Kilka dni temu Igła namawiał mnie, bym napisał coś o załganiu mediów. Przyznam, że myślałem o tym dużo wcześniej, jeszcze zanim powstało Tekstowisko.
Pojawił się jednak problem. To bezsilność. Co z tego, że napiszę, skoro i tak jedyną reakcją zdaje się pytanie: „No dobra, może i masz rację, ale co z tego?”. No właśnie.
Przeglądając teksty, które mógłbym wykorzystać w tego typu tekście trafiłem na ciekawostkę, o której zapomniałem. Ale od początku…
W drugiej połowie 2006 roku, gdy mieszkałem w Warszawie dowiedziałem się, że „Wprost” szuka ludzi do pracy w dziale kultury. Jego szef, po przeczytaniu propozycji współpracy zapalił się. Po prostu. Zaproponował jednocześnie, bym przygotował coś w rodzaju konspektu przedstawiającego moje zamierzenia.
I teraz, gdy na to patrzę, to nie wiem czy teraz, w 2008 roku jest sens pisać coś na ten temat. Bo tak naprawdę co się zmieniło?
Zresztą, zobaczcie sami.
_______________________________________________________________
1) CIEMNA STRONA SZYMONA- nie da się ukryć, że Szymon Majewski zaczyna gonić w piętkę. O ile pomysł na bezlitosne kpienie z braci Kaczyńskich i koalicjantów jest ciekawy przez dwa, trzy odcinki, o tyle podobne założenie na cały sezon programu „Szymon Majewski Show” staje się zwyczajnie nudne. Zresztą mniej więcej od połowy ubiegłego sezonu „SMS” stał się zatrważająco miałki. W sytuacji, gdy konkurentami w łonie macierzystej stacji stali się Wojewódzki i Szczuka, Majewskiemu grozi upadek. Co się stało, że przesympatyczny i inteligentny Szymon spada do roli błazna, który sprawia wrażenie, jakby chciał za wszelką cenę zwrócić na siebie uwagę? Co sprawia, że Majewski zaczyna przypominać własną karykaturę? Rafał Piekoszewski. Wydawca programu „Szymon Majewski Show”- półtora metrowy despota i prymityw- jak określają go jedni, czy błyskotliwy narwaniec, jak mówią drudzy. Z kolei statyści biorący udział w nagraniach programu twierdzą, że gdyby przekleństwa były zakazane, Piekoszewski nie miałby nic do powiedzenia. Czy ten człowieczek bezwzględnie narzucający swą wolę, niepozwalający rozwinąć idei, z góry oceniający, przyczyni się do upadku Majewskiego? Śmiem twierdzić, że tak. Że władczy charakter Piekoszewskiego, jego bezpardonowe parcie do przodu, utrata samokontroli i zwyczajne chamstwo, a może nawet zazdrość o Szymona sprawiają, że już wkrótce „SMS” odpłynie w nicość.
2) ZERO NA BOHATERA- dziś nie trzeba sprzedawać płyt, a koncerty nie sprzedają się. Nie trzeba być nawet znanym wśród publiczności. Wystarczy, że jedna ze stacji, bądź któreś z pism ogłoszą byle kogo supergwiazdą. Beztalencie awansuje na bożyszcze tłumów. Człowiek bez charakteru staje się wyrocznią. Jest lansowany tak długo, aż sam zaczyna wierzyć w swą nieomylność. Tymczasem prawda jest brutalniejsza. Lansowany wykonawca musi odwoływać płatne koncerty, a sprzedaż płyt sprawia, że musi szukać pracy, np. w agencji reklamowej. „Supergwiazdor” aktor pławi się w samouwielbieniu do momentu, gdy okazuje się, że znany jest gawiedzi jako tylko jako postać ekranowa. To idiotyczne stacje tv i idiotyczne pisma kreują na gwiazdy szmaciaków. Robią to z premedytacją- wiedzą, że ci ludzie są beznadziejni, jednak w swym wyrachowaniu robią odbiorcom wodę z mózgu. Kto wie, czy takie połączenie „Supergwiazd- superzer” z wyrachowanymi mediami (inna sprawa, że w wielu przypadkach skumplowanymi) nie jest w tym wszystkim najciekawsze.
