Buszując na imprezie targowej przysłuchałem się rozmowie kilku gentelmenów – dwóch Niemców (jak podejrzewam, ze względu na ich angielski charakteryzujący się mocnym akcentem) i Chińczyka.
Wymieniali luźne uwagi na temat wystawców i poziomu samej imprezy, gdy nagle jeden z Niemców przeglądając katalogi, których uzbierał całkiem pokaźny stos rzucił: “Ale te adresy chińskich stron internetowych to są dziwne” (na melodię: “Ale głupi Ci Rzymianie”).
Chińczyk, jak to na Chińczyka przystało (choć to uwaga pod adresem Azjatów ogółem) uśmiechnął się zakłopotany, ale nic nie powiedział. A szkoda.
Sprawa jest prosta – jeśli widzisz adresy w rodzaju www.zyzhjk.com to znak, że niechybnie trafiłeś na chińską stronę interntową. Skąd te wszystkie litery, które trudno zapamiętać, bo nie są tak wdzięczne jak np www.banalny-do-zapamietania-adres.com?
Otóż Chińczycy lubią adresy, które są rozwinięciem dłuższej nazwy – dodając nazwę prowincji w której zlokalizowana jest firma, miasto, a na końcu samą nazwę firmy. ‘Z’ może więc wskazywać na prowincję Zhejiang, ‘Y’ to może być YiWu i tak dalej – zmierzając niechynie do nazwy firmy.
Dla samych Chińczyków to bardzo logiczny adres, co więcej – łatwy do zapamiętania. Dla nas może akurat niekoniecznie, ale z drugiej strony Chińczykom nasze adresy też niewiele przypominają. Jeśli w nazwie jest tylko nazwa firmy – wtedy pół biedy, jeśli jednak w adresie firmy europejskiej pojawiają się dodatkowe człony – wtedy maleje szansa, że Chińczyk zapamięta nasz adres. Co oczywiście nie stanowi problemu, jeśli ma naszą wizytówkę. Albo lepiej – jeśli już mieliśmy okazję się spotkać :-)
Przy tej okazji jeszcze jeden przykład chińskiej mnemotechniki (wdzięcznej – swoją drogą). Otóż jakiś czas temu pojawiła się w TV reklama sieci McDonalds, która oferuje usługę dostarczania pod wskazany adres swoich mega-giga-burgerów i innych wyborów mięsopodobnych.
Czy komuś z nas zapadnie w pamięć numer linii telefonicznej: 517 517 (tutaj pewna uwaga – zapis tego numeru (upraszczam i nie podaję tonów): wu yao qi (czyt.: łu jao ci), wu yao qi? Jasne, może przez kolejnych 5 minut będziecie pamiętać ten numer. Ale dajmy na to – wstajecie jutro rano głodni (na kolację dzień wcześniej czasu nie było) i nie myślicie o niczym innym, jak tylko o wrzuceniu czegoś na ząb (UWAGA: Ministerstwo Zdrowia, Szczęścia i Pomyślności odradza posilanie się wyrobami mięsopodobnymi – typu mega-giga-burgerami).
Co robicie?
Ok – robicie przegląd lodówki. Jasne – dobre rozwiązanie.
Co robi Chińczyk, fan mega-giga-burgerów (niestety coraz więcej ich tutaj)? Myśli sobie – “Chcę jeść, chcę jeść” – co po chińsku będzie wyglądać tak: “Wo yao chi, wo yao chi” (czytamy to-znowuż bez tonów): ło jao czy, ło jao czy.
Zaraz, zaraz. Wo yao chi. Wu yao qi. Podobne? Podobna wymowa? Ano podobna. Już wiecie, jaki numer wykręca Chińczyk :-)
komentarze
fajne i pouczające
a jak to ministerstwo w Chinach się zwie?
pozdrawiam
prezes,traktor,redaktor
max -- 23.10.2008 - 09:02Świetnie się czyta
choć numer 517 517 to i dla Polaka raczej zapamiętywalny i charakterystyczny,m przynajmniej dla mnie, bo nigdy problemów z zapamiętywaniem dat i numerów nie miałem, gorzej z tekstami wierszy czy piosenek.
pzdr
grześ -- 23.10.2008 - 15:29Odpowiadając :-)
Max’ie – akurat ministerstwo ma nazwę przewidywalną: Ministerstwo Zdrowia. A to ‘Szczęścia i Pomyślności’ to takie moje przyzwyczajenie – samo określenie ministerstwo zdrowia jest po prostu zbyt śmieszne – dlaczegóżby więc nie zrobić go jeszcze śmieszniejszym ;-)
Grzesiu – w gąszczu numerów i adresów po tygodniu ciężko będzie wszystko zapamiętać. Wtedy to skojarzenie – numer/‘Chcę jeść’ będzie na wagę złota. Znaczy się yuana. Dla wiadomej sieci – oczywiście.
Pozdrawiam,
Zapiski z Państwa Środka -- 24.10.2008 - 01:15Wojtek / Zapiskowicz