Orędzie Prezydenta w oprawie jego speców od promocji, szczególnie konsultanta Jacka Kurskiego, wywołało zdumiewająco szeroki oddźwięk światowy. Prawdopodobnie nie doświadczamy jeszcze całości. Podczas jego wygłaszania pan Prezydent, patrząc z napięciem ponad ekran zapowiedział, że obroni nas przed lekkomyślną zgodą obecnego rządu na dopuszczenie do niemieckich roszczeń oraz na homoseksualne małżeństwa. To pierwsze zilustrowano zdjęciami pani kanclerz Niemiec w towarzystwie Eriki Steinbach oraz mapą przedwojennych Niemiec z czarno zaznaczonymi obszarami należącymi do Polski, drugie zdjęciami ze ślubu dwóch mężczyzn w Kanadzie. Ogólna zaś wymowa orędzia była taka, że rząd obecny tak dalece lekkomyślne zamiary wobec ogólnie zaborczej i niecnej Unii objawia, że aż zamiast nas przed nią bronić zamierza współpracować z wchodzącymi w jej skład państwami.
Wszystko w oprawie muzyki z serialu, który za peerelu opowiadał, jak to nas przed Zachodem bronił Związek Radziecki i świadoma część naszego społeczeństwa – proletariat.
Ludzie, których zdjęcia z uroczystości zaślubin posłużyły jako przykład unijnego bezeceństwa zamierzają rozpocząć oficjalne kroki dla obrony swojej godności a cały szereg amerykańskich prawników ogłasza gotowość podjęcia w tym względzie współpracy. Zachodnia kancelaria adwokacka ogłasza przy tym opinie swoich amerykańskich klientów, oceniających oprawę orędzia jako nad wyraz głupią. Reakcja na to Jacka Kurskiego jest znamienna. Oto nie swoiste pojmowanie praw do własnego wizerunku ale niecna intryga jest powodem tego, że nad kancelarią prezydenta jawią się zapowiedzi kłopotów, wywołane tym orędziem. To nie lekceważący stosunek do prawnie uznawanego małżeństwa, czyli praw panujących w innym kraju a … układ wywołuje krytykę. To nie nasze chroniczne zacofanie, obskurantyzm, kołtuństwo odstręcza od nas ludzi światłych a knowania nam nieprzyjaznych, określonych kół. Dokładnie taką samą argumentację przedstawiali peerelowscy propagandyści, bolejąc nad światową krytyką naszego ówczesnego, oficjalnego pojmowania praw człowieka.
Daliśmy znowu powód do kolejnej serii niesławnej pamięci polish jokes. Zademonstrowaliśmy lekceważenie dla cudzych norm obyczajowych, czemu dał, z właściwą sobie wytwornością wyraz Joachim Brudziński w “Kropce nad I” określając małżeństwo homoseksualne jako parodię. To, co jest dla niego niezrozumiałe uznał za godne publicznego wyśmiewania. Potępiania. Zarówno on jak i Jacek Kurski.
I w końcu nic dziwnego, że jak się tak pojmuje prawo do własności, szanuje cudze obyczaje to się ma wątpliwości co do szacunku dla naszych praw i obyczajów. Tylko, że polish jokes opowiadają sobie Amerykanie o nas wszystkich, nie tylko o niektórych z nas.
komentarze
Co mnie najbardziej drażni u członków PIS
to całkowity brak umiejętności przyznania się do błędu. Kurski jest tego najlepszym przykładem. Zamiast przyznać uczciwie że spartaczył to orędzie w stopniu nieprawdopodobnym, że z winy jego niekompetencji Prezydent został narażony na nieprzyjemności, w końcu zamiast przeprosić- Kurski idzie w zaparte głosząc spisek i intrygę wiadomych sił.
Jeśli dla ludzi PIS-u przyznanie się do jakiegokolwiek błędu czy niedopatrzenia jest problemem nie do przejścia, a wszystko w czym biorą udział musi być otrąbione jako wielki sukces, to naprawdę nie ma co się dziwić, że tracą poparcie i narażają się na śmieszność.
Delilah -- 19.03.2008 - 17:25Szanowna Pani Delilah
Jakiego błędu? W ich mniemaniu to realizacja pewnego celu, taktyka, gra polityczna toczona wszelkimi środkami. Więc gdzie Pani tu widzi błąd z ich strony? Ja bym to nazwał kompletnym brakiem odpowiedzialności, ale to już cecha wszystkich naszych polityków. I może nie tylko naszych.