3) CHIPS TV- czyli jak lansuje się TVN. Stacja Waltera jest dziś stawiana za wzór stacji tv w PL. Warto jednak pamiętać, że korzeniami TVN jest produkcja czipsów. A główny cel stacji to zarobek za wszelką cenę. Nawet za cenę zidiocenia ludzi, czy wychowania sobie takiego półgłówka, któremu wmówi się potem, co jest dobre, co nie. Powoływanie się na siebie jako na źródło informacji, wzajemne zapraszanie się do swoich programów, nachalna autokreacja, bezczelnie płytkie programy, rozwalanie rynku aktorskiego (np. wykorzystywanie amatorów do produkcji programów typu „W11”, przez co stawki spadają na łeb na szyję), skupowanie drugoligowych zachodnich seriali, które po przeflancowaniu na polską wersję z wielką pompą przedstawiane są jako własna produkcja
4) KINO BEZ PRZYSZŁOŚCI- mimo ustawy o kinematografii, w polskim kinie króluje i będzie królować chałtura i kolesiostwo. W komisjach oceniających projekty siedzą ludzie, którzy oceniają autorów, którzy za pewien czas zasiądą do komisji oceniającej projekty tych, którzy teraz oceniają. W ten sposób szumnie zapowiadany obiektywizm oceny składanych projektów staje się parodią komisji eksperckich. Konkursy scenariuszowe stają się fikcją; finaliści takich konkursów zostają zostawieni sami sobie, organizatorzy tego typu imprez nawet nie ruszą palcem, by wspomóc autorów. W biurach organizacyjnych festiwali filmowych pracują dziennikarze, którzy następnie opisują filmy prezentowane na tych samych festiwalach. W komisjach konkursowych zasiadają dziennikarze, którzy następnie piszą na temat tychże filmów (najlepszy przykład takiego sitwiarstwa to Felis i Sobolewski z „Wyborczej”). Ludzi, którzy już dawno przestali czuć kino stawia się za bieżące autorytety, a ich niekompetentne opinie oraz blokowanie innych twórców są traktowane jak ewangelia (Kawalerowicz, Wajda, Hoffman). Nie ma kina gatunkowego. Znikła infrastruktura. Nikt nie widzi w tym nic złego. Zanika warsztat. Scenarzyści, który powinni powoli myśleć o wycofaniu się z zawodu (np. Harasimowicz) na bezczelnego przechwytują kolejne projekty- warto dotrzeć do ludzi, dzięki którym jest to możliwe. Ludzie, których filmy otrzymują w ciągu jednego tygodnia nagrody na dwóch kontynentach muszą wyjeżdżać z kraju, bo ich projekty są nieustannie odrzucane (najlepszym przykładem jest Tomasz Szafrański i jego „Diabeł”). Festiwal w Gdyni zmienia się autoparodię i zamyka na nowinki organizacyjne, techniczne, realizatorskie- poziom realizacji finałowej gali jest na żenującym poziomie; organizatorzy boją się otwierać na Europę.
5) LISEK CHYTRUSEK- w czasach, gdy stacje telewizyjne rekrutują osobowości, które tworząc autorskie programy, pracują na wizerunek stacji i przyczyniają się do wzrostu jej siły, historia pracy Tomasza Lisa pokazuje coś innego. Gdy przeanalizować jego polską drogę zawodową szybko okaże się, że ten człowiek pozbywał się osobowości. Najlepszy przykład to postępowanie wobec Krzysztofa Skowrońskiego. Dziwnym trafem tuż po przyjściu Lisa do Polsatu, program Skowrońskiego przesunięto z popularnego pasma na sobotnie ranki. Skrócono czas audycji. Efekt był błyskawiczny- Skowroński odszedł z Polsatu, a Lis został wreszcie sam, bez konkurentów (oczywiście w jego mniemaniu). Szybko narzucił swoje dyktatorskie warunki. Wymusił na stacji skasowanie popularnego serialu „Świat wg Kiepskich), nie proponując w to miejsce ŻADNEJ propozycji, choćby w części rekompensującej utratę wpływów z reklam. Przecieki dotyczące prób odsunięcia Lisa od polityki programowej Polsatu dobitnie świadczą o jego niekompetencji. Pomyłką, ale i pomnikiem samolubstwa okazał się Lis jako „niewiadomokto” w czasie otwarcia Mistrzostw Świata w piłce nożnej. Niedawna decyzja Polsatu dotycząca wznowienia produkcji „Kiepskich” świadczy, jak kiepskim pomysłem okazało się zatrudnienia Lisa w tej stacji.
