Normalnie w mordę misia nie wiedziałem, że pisze mi się sto siedemdziesiąta pierwsza notka. Ech, gdyby tak umiał płodzić bobaski…
Najpierw należy Ci się obrazek, który pokaże Ci…zresztą sam zobacz:
To nie będzie żadne tysiąc słów, czy cholera wie, jak to się na to teraz mówi, a mówi, że mówi, no i dobra, no.
To przecudnej urody zdjęcie to swego czasu lubińskie okno na świat. Traf chciał, że okno jest od jakiegoś czasu zamknięte, to i zaduch prześmierdny się zrobił.
Ten cudnej urody wygięty przez krasnosmerfoludki tor (dla uproszczenia odbioru zdjęcia zdradzę, że po lewej), prowadził w taki duży świat, zdaje się, że do Szczecina prowadził. Wsiadało się w wagonik marki wagon i się jechało.
To tym torem jechałem na obóz harcerski do Drężna. Kiedy to było w 1988 roku? Chyba jakoś tak to szło. No. Zgadza się.
Na zgrupowaniu było…ile? Czekaj…Brama, warownia raczej przez którą wjeżdżało się Autosanem. Autobus zatrzymywał się po lewej stronie, jakieś sto metrów za wjazdem. Szło się potem do magazynu, pobierało kanadyjki i materace, po czym szło na miejsce, w którym przygotowany był już nasz podobóz.
Na wprost warowni było takie jezioro, w którym pan lizał gdzeniegdzie panią (aż dziw, jakie rzeczy człowiek pamięta po latach). Potem schodziliśmy i szliśmy przez taką jebitną polanę mając po lewej jezioro, a były tam też raki, nie tylko ciaprające się pary, a po prawej podobóz dedeerowców, którym na powitanie mówiliśmy “komnahauzenkindermachen” oraz przy różnych innych okazjach. Po prostu w każdym trzeba widzieć człowieka, z którym można było się dogadać, nie?
Trochę też z prawej, ale za Krzyżakami były Kacapy i ich enkawudzista, wróć! dowódca.
No i była ze stumetrowa przerwa, za którą czekały na nas namioty. Zaraz za nami był przedostatni podobóz, taka zbieranina z różnych części Polski. Magdę pamiętam. Bardzo. Zresztą odpryski po Drężnie są w moich wpisach, to nie będę rozwodzić się.
Chwilowa przerwa, posłuchajcie sobie tego, dopóki nie wrócę
No tak, wpis miał być o zdjęciu, a ja zapieprzam gdzieś, gdzie stracę kontrolę, czyli popłynę sam nie wiem gdzie. No i hak mi w smak. W każdym razie nie napiszę o Żydku, którego mieliśmy u siebie na zgrupowaniu, bo o nim już czytałeś przy okazji stu milionów wpisu nt. Żydów no.
No więc był jeszcze jeden podobóz, ale oni byli tak trochę z boku, więc i żyli swoim życiem, poza tym do strasznie duże chłopy były, a my co? łebki i łebaski jeno, co to ledwo im jajka porosły, a już chcieli zdobywać najlepsze panienki.
No i dobra. Hak nam w smak. W każdym razie dziewczyny z naszego podobozu były na tyle miłe i uprzejme, że zbudowały nam latrynę z serce chwytającym napisem “Życzymy, aby Wam dobrze szło”. Prawda, że cudne? Też tak myślę.
Drężno w ogóle było przygodą. A to Magda Ł. z Jeleniej Góry, którą do tej pory wspominam, bo chcieliśmy młodo zginąć spleceni dłońmi w których znajdował się odbezpieczony granat. Takie tam… Co prawda tak polubiliśmy się, że ostatni tydzień to udawanie, że się nie znamy, choć patrzyliśmy na siebie ja ciulki.
Drężno to również bohaterskie historie spod znaku Powstania Warszawskiego. A jak! Wbrew temu, co czytam u prawactwa, ZHP nie kształciło młodego człowieka na komuszka ateistę pierdoluszka, o nie! Mieliśmy spotkanie z Legendą. To znaczy dla nas to była Legenda. Bo jak nazwać człowieka, starca, który na pozór wyglądał jakby miał spać, taki dziadzio sflaczały, pół głuchy, ni przypiął ni przykręcił ęcił.
A gdy wrócił wspomnieniami do tamtych lat, po czym rozmawiał z nami, patrzył na nasze otwarte ze zdumienia gęby widać było, że starość to zjawisko baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo względne.
