A teraz wakacje, proszę państwa!

Niestety, nie dla mnie. Wakacje natomiast od wczoraj ma 460 poslów, 100 senatorów, no i cale stadko – wcale pokaźne – innych graczy na scenie politycznej. Odrobili swoje zadania w sposób spektakularny i od dzisiaj mogą się plawić w morzu, wygrzewając też swe znużone ciala na piasku. Mogą też dać odpocząć swoim szarym komórkom. Do wynajęcia.

Bo trzeba przyznać, że się napracowali. Jeśli Państwo nie wierzycie, zapytajcie któregoś z aktorów, jaki stres przeżywa na scenie, szczególnie jeśli premiera jest niemal codziennie, a sztuka niezbyt dobra.

I w tym momencie mam pewien problem: jak traktować to, co się dzieje wokół mnie?. Z jednej strony nęci mnie koncepcja światów równoległych, gdzie ja, my i tak z 37 milionów Polaków żyje sobie, popychając swe taczki codziennie o kilka metrów do przodu, troszcząc się przy tym o pracę, rodziny etc.

A obok nas, równolegle, rozgrywa się spektakl, w miarę dobrze chyba wyreżyserowany, sądząc po reakcjach widzów. Aktorzy-politycy naparzają się regularnie, zapominając przy tym często o takich np. pojęciach jak sztuka wysoka. Choć to w zasadzie nie wina aktorów, ile autorów tej sztuki. Poza tym – dla ich usprawiedliwienia – ponad 37 milionów widzów nie musi być w 100% koneserami sztuki wysokiej.

I wszystko byloby dobrze, gdyby nie fakt, że ten drugi świat – o czym dowiaduję się w najmniej oczekiwanym i najmniej korzystnym dla mnie momencie – przecina się z moim. A dokładniej mówiąc – absorbuje w pewnej chwili mój świat, dezorganizując go w sposób absolutny. By jeszcze pogłębić moją frustrację, to ja (i nie tylko zresztą ja) muszę odpowiadać za to, co wymyślono i zrealizowano w tamtym wymiarze.

Z drugiej strony zastanawiam się nad innym obrazem tego, co się wokół mnie dzieje. Tym razem jest to sztuczka z dziedziny rozwoju komunikacji międzyludzkiej: idzie mi o interaktywne reality show. Z tym, że jest ono interaktywne raczej w jedna stronę – od nich do mnie. Ja mogę być aktywny raz na cztery lata w zasadzie. Czyli w sumie też spektakl.

I siedzimy sobie tak na tej widowni oglądając lepiej lub gorzej wyreżyserowany serial, angażujemy się emocjonalnie w wydarzenia na scenie, niektórzy nawet zrywają się z miejsc i podbiegają do proscenium, gdzie trafiają w nich nitki śliny i innych plynów ustrojowych, które aktorzy w ferworze swych tyrad wyrzucają z siebie.

A na widowni, jak to w teatrze: gdy sztuka napisana przez niezbyt dobrego autora, dzierżawca sali wynajmuje klakierów, by wspomagali reakcje widzów. Oczywiście idzie o reakcje pozytywne dla zawartości teatralnej kasy.

Nie czepiając się zbytnio serialu, bo jest on jaki jest ( zupełnie jak w życiu, moja pani, calkiem jak w życiu ), trzeba przyznać, że aktorzy robią wszystko, by uczciwie (ta ocena oczywiście odnosi się do jakości gry) zarobić na swą gażę. Choć szkola aktorska, którą reprezentują, bardziej przypomina pomysły Stanisławskiego czy Brechta ( no offence, panie Brecht – no taken, panie Lorenzo ), niż współczesny teatr światowy, opierający się na bardziej wyrafinowanych sztuczkach. Ale wszystko przed nami, wakacje kiedyś się skończą..

I tylko jedno mnie dręczy: czy ja muszę bez przerwy siedzieć w tym teatrze, skoro już mi się znudzila ta sztuka, o autorach i aktorach nie wspominając?

A może mnie – i kilka osób z mojego otoczenia – też wymyślono, by ta sztuka mogla być grana bez końca? Ale to by oznaczalo, że jesteśmy fikcją literacką, a oni – autorzy i aktorzy – są prawdziwi. I to my jesteśmy na scenie, a oni nas tylko stymulują? Bawiąc się przy tym doskonale?