6) POLSKI BOLLYWOOD- temat na ten artykuł powstał podczas pisania recenzji z hinduskiego filmu „Rebeliant”. Myślę, że najlepszym wyjaśnieniem pomysłu na tekst będzie właśnie recenzja filmu: „(...) Kino bollywoodzkie jakie jest, każdy widzi. Skierowane do widza niewyrobionego, często analfabety. Do człowieka biednego, postrzegającego rzeczywistość dwubiegunowego. Odbiorcy nieszukającego refleksji, bo nie jest do niej zdolny. Po prostu ten widz jest taki, jaki jest poziom tamtego społeczeństwa. A chce ono odpocząć od nędzy. Chce chłonąć proste, kolorowe, roztańczone i rozśpiewane historie. Filmy, w których od początku wiadomo, kto jest kim. I nieważne, że dialogi są niezamierzenie śmiesznie, a patos wyłazi z każdego kadru. Tak po prostu jest i nie ma co się obrażać. Mimo wszystko „Rebeliant” przy odpowiedniej promocji mógłby odnieść wielki sukces w naszym kraju. Wiem, że w tym momencie wiele osób zacznie ostrzyć noże w nadziei na dopadnięcie mnie przy okazji jakiejś premiery, ale prawda jest taka, że znaczna część polskiej produkcji filmowej i telewizyjnej jest „bollywoodzka”. Ba! Triumfy święci „polskobollywoodzka” literatura, czy prasa. Pokazują to wyniki oglądalności seriali, tvnopodobnych widowisk, filmów, czy wskaźniki sprzedaży produktów „grocholopodobnych” lub bulwarówek. Próbuje się nawet wmówić widzowi, że obcuje ze sztuką. W przypadku prawdziwego „Bollywoodu” mamy przynajmniej jasną sytuację- oni nie udają, że robią więcej, niż to widać na ekranie. A u nas? Czy seriale „M jak miłość” „Na dobre i na złe” „Kryminalni” „Pierwsza miłość” nie są „bollywoodem”? A „Quo Vadis”? “Stara Baśń”? Jak więc widać (jest to być może trochę szokująca dla nas konstatacja) masowy widz rodem z Polski coraz bardziej zbliża się do widza indyjskiego. Myślę, że gdyby dystrybutor promował „Rebelianta” znacznie agresywniej, mielibyśmy do czynienia z ileśsettysięczną widownią. (...) „Rebeliant” jest skrajnie inny od „Walecznego serca”. O ile film Gibsona jest bardzo dojrzałym dziełem, o tyle historia indyjskiego powstańca opowiedziana jest w typowy „polskobollywoodzki” sposób. Najlepszym przykładem niech będą sceny, w których bohater idzie na śmierć. William Wallace mówi wprost, że boi się. Jest brudny, okrwawiony i złachany. Jego okrzyk „Freeeedom” do dziś sprawia, że coś się w widzu łamie. Natomiast Mangal Pandey idzie na śmierć wydawałoby się wprost z gabinetu kosmetycznego; jest umyty, ma przycięte i wystylizowane wąski, włosy oczywiście umyte i ułożone. Twarz ma stalową, a oczy ciskają gromy. Facet wygląda jak dr Zosia walcząca o swych podopiecznych. Cóż, uroda indyjskiego kina na tym polega. Są tacy, którzy potraktują „Rebelianta” jako uroczą letnią głupawkę. Niech tak będzie. Może i warto potraktować tak historię chodzącego, sterylnego, bezosobowego pomnika. W każdym razie ten film ma jeden, raczej niezamierzony walor: od czasu naszego „Quo Vadis” dawno tak się nie ubawiłem.”