Dobra se przerwę robię, posłuchać proszę tego, oh och
Drężno, to również Wietnam oraz przykręcenie śruby Jaruzelem. Dwie różne sprawy, ale obie pocieszne. Przy okazji Jaruzela, było to tak, że poszła w las plotka, że przyjeżdża towarzysz Wojciech. Na inspekcję. Pono był niedaleko na urlopie. No więc cała kadra wpadła w panikę. Akurat szliśmy z chłopakami na taką dziką przystań- nie przystań za stołówką. Lubiliśmy sobie tam posiedzieć i gadać o dupie maryni. Było cieniście, tak mięciutko, bo to takie troszkę bagienko.
No i szliśmy sobie, aż tu dowódcy z różnych obozów, w tym naszego biegnie ku nam, wrzeszczy coś, dziwnie wymachuje szkitami, jakby stringi im się w dupę wpiły.
Od razu obraliśmy kurs po zewnętrznej, bo w połowie drogi byliśmy, ale za późno. Za szmaty i łup, z powrotem. Wszystkie podobozy utworzyły tyralierę i w ten sposób wspólnym wysiłkiem oczyściliśmy zgrupowanie z najdrobniejszych śmieciuszków i szyszek. Bo Jaruzel miał przyjechać.
Oczywiście nie przyjechał.
Jednak ten Wietnam było niebo lepszejszy. Nie pamiętam dokładnie, co to było, ale na pewno odstawiliśmy jakiś numer, za który kara musiała być pozaregulaminowa, czyli Wietnam.
Brało sie plecach i ładowało do niego szyszki. Cały plecach. Potem biegło się kilka km po bezdrożach, jakichś krowich łajnach, był lotnik kryj się. Czołganie. Brud nieziemski. Syf normalnie. Kiedy wleźliśmy w torfowisku musieliśmy się okopywać, bo znaleźliśmy się pod ostrzałem sił Wietkongu. Problem był o tyle, że zapadłem sie po pas, no lekka panika.
Powrót nastąpił wieczorem. Nieziemsko zmęczeni wracaliśmy przez całe zgrupowanie. Brudni, śmierdzący, mokrzy sprawiliśmy, że pojawiły się pierwsze groupies:-D
Oczywiście mówiliśmy dowódcy, że Wietnam sprawił, że nigdy, przenigdy nie złamiemy regulaminu nie tylko zgrupowania, ale nawet takiego, którego jeszcze nie ma.
W duchu przysięgliśmy sobie, że nie spoczniemy, dopóki nie załapiemy się znów na Wietnam.
(Cholerni zazdrośnicy!)
Za to ta prostnica szynowa prowadzi do Głogowa. Za tym mostem, po lewej stronie masz dzieciaku giełdę samochodową, na której kupisz wszystko, a nawet więcej. Przylega do niej stadion, niegdyś trzeci co do pojemności w kraju, a teraz to jakiś porażkowaty. Z trzydziestu prawie trzech tysiaków do niespełna piętnastu. Jakby nie było sporo to mówi o rozwoju Lubina na przestrzeni lat.
Z giełdą to było o tyle fajnie, że pod jedną z bram prowadzących na stadionowo, była giełda wideomaniaków, to znaczy przychodziło się tam w sobotę z rańca z fałhaesami i wymieniało tym. Za darmochę. Liczyło się tylko to, jaki film miałeś nagrany. Robienie w ciulka należało do rzadkości, bo zwykle przychodzili tu ci sami gostkowie chcący nadrobić braki w filmowej edukacji spod znaku kondorów wschodu, czy innych zaginionych w akcji.
Przejeżdżając pociągiem stojąc w oknie przedziału widziałeś naprawdę ciekawy obrazek; spływające z tyłu, przodu, boków strumyczki ludzi i samochodów zmierzające do giełdowego mrowiska, na którym stoiska z wurstem wymieszane były z placem dla skarpet i wartburgów. I cinkciarze. I trzy karty. I sprowadzane detergenty. I kapcie. I prawdziwy góral morski sprzedający oscypki spod pachy…
Słuchaj, jest taka sprawa; ponieważ teraz jestem troszku podjechany, a przy okazji egzystencjonalnie załamany, bo Gre nie odzywa się u mnie- dokończę wpis jutro, dobra? A póki co, fajna muzika na wieczór
No dobra, jestem tuż przed kąpielą. No może nie tuż, ale trochę tuż, w każdym razie drugi tor prowadzi w stronę Głogowa.
A ponieważ idzie zima przypomniało mi się coś, gdy większą rodziną jechaliśmy do dalszej części rodziny za Głogów, do Chociemyśli. Wieś taka. Z tym, że najpierw trzeba było dojechać do tego Glogau, z którym swego czasu prowadziło interesy Imperium Rzymskie, a potem jechać panem samochodzikiem na wieś.