Pozdrawiam serdecznie
Lorenzo -- 19.03.2008 - 17:31>Szanowny Lorenzo
No, jeśli celem jest robienie sobie wrogów tam gdzie mogłoby ich nie być, to przepraszam bardzo! W tym PISowcy są genialni i nikt ich nie pokona.
A swoją drogą fascynuje mnie strategia gry, zgodnie z którą drużyna chcąca wygrać musi sobie strzelać samobóje.
To naprawdę jest bardzo innowacyjne!
Delilah -- 19.03.2008 - 17:47Delilah
Moim zdaniem to infantylizm. Pajdokracją zaś były ich rządy. I to zbliżało Polskę solidarną do Polski ludowej.
Stary -- 19.03.2008 - 17:53Szanowna Pani Delilah
To są samobóje z naszego punktu widzenia (no, może jeszcze kilku milionów innych). Ale jak Pani wie, jest spora grupa, dla ktorych to wcale nie są strzały w stopę. A wykopany przez Jarosława K. rów jest coraz głębszy. Problem też.
Pozdrawiam serdecznie
Lorenzo -- 19.03.2008 - 17:54Panowie Stary & Lorenzo
Uważam się za osobę otwartą na różne poglądy, staram się zrozumieć różne motywacje. PiSowców tez staram się zrozumieć. Tylko od ponad dwóch lat za żadne skarby nie mogę!
Delilah -- 19.03.2008 - 18:23A ja kibicuję PIS-owi...
...w tym chocholim tańcu, po którym ani L. Kaczyński nie będzie miał szans na reelekcję, ani J. Kaczyński na ponowne premierowanie. I tak powstanie kolejna po rządzie Olszewskiego legenda o wrażych siłach obalających prawe rządy. Mity i Legendy IVRP. Ot co.
To jest niesamowite, że nawet nie trzeba ich ośmieszać- sami to robią.
Ale co ja tam wiem, przecież jestem kułakiem i spekulantem z układu:)
kułak i spekulant
Bloxer -- 19.03.2008 - 18:28Szanowna Pani Delilah
Ja też sie staram. Aby Panią uspokoić (bo ja się już uspokoilem) informuję, że jeszcze nie ma ustawy nakazującej/zobowiązującej do rozumienia postępowania partii politycznych i ich przywódców.
Pozdrawiam serdecznie
Lorenzo -- 19.03.2008 - 20:18Delilah
Żeby zrozumieć obsesje PiSu trzeba sobie wyobrazić, ze sie ma niska samoocenę. I że się zdobyło okazję do odegrania się na innych, którzy takiej samooceny nie mają. I się odgrywa. Inaczej nie umiem sobie tego, co zademonstrowano wytłumaczyć. Bo żądza władzy jest pochodną niskiej samooceny.
Stary -- 19.03.2008 - 20:38>Monsieur Lorenzo
Słusznie, lecz chciałabym również zrozumieć pisowski elektorat. Pojąć jak to się dzieje, że niezaleznie od tego co JarKacz i s-ka wyprodukują, oni aż przebierają nogami w zachwycie. Przecież normalny człowiek nie podchodzi do niczego w tak bezkrytyczny sposób!
Delilah -- 19.03.2008 - 20:47Jestem więc myślę. Myślę, więc zdarza mi się mieć wątpliwości.
Oni nie mają.
Jak to możliwe?
>Mister Stary
Być może w przypadku wielu osób ta diagnoza się sprawdza. Ale trudno odnieść mi to do kilku milionów osób. Byłoby to zbytnie uproszczenie.
Delilah -- 19.03.2008 - 20:51A poza tym władza (oprócz pieniędzy i seksu) od wieków był motorem napędowym najwazniejszych wydarzeń świata. Czyżby ten swiat popychali do przodu ludzie z niską samooceną?
Drogi Stary!
Para homoseksualistów czy lesbijek nie jest małżeństwem, nawet jeśli sejm europejski stwierdził, że jest. Jest to tak oczywiste, że dziwię się, że Panu trzeba to przypominać. Związek dwóch osób to nie to samo co małżeństwo. Próby zmiany znaczenia słów praktykowane za komuny mają się nadal dobrze, niemniej używanie takich argumentów kładzie się cieniem na jakość krytyki. A mogło być tak dobrze…
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 19.03.2008 - 21:47Bo żądza władzy jest pochodną niskiej samooceny.
Pozdrawiam. Z szacunkiem.
Borsuk -- 19.03.2008 - 22:55>Borsuk
Niestety najczęściej zdarza się tak, że żądza władzy wynika z wysokiej samooceny. Z przekonania, że wie się więcej niż inni, lub że potrafi się coś lepiej niż inni zrobić.
