słomy rzepakowej (zbyt duża zawartość siarki i potasu). Taka słoma musi poleżeć kilka miesięcy na polu, być poddana działaniu warunków atmosferycznych, by nadawać się do dalszego przerobu. Stąd i reakcja ministra ochrony środowiska w kwestii biopaliw ogólnie.

Gazy fermentacyjne, biogaz – rzeczywiście, ale tylko w warunkach lokalnych. Choć i to dobre.

“Unia nie jest naszym wrogiem”, tylko proszę pamiętać , że to co oni w krajach “starych” są w stanie sfinansować, my z kolei nie. Przynajmniej jeszcze nie. Prosty przykład – ich stać na zakup peletów i brykietów z odpadów drewnianych po 250, a nawet 300 euro/MT, nas nie. A gdyby ktoś próbował płacić takie kwoty, to musi tę podwyżkę przerzucić na odbiorce końcowego, a wtedy mamy wrzask, i to taki, że dotychczasowe protesty to byl pikuś.

Holendrzy sobie to policzyli i wyszło im, że nie są w stanie sensownie zainwestować w zielona energię. Potem sobie porównali wysokość kar, jakie musieliby zapłacić, koszty ewentualnego wybudowania farm wiatrowych czy elektrowni morskich i zdecydowali się kupować “zieloną energię” z Danii i bodaj Belgii. Ale ich na to stać – nas nie. Przynajmniej nie w tej chwili. Poza tym nasze zdolności odbioru (sprzęgła energetyczne na południu i zachodzie są w stanie aktualnie przejąć 10-15% zapotrzebowania energii i ani kilowata więcej).

I ostatnie źródło – woda. Sytuacja podobna – wybudowanie czegokolwiek poważnego to co najmniej 10-12 lat (elektrownię na Żywiecczyżnie budujemy już prawie 30 lat i końca nie widać, mimo dziesiątków, o ile nie setek miliardów wpompowanych w tę inwestycję). A poza tym to gdzie Pan chce budować? A szkody dla środowiska? Czy pamięta Pan, co się działo w Czorsztynie? Choć w tym przypadku to szlag nam trafił kawałek przyrody (zmiany w ekosystemie są wyrażne, widać je niejako gołym okiem), to z drugiej strony mamy wyrażną poprawę stanu bezpieczeństwa przeciwpowodziowego (tę akurat przyczyną rozważano już od lat 30-tych XX wieku) oraz trochę zielonej energii.

Małe zaś elektrownie wodne, niejako na potrzeby domowe jednej gminy, będą miały ten sam problem co farmy wiatrowe -> niechęć sieci i zakładów energetycznych przyjęcia wyprodukowanej energii elektrycznej.

I na koniec – ja wiem, że Unia nie jest naszym wrogiem. Unia nie ma innego wyjścia, ale jednak są granice, za którym zaczyna się szaleństwo dla niektórych. Nie ma ani jednej analizy ekonomicznej (rachunek ciągniony m.in.) mówiącej przynajmniej o kosztach takich działań na terenach państw “nowych”. Jeśli zaś został taki rachunek zrobiony, to bez naszego udziału, co oznacza, że mamy do czynienia z dyktatem ekonomicznym. Bo jeśli my tego nie wyprodukujemy, to będziemy musieli kupić (-> Holandia) od poducentów z krajów “starych”.

Jeśli od razu jednak przystąpimy do realizacji, to nie bardzo wiem, skąd weźmiemy na to pieniądze (z giełdy na pewno nie, bo nie ma takich frajerów, co by inwestowali na giełdzie w nadziei, że dywidenda zacznie się pojawiać za lat 20), zaś okres zwrotu nakładów w przypadku takich inwestycji to co najmnie 15-20 lat (wg ocen analityków zachodnich – nawet 30 lat). Jeśli więc nie giełda, to co – rozmowy z grupami wybranych inwestorów zagranicznych? Przy takiej atmosferze politycznej? Tak dla jasności – oczywiście jestem za drugim rozwiązaniem, ale ja nie jestem politykiem, który aktualnie sprawuje władzę przy takiej opozycji i zdolnościach do podejmowania ryzykownych decyzji.

Sorry Maestro.


No dobrze

sam pana podpuszczałem.
Ale czy 150 małomiasteczkowych ciepłowni, przestawionych na słomę, wierzbę albo wody termalne, może dać efekt skali?
Czy nie bardzo?
Igła


Lorenzo

Zanikanie pokładów geotermalnych jest niemożliwe i nie znam żadnej ekspertyzy z mojej macierzystej uczelni, która by to potwierdzała. Natomiast 80% Polski posiada warunki do wykorzystania geotermii. Krościenko akurat mniej niż średnie, lezy po drugiej stronie Pienin. Możliwe jest natomiast rabunkowe eksploatowanie zasobów i przeinwestowanie. Ciepło na Podhalu obciążaja kilometry nie tylko rurociągów ale i kilometry nawierzchni dróg przy okazji ich układania zmodernizowanych w Zakopanem i okolicy. Nie wspomnę juz o Antałówce i innych, dość księżycowych dodatkach. Tak jest zawsze, kiedy się państwowe czy samorządowe instytucje biorą za rzeczy przeznaczoine dla prywatnej przedsiębiorczości.
Wożenie biomasy nie ma najmniejszego sensu. Znacznie łatwiejsze jest jej zgazowanie i przesyłanie gazu.
Pieniądze na energetykę pochodzą z tych samych źródeł, z których się bierze pieniądze na odnawianie naszych węglowych kotłowni, ze sprzedaży produktu.
Odpady mogą powodować straszliwe emisje jak się w nich znajdą odpowiednio straszliwe składniki. W odpadach komunalnych takie składniki nie bardzo są możliwe, bo nas by najpierw musiały zatruć wyroby, których zużycie doprowadziło do powstania odpadów.
W rachunku ciągnionym właśnie najmniej opłacalne są zakłady energetyczne opalane węglem – kwaśne deszcze, zasolenie wód powierzchniowych, zapylenie powietrza, spustoszenia zdrowotne.