A wiesz, że nawet nie pamiętam, co to za okazja była? Całkiem możliwe, że pogrzeb, bo wszystko takie czarne było…
W każdym razie był mróz jak cholera, i biało jak okiem sokolim sięgnąć. A ponieważ pociągi miały wtedy swój ukryty plan, jak to każdy pociąg, nie, to stał chyba ze dwie- trzy godziny. Wzdłuż Odry. Mówię Ci, pierwszy raz, i chyba ostatni widziałem taki widok; rzeka tak skuta lodem, że aż zatory się tworzyły.
Kra zachodząca na krę. Takie fajne spiętrzanie się, jakby z tej tafli lodu wyrastała spiczasto zakończona góra. I to skrzypienie. Albo coś w rodzaju tamy, czy zgrubienia od brzegu do brzegu. I te kawały lody spirzające na brzeg, bo całość była tak zawalona, że nie było jak się zmieścić w korycie Oderki.
Znowu powtórzę, dziwne, jakie rzeczy zapamiętuje się po latach.
Czy bez tych torów mógłbym mieć co wspominać? Przecież jechalibyśmy samochodami. Co to, duży fiat, maluch, syrena i większa część rodziny bach i jedzie. Ale co bym widział zza okien? Kawał białego i tyle. No, może jakieś mięso biegające po polach. I tyle.
Chciałem powiedzieć, że jednak kolej to jest okno na świat. Co by nie powiedzieć. Jest.
komentarze
O tototo
takie dobre
prezes,traktor,redaktor
max -- 18.09.2008 - 14:50Hm, jakoś nigdy nie mogłem się do Acidów przekonać
to apropos piosenki.
A tekst już skonczony czy będzie się rozwijał, że tak zapytam tradycyjnie i zupełnie nieoryginalnie.
Jak to ja.
pzdr
grześ -- 18.09.2008 - 14:59Grzesiu
No przecież wiesz:-D
Human Bazooka
Mad Dog -- 18.09.2008 - 15:07Maksu
Tototo?
Human Bazooka
Mad Dog -- 18.09.2008 - 15:07eche, to to
prezes,traktor,redaktor
max -- 18.09.2008 - 15:21aha aha
Human Bazooka
Mad Dog -- 18.09.2008 - 15:25No, no, niezłe,
acz te wasze komentarze to słabe właściwie.
No.
pzdr
A i jak te fajne utworki zamieszczasz?
I skąd?
pzdr
grześ -- 18.09.2008 - 15:56Bo...
Widzisz, udaję, że wiem, co Maksu ma na myśli i wiesz, udaję, że wiesz, łapię aurę tajemniczości…
A utworki? Wchodzisz na www.boomp3.com i rządzisz.
Human Bazooka
Mad Dog -- 18.09.2008 - 15:58właśnie
prezes,traktor,redaktor
max -- 18.09.2008 - 16:19Coś muzyczka i nie działa chwilowo,
a tekst przeczytałem, znaczy to co się rozwinęło.
Co do egzystencjalnej załamki, to nawet dziś tekst o swojej napisałem.
Ale po spełnieniu swej roli terapeutycznej został wykasowany, choć i tak miał być tylko w archiuwm, ale stwierdziłem, że beznadziejny, no i kogo to interesuje.
P.S. No tak, tekst bo komentarza Gretchen, to jak nietekst:)
Też tak myślę:)
pzdr
grześ -- 18.09.2008 - 21:18Biedny Lubin
Miasto tej wielkości bez połączeń kolejowych to jakaś aberracja.
Tym bardziej, że – w odróżnieniu od Brzozowa – tory macie.
Pino -- 18.09.2008 - 21:24Mad i Grześ
Odmawiam komentarza.
Ale nie tak zupełnie.
Bo to co napisałeś o Magdzie, przypomniało mi trochę podobną historię z mojego życia.
Kiedyś na pewnym obozie zimowym zakochałam się w jednym takim Patryku. To było coś.
Ponieważ po obozie okazało się to, co zazwyczaj okazuje się po obozie, tak długo zmuszałam los, żeby go spotkać, że w końcu się udało. Po trzech latach.
Bardzo zabawna historia z tej perspektywy. Dobra do opisania.
Opiszę, to będzie okazja żeby się pośmiać.
Zwłaszcza, że to był harcerski obóz, a ja nigdy nie byłam harcerką.