Przypomnę. Konspekt powstał w 2006 roku.
Jakieś pytania?
PS ale BLIP fajny jest, nie?
komentarze
Mad
super, i co nie podjęli z Toba wspólpracy?
eee, sierotki
p.s ale SMS się trzyma póki co , tylko Wojewódzki dał ciała w rozmwie z “Teraz my”. Po prostu był cienki i mało wiarygodny
Prezes , Traktor, Redaktor
max -- 04.03.2008 - 13:59Maks
SMS trzyma się, fakt, tylko wiesz, jak widzę kolesia, który mówi wprost: “My chcemy Kaczyńskich wystrzelic w kosmos”, to zastanawiam sie, w którą strone to idzie.
Wojewodzki?
No comments.
I`m sexy motherfucker!
Mad Dog -- 04.03.2008 - 14:03Mad
SMS vs Wojewódzki zdecydowanie na korzyść SMS, KW się osmieszył- po prostu
no a co z ta współpracą?
Prezes , Traktor, Redaktor
max -- 04.03.2008 - 14:12M.
Jak dla mnie, Wojewodzki i Majewski to rozna liga. Szymon to mimo wszystko ekstraklasa (kurcze, pamietasz “Slow ciecie giecie”?), a Kuba A klasa.
A współpraca?
A to trzeba by zadzwonic do “Wprost”.
Albo zamailować, bo od czasu, gdy wysłałem ten konspekcik cisza w eterze.
I tak to wygląda.
Zresztą, powiem ci, że “Polityka” zbyt wiele nie różni się pod tym względem.
I`m sexy motherfucker!
Mad Dog -- 04.03.2008 - 14:16Mad
Twój tekst bazuje za założeniu, że media mają za zadanie coś więcej, niż tylko zarabianie kasy. No jakieś wyższe cele, misja, propagowanie tej, no, wyższej kultury, i takie tam.
Otóż nie mają żadnych celów, nazwijmy je “kulturalnych”.
Dlaczego?
Ano dlatego, że prywatnie firmy medialne są przedsiębiorstwami. I akcjonariuszy bardziej od ich misyjności obchodzi aktualny kurs akcji.
A media tzw. publiczne?
One są dzisiaj ni mniej, ni więcej, tylko bezpłatną dla korzystających z niej propagandową tubą. Obecnie pisu, później się zobaczy.
Ewentualnie są te media skutecznym narzędziem do transferu publicznej (czyli niczyjej) kasy w konkretne miejsca, już nie niczyje. W końcu jakieś nieprzypadkowe firmy producenckie te “misyjne” programy robią. Wtedy nikogo nie interesuje oglądalność, pozytywne recenzje itp.
Trochę mi smutno, gdy widzę ewidentne skurwienie niektórych dziennikarzy, których kiedyś ceniłem. Ale money makes the world go round...
O polskim kinie się nie wypowiadam, bo nie wypowiadam się na temat rzeczy nieistniejących.
To jest niezłe bagienko pełne ludzi mających zawyżone mniemanie o sobie i najczęściej zero zasad poza zasadą maksymalizacji zysku.
oszust1 -- 04.03.2008 - 14:17Mad
jakos to leciało tak: “słów ciecie gięcie, bo to jest słów gięcie zawzięcie”
:)))
Szymon na C+ tez był ostry i miewa przebłyski dawnej klasy
Prezes , Traktor, Redaktor
max -- 04.03.2008 - 14:34rozrywka kloaczna
SM i KW to inteligentni faceci i nieraz sie smiałem z tego co zapodawali. Obaj funkcjonuja troszkę w innych obszarach. Jednak obu coraz ciężej się ogląda. Majewski emu rozmowy w tłoku marnieją, bo dowcipu nie starcza na cyklicznie smieszny program. Pierwsza część SMS to żenada. Oglądałem ze trzy i najbardziej sie smiał Majewski, a ja sie wynudziłem jak mops. Styczna z Wojewódzkim jest taka, że obaj robia z siebie głupków i jakakolwiek rozmowę sprowadzają do gawedy o penisie i waginie czyli dowcip rodem z American Pie. Dla mnie denny, ale debile rechoczą.
