Lech Wałęsa ma nowy tytuł: honorowe obywatelstwo Szczecina. Dziś radni PO w heroicznym głosowaniu pokonali radnych PiSu. SLD się wstrzmał. Tak oto legenda Solidarności staje się, poniekąd na swoją własną prośbę, przedmiotem bieżących politycznych utarczek.
Jarosław Kaczyński zaserwował wczoraj nową wersję fragmentu dziejów Polski. Oznajmił, że Lech Wałęsa oraz niektórzy czołowi doradcy, między innymi Jacek Kuroń, byli „przeciw powstaniu Solidarności”. Wałęsa w odpowiedzi zaserwował kolejną porcję epitetów pod adresem wszystkich tych, których nie lubi. Do meritum nie odniósł się wcale, bo przecież jest na to zbyt wielki, zbyt dumny, zbyt przekonany, że z wyjątkiem „kilku głupców” Polacy wiedzą, kto mówi prawdę.
Wałęsa ma wciąż wielu zwolenników, ale coraz więcej wśród nich ludzi, którzy wierzą już tylko w legendę Lecha. Jego dzisiejsze słowa puszczają mimo uszu lub kwitują nerwowym uśmieszkiem. Wśród młodszych są pewnie tacy, którzy trwają w kulcie Lecha, bo tak ich wychowano, są jego zdeklarowani przeciwnicy, ale są też tacy, którzy pytają: o co chodzi?
Kaczyński rzuca im nową sensację, posługując się skrótem myslowym, którego nie rozumie nikt poza nieliczną grupą zaangażowanych bezpośrednio w Sierpień ’80 i jesienne spory o statut „S”. Nawet tak inteligentny facet, jak Rysio Czarnecki – wtedy 17-latek – dziś kupił wersję swego wodza bez zastrzeżeń, czemu dał wyraz na swoim blogu. A Wałęsa robi, co może, by pomóc tym, których uważa za swych największych wrogów.
Znamy już długą listę jego zwycięstw w walce z komunizmem, zwycięstw odniesionych wbrew wszystkim dookoła, którzy przeszkadzali, jak mogli. Ale ego Wałęsy wciąż rośnie i na komuniźmie może się nie skończyć. Jakoś – niestety – umiem sobie wyobrazić, że Wałęsa przypisze sobie stworzenie świata i jakoś to pogodzi z wyznawaną przez siebie wiarą.
Zauważy jednak, że świat nie jest doskonały. Ha – przecież zapewne mu przeszkadzano! Będzie to pewnie znów pani Ania Walentynowicz i bracia Kaczyńscy. A gdy już nikt nie będzie wierzył Wałęsie, upadnie cała jego wersja dziejów świata i Solidarności. W tej części, w której istotnie jest zakłamana, a także w tej, w której jest prawdziwa. Powstanie miejsce na nową wersję historii, a ktoś tę lukę skwapliwie wypełni.
komentarze
Nie mam nic do dodania
:)
p.s życzę nowych wyznawców na s24:))
prezes,traktor,redaktor
max -- 08.09.2008 - 19:10Krzysztof Leski
Kaczyński rzuca im nową sensację, posługując się skrótem myslowym, którego nie rozumie nikt poza nieliczną grupą zaangażowanych bezpośrednio w Sierpień ’80 i jesienne spory o statut „S”
Wiele pisze Pan na temat reakcji Wałęsy ale niewiele o tym co taką reakcję spowodowało. A przecież pierwsze pytanie jakie się nasuwa to takie: dlaczego Kaczyński to robi?
Dlaczego mówi takie rzeczy i to przecież nie pierwszy raz?
Jaką to szczególną satysfakcję czerpie z tego jak mu się uda sprowokować Wałęsę? Sprawia mu to, “inteligentowi z Żoliborza”, przyjemność kiedy widzi jak Wałęsa nie jest w stanie opanować swoich emocji? Takiego widowiska oczekuje?
Poprawia sobie samopoczucie jak ludzi szczuje na siebie, a potem patrzy jak skaczą sobie do oczu?
A tak w ogóle, to co ma do powiedzenia Polakom A.D. 2008 przywódca największej partii opozycyjnej?
Co ma im do zaoferowania?