Tylko – jeśli mnie wymyślono – to dlaczego muszę calkiem realnie placić za bilet? Choć może to też mi się tylko wydaje?

I jeszcze jedno – zastanówmy się, tym razem my, w czasie naszych wakacji, jaka tu jest właściwie grana sztuka i kto jest widzem, a kto autorem i aktorem.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

A wie pan, panie Lorenzo, że

już z 5 razy zabierałem się do przeczytania wywiadu z Pawlakiem, podobno wicepremierem, w Rzepie sprzed ok miesiąca i ciągle coś mnie odciągało.
Np. patrzenia na to jak pada deszcz albo inne, podobne, sprawy.

No bo właściwie co on może powiedzieć ciekawego?

Tak samo jak niejaki Klaus, prezydent, którego wywiad przeczytałem i od razu poszedłem włączyć pranie.
Przynajmniej coś pożytecznego.


Pyta Pan, Panie Lorenzo

“czy ja muszę bez przerwy siedzieć w tym teatrze, skoro już mi się znudzila ta sztuka, o autorach i aktorach nie wspominając?”

jak mówiłam przed ostatnimi wyborami, zeby nie isc, to mi wymyśalali, ze nieobywatelską mam postawę.

A ja dalej mysle, ze najbardziej obywatelską postawą jest nie iść na wybory i namawiać do bojkotu. Jesli frekwencja wyniesie dwa procent, moze zacznie sie powazna rozmowa o legitymizacji władzy i o tym ze trzeba zrobic cos innego niż dotychczas.

zdrowia, szczęścia i pieniędzy życzę...


No, prosze Państwa

taka postawa mi sie podoba. Wyglada na to, że możemy sobie ten nasz matrix (czyli TxT) jednak dowolnie i przyjemnie ksztaltować:-))

Pozdrawiam serdecznie


Panie Lorenzo

Przyjemne z pożytecznym.

To jest nasz ( Konfederatów ) fundament.
Wszak.


Panie Lorenzo

Wiem, że z pana niespotykanie spokojny człowiek.
I bogobojny.

Ale tak przyszło mi do głowy, że jak w po kolejnych wyborach znowu zobaczę w Sejmie gęby Napieralskiego, Kalisza, Wenderlicha, Cymańskiego, Kurskiego, Niesiołowskiego, i wielu innych palantów, których nazwiska musiałbym opatrzyć brzydkimi przymiotnikami, to przypomniałem sobiel, że wy Krakusi macie doświadczenie w wysadzaniu smoków.
I zastanawiam się, czy nie czas przypomnieć sobie co można zrobić z paru worków nawozów, beczki rozpuszczalnika i kilku innych przedmiotów walających się po domu.


Nie ma sprawy, Panie Iglo

także w XIX w. w środku miasta, pod nosem Austriaków, produkowano amunicję dla powstanców w Kongresowce. Co prawda pewnego dnia kawalek chalupy wyciecial w powietrze, ale to drobiazg:-))

Pozdrawiam porozumiewawczo


Lorenzo

Tytuł mnie zaciekawił, tresc z powodu tematu, no cóż odstręczająca:)))

znaczy ide na wakacja od polityki, w sensie pisania stricte na jakieś dwa miechy, mam nadzieję że to postanowienie bedzie trwałe

tylko nie wódź na pokuszenie

pozdrawiam

prezes,traktor,redaktor


Życze wytrwalości, Maxie

tak samo jak i sobie. Jeszcze tylko jeden tekścik o pilce kopanej i już...:-)

Pozdrawiam i idę na Kopiec Kościuszki


Na Kopiec?

czyli znalazła się Wanda to skakania:))

prezes,traktor,redaktor


Panie Lorenzo

To współczuję.
Pozdrawiam małżonkę. Grunt, że porządek jest i każden zna swoje miejsce.
:)

A co do piłki kopanej, to tak się zastanawiam, czy polska polityka przypomina piłkę, czy przeciwpołożnie?

Cracovia pany


Apropos wakacji od polityki,

to ja rok temu ogłosiłem:0
I miałoby kulturalnie, chyba z tego co pamietam, całe 3 miesiące nie wytrzymałem, ale z póltora to tak.
Albo dłużej.
I trochę dobrych tekstów mi powstało (choćby 3 x powrót do dzieciństwa, o Metallice, Freddim i serialach)
Więc, Max, masz wytrwać w postanowieniu swym:)

Pozdrówka.


Subskrybuj zawartość