Gretchen -- 18.09.2008 - 23:58mamba mamba chujamba
fajny tekst … mam czasami podobnie … a tak offowo to Leningrady miały taki kawałek w którym jest tekst “w magnetofonie leci grupa Kino. ja tobie mówię wyłącz to gówno” :)
a ha w tym*
kawałku też jest nawiązanie do Kina … co tylko świadczy o tym, w ta kapela mocno istnieje w tamtejszej świadomości :)
*) Landyshi – Wot tak
“już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie”
Docent Stopczyk -- 19.09.2008 - 07:03Grzesiu
Ale tylko chwilowo nie działa. Raz miałem taki problem, gdy The Black Crowes nie chciało chodzić u Gretchen, ale ponieważ zdarzyło się to tylko raz, to zrzucam to na Gretchen, heh…
A o załamce piszy piszy, zobaczymy, czyja lepsza
Human Bazooka
Mad Dog -- 19.09.2008 - 09:39Pino
Wiesz, jaja polegają na tym, że o uruchomieniu połączeń kolejowych zawsze mówi się u nas w perspektywie kolejnych wyborów.
Tak jak o Zalewie Małomickim, na którym organizowano nawet zawody jachtowe, a teraz to już las rośnie na tym miejscu.
I już się o Zalewie nie gada, bo teraz na tapecie jest żwirownia gdzieśtam.
I uruchomiono taką protezę; możesz dojechać koleją z Lubin do Wrocławia, w trupim wagonie i w ciągu przeszło dwóch godzin. Busem jedziesz godzinę z groszami.
Do Legnicy jedziesz busem dwadzieścia pięć minut. Protezą prawie godzinę.
Tak to wygląda, ech.
Human Bazooka
Mad Dog -- 19.09.2008 - 09:42Gre
Bardzo mi przykro, że odmawiasz komentarza.
A wiesz, że miałem podobnie? Tylko efektu nie było, niestety.
Human Bazooka
Mad Dog -- 19.09.2008 - 09:43Stopczyku
A wiesz, że właśnie przez “L” zamarudziłem ci o “Kinie”?
I chyba zgadzam się ze Sznurem, heh.
Human Bazooka
Mad Dog -- 19.09.2008 - 09:44Mad
Kino ma parę kawałków które są fajne. “Mama Anarchija” na ten przykład, albo “Ostatni trolejbus” ... jak znajdę tą składankę to ci wrzucę
“już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie”
Docent Stopczyk -- 19.09.2008 - 09:59Oki
A w ogóle udało mi się zdobyć nową Metallicę, ale zripowaną w ten sposób, że wyrzucono z niej te cholerne trzeszczenia, jakie były na oryginałce.
Human Bazooka
Mad Dog -- 19.09.2008 - 10:11Maksu
Coś jeszcze miałem rzec…Czekaj…no! Jest też taka strona www.dodatki.net
Są tam bzdury w większości, ale można je w blogasku wykorzystać.
Human Bazooka
Mad Dog -- 19.09.2008 - 11:50Zajrzę
miniczat jest dobry tylko nie wiem co nasz serwer odsługuje:))
http://www.dodatki.net/miniczat.php
prezes,traktor,redaktor
max -- 19.09.2008 - 11:58ano trzeba pewnie poczekać na podpadziocha Serga, heh:-D
Human Bazooka
Mad Dog -- 19.09.2008 - 12:01Normalnie zaraz jebnę ze śmiechu!
Dostałem właśnie fajne info przez czacik:
“hejka przemo co słychac bo u mnie super”
Human Bazooka
Mad Dog -- 19.09.2008 - 12:02Mad
nawet spróbowałem to wkleic, no i widac tylko nie wiem jak to obsługiwać i chwilowo wywaliłem
prezes,traktor,redaktor
max -- 19.09.2008 - 12:05Tam jest taki problem,
że te okienka z kodami są strasznie małe i czasami źle się wkopiowuje. Ałbocoś. Mnie to ciekawi, czy Serg przewiduje coś takiego, jak szablony, bo chciałbym sobie od czasu do czasu wrzucać różniste sztafarze. Ot taka fancy.
Human Bazooka
Mad Dog -- 19.09.2008 - 12:08Mad
http://politsk.blogspot.com/2008/09/sarah_13.html
tu jest dobra zabawka:
Twoje to Lock Pepper Palin
:)
wpisz sobie Docenta to polejesz
prezes,traktor,redaktor
max -- 19.09.2008 - 12:53Ty, to dobre jest!
Human Bazooka
Mad Dog -- 19.09.2008 - 13:08Ale to jest lepsze!
Human Bazooka
Mad Dog -- 19.09.2008 - 23:10