Szanowny Igło

Nie odpowiem Ci na to teraz. Trzeba policzyć koszty, ale gdy idzie o skałe, to trzeba zrobić rachunek ciagniony. Te małe, lokalne ciepłownie musiałyby pracować na surowcach z okolicy (koszty transportu), koszt zakupu trudno wyliczyć na kilka lat do przodu, bo producent jest prywatny i może robić ze swymi zasiewami co chce, a także sprzedawac je po cenach rynowych.

Efektywność energetyczna słomu czy wierzby jest na poziomie od 30 do chyba 50% węgla (nie znam w tym momencie danych dla wierzby energetycznej), więc trzeba założyć, że należy jej spalać trzy razy więcej niż wegla lub ropy. WEierzba nadaje sie do spalania dopiero po trzech latach. Trzeba też wziąć pod uwagę wahania wielkości zbiorów ze względu na pogodę (jak jest zła, to nie tylko zbiory ziarna sa mniejsze, słomy tak samo) i mieć zabezpieczone dostawy porównywalnego paliwa (technologia, technologia).

W przypadku ropy czy gazu trzeba zmienić technologię spalania czyli po prostu zamontować nowe kotły, ruszty etc. Trzeba przygotować odpowiednio wielkie zadaszone miejsca magazynowania paliwa ekologicznego (wilgoc obniża efektywność) i zapewnić harmonijne dostawy (słomę jednak zbiera się dopiero podczas żniw, potem produkuje się odpowiednią ilość brykietów czy peletów) itd., itd. Do tego infrastruktura drogowa.

To trzeba po prostu policzyć (sakramencka praca) i dopiero wtedy ustalać wskaźniki, a nie odwrotnie. Obawiam się, że biurokracja unijna nie wzięła tego pod uwagę, o czym napisałem powyżej.

Pozdrawiam serdecznie


WSP Lorenzo

Jasne, że ciągniony.
Wiem tylko, że w moim, rodzinnym miasteczku przerobili taką ciepłownie, z węgla na wiklinę, za piniądz z UE, rzecz jasna.
I teraz jeżeli mamy takich 150 miasteczek x 20 tys = 3 mln ludzi.
Oczywiście to ogrzewanie i ciepła woda.
Ale raz, ze efekt skali, 2 że pozostają inne źródła energii.
Igła


Szanowny Iglo

Czytalem wyliczenia dla gospodarstw domowych, czyli malych domowych kotlowni, i wynika z nich, że na dluższą metę są one bardziej oplacalne dla użytkowników od oleju opalowego, gazu czy węgla. Są również bardziej bezpieczne, jesli idzie o wyrzucany w powietrze CO2. Potrzebne tylko odpowiednio duźe skladowisko paliwa lub odpowiednia częstotliwość dostaw.

Podobnie może być w przypadku kotlowni do jednego megawata. Ale oczywiscie jest jedno “ale”; wszystko jest dobrze, jesli bez odpowiedniego przygotowania logistycznego oraz upraw, a następnie produkcji paliwa ekologicznego, nie przejdziemy do procesu masowego. Bo te 150 kotlowni osiedlowych moźe potrzebować tyle, ile jedna duża elektrownia. A wtedy zaczyna się klopot.

Nie mam nic przeciwko sensownym inicjatywom, ale – jak napisalem w ostatnim zdaniu – najpierw wyliczenia, a potem wskaźniki. Bo inaczej stawiamy sprawę na glowie. I tak między innymi należy odczytywać mój tekst.

Pozdrawiam serdecnie


60 mld - czy to nie tyle, ile wynosi należność dla Eureko

To może by przeprowadzić konwersję tego długu,
a lepiej – ekokonwersję,
a najlepiej – eurekokonwersję.

Biomasę się skupi, ale nie przewiezie nigdzie, bo producenci biomasy mogą ja przechować u siebie, zatem problem infrastruktury drogowej odpada.

A po trzech-czterech latach koniunktura musi przyjść...

Możecie nie mówić mi – Nikodem.

Po prostu


Załamuje mnie ta Unia.

Wybuchnie Pinatubo czy inne Krakatau i wszystkie wyliczenia odnośnie emisji CO2 szlag trafia. Tylko dlaczego on nie wybuchnie w Brukseli czy w Strasburgu?!

dawniej KriSzu


Szanowni Panowie Miras i Dymitr B.

Muszą przyznać, że oba Panów komentarze zaslugują na nagrodę:))) Co prawda slowną na razie, ale może kiedyś przyjdzie okazja, by przekazać coś więcej niż tylko slowa uznania za poczucie humoru i pomyslowość.

Pozdrawiam serdecznie

PS. Panowie sie umówili, żeby tak jeden po drugim…?


@L

A ja to nawet się cieszę na ten drogi olej – nie będą oszukiwać masła. ;)

Parakalein
Picture_18m.jpg


Subskrybuj zawartość