Jak donoszą dzisiejsze media wicepremier Lepper podczas swego urzędowania przejechał 470 tys. km. Urzędował od lipca 2006 do października 2007 roku. Jeżeli przyjąć, że każdego dnia, w świątek i piątek jeździł równo, ze średnią prędkością 70 km/h, to spędzał w samochodzie około 15 godzin dziennie. Ponieważ jednak były to dwa lub trzy samochody, to na premiera średnio dziennie by wypadało od pięciu do prawie ośmiu godzin. Za to był w kilku pojazdach jednocześnie, duchowo znaczy. Jeżeli odliczyć jeszcze czas na spożywanie posiłków, sen, czynności higieniczne i odpoczynek to na pracę pozostaje niewiele. Do tego odbieranie profesorskich dyplomów honoris causa, reprezentowanie, dobieranie krawatów, solarium, wywiady. Był to jeden z pracowitszych ministrów tego rządu, co zgodnie przyznawały publikatory różnych orientacji.
Szef związku przymierających z głodu nauczycieli dojeżdża sto kilometrów dziennie do swojej willi służbowym samochodem za 130 tys. zł kupionym ze składek zarabiających około 1000 złotych miesięcznie pedagogów. Sam otrzymuje co miesiąc do ręki tyle, co pięciu z nich.
Szef spółki węglowej jest w lepszej jeszcze sytuacji. Samochód służbowy ma znacznie droższy i dwie wille. Ale jego zarobki ustawa kominowa próbuje ograniczać. Skutek – tylko dwie wille.
Premier poprzedniego rządu poruszał się po Sejmie w wianuszku ochroniarzy. Obalone przez nich dziennikarki dwornie informował o tym, że buty im spadają. Każdy członek kierowniczej grupy władzy dziennie wydawał na reprezentację około 10 zł. Rachunki opiewały od piętnastu do ośmiuset złotych za posiłek.
Oligarchizacja władzy. Tak się to nazywa. Niezapomniany Zenon Kliszko sam fakt, że zajmuje miejsce we władzach kompartii uznawał za dowód tego, że robotnicy rządzą. Jadając obiady był zapewne przeświadczony, że dowodzi właściwego odżywiania się robotników w Polsce. Lepper zatem jeżdżąc bez ustanku dowodził, w swym pojęciu zapewne, należytego skomunikowania rolników z rolą. Jego bliski współpracownik, Stanisław Łyżwiński, potrafił się z rolą za pośrednictwem samochodu komunikować bez jego posiadania. Rachunki, jakie Sejmowi za to przedstawiał dowodzą tego niezbicie.
Rządy ludu są zawsze bizantyjskie. Ludowi bowiem władcy urzeczywistniają swoje o władzy pojęcie. Biednemu, żydowskiemu dziecku opowiadano, jak sypia król. Oto po zbudowaniu wielkiej wieży do środka sypie się puch z całego królestwa, na którym układa się król do snu. A całe wojsko chodzi na palcach wokół wieży mówiąc “sza, sza”.
Nic więc dziwnego, że odrobienie teraz dwuletnich zaniedbań i błędów takiej władzy będzie trwało co najmniej tyle ile tworzenie dławiącego nas bagna. A towarzyszące temu protesty pozbawionego wzorca ludu będą wstrząsały podstawami państwa, dając ostatnią radość obudzonym ze złudzenia byłym “władcom“.
komentarze
Świnia w kontuszu
Pamiętam, ja Żakowski wypuścił w Radio Leppera, i ten zaczął sie z nieznośną manierą puszyć elementami swojego zewnętrznego wystroju. Z nowobogackim samozadowoleniem. Cóż, dla takich trybunów ludowych władza jest zasłużonym sposobem wyrównywania społecznych róznic. Przede wszystkim majątkowych.
„…Polskie nawyki urzędnicze wywodzą się niestety z wzorców nie kupieckich, nie państwowych, nie szlecheckich nawet, lecz z magnackich. Każdy z naszych referentów (że o dyrektorach nie wspomnę, a wyżej patrzeć po prostu się boję) chce być traktowany jak starosta Mikołaj Potocki, któremu pewien ziemianin upadł do nóg, wołając żałośnie „Tyś jest Bóg w Trójcy Jedyny, weź syna mojego do konwiktu!” (…………) Od dawna istnieje u nas , składnik polskiej krwi stanowi, swoista mistyka władzy. Samouwielbienie każdego, kto ją sprawuje w minimalnym chociażby zakresie. Szczególnie trudno Polakom pojąć, że władza polityczna to tylko funkcjonariusz społeczeństwa i nic więcej!” (P.J. „Wielcy i mali”)
Powoli uczyliśmy sie wszyscy, że kierownie i nadzór nad jakąkolwiek instytucją społeczną to przede wszystkim obowiązek i służba. I, że do takich celów wynajmuje się sprawnych menadżerów (przynajmniej teoretycznie) a nie daje dziedziny na własność, czy w arendę. Ostatnie lata pokazały niemal instruktażowo jak z państwa uczynić prywatny folwark.
Pozdrowienia!
P.S. Jak widzisz, inauguruję. Zgodnie z porada i tu i tam. Z specjalną dedykacją!
tarantula
tarantula -- 25.01.2008 - 12:43Tarantula
Witam i bardzo się cieszę.
Stary -- 25.01.2008 - 13:00Lepper nie gadać...
...bo się żółć gotuje! Magnateria burknęłaby tylko – “dorwały się chamy do władzy!”
jotesz -- 25.01.2008 - 13:05A chamy naśladują panów. Jedno wielkie kurestwo, jak powiedziałby hodowca kurczaków…
:)
Jotesz
To nie magnateria jest tu akurat czysta. Bizancjum, które w nas tkwi. Pojawiło się po ostatecznym upadku wschodniego cesarstwa. A ostatnio socjalizm je upowszechnił. To tak jak antysemityzm bez Żydów.
Stary -- 25.01.2008 - 13:21Stary
z całym szacunkiem poruszyłeś temat rzekę.
Wszyscy mamy tu niefajne obserwacje i można je mnożyć bez liku,ale po co?
Rozwijanie tego wątku to psucie sobie i innym nerwów.
Nie dorosliśmy jeszcze do sprawowania jakiejkolwiek władzy.Jesteśmy ubodzy ciałem i duchem.
Wynaturzeń wszędzie do jasnej cholery i ciut.
Wiem,że za swojego życia nie doczekam konkretnych jakościowo zmian w rządzie i we władzach szczebla wszelakiego w szczególności,ale może moi prawnukowie?
Kiedyś,będzie ,góra dwa jak się dowiedziałem,że prezes jednego z polskich,no prawie polski,banków zarabia miesięcznie ok.660 tysiecy zł.
Czy taka pensja może być standartdem dla najlepszych menadżerów?
Pozdrawiam
Zenek -- 25.01.2008 - 15:2119Zenek
Popełniasz błąd. Bankier na swoją pensję zarobił. Stworzył innym możliwość pozyskania pieniędzy na inwestycje o większej wartości od ceny, jaką za kredyt płacą. Oni sami to oceniają. Ta samoocena kredytobiorców daje prezesowi jego sześć stówek złociszów. Ekwiwalent.
Stary -- 26.01.2008 - 10:25Wybrańcy od nas biorą dutki na to abyśmy byli bezpieczni a nie oni nachapani.