Czlowiek z prawdziwie niską samooceną najchętniej przeszedłby przez życie niezauważony, tak aby nikt nie mógł dostrzec jego prawdziwych bądź urojonych wad i niedostatków i tym samym nie mógł mu ich wypomnieć. Oczywiście takiego czlowieka trawi zazdrość, a często wręcz nienawiść do osób, które postrzega jako lepsze od siebie, jednak te wszystkie emocje często posostają nieuzewnętrzniane.
Czyli coś tu jest nie tak.
Delilah -- 19.03.2008 - 23:15Albo chodzi o coś calkiem innego.
Delilah
Masz racje. Tu chodzi o cos zupelnie innego. Niska samoocena czy wysokie mniemanie?
Borsuk -- 20.03.2008 - 01:57Pozdrawiam.
Droga Delilahy!
Niska samoocena może przejawiać się kompleksem wyższości i wtedy wszystko się zgadza.
Pozdrawim
Jerzy Maciejowski -- 20.03.2008 - 06:08A gdzie ten błąd PiS?
Nie wiem za co Kurski miałby przepraszać. Nie wiem czym się tak bardzo ośmieszyli. Przecież to kolejny kroczek w grze o elektorat. Czyż nie ma sporej grupy społecznej, którą odstręcza wizja małżeństwa homoseksualnego?
sajonara -- 20.03.2008 - 07:56Czyż nie ma sporej grupy społecznej dla której słowo Niemiec to wciąż to samo co szkop, gestapowiec, esesman, krzyżak i bydlę.
inne pytanie jak się te fobie mają do Traktatu Lizbońskiego?
Jednak jestem przekonany, że adresaci orędzia prezydenta byli zadowoleni, ze ktoś dba o ich interesy, że ktoś chroni ich (może iluzorycznie) przed “zachodnią zarazą”.
A ci co się śmieją to i tak by się śmiali nie wiadomo co by prezydent powiedział.
Delilah, myślę
ze kluczowe jest to, co napisał Pan Lorenzo – JarKAcz kopie rów. Ten rów jest coraz głębszy i jedyną szansą JarKAcza na przetwanie jest to, by w końcu Ci, którzy zostaną po drugiej stronie, nie mieli szans go przekraczać. Przepływy elektoratu są destrukcyjne dla populistów. JarKacz nie walczy aktualnie o władzę, tylko o utrzymanie się przy życiu – musi jednak do tego zachować wysokie (paromilionowe) poparcie. Stara się to zrobić brutalnie, na zasadzie budowania kontrastów: patrioci vs euroentuzjasci; szanujacy tradycyjne wartosci vs liberalowie. To, ze podzial ten jest sztuczny i nieprawdziwy, nie ma znaczenia. To takie “pakietowanie” – jestes za zacieśnieniem związków z UE, to znaczy jednoczesnie ze jesteś za związakami homoseksualistow i kto wie – pewnie nawet za eutanazja.
Griszeq -- 20.03.2008 - 09:00To, że Ciebie ten bełkot śmieszy, nie znaczy że śmieszy popierających PiS. To jest deklaracja i wezwanie do zachowania szeregów: jesteśmy, bronimy, walczymy – nie opuszczajcie nas. I wierz mi – nie opuszczą.
Nie oceniajmy tego w kwestii błędów PiS – Ty nie jesteś ich docelowym targetem. Pewnie machną ręką też nad utratą Pana Igły. Ich szeregi są teraz całkiem gdzie indziej.
pozdrawiam.
>Griszqu
Myślę że masz rację. Na własnej skórze doświadczyłam skutków tych podziałów i raczej trudno to nazwać przyjemnym doświadczeniem. I chyba nie będę starała się zrozumieć tych ludzi. Równie dobrze mogłabym się starać rozumieć członków sekty Moona, a być może nawet łatwiej byłoby się z nimi dogadać?
Delilah -- 20.03.2008 - 09:44Smutne to wszystko.
Delilah, pytanie tylko
czy chcesz i czy musisz? nie ma mozliwosci dogadania sie ze wszystkimi, to nie Arcadia. znikaja stare podzialy na komuchow i solidarnosciowcow. po prostu traca historyczna racje bytu. pojawiaja sie nowe, czesto w poprzek poprzednich podzialow. to logiczne. i nie ma co z tym walczyc.
nie jest to smutne – spoleczenstwo ma swoja dynamike. i tyle.
mozna sie zastanawiac nad swego rodzaju bezmyslnoscia po obu stronach barykady. jak slysze, ze unia to oaza mlekiem plynaca, ktora cale swoje dzialania przygotowuje pod robienie Polakom “dobrze”, to tez mnie szlag trafia… ;-)
Swięta, uśmiechnij się Delilah.
off topic: jesteś jedyną osobą, ktora prawidlowo odmienia mojego nicka. ;-)
Griszeq -- 20.03.2008 - 10:14>Griszqu
No widzisz jaka ja jestem koncyliacyjna, nawet nicka prawidłowo odmieniam:)
Cieszę się, ze to zauważyłeś.