Artur Kmieciak -- 08.09.2008 - 19:32Panie Krzysztofie!
Czy naprawdę pan sądzi, że Lech Wałęsa jest tu i teraz pierwszoplanową postacią?
Przeca widać jak na dłoni, że potrzeba go JarKaczowi do przegrupowania sił, do znalezienia jakiegoś punktu zaczepienia. On sam i jego historia nie sa już ważne. Najważniejsze, że można próbować na nich jechać, żeby jeszcze te naście procent poparcia ocalić.
A czy on jest legenda i co on dzisiaj mówi to nie stanowi!
Pozdr
RafalB -- 08.09.2008 - 20:26RafałB,
Wałęsa tak jak i Walentynowicz czy Gwiazdów małżeństwo, ba tak jak i te wydarzenia sprzed 30-tu lat są drugorzędne i niezbyt ważne.
Znaczy są tylko pretekstem do bieżących rozgrywek politycznych.
I wlaki PełŁo contra PiS.
A że Wałęsa niszczy swoją legendę i że jest megalomanem?
Przecież zawsze taki był.
Mimo wszystko, ma swój urok
:)
Przynajmniej wg mnie.
pzdr
grześ -- 08.09.2008 - 21:41Otóż to Grzesiu!
Zawsze taki był! Wszyscy zawsze narzekali na jego sposób bycia, sposób wysławiania się itp. Czy naprawdę on się tak bardzo zmienił? Chyba nie.
Teraz chodzi o to by korzystając ze starych klisz podsycić ogień “walki klasowej” a to, jak słusznie zauważył Zbigniew Szczęsny, zwyczajny bolszewizm jest.
Pozdr
RafalB -- 08.09.2008 - 22:43@ALL
Witam z Zielonej Góry…
Rafale – dzięki za referens. Mnie właśnie najbardziej boli to, że ludzie tacy jak Borusewicz, Lis czy Lityński pozostają we wzniosłym zdystansowaniu, kiedy historia ulega porwaniu i młode pokolenie, które nie pamięta jak było naprawdę zostaje sam na sam z martwą literą podręcznika i nerwowym bełkotem telewizora, w którym Jarkacz przekrzykuje się z Wałęsą.
Po prostu na naszych oczach epokowe wydarzenia sprzed zaledwie dwudziestu kilku lat ulegają rozpuszczeniu w kwasie bieżącej gry politycznej, ulegają całkowitej destrukcji, po której następnemu pokoleniu nie pozostanie nic do pamiętania.
Bo co należy pamiętać:
- że Solidarność była wielkim zrywem społecznym, czy raczej sprytnym esbeckim montażem?
- że Wałęsa był bohaterem swoich czasów, prostym elektrykiem, który przewodził związkowi, który obalił komunizm, czy był wrednym szpiclem, agentem SB, który podkładał prawdziwym związkowcom nogi?
- że KOR to była opozycyjna organizacja inteligencji zaagnażowanej w obronę strajkujących robotników przed represjami komunistycznego systemu, czy była to lewacka kanapa założona przez dzieci aparatczyków żydokomuny sposobiących się do przejęcia władzy po cwanym obaleniu komunistów rękami polskich robotników?
Te wizje historii są tak rozbieżne i przedstawiają tak sprzeczny obraz świata, że nasze dzieci po prostu wybiorą zbiorową niepamięć. Powiedzą nam wszystkim “Drodzy rodzice, pocałujcie nas w dupę! Nie interesują nas wasze głupie spory, nie chcemy wiedzieć ani czym była Solidarność, ani kim był Wałęsa czy Kaczyński. Nie chcemy nawet wiedzieć kim był Wojtyła. Mamy cały wasz popieprzony świat w głębokim poważaniu”.
To będzie ostateczny rezultat działań, których jesteśmy dziś świadkami.
Zbigniew P. Szczęsny -- 09.09.2008 - 01:46Smutny efekt prezydentury Lecha Kaczyńskiego.
Panie Zbigniewie,
bardzo celne to proroctwo z przedostatniego akapitu, dokladnie tak sobie pomyślałem czytając kolejne relacje.