Tylko wierzać autorowi SMS goni od ponad roku w pietkję, a wciąż ma ogromną ogladalność. Kto się na to gapi?
sajonara -- 04.03.2008 - 15:04Sajonara
Mówisz, że średnia oglądalność na poziomie 2,74 mln o tej porze to ogromna oglądalność ?
I`m sexy motherfucker!
Mad Dog -- 04.03.2008 - 16:12Mad
to zalezy jaki target, że tak ujmę:)
Prezes , Traktor, Redaktor
max -- 04.03.2008 - 16:15Max
Za OBOP: Dane pokazują, że show Szymona Majewskiego oglądały główne kobiety. Większość widzów programu pochodziła z miast, była w wieku od 34 do 64 lat i miała wykształcenie średnie bądź zawodowe
I`m sexy motherfucker!
Mad Dog -- 04.03.2008 - 16:23Mad Dog
Ja się nie znam, ale widocznie jest OK skoro go trzymaja na antenie. na TVN chyba nie jest źle i wcale nie w takim super czasie, bo na Polsacie jest film, a dwójka nadaje pięknego Lisa
sajonara -- 04.03.2008 - 18:01Wszystko jest ok, dopoki program osiaga zakladane przez stacje
minimum ogladalnosci.
Gdy to minium trwa zbyt dlugo, po cichu szuka sie kogos na miejsce dotychczasowego lidera.
Ale w sumie nie o SMS jest moj wpis.
I`m sexy motherfucker!
Mad Dog -- 04.03.2008 - 18:04Taniec z gwiazdami
jest w tym wpisie tyle watków, że trudno mówić o nich masowo, bo wtedy tylko komentarz taki, ze ogólnie jest do bani.
Jeszcze o zerohero. W niedzielę rzuciłem okiem na Taniec z gwiazdami, bo chciałem zobaczyć jak Pudzian wywija na parkiecie. I tak patrzę na prezentację i poza wspomnianym Pudzianem, Kasią Figurą i tym od Jaka to melodia to nikogo nie znam. Co jest? Gdzie te gwiazdy?
To samo przeżywam gdy wpadnie mi w łapy pisemko typu Życie na gorąco, które moja mamula gdy idzie na badania do szpitala skupuje. Własnie niedawno przeglądałem i znowu to samo. o kim oni tam piszą??
Polskie kino łaskawie przemilczę. Wystarczy, że znowu przeczytałem recenzję Ediego, który ma gdzieś w TVP sie pojawić. Wielki film, przy którym zasypiam po kwadransie.
sajonara -- 04.03.2008 - 18:18Mad Dog
Jestem pod wrażeniem.
dawniej KriSzu
Dymitr Bagiński -- 04.03.2008 - 22:21DB
Eeeee tam… Dzięki:-)
I`m sexy motherfucker!
Mad Dog -- 04.03.2008 - 23:12Przez przypadek obejrzałem wczoraj pół godziny majewskiego,
strasznie się zbadziewił, nie smieszy, nie bawi, nie wciąga, nudzi za to.
grześ -- 04.03.2008 - 23:22IOd początku było tam za duzo szopki i pierdół , za mało naprawdę smiesznych żartów, ale to co teraz, masakra.
No, ale na mnie trza nie zwracać uwagi, bo mnie poza ,,Poszepszyńskimi”, Marią Czubaszek, Rycerzami i innymi słuchowiskami radiowymi sprzed lat trzydziestu, to mało co smieszy.
Co do innych spraw, wypowiem się jutro, bo praca wre:)
Znaczy usiłuję trochę ćwiczeń wymyśleć na jutro na zajęcia….
pzdr