Dziady. Spór pomiędzy klasycystycznie wychowanymi realistami a romantycznymi idealistami pokazany i rozstrzygnięty na scenie teatru. W największym narodowym dramacie.
I jego współczesne echa. Pojawiające się bądź to w ocenie powstań narodowych bądź w postawach wobec rzeczywistości. Spór, okazuje się, żywy od czasów rozbiorów. Nic przeto nowego nie wymyślono ponad to, co ongiś przeciwstawiali sobie klienci Nowosilcowa i romantycy.
Spór trwał podczas rozbiorów. Powstańcy listopadowi, czy styczniowi, to bohaterowie li, czy szaleńcy. Czy rację mieli gorącogłowi, którzy za cenę straszliwych ofiar, ponoszonych przede wszystkim przez ludzi biernych, byli gotowi zadokumentować swą plemienną dumę. Czy może prawi byli obrońcy plemiennego spokoju uzyskiwanego w zamian za podporządkowanie narodowej godności wymogom obcej przemocy. Trzeba tu dodać, że przemocy chamskiej.
Po latach problem się znowu pojawił. Czy stanąć do walki przeciwko Moskalom, zbrojnym we współczesne środki walki, czy raczej w łonie dobrotliwego cesarstwa zażywać smrodliwej łaskawości “Azyaty”? Potem zaś, czy wziąć udział w walce cesarzy wierność przysięgając, czy też odmawiając przysięgi za cenę samozniszczenia.
Zawsze w tle alternatywa. Walkę można przecież prowadzić. Można na przykład zwalczać Żydów, którzy także despocie są niemili. Można zatem utwierdzać w ludzie miłość do cara lub cesarza jako alternatywę do patriotyzmu reprezentowanego przez niedowarzonych młodzików, którzy w dodatku są, według cesarskich słów, przeciwko zniesieniu pańszczyzny. Można poprzez zasługi dla władzy nowe sobie łaski zapewnić. Przecież ochrana, gestapo, UB czy SB tylko czekały na żądnych nagród i łask. A ówcześni “spindoktorzy” sypali zapewnieniami podobnymi do tych niegdysiejszych, o pańszczyźnie i młodzikach.
I tak dochodzimy do współczesności. Dziady wzbudziły furię moczarowskiej, narodowej komuny. Ba, wzorem powstań rozbudziły represje, wygnania, branie w kamasze. I znowu obudziły dumę. Dumę z przynależności do narodu, którego kultura odrzuca prostactwo myślenia, chamstwo obyczaju.
Czterdzieści lat upłynęło od znamiennego spektaklu. A spór trwa. I duma pozostała? Na pewno?
komentarze
No właśnie
Duma z czego ?
Igła -- 31.01.2008 - 13:07Z palanctwa, tromtadracji i bicia się w cudze piersi?
Z komuszego, rydzykowo/moczarowskiego łże-patriotyzmu?
Z fałszu, że Polacy, to pod Chocimiem i Kircholmem , ( gdzie mogło ich być tak około 10- 30%).
Mówiąc szczerze z wciskania kitu i dumy, wyssanej z brudnego palca durnego nacjonalisty.
A prawdziwych patriotów uczcimy jakąś uliczką w gminnym miasteczku albo i wcale.
Tak jak kpt. Raginisa albo rtm. Pileckiego.
Igła
Igła
Tu chodzi o coś innego. O to, co ważniejsze. Zarówno obrona nadnarewskiej rubieży jak i zejście do piekła obozu koncentracyjnego czy, jak tam się przeżyło, rzucenie wyzwania bolszewii było oczywistym aktem postawienia własnego życia niżej od imponderabiliów. A przecież można było, nie tracąc nimbu nawet, przeżyć wojnę znacznie spokojniej.
Stary -- 31.01.2008 - 13:37Nie chcieli.
My im pomników nie stawiamy. Jesteśmy chyba bardziej od nich praktyczni.
Nie praktyczni.
Bardziej obojętni.
Igła -- 31.01.2008 - 13:41No mamy te Polskę, więc o co chodzi?
Tak?
Igła