Te wizje historii są tak rozbieżne i przedstawiają tak sprzeczny obraz świata, że nasze dzieci po prostu wybiorą zbiorową niepamięć. Powiedzą nam wszystkim “Drodzy rodzice, pocałujcie nas w dupę! Nie interesują nas wasze głupie spory, nie chcemy wiedzieć ani czym była Solidarność, ani kim był Wałęsa czy Kaczyński. Nie chcemy nawet wiedzieć kim był Wojtyła. Mamy cały wasz popieprzony świat w głębokim poważaniu”.”
Tylko po jaką cholerę to ostatnie zdanie z tradycyjnie winnym wszystkiemu Kaczorem?
Smutny efekt prezydentury Lecha Kaczyńskiego.
Potrafi pisać Pan naprawdę trafnie, ale takie wstawki z gatunku “Radio RRK Nadaje” psują cały efekt. (bez urazy Pani Renato! ;)
Sam się Pan wykładasz w ten sposób na własnych argumentach/proroctwach. W jednym akapicie po drugim. No i po co?
Pozdrawiam
s e r g i u s z -- 09.09.2008 - 01:07@Sergiusz
Dziękuję za ciepłe słowa. A co do meritum – Panie Sergiuszu, odpowiadam:
Otóż, gdyby zapytał mnie Pan w jaki sposób widzę proporcje odpowiedzialności za taki stan rzeczy, to powiedziałbym, że 60% winy przypada na braci Kaczyńskich i dowodzone przez nich formacje (kiedyś PC, dziś PiS) a pozostałe 40% rozkłada się na inne siły, przy czym jakieś 10% do 15% z tych 40% przypada o. Rydzykowi.
Ja Panie Sergiuszu tak właśnie to widzę.
Sposób w jaki bracia Kaczyńscy walczą o władzę jest po prostu niegodny. To są wyjątkowi szkodnicy, cyniczni i bezideowi. A jeśli nawet w coś wierzą, to jest to chore, bo płynąca z tego energia pobudza przede wszystkim nienawistników i innych złych, kompulsywnie obsesyjnych ludzi. To jest energia społecznego odwetu a towarzyszy jej jakobiński, kategoryczny język: tyś nasz a tyś wróg. To jest język szczucia, napuszczania ludzi na siebie, niedbały o niuanse, prosty do bólu. Kaczyńscy są wewnętrznie źli, to co robią jest złe i wynikają z tego złe rzeczy. Wałęsa gada od rzeczy, ale w tym jednym akurat się nie myli. Kaczyńscy to agenci destrukcji.
Zbigniew P. Szczęsny -- 09.09.2008 - 02:11Ależ Panie Zbigniewie,
Po pierwsze primo: moje czepnięcie nie dotyczyło tego, że otwieram lodówkę, a z niej znowu kolejny gwałtowny Anty-PiS wyskakuje.
Zwyczajnie, co innego napisać: uważam Kaczyńskich i ich środowisko za diabłów wcielonych i źródło większości (no, powiedzmy 60%) zła.
Ale Pan w tym zdaniu doklejonym do całkiem realnego i uzasadnionego proroctwa, wskazał palcem samego Pana Prezydenta, a nie PiS i JarKacza ze świtą.
Jak Pan widzi, moje czepnięcie wynikło z tego, że w stylu Pani Renaty zrobił Pan wstawkę antyPrezydencką i to tak, jakby chodziło co najmniej o 100%, a nie o 60%.
Po drugie zaś primo, to czy Pan zauważył, że wypowiadajac się w taki sposób, Pan sam używa broni ponoć spreparowanej przez PiS, czyli tego monochromatycznego widzenia rzeczywistości, bez niuansów? Zarzuca Pan to PiS i spółce, a sam robi to samo opisując PiS i spółkę.
Innymi słowy, uważam, że tylko kompletnym matołom, podłączonym trwale do telewizora, można bez żenady wpierać opinię, że coś jest “samo dobro” lub “samo zło”.
Mam trudne do uzasadnienia przeczucie, że jednak TXT nie czytają jakieś matoły, zatem używanie tutaj tego rodzaju zabiegów, w istocie propagandowych, mija się z celem.
