Arcybiskup Głódź idzie do Gdańska. Wszyscy krytycy takiego zastępstwa dla intelektualisty Gocłowskiego, niedawno jeszcze bardzo aktywni, nagle zamilkli. Oto biskupi ogłosili list, zabraniający krytykowania decyzji Rzymu. I skutek jest natychmiastowy. Przed chwilą pełni ognia postępowi publicyści katoliccy, ludzie świeccy o posturach proboszczów, teraz zgięci koncyliacyjnie, z przechylonymi na ramię głowami powiadają, że to nie jest próba uradiomaryjnienia Gdańska. Tym bardziej nie jest to ujawnieniem radiomaryjnego oblicza polskiego katolicyzmu.
Zaiste. Ktoś o umyśle przez takie nakazy skutecznie sterowanym musi wierzyć w istnienie światowych spisków. I wypisywać różne głupoty na ten temat. Teraz ich repertuar się bardzo wzbogaci. Liberalny masonizm. Tak ten światowy kontrspisek niedawno nazywała, teraz ocieplająca swój wizerunek, za sprawą też proboszczopodobnego rzeczoznawcy, emocjonalnie się wypowiadająca pani dziecięcy rzecznik.
A rzeczywistość, jak zwykle skrzeczy. Kontrspisek, to w rzeczywistości reakcja lewaków. Pani polityk, od dawna wojująca działaczka lewicy, pytana w radio o przyszłość swego ugrupowania powiada, że jest spokojna. Ogromna rzesza biednych zapewni swoim obrońcom stosowne poparcie. Biedni bowiem chcieliby prawa do aborcji i dopłat do antykoncepcji. Cały wywiad się wokół tej kwestii obraca. Spółkowanie, bez konsekwencji.
Spotkałem kiedyś, w osiemdziesiątych latach, kolegę, z którym dużo wcześniej rozwiercaliśmy Bełchatów. Został teraz neozwiązkowym działaczem. Bardzo sobie swój los chwalił. Zawsze jakoś odbiegał od standardu. Postury był mizernej, kobiety go chichotliwie omijały, głowę do trunków miał słabą. Teraz przynosiło to same profity. Na zjazdach i sympozjach związkowych był zawsze wybierany do prezydium. Tam się nie dawało popić – dlatego. Prowadził więc obrady, błyszczał swoistym dowcipem i potem, trzeźwiutki jak łza, bez trudu zaliczał działaczki, chutliwe po alkoholu a pozbawione innych absztyfikantów przez jego nadużycie. Był kimś. Osiągnął swój życiowy cel. Teraz działaczki nadal walczą o darmowy napitek i konsekwencje bez konsekwencji. Inercja. Ale utrzymywana przy życiu katolicką ortodoksją.
W tym wszystkim zaś normalny świat. Rzeczywistość, która się musi obejść bez zarówno kołtuńskiej jak i lewackiej rozwiązłości. Ale przede wszystkim bez zastępczych problemów. Świat, w którym się liczy otwartość, gotowość usuwania jawiących się kłopotów. Świat bez spisków, ponurych wizji i oczekiwaniu odgórnych instrukcji. Świat w kleszczach.
komentarze
Panie Stary
Pan się na serio czuje w kleszczach? albo zna Pan kogoś, kto tak się czuje? znam wprawdzie powiedzenie, ze najwiekszym sukcesem szatana bylo przekonanie ludzi o tym, ze on nie istnieje, ale… nie jesteśmy chyba aż tak zmanipulowani. realny wpływ lewicy jest marginalny. jak sam Pan zuważył – gadanie o dupie maryni. nic, za czym ludzie by poszli. wpływ radia maryja – jesli wyłączyć zamieszanie traktatowe w kwestii mozliwego rozpadu pis (co w sumie wiecej szkody niz pożytku pisowi przynioslo), tez nie jest specjalnie zauwazalny…
chyba mamy dosc rozliczeniowcówy, reformatorow od siedmiu bolesci i wszelkiego rodzaju krzykaczy. chcemy w spokoju zarabiac kase. zadne ze skrzydel kleszczy tego nam nie zapewni… mlodzi za lewica nie pojda, mohery wymra. kleszczyki znikna same z siebie…
pozdrawiam.
Griszeq -- 18.04.2008 - 12:31Griszeq
Fakt. Powinienem zatytuować to “Kleszczyki”. Leje jednak juz któryś dzień z rzędu.
Stary -- 18.04.2008 - 12:59Panie Stary
nie zmienia to faktu, ze Pan jest wyraźnie swiadomy tego, ze jako naród jestesmy fanatycznie wrecz podatni na powtarzanie blędów. ośmieszanie więc nadymania się lewicy jak i wskazywanie do czego moze doprowadzic wzmacnianie roli RM w polityce wybudza skutecznie z letargu i nie pozwala zapomnieć...
Griszeq -- 18.04.2008 - 13:06niewdzięczną rolę Pan na siebie przyjął....
No panie Stary
fanatycy po obu stronach są lekko mówiąc dziwaczni.
A to że leje, to nie jest wcale złe.
Takie melancholijne, ale pozytywne.
Może dziś tekst o deszczu napiszem.
pzdr
grześ -- 19.04.2008 - 14:46Grzesiu, napisz!
Zdarzyło Ci się wybiegać spod dachu na deszcz dla przyjemności?
Nie melancholijnie, całkiem energicznie i żywiołowo?
Poczuć jak ziemia inaczej pachnie, usłyszeć nowe dźwięki i smakować krople skapujące z czubka nosa?
Tak mi się to jakoś przypomniało. Przepraszam za OT
merlot -- 20.04.2008 - 11:10