A wracając do meritum naszej rozmowy: nie muszę rzecz jasna.
Ale czasem zdarza się trafić na osobę, z którą można byłoby całkiem sensownie rozmawiać, gdyby nie te polityczne podziały, które w pewnych sytuacjach przesądzają o porozumieniu lub jego braku.
I o ile z “naszej” strony (umówmy się, że “nasza” czyli nie kibicująca fanatycznie Kaczorom) kwestia pewnych rozbieżności politycznych nie wyklucza możliwości poprawnych relacji, o tyle “u nich” jest to po prostu być albo nie być.
Święta powiadasz? Wiesz ile to roboty? A ja nawet nie zaczęłąm:)
Delilah -- 20.03.2008 - 10:29Delilah koncyliacyjna...
jeśli ktoś jest osobą z która warto rozmawiać, to różnice polityczne raczej nie przesądzaja o braku porozumienia w pozostałych kwestiach.
mój nurkowy “body” to lewicowiec pełną gębą. ufam mu praktycznie bezgranicznie. znam sporo osób mocno religijnych, co też nie przeszkadza nam mieć podobne zdanie w wielu kwestiach (ja sam jestem w grupia ateistycznej), po prostu szanujemy sie w obszarach roznic.
skracając: jeśli dla kogoś podziały polityczne wykluczaja brak porozumienia “w ogole” – to znaczy, ze błędnie oceniałaś go jako osobę, z którą warto sensownie rozmawiać.
czytam co napisałem i juz widze własną hipokryzje: np Artur Nicpon w ogole wyjklucza rozmowy z lewica, a jednak nie uwazam, że nie da się z nim sensownie gadac… ech, to wszystko przez te Święta…
ja na szczeście na Świeta jade do rodziny, więc prac zadnych nie uskuteczniam…
Griszeq -- 20.03.2008 - 11:11>Griszqu
“skracając: jeśli dla kogoś podziały polityczne wykluczaja brak porozumienia “w ogole” – to znaczy, ze błędnie oceniałaś go jako osobę, z którą warto sensownie rozmawiać”
Być może tu właśnie jest pies pogrzebany.
Dzięki za te słowa.
A co do Nicponia masz rację, jeśli weźmie się w nawias pewne jego fiksacje to rozmowa jest całkiem do rzeczy. Może cała sztuka polega na braniu w nawias fiksacji?
Fajnie masz z tymi Świętami. Zazdrość mnie zżera:)
Delilah -- 20.03.2008 - 11:24Delilah Swiatecznie zafrasowana
to pewnie musialby byc temat dotyczacy akceptacji i tolerancji w ogole. nagminnie sie te dwa pojecia miesza.
nie muszę kogos rozumiec, by go tolerować. dlatego choc nie rozumiem rydzykowej wersji Polski, to toleruje samego rydzyka i jego wyznawców (nie mylić ze sluchaczami Radia Maryja – to w miażdżącej większość ludzie do ktorych okreslenie “moher” ma się nijak). nie oznacza to w żaden sposób akceptacji – przyglądam się, krzywie, zwracam uwagę. monitoruję. tak dlugo, jak jest to margines, podchodze jak każda większosc do mniejszosci. do czasu… ;-)
rozumiem, ze Ty Swięta organizujesz u siebie, pewnie z całą rodzina? no to popatrz na to w ten sposób – ja mam rodzine blisko jedynie na Swieta, a Ty mozesz sie nia cieszyc caly czas. ;-) zawsze jest takie miejsce, z ktorego rzeczywistosc jawi sie w lepszych barwach…
Griszeq -- 20.03.2008 - 16:30>Griszqu
Zgadzam się z tym co napisałeś, mam jednak jedną uwagę.
Znacznie łatwiej jest tolerować różne dziwne zachowania i poglądy ludzi, którzy choć w minimalnym stopniu również wykazują się tolerancją wobec innych.
Jeśli owej tolerancji po drugiej stronie brak jest to najlepszą droga do wyrastania barier nie do pokonania.
Moje Święta nie do końca są takie jak z obrazka w katechizmie, no ale jednak pewne pozory, czy jak kto woli szacunek dla tradycji trzeba zachować.
Pozdrawiam
Delilah -- 20.03.2008 - 19:24