I jeszcze co do Kaczyńskich jako takich: jeśli oni mają geny destrukcji, to niech mi Pan wskaże współczesnych polityków polskich, którzy mają geny konstrukcji?
Pozdrawiam o brzasku.
s e r g i u s z -- 09.09.2008 - 05:04Panie Sergiuszu
Przykro mi jest, ale ja naprawdę nie potrafię znaleźć w dorobku braci Kaczyńskich zbyt wielu jasnych stron. Nie jestem również ich jakimś adwokatem, który czuje się w obowiązku porównywać ich destrukcyjność z potencjałem niszczącym innych polityków – wydaje mi się jednak, że jest on zbliżony do potencjału Andrzeja Leppera w jego najlepszych czasach.
No i oczywiście, można znajdować tysiące usprawiedliwień czy wyjaśnień dla takiego czy innego zachowania. Jak ktoś komuś pałą łeb rozwali, to lewactwo też doszukuje się jakieś ważnej tego przyczyny – na ogół we wczesnym dzieciństwie, lecz mnie to nie przekonuje. Kaczyńscy walą pałą na odlew bez opamiętania od lat, tutaj akurat prawactwo próbuje mnie przekonać, że też mają ku temu powód. Zgoda – powód może jakiś jest, w polityce przecież właśnie o różnice poglądów chodzi, lecz metody braci Kaczyńskich są z gruntu destrukcyjne i polegają na manipulacji – na wywoływaniu u ludzi poczucia krzywdy, wykorzystania, na wskazywaniu im wroga klasowego, na wzbudzaniu agresji, na żerowaniu na lękach i kompleksach, na dzieleniu społeczeństwa wg schematu my-oni i wzbudzaniu niechęci wobec wszelkiej inności.
Lech Kaczyński w roli prezydenta nawet nie próbuje zmienić tego emploi – on jest prostą emanacją powyższego schematu i w roli prezydenta ten schemat kontynuuje i powiela. To nie są pojedyncze “wyskoki”, lecz stały trend – pełzający zamach stanu, w którym prezydent wypycha rząd z jego roli pomimo jasnych sformułowań ustrojowych konstytucji, bezkrytyczne patronowanie kontrowersyjnym działaniom PiS, szkalowanie ministrów obecnego rządu (sugerowanie bez jakichkolwiek dowodów, że są jakimiś agentami), blokowanie różnych stanowisk bez podawania argumentów (np. sprawa p. Andrzeja Krawczyka).
Lech Kaczyński zachowuje się na sposób wałęsowski – podobnie jak Wałęsa ma gdzieś ramy konstytucyjne i obyczaj polityczny i falandyzuje prawo bez pardonu a nawet bez specjalnych wyjaśnień – adresując swoje zachowania wyłącznie w stronę jednego elektoratu.
Nie tego mam prawo oczekiwać od urzędu prezydenta RP. Lech Kaczyński jest prezydentem-zbójem, jest hańbą większą niż chwiejący sie na nogach Kwaśniewski i jest po prostu niebezpieczny, gdyż zainicjowany przez niego proces obstrukcji i destabilizacji państwa poprzez wprowadzenie żenującej dwuwładzy nie zatrzyma się tak łatwo. Teraz byle urzędnik – jeśli tylko jest z PiS będzie mógł w poczuciu usprawiedliwienia sabotować działania rządu, nie podpisywać na czas dokumentów, przeciągać przetargi, itd. Prezydent Kaczyński zademonstrował wszem i wobec prymat partyjniactwa nad racją stanu. Oczywiście on widzi to inaczej – on widzi to tak, że racją stanu jest racja PiS a wszystko inne to układ, który można a nawet trzeba zwalczać wszelkimi metodami. To jest gotowa recepta na wysadzenie państwa w powietrze. To jest po prostu skandal.
Dodam jeszcze uprzedzając argumenty, że Lech Kaczyński jedynie egzekwuje swoje konstutucyjne uprawnienia – gdyby Lech Kaczyński został królem Anglii, to nagle angielski rząd też zacząłby mieć niewiele do powiedzenia – Lech Kaczyński po prostu zacząłby “konsekwentnie egzekwować swoje królewskie uprawnienia”. Sic!
Zbigniew P. Szczęsny -- 09.09.2008